Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 6 takich demotywatorów

San, szósta największa rzeka w kraju, wyschła całkowicie na wysokości mostu w miejscowości Rajskie –
Barbara Piela, ta od kukiełek z TVP, zrobiła "sexualizator Trzaskowskiego" – Wcześniej zasłynęła z plastusiowego Jurka Owsiaka i Hanny Gronkiewicz - Waltz, którzy mieli pozwać TVP
Simona Halep to rumuńska tenisistka, która poddała się operacji zmniejszenia piersi, które przeszkadzały jej w grze. Później pięła się coraz wyżej i wyżej w rankingu WTA. W 2018 wygrała French Open, a kilka dni temu tegoroczny Wimbledon pokonując w finale Serenę – Cel osiągnięty, ale jakim kosztem...
 –  Kasia Błoszko Piela8 maja o 12:12 · w związku z wypowiedzią posłanki PiS Bernadetty Krynickiej postanowiłam, że zmuszę Jędrzeja do pracy. Już i tak jestem wyrodną matką (wyrodnymi rodzicami), że hodujemy Go 20 lat - zmuszamy do jedzenia, picia, ubieramy, wozimy do OREW (ośrodek edukacyjny, w którym Jędrek realizuje edukację). Więc the end!W telewizji mówią, że może pracować - to niech robi!Po kolei:Mężczyzna lat 20, 165 cm wzrostu i 45 kilo w ubraniu - szuka pracy. Kocha książki i zwierzęta. Idealnie nadaje się do pracy w sklepie zoologicznym - może pilnować rybek w aquarium, godzinami!aaaa jeszcze: nie gryzie, więc pracodawca powinien podać rozdrobnione drugie śniadanie. (i dobrze wyczyścić zęby, sam nie da rady, a ma aparat ortodontyczny w związku z wrodzoną wadą twarzoczaszki).Obiad o godzinie 13 - dużo sosu i kefir - problemy z gryzieniem część dalsza (nie zapominamy o czyszczeniu zębów!!).Nie jest pampersowany - więc trzeba pomóc w WC (łącznie z wytarciem doopki :) )aaaa i jeszcze: wózek - jest wart w chuj pieniędzy, co prawda przy pomocy dobrych ludzi i datków 1% mamy już prawie na drugi (cena ok 10 tysięcy! tak, tak!), ale jednakowoż ten jeszcze musi nam posłużyć, więc ostrożnie z nim! z wózkiem, nie Jędrzejem!chyba tyle - gdyby ktoś słyszał o pracy w sklepie zoologicznym za średnią krajową - przypominam o warunkach szczególnych pracownika - to proszę o kontakt. :)no i jeszcze wypada dodać: nie, nie potrzebujemy skierowań. nie, nie potrzebujemy do lekarza bez kolejki - i tak się zawsze wpychamy :) - poza tym, żeby "bez kolejki" ze specjalistami miało sens to NFZ musiałby płacić extra za wizyty osób niepełnosprawnych, a przecież limitów nikt nie zniósł!! więc heloł!nie, nie potrzebujemy w aptece bez kolejki - w aptece nie ma kolejek :)To pamiętajcie - jakby jakaś praca to odzywajcie się! Dorosły niech robi, a ja w końcu dychnę chwilę :) Pozdrawiamy Was Mama i Ukwiał, nie ma inaczej :(
Lucy to suczka, która m zaledwie 3 lata, ale to co przeszła, sprawia, że włos jeży się na głowie. Jej historia została opisana z psiej perspektywy przez osoby, które ją uratowały: – „Cześć, Mam na imię Lucy. Zostałam złapana na ulicach Bogoty w Kolumbii. Mieszkałam w rodzinie zastępczej przez 6 miesięcy, a później przeniosłam się do Stanów Zjednoczonych. Tam zostałam tak brutalnie pobita przez mojego właściciela, że mój nos i szczęka pękły na pół. Chociaż mnie naprawiono, wyszło odrobinkę krzywo. Nie przejmuję się tym, bo dodaje mi to ujmującego wyglądu. Co myślisz?Niestety, nie da się tego naprawić. Trzeba złamać kości, by pozwolić im się poprawnie zrosną, ale i tak nikt nie wie, czy da się przywrócić mój