Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 211 takich demotywatorów

 –  Patrzyłem na ciebie przez szybę, pukałem do ciebie przez szkło
Już zgasły, ale na śmietnik nie trafią – Poruszeni tragedią przynieśliśmy na Plac Solidarności ok. 36 tysięcy zniczy. Jest świetny pomysł, by wypalone już - nie skończyły po prostu na wysypisku, a stały się cenną pamiątką.Szkło trafi do jednej z hut szkła, która przetopi je na dziesiątki, czy nawet setki tysięcy szklanych serduszek, które wesprą kolejny finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy
Przezroczysta taśma umożliwia przejrzenie matowego szkła –
0:15
To przypomina opowieść o panu namawianym do założenia rodziny. Nie bądź samotny, bo ci w godzinie zgonu nikt szklanki wody nie poda. Pan się ożenił, wychował dzieci i w godzinie śmierci rozgoryczony zobaczył, że go okłamano, bo wcale mu się pić nie chce.. –  Moi rodzice zawsze próbowali mnie nauczyć 	oszczędzania. Wszystkie słoiki, butelki umyć i 	zostawić bo mogą się przydać, a po co to kupować, 	pieniądze wydawać, 	I to im się udało nie wyrzucam słoików, zakrętek, 	butelek, samych słoików po kawie mam z 1 5 ale 	oszczędzać umiem tylko szkło, pieniądze mnie się nie 	trzymają. 	Idąc do sklepu długo się będę zastanawiał czy kupić 	ryż za 2,90 zł, czy może kaszę za 2,45 zł, w końcu 	wezmę tańszą opcję, na koniec miesiąca podliczę, że 	miesiąc do miesiąca udało mi się wydać mniej 0 200 	zł — świetnie, zaczynam oszczędzać, w tym tempie już 	za 87 lat będe mógł sobie kupić mieszkanie, pod 	warunkiem że wszystko będę wpłacał na lokatę 	strukturyzowaną z regularnymi dopłatami. I tak siedzę 	przy tym Excelu, patrzę na liczby, wykresy, słupki... 	Wchodzę na Aliexpress i kupuje poroże renifera dla 	kota, a dla siebie strój rekina. 	A to cholerne szkło jeszcze do niczego mi się nie 	przydało.
Ilona Łepkowska zmasakrowała Małgorzatę Rozenek – Przypuszczałam, że będzie źle. Jednak okazało się, że jest jeszcze gorzej - w tej cytrynie nie ma już ani kropelki. O jakiej cytrynie mowa? Ano o tej nazywającej się Małgorzata Rozenek. TVN i TVN Style postanowiły wycisnąć z niej cały sok i się im udało. Już kiedy zobaczyłam zwiastun nowego programu "Poczuj się jak Małgosia Rozenek" lekko mną wstrząsnęło. Co to, kurczę, za tytuł? Matka dwóch synów, trzeci raz zamężna i Małgosia? I dlaczego ktokolwiek ma być jak ta celebrytka? Z jakiego powodu ma być ona wzorem dla "zwykłej kobiety"? Drogie panie, które zgłaszacie się do tego programu - przestańcie marzyć! I mieć nadzieję, że będziecie jak Małgosia Rozenek, bo nie ma i nie będzie drugiej osoby mającej takie parcie na szkło? Kobiety, która jest nie do poznania, jeśli porówna się jej zdjęcia sprzed 10 lat i dzisiejsze. Która w każdym centymetrze swojego ciała jest produktem medialnym - napisała.Takiego ciosu "perfekcyjna pani domu" się raczej nie spodziewała. Ciekawe, co na to Radziu?
 –  Witam. Istnieje może coś takiego jak folia lub szkło zabezpieczające ale nie na tel/tablet lecz na TELEWIZOR? O. 17 137 comments Marzena Tez by mi sie takie cudo przydało *i mój dwulatek namiętnie „wali" w ekran czym popadnie mdl Mateusz Polecam wychować dziecko a nie szukać szyby na telewizor Karolina Polecam nie wtykać nosa w nie swoje sprawy .j a takie porady zatrzymać dla siebie Like Reply Katharsis polecam wychowac dziecko , tylko facet moze tak napisac .... o ile ma dziecko ... :Ppozdrawiam Like Piotr MINIP" Ogólnie to pytam bo mi się kot wdrapuje na powieszony telewizor i nie chce żeby zadrapał pazurami matrycę, a wyżej się jakaś dyskusja na temat macierzyństwa rozwinęła...