dawny wygląd. Człowiek, który mi to zrobił połamał mi zęby, więc nie byłam się w stanie nawet przed nim obronić. Ci ludzie szczuli mnie też ogniem i wykorzystywali mnie do rodzenia szczeniaków. Wiem, moje życie było straszliwe. Nagle bieg wydarzeń się odwrócił. Wydostałam się z pieła. Od tej pory żyłam samotnie na ulicach, głodna i w ciąży. Wtedy znalazł mnie mój Anioł Stróż. Zabrał mnie do weterynarza. Tam powiadziano mi, że moja macica jest skręcona. Musieli wybrać mnie albo dziecko. I wybrali mnie! Miałam zaledwie 2,5 roku, a była to już moją 6 ciąża z rzędu. Dorastałam w środowisku pełnym przemocy. Ale ja byłam dobrą duszą. Przyjazną, a zresztą i tak nie miałam zębów. Na szczęście zajęło się mną kilku dobrych ludzi. Teraz jestem gotowa, by znaleźć dom, w którym pozostanę na zawsze. Marzę o wielkiej rodzinie, choć jestem trochę nieśmiała w stosunku do obcych. Jednak nigdy nie jestem agresywna. Wiem po prostu, że trzeba powoli budować zaufanie, zarówno z ludźmi, jak i innymi zwierzętami. W rzeczywistości uważam, że jestem urocza. Lubię być drapana po brzuchu, jak każdy inny pies. Choć moja przeszłość była ciężka, nie żywię urazy, chcę po prostu żyć bezpiecznie i dobrze się bawić!”

Przez 75 lat naukowcy badali co naprawdę sprawia, że ludzie są zdrowi i szczęśliwi - wyniki badań przedstawił Robert Waldinger

 –  Co sprawia, że jesteśmy zdrowi i szczęśliwi?Gdybyś teraz miał zainwestować w najlepszą wersję siebie w przyszłości, w co włożyłbyś swój czas i energię?Niedawno przeprowadzono badanie wśród członków pokolenia Milenium, pytając, jakie są ich najważniejsze cele życiowe i ponad 80 procent odpowiedziało, że najważniejszym celem jest dla nich bogactwo. 50% uznało, że kolejnym ważnym celem jest sława.Ciągle wmawia się nam, że musimy się skupić na pracy, dawać z siebie więcej i więcej osiągać. Ulegamy wrażeniu, że to są cele, do których musimy dążyć, aby życie nazwać udanym. Spojrzenie na całość ludzkiego życia, na podejmowane w jego trakcie decyzje i ich rezultaty wydaje się praktycznie niemożliwe. Większość tego, co wiemy o życiu innych pochodzi z zadawania pytań o przeszłość, a pamięć bywa zawodna. Zapominamy większość z tego, co działo się w naszym życiu, a czasami nasza pamięć puszcza wodze fantazji.A co jeśli moglibyśmy obejrzeć, jak przez lata toczyło się czyjeś życie? Co jeśli moglibyśmy badać je od czasów młodzieńczych do starości i zobaczyć, co tak naprawdę czyni ludzi zdrowymi i szczęśliwymi?Zrobiliśmy to. The Harvard Study of Adult Development to prawdopodobnie najdłuższe w historii badanie życia dorosłych ludzi. Przez 75 lat śledziliśmy losy 724 mężczyzn, rok po roku pytając ich o pracę i rodzinę - nie wiedząc oczywiście, jak dalej potoczy się ich życie.Badania takie jak te są niezwykle rzadkie. Niemal wszystkie podobne projekty kończyły się w ciągu pierwszych 10 lat, ponieważ zbyt wielu ludzi z nich rezygnowało, kończyło się finansowanie, badacze zaczęli zajmować się czymś innym lub umierali i nie miał ich kto zastąpić. Ale dzięki szczęściu i uporowi kilku pokoleń badaczy ten projekt przetrwał. Około 60 z 724 osób biorących w nim udział wciąż żyje, większość ma ponad 90 lat. A teraz zaczynamy badać ponad 2000 dzieci tych ludzi. Ja jestem już czwartym kierownikiem tych badań.Od 1938 roku śledziliśmy losy dwóch grup. Pierwsza