- A podłoga z czego?- A zróbcie jakąś oryginalną... –

Idąc do restauracji, zwracamy uwagę nie tylko na jedzenie, ale i sposób w jaki je podają (31 obrazków)

Przyjedź po mnie.Miałem wypadek! –
Artysta tworzy niesamowicie odbijające światło rzeźby ze szkła –

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami – W moim przypadku kluczowa okazała się sobota rano. Ledwie kilka godzin wcześniej gruchnęła wiadomość, że sklepy mają być zamknięte w całą drugą niedzielę marca aż do poniedziałku. Kilkadziesiąt godzin skondensowanego piekła. Wstałem jak co rano, jak co rano się ubrałem i jak co sobotę ruszyłem do Lidla. Parking pod sklepem, zazwyczaj senny o tej porze, przypominał zaatakowany przez szerszenie ul.Tłoczące się wszędzie samochody wypełniały – niemałą przecież – przestrzeń do ostatniego miejsca. Ludzie przemykali pomiędzy nimi pośpiesznie, chcąc czym prędzej zrobić zapasy. Niektórzy omijali auta ostrożnie, ale inni – ci, którzy nie potrafili zachować zimnej krwi – nie mieli tyle szczęścia i ginęli pod kołami rozpędzonych do 20 kilometrów na godzinę samochodów. Widząc upiorne zagęszczenie, właściciele aut rezygnowali nawet z podjeżdżania pod same drzwi sklepu, nie tarasowali wejścia swoimi budzącymi zachwyt maszynami, tylko zatrzymywali się w najdalszych zakamarkach parkingu, w miejscach, z których wyrastały dwumetrowe chaszcze. Dalej za to stawali na trawnikach. Wybiegający ze sklepu ludzie, czekający na otwarcie od wczesnych godzin porannych, usiłowali wskrzesić w sobie choć wspomnienie człowieczeństwa na tym wybiegu ludzkich pragnień i ostrzegali, by nie wchodzić do środka, bo tam rozgrywa się dramat, który będzie śnił się nam po nocach. Nie chciałem wierzyć, ale oni nie cofali się nawet po wypadające z siatek ziemniaki. Uwierzyłem. Nikomu jednak nie przyszło nawet do głowy odejść, przeczekać, przyjść później. Przecież już wstali, już się ubrali, może nawet nagrzali samochód w ten chłodny poranek. Wszyscy wiedzieli, że to najpoważniejsza gra – gra, która toczy się o ich życie i życie ich bliskich. Zamknięty w potrzasku zbiorowy umysł, który będzie parł dopóki nie osiągnie swojego celu. Wszyscy wiedzieliśmy, że pisowski reżim nie zatrzyma się, więc i my nie mogliśmy się zatrzymać. Łudziliśmy się, że opór coś zmieni. Choć sytuacja wyglądała potwornie, ruszyłem i jakimś cudem udało mi się wejść do sklepu.Nawet będąc pomnym sytuacji na parkingu, tliła się we mnie nadzieja, że nie jest tak źle. Nie może być. Przecież jesteśmy ludźmi. LUDŹMI, DO DIABŁA. Ale ci od wypadających ziemniaków nie kłamali – w „moim” Lidlu rozgrywały się dantejskie sceny. Od wejścia uderzył mnie odór ciepłej krwi. W tym momencie utraciłem wszelką nadzieję. W myślach pożegnałem się z żoną i dziećmi, ale wiedziałem, że dla nich muszę podjąć tę, być może ostatnią w życiu, walkę. Tu nie szło o jakiegoś tam karpia czy Crocsy. Chciałem, żeby byli ze mnie dumni. Tylko jak długo przetrwają, gdy mnie zabraknie? Myśli zaczęły wędrować z złym kierunku, traciłem czas, więc czym prędzej ruszyłem po bułki. Próbowałem nie patrzeć na półki z herbatą i dżemem, pod którymi leżały zwłoki kilku kobiet w średnim wieku. Najwidoczniej walczyły o ostatnie opakowanie earl greya. „Jezu, to krew czy powidła śliwkowe?” – natychmiast odsunąłem od siebie makabryczną myśl, bo na horyzoncie pojawiło się stoisko z pieczywem. Są jeszcze nasze ulubione bułki gryczane! Tylko co tam robi ten facet? Chryste, gryzie rękę kobiety, która dokłada pieczywo! Błagam, niech mnie tylko nie zauważy, bym mógł zapakować kilka bułek i ruszyć dalej. Gdzie są torby papierowe?! Nie ma papierowych – są tylko foliówki. Czy to już ostateczna granica upodlenia? Przecież dopiero tu wszedłem. Oczami wyobraźni widzę wszystkie żółwie z Pacyfiku, które połkną tę foliówkę. Przepraszam, ale albo wy, albo ja i moja rodzina. Obyście trafiły w lepsze miejsce. Nie mam czasu na dłuższy rachunek sumienia. Ominąwszy ukradkiem żarłacza białego w ludzkiej skórze, przechodzę obok uderzającego miarowo w ścianę wózka elektrycznego prowadzonego wcześniej przez młodego chłopaka, który teraz zwisał przez kierownicę martwy, z porem w oku, i zdaję sobie sprawę z tego, że zbliżam się do stoiska z warzywami. Wokoło słychać krzyki ludzi, trzask łamanych kości i brzęk tłuczonych butelek, ale staram się nie zwracać uwagi na rozgrywające się wokoło dramaty. Uwaga, lecące jabłko. Niewiele brakowało. W końcu dotarłem do warzyw i owoców. Jakieś nogi wystające spod skrzynek z bananami trzęsą się w rytm zapewne ostatniego tchnienia właściciela kończyn. Może ulżę mu choć trochę – odciążam skrzynie i ładuję kiść bananów do koszyka. W międzyczasie strząsam dłoń, która chwyta mnie za nogę nie wiadomo skąd. Idę po awokado. Kurwa, znowu twarde. Jakiś dzieciak zaczyna szarpać mnie za rękaw. Oczy ma zapłakane, nie potrafi wydusić z siebie słowa, wskazuje tylko na coś palcem. Podnoszę wzrok i widzę całkiem młodą kobietę, która pyta drugą, czy ta nie mogłaby oddać jej mrożonego pstrąga, którego ma w koszyku, bo ojciec tej pierwszej „uciekł z jakąś bezdzietną lambadziarą, a czasy dla młodych matek są trudne, a synek by się ucieszył, bo tak lubi pstrąga”, na co ta z pstrągiem odpowiada, że nie bardzo, bo też lubi pstrąga, a poza tym była pierwsza, na co pytająca reaguje słowami: „To się pierdol, po co się obnosisz tak z tym pstrągiem?!”. Patrzę z powrotem na dzieciaka. Oddaję mu awokado, ja i tak nie będę miał czasu czekać, aż dojrzeje. Przed oczami widzę obraz własnych dzieci. Muszę ruszać dalej.Czekała mnie trudna decyzja: wybrać krótszą, ale bardziej ryzykowną drogę pomiędzy warzywami a zamrażarkami, czy dłuższą, ale bezpieczniejszą drogę wzdłuż ściany z przyprawami? Wąska droga przez szlak warzywno-zamrażarniczy to doskonałe miejsce na zasadzkę. Droga Cynamonowa wzdłuż półki daje z kolei lepszą widoczność, ale tam tłum ludzi kotłuje się o ostatnią butelkę przyprawy do zup w płynie. Czas ucieka, podejmuj decyzję. Niech będzie Przewężenie Bakłażana. Ruszam ostrożnie, za pas zatykam pora niczym wielki wojownik swój miecz. Procentuje doświadczenie zebrane przy wózku elektrycznym chwilę wcześniej. Podchodzę, zbliżam się do przewężenia, ostrożnie wychylam się zza stoiska za papryką. SZAST! Przed oczami przelatuje mi podstarzały ochroniarz. Chyba próbował uspokoić sytuację na stoisku z produktami „deluxe”, gdzie właściciel terenowego volvo, którego minąłem na parkingu, ładował już trzeci wózek chałwy. Pozostawione przez wózek ślady krwi dały mi jasno do zrozumienia, że ten człowiek bardzo lubi chałwę. Odwróciłem szybko wzrok. Nie chciałbym lubić chałwy aż tak mocno. Na szczęście udało mi się przedostać na wędliny bez większych problemów. Tam szybko biorę opakowanie Żywieckiej i filetu z kurczaka i mknę na nabiał. „Po co ci glebogryzarka o 8 rano, człowieku?!” – myślę sobie na widok nieszczęśnika w średnim wieku