składała się z mężczyzn studiujących na drugim roku na Uniwersytecie Harvarda. Wszyscy ukończyli go w trakcie II wojny światowej i większość z nich poszła służyć w wojsku. Drugą grupę stanowili chłopcy z najbiedniejszych dzielnic Bostonu, wybrani specjalnie z rodzin, którym się nie wiodło. Większość żyła w kamienicach, wielu bez dostępu do bieżącej wody.Kiedy zaczynaliśmy ten projekt, rozmawialiśmy z każdym z tych nastolatków. Przebadaliśmy ich pod kątem zdrowotnym. Odwiedziliśmy ich domy i rozmawialiśmy z ich rodzicami. Ci chłopcy stali się z czasem mężczyznami, których życia potoczyły się różnie. Stali się pracownikami fabryk, adwokatami, murarzami, lekarzami, jeden został prezydentem Stanów Zjednoczonych. Niektórzy popadli w alkoholizm. U kilku objawiła się schizofrenia. Część pięła się po drabince kariery na sam szczyt, innych czekała podróż w drugą stronę.Inicjatorzy tych badań w najśmielszych snach nie przypuszczali, że 75 lat później będę stał tutaj przed wami i opowiadał, że te badania wciąż są kontynuowane. Co dwa lata nasi cierpliwi i oddani ludzie dzwonią do tych mężczyzn i pytają, czy mogą jeszcze raz wypytać ich o sprawy związane z ich życiem.Wielu z tych, którzy wychowywali się w biedzie, pyta: "Czemu ciągle chcecie mnie badać? Moje życie nie jest zbyt interesujące". Ci po Harvardzie nigdy nie pytają.Aby mieć jak najlepszy obraz ich żyć, nie wysyłamy ankiety. Rozmawiamy z nimi w ich domach. Od ich lekarzy dostajemy wyniki badań. Pobieramy im krew, skanujemy mózgi, rozmawiamy z ich dziećmi. Nagrywamy ich rozmowy z żonami dotyczące największych zmartwień. A kiedy - jakieś 10 lat temu - spytaliśmy wreszcie ich żon, czy dołączyłyby do tych badań, wiele z nich odpowiedziało: "Najwyższy czas".Więc czego się dowiedzieliśmy? Jakie lekcje płyną z dziesiątek tysięcy stron z informacjami, które zebraliśmy na temat ich żyć? Cóż, lekcje te nie dotyczą bogactwa, sławy ani coraz cięższej pracy. Najprostszy przekaz, jaki wyłania się z tych 75 lat badań to: Dobre relacje z innymi ludźmi sprawiają, że jesteśmy zdrowi i szczęśliwi. Kropka.Nauczyliśmy się trzech bardzo ważnych rzeczy na temat relacji z innymi ludźmi. Pierwsza jest taka, że kontakt z innymi jest bardzo pożyteczny, a samotność zabija. Okazuje się, że ludzie, którzy są mocniej przywiązani do rodziny, znajomych czy wspólnot są szczęśliwsi, zdrowsi i żyją dłużej od tych, którzy nie są tak przywiązani. Samotność bywa zaś toksyczna. Ludzie odizolowani od innych bardziej niż by tego chcieli są mniej szczęśliwi, podupadają szybciej na zdrowiu, ich umysł pracuje gorzej i żyją krócej od tych, którzy nie są samotni. Smutne jest to, że obecnie ponad 1/5 Amerykanów określa się mianem samotnych.I wiemy o tym, że samotnym można być wśród tłumu, tak samo jak samotnym można być w małżeństwie, dlatego druga ważna lekcja, jaką wyciągnęliśmy, jest taka, że nie liczy się tylko liczba twoich znajomych czy wierność w związku, ale przede wszystkim jakość bliskich relacji z innymi. Życie w cieniu jakiegoś konfliktu bardzo źle wpływa na nasze zdrowie. Na przykład małżeństwa, w których często dochodzi do kłótni, okazują się bardzo złe dla stanu zdrowia, gorsze niż rozwód. Natomiast życie w zgodzie, w przyjaznych związkach nas chroni.Kiedy prześledziliśmy losy naszych mężczyzn do momentu, w którym mieli osiemdziesiątkę