omamionego „promocją z gazetki”. Po drodze chwytam duże opakowanie goudy. Jednak los się do mnie dzisiaj uśmiecha. Za wcześnie! Skup się, masz rodzinę, która na ciebie liczy. Ale fakt, już niedaleko. Przede mną najtrudniejsza część przeprawy: dział z alkoholem.Zdyszany docieram do Kanionu Wysokich i Niskich Oktanów. Gdybym nie znajdował się w Lidlu, to przysiągłbym, że jakimś cudem dotarłem na plan filmowy „Hooligans”. Ludzie pakują do wózków wszystko. Przy półce z winem dostrzegam sąsiadkę, która zazwyczaj gardzi winami poniżej pięciu dych za butelkę, ale teraz pakuje każdą ocalałą Kadarkę. Na podłodze szkło, okaleczeni ludzie wiją się z bólu. Ktoś próbował wyjechać z paletą Argusa na wózku widłowym, ale został zatrzymany i zjedzony na miejscu. Przeskakuję między ciałami i – na tyle, na ile to możliwe – ostrożnie zbliżam się do kas. Kątem oka dostrzegam jeszcze butelkę piwa rzemieślniczego. Czy to możliwe? Czy promień słońca naprawdę rozświetlił to mroczne miejsce? Udaje mi się, chwytam butelkę. Jestem już przy kasach. Jezu, jak dobrze, że nie działają, 6 złotych za pilsa – kto to widział? Zrównuje się ze mną mężczyzna, na oko w moim wieku. Patrzymy na siebie, potem na swoje zakupy. Gość uśmiecha się z politowaniem, ja jestem pod wrażeniem kilkudziesięciu opakowań mięsa mielonego, czterech zgrzewek niegazowanej wody Saguaro, worka ziemniaków, kartonu kasz, trzech litrów oleju rzepakowego, dziesięciu bochenków chleba i opakowania mentosa, które miał w swoim wózku. Mentosy! Chwytam jeszcze jakieś słodycze znajdujące się przy kasach i kieruję się do wyjścia. Koleś od wózka zaklinował się przy przejściu między kasami i desperacko próbuje się uwolnić. Zauważam biegnących w jego kierunku ludzi o wygłodniałych spojrzeniach. Nie czuję triumfu. Na wszelki wypadek chwytam leżący przy kasie egzemplarz nowej książki Okrasy i im go rzucam. Wybiegam na parking, a zza pasa wylatuje mi por, o którym zdążyłem dawno zapomnieć. Niewiele się tu zmieniło – może poza rosnącą liczbą ciał. Krzyczę do przebiegających obok ludzi, żeby nie wchodzili, ale oni nie słuchają. Teraz wszystko rozumiem. Biorę oddech świeżego powietrza i wracam do domu.Udało mi się wrócić do rodziny. Zabarykadowaliśmy się w mieszkaniu i resztę dnia spędziliśmy na wspominaniu lepszych czasów. W niedzielę nie wyszliśmy z domu, bo się baliśmy. Podobno po to właśnie wprowadzono nowe prawo – by ludzie mogli cieszyć się wspólnie spędzonym czasem. Jestem pewien – chciałbym być – że prawodawcy nie przewidzieli jednak rozmiaru skutków ubocznych swoich własnych działań. Zasunęliśmy rolety w mieszkaniu, żeby nie widzieć kłębów dymu. Z radia dowiedzieliśmy się o zamieszkach, o policji, która używa ostrej amunicji wobec demonstrantów i szabrowników. Niektórzy nie zdążyli zrobić zakupów i usiłowali plądrować sklepy. Wiele osób umarło z głodu. Odgłosy wystrzałów i syren zagłuszaliśmy radiem. Modliliśmy się o to, by nikt nie zapukał do naszych drzwi.Niepokój rośnie. Nikt nie wie, co będzie dalej. Pierdol się, pisowski reżimie

Ekologiczny ''postęp''

Ekologiczny ''postęp'' –  Imigranci w Niemczech już sięnauczyli segregować odpady:resztki żywności wywalają przez okno w kuchni,odpadki papierowe spuszczają w kiblu,- szklo tluką na klatce schodowej,zużyte pieluchy wywalają z pokoju dzieci,a zużyte gumki z okna sypialrni
Cudze chwalicie, a swego nie znacie – Obalamy mit katany Polska szabla husarska vs katanaPolska szabla husarska "batorówka" z XVIl wieku (Muzeum Wojska Polskiegoze zbiorów A. J. Strzałeckiego). Na zastawie portret Batoregooraz wybite "STEFANUS BATORI REX POLONIA"Polecam mały eksperyment poproście dziesięć osób o wybranie najlepszej wnowożytnej historii świata broni białej. Zdecydowana większość wskaże japoński mieczsamurajski, sławną katanę. Czy naprawdę zasługuje on na swoją opinię? Bez watpieniastanowił wielki wyczyn techniczny. Kiedy jednak przeanalizujemy jego walory użytkoweszybko okaże się, że nie była to broń tak doskonała, jak to pokazują współczesne filmyfabularne, kreujące obraz tyleż efektowny, co z reguły daleki od rzeczywistości. Stylszermierki oferowany przez katanę jest nie tyle prosty, ile wręcz toporny. Co gorsza jejobsługa wymaga obu rąk, więc przydatność do walki z konia jest raczej średnia. Jakabroń zasługuje w takim razie na palmę pierwszeństwa? Odpowiedź jest tyleż oczywistaco dla większości - niestety zaskakująca. Najlepszą krótką bronią białą (sieczną lubkłującą) kiedykolwiek stworzoną przez człowieka była... polska szabla husarska. Jest tobroń o tak znakomitych możliwościach, že sławny japoński miecz to przy niej po prostuprymitywny cepHistoria polskiej szabli husarskiej sięga czasów Stefana Batorego, kiedy to pojawiła się wPolsce szabla węgierska. Była to doskonała broń, pozwalająca na wykonywanie cięćbezpośrednich i zamachowych z łokcia oraz z ramienia oraz wszelkich zasłonstatycznych. Łączyła w sobie wszystkie cechy bojowe wschodnich i zachodnich szabel imieczy (w tym m.in. samurajskiej katany). Była w swoim czasie najlepszą szablązarówno do walki pieszej, jak i konnej. Polacy szybko docenili zalety tej konstrukcjiwprowadzając wszakże dwie istotne modyfikacje. Zamknięta (lub półzamknięta) rękojeśćpolepszyła ochronę dłoni szermie wnętrznej stronie rękojesci Polacy dodarównież paluch - pierścień pozwalający na przełożenie kciuka. Zmieniał on ułożenie dłonipoprawiał pewność chwytu oraz zwiększał siłę ciosu. Pozwalał również na zadawanietzw. cięć odbijanych, wykonywanych szybkim ruchem z nadgarstka. Były one niezwykleskuteczne, nie zostawiały bowiem czasu na obronę, i zadawano je bez sygnalizowaniawcześniejszym zamachem. Szabla husarska była główną bronią boczną elitarnej polskiejjazdy husarii (o której w nastepnym odcinku). Swoja przewag udowodnita wielokrotniewchodząc do narodowej legendy i zyskując złowrogą sławę wśród przeciwników.Wróćmy teraz do początkowego porównania naszej szabli z tak hołubioną przez kulturęmasowa japońską kataną. Szabla była cięższa, co razem z innymi detalami konstrukcjirza. Po weprzekładało się na większą siłę ciosu. Jej klingę wykonywano najczęściej ze staliwęglowej, łącząc miękki rdzeń z twardym ostrzem. Dawało to pewną elastycznośćkonstrukcji i tatwość naprawy uszkodzeń. Klinga katany, wykonana z damastuskuwanego, na skutek wielkiej (nawet przesadnej) twardości mogła kruszyć się jak szkłow starciu z szablą. Samurajowie w ogóle starali się nie parować cięć przeciwnika, aleraczej omijać je, wyprowadzając precyzyjne ataki. Można założyć, że taki styl wobecszabli husarskiej, bardziej manewrowej i umożliwiającej bezpieczne parowanie, byłbyraczej mało efektywny. Szablą husarską można było zadać efektywny sztych, chociażjego wyćwiczenie wymagało długiego treningu (ze względu na dużą krzywiznę). Wprzypadku katany naet sztych byt w zasadzie cięciem. Obie bronie pozwalały nawykonywanie cięć odbijanych, ale