na karku, postanowiliśmy spojrzeć na nich w wieku średnim i sprawdzić, czy jesteśmy w stanie przewidzieć, kto będzie szczęśliwym, zdrowym osiemdziesięciolatkiem, a kto nie. I kiedy przeanalizowaliśmy wszystkie dane o nich zebrane do pięćdziesiątki, okazało się, że to nie poziom ich cholesterolu wpłynie na to, jak będą się starzeć. To poziom ich zadowolenia ze związków. Ci, którzy byli z nich najbardziej zadowoleni w wieku 50 lat, byli też najzdrowsi w wieku 80. Dobre związki potrafią też uchronić przed problemami związanymi ze starzeniem się. Nasza najszczęśliwsza para po osiemdziesiątce przyznała, że kiedy odczuwała większy ból fizyczny, miała nadal pogodny nastrój. Natomiast ludzie w nieszczęśliwych związkach podczas dni wzmożonego bólu fizycznego odczuwali go jeszcze mocniej przez ból emocjonalny.A trzecią lekcją, jakiej nauczyliśmy się o związkach i naszym zdrowiu, było to, że udane związki nie chronią tylko naszych ciał, ale też umysły. Okazało się, że poczucie bezpieczeństwa w związku po osiemdziesiątce działa protekcyjnie, że jeśli ludzie wiedzą, że mogą zawsze liczyć na swoją drugą połowę, ich pamięć i wspomnienia są wyraźniejsze przez dłuższy czas. Natomiast ci, którzy czują, że mogą liczyć jedynie na siebie, doświadczają szybszego zaniku pamięci. W dodatku te udane związki nie muszą być bez przerwy idealne. Niektóre z naszych par osiemdziesięciolatków mogły się między sobą sprzeczać dzień i noc, ale dopóki czuły, że w razie cięższych chwil jedno może polegać na drugim, te kłótnie nie miały wpływu na ich pamięć.Ta wiadomość, że udane związki są dobre dla naszego zdrowia i samopoczucia, to wiedza stara jak świat. Czemu jest to tak trudne do osiągnięcia, a tak łatwe do ignorowania? Cóż, jesteśmy ludźmi. Lubimy szybkie rozwiązania, coś, co uczyni życie lepszym i takim już ono pozostanie. Związki są trudne i skomplikowane, zwrócenie się w stronę rodziny i znajomych to ciężka praca, nie tak czarująca i seksowna. W dodatku trwa całe życie. Nigdy się nie kończy. Z badanych przez nas osób najszczęśliwsi na emeryturze byli ci, którzy potrafili znaleźć sobie nowych znajomych po utracie tych z pracy. Wielu, tak jak ci z pokolenia Milenium w niedawno przeprowadzonych badaniach, zaczynało jako młodzi ludzie, wierzący, że potrzebują bogactwa, sławy i wielkich osiągnięć, aby być w życiu szczęśliwym. Ale minęło 75 lat, podczas których nasze badania wykazały, że ci, którzy zwrócili się w stronę związków, rodziny, przyjaciół czy wspólnot zaszli najdalej.A co z tobą? Powiedzmy, że masz 25 lat, a może 40, a może nawet 60. Jak takie zwrócenie się w kierunku relacji z innymi ma w ogóle wyglądać?Możliwości są nieograniczone. Może to być wstanie sprzed komputera i spędzenie czasu z innymi ludźmi, albo ożywienie nieco skostniałego związku przez wspólne robienie czegoś, np. chodzenie na spacery, albo odnowienie kontaktu z tym członkiem rodziny, z którym od lat nie rozmawiałeś, bo rodzinne sprzeczki mają bardzo zły wpływ na tych, którzy długo trzymają urazę.Chciałbym zakończyć cytatem z Marka Twaina. Ponad 100 lat temu, spoglądając na swoje życie, napisał: "Nie ma czasu - tak krótkie jest życie - na sprzeczki, przeprosiny, zawiść, wyjaśnienia. Jest tylko czas na kochanie, i to w tej chwili, że się tak wyrażę".Dobre życie oparte jest na dobrych związkach

1