wielką przewagą polskiej szabli byt paluchpozwalający na pracę samym nadgarstkiem, oraz jednoręczność, znakomicieułatwiająca manewrowanie, a przede wszystkim walkę z konia. Korzyści taktyczne byływ tym układzie oczywiste. Krótka i z konieczności uproszczona analiza prowadzi dojednego wniosku nie mamy się czego wstydzić. To, co stworzyli Polacy, jest po prostulepsze niż doskonała skądinąd, legendarna konstrukcja japońskich rzemietak ekscytuje się cała zachodnia kultura. Wnioski pozostawiam Czytelnikomślników, któraia kultura. Wnioski poz

Kilka rzeczy, których nauczyłem się od swoich dzieci:

Kilka rzeczy, których nauczyłem się od swoich dzieci: – - Jak polejesz kłaczki kurzu lakierem do włosów, a potem będziesz po nich jeździć na wrotkach, mogą się zapalić.- Głos czteroletniego dziecka jest donośniejszy niż głosy około stu dorosłych w zatłoczonej restauracji.- Jeżeli zaczepisz smycz o wiatrak na suficie, silnik nie będzie miał siły obrócić trzydziestokilogramowego dziecka ubranego w psie szelki i ubranko Supermana. Jednak jest wystarczająco silny, aby tą samą smyczą zedrzeć farbę ze wszystkich ścian w pokoju 3,5 na 3,5 m.- Piłki tenisowe zostawiają ślady na suficie.- Nie powinieneś podrzucać piłek tenisowych, kiedy wiatrak jest włączony.- Kiedy używasz wiatraka na suficie jako rakiety tenisowej, musisz podrzucić ją kilka razy, zanim zostanie odbita.- Skrzydło wiatraka może odbić piłkę BARDZO MOCNO.- Szyba w oknie (nawet potrójna) nie zatrzymuje piłki uderzonej skrzydłem wiatraka.- Zmieszanie płynu hamulcowego z Cloroxem powoduje powstawanie dużych ilości dymu.- Sześcioletnie dziecko potrafi rozpalić ogień nawet kamieniem, chociaż trzydziesto sześcioletni mężczyzna twierdzi, że jest to możliwe tylko na filmach.- Szkło powiększające pozwala na rozpalenie ognia nawet w pochmurny dzień.- Kiedy jesteś w butach z kolcami, łóżko wodne użyte jako boisko nie przecieka... ono po prostu wybucha.- Duże łóżko wodne zawiera ilość wody wystarczającą do zalania dwustu metrów kwadratowych domu na głębokość ośmiu centymetrów.- Klocki LEGO przechodzą przez przewód pokarmowy czteroletniego dziecka.- Klocki Duplo nie.- Zwroty "idź się pobawić" i "kuchenka mikrofalowa" nigdy nie powinny być używane w jednym zdaniu.- Zawsze zajrzyj do piecyka, zanim go zaczniesz rozgrzewać.- Plastikowe zabawki nie lubią kuchenek.- Straż pożarna zjawia się po około piętnastu minutach od zgłoszenia.- Klej SuperGlue jest na zawsze.- McGyver uczy wielu rzeczy, których nie chcemy wiedzieć.- Podobnie Tarzan.- Niezależnie od tego, ile żelatyny wsypiesz do basenu, nie możesz chodzić po wodzie.- Filtry basenowe nie lubią żelatyny.- Wideo nie wyrzuca kanapek, nawet jeśli w reklamach pokazują, że tak.- Torby na śmieci nie są dobrymi spadochronami.- Kamyki w baku powodują dużo hałasu podczas jazdy.- Cykl wirowania w pralce nie wywołuje choroby morskiej u dżdżownic.- U kotów wywołuje.- Koty wymiotują więcej, niż same ważą.- Cisza niekoniecznie oznacza "nie ma się co niepokoić"
Dobrze, że są jeszcze tacy, którym sodówka nie uderzyła do głowy –  Kamil Glik: „Nie potrzebuję Ferrari w garażu, czy kumpli aktorów, żeby się dowartościować. Nie pozuję na ściankach, unikam wielkiego rozgłosu. Można inaczej, ale ja taki , nie jestem. Nie mam parcia • na szkło. Przyjaciele wpadają ' do Monako. Posiedzimy, wyjdziemy na dobrą kolację, pogadamy. I jest fajnie
A może tak wrócić do normalności? – Jesteś za?
Ewa Farna i jej zaskakująca reakcja – Kilka dni temu RMF FM zorganizowało plebiscyt, w którym słuchacze głosowali na Przebój Lata 2017. Głosujący wybrali piosenkę „Nie chcę cię obchodzić” Ani Wyszkoni, wygrywając z takimi gwiazdami jak Kayah, Grzegorz Hyży czy Ewa Farna.Na swoim profilu na Facebooku Ewa napisała:"Nie wygraliśmy z ‚Bum Bum’. Jestem załamana, ale takie życie. Dziś miałam parcie na szkło z ta wygrana- przyznaje się bez bicia….ale szczęśliwa ze w TOP3! Kocham Was, dobrej nocy .. a tak dla tych co zrozumieją- bezpośredni filmik z garderoby. Proszę odbierajcie na jaja. Dla Ani wielkie gratulacje a Kayah dla mnie ciagle gra w glowie"
Źródło: Włącz dźwięk
Zgniataj szklane butelki – Eco - hardcore ZGNIATAJ BUTELKISZKŁO
 –  Oto pelna ista prDavida B. Buscha Jamesa R. Starlinga w 1986 rokuw odbytach pacjentow, sporządzona przez doktordwPRZEDMIOTYLICZBAPRZEDMIOTYSZKŁO 1 CERAMIKAbutelka lub słoikbutelka z przymocowanym sznurkiempiltka tenisowaszkłanka, kieliszek lub filizankaLICZBA31pitka bejsbolowa12ROZNE POJEMNIKIopakowanie zasypk dia niemovletpudelko świectabakierkażYwNOSCbanan4zakrętka od buteikiogórekcebularzepa pastewnabanan z prezerwatywaziemniaksalamirzepacukiniarög2zamrozony świnsko ogonrzadki nowotwor usunięty kangurowipręt z plastikukamienpodstawka pod szczoteczkę do zębówo tpakowanie po szczoteczce do zębów 12 trzonek ubijaczki do piany2PAZEDMIOTY DREWNIANEtrzonek siekierytrzonek miotly lub szczotkiZESTAWY (pojedyncze przypadk)2 szklane rurk10 72 i pol pilnika jubilerskiegopuszka oleju z zatyczką z ziemniakakawałek drewna i fistaszekrączka parasola i przyrząd do lewatywyGADZETY EROTYCZNEwibratorsztuczny penis23"15glowki zapalek (zabójstwo)402 kamieniezestaw narzedz2 kostki mydlaszkanka do piwa i stój do przetwordwcytryna i sloik schlodzonej śmietanyPRZEDMIOTY KUCHENNEszpikulec do loduprzyrząd do ostrzenia nozymożdzierz do przypravw2 2 jablkaokulary. kluczyk do walizki,tabakierka i czasopigmoblaszana puszkaNARZEDZIA ROZNEświeczkalatarkagumowa rurkaszczoteczka do zębówdruciana sprężynaPRZEDMIOTY NADMUCHIWANEbalonbalon przymocowany do cylindraprezerwatywo znaleziono u więżnia: w zestawieznajdowala się pifko do rmetalu inneprzedmioty przydatne do ucieczk
Tak powstają szklane figurki –