Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 38 takich demotywatorów

Certyfikat i wszystko jasne –  WydarzeniaKOŚCIÓŁSkarpeta Jana Pawła IIrelikwią. Ma certyfikatJak informuje,,Gazeta Krakowska", skarpeta,którą miał nosić Jan Paweł II, jest uznawanaza relikwię. I choć brzmi to jak żart,przedmiot ma nawet specjalny certyfikat,potwierdzający jego oryginalność.Publikacja: 26.08.2022 09:37Jan Paweł II
 –
0:05
 –  I froze a sock inAntarctica and the mostunlikely thing happenedTG: @retra
0:16
 –  SiONTARIO STIOLD SOCK19

Nie kłóćmy się kto jest lepszy, bo każdy na swój sposób jest wyjątkowy

Nie kłóćmy się kto jest lepszy, bo każdy na swój sposób jest wyjątkowy –  Po co się tak kłócicie?To nie ma sensu...Prawda jest taka:Czy chuda czy gruba wszystkiejesteście kochane!Gruby facet przytulijak prawdziwy misio.Chudy podczasprzytulanka poprosi opoliczenie jegokostek :3Ty gotujesz ja podjadam.-Kobieta w kuchni?Oczywiście!Razem gotuje sięłatwiej!☺Humanista / Umysł ścisłyZawsze jest potrzebna równowaga!Jakie jest prawdopodobieństwo, że Mickiewicz podczas pisania'Sonetów krymskich' zjadł szparagi?Chwilę kolego!Już liczę!Spór kto jest lepszy:Kobieta czy Mężczyzna?Nie ma lepszego/lepszej!Uzupełniamy się!dieKobiety są natchnieniem mężczyznod wieków!Skarpeta to skarpeta. Mogę chybauprać czerwone z białymi..A₁Mężczyźni za to nie poradzilibysobie bez kobiet..
Tak, ta skarpeta to certyfikowana relikwia Jana Pawła II –  Zgromadzenie SłużebnicNajświętszego Serca Jezusowegoul. Długa 1, Bobrowniki Wielkie,33-131 Leg Tarnowski.Potwierdzam autentyczność skarpetki, którą używalCzcigodny Sluga Boży Jan Pawel II Papieżs. Florenta Siviationsica
 –
0:10
Ogłoszono listę kandydatów na Młodzieżowe Słowo roku.Wielu z was zapewne nie rozumie nowych młodzieżowych słów, więc przychodzimy z pomocą* – baza – punkt zaopatrzenia w wojskurel – religia essa – Program religijny w TVPłymyn – prawdopodobnie Łyman, miasto w UkrainieNPC – postać występująca w grachodklejka – proces zrywania materiałów, np podczas remontuonuca – skarpeta zawijana z materiałurobi wrażenie – fraza używana, gdy coś robi wrażeniesiedemnaście  – liczba pomiędzy szesnaście a osiemnaście sus – gwałtowny skokUwU – Uniwersytet Warszawski* taki fake na który nabiorą się tylko boomerzy
- Co tam masz ?- Relikwię- A konkretnie ?- Skarpetę Jana Pawła II –
A drugiej skarpety jak nie było, tak nie ma –
 –
0:09
A drugiej skarpetki jak nie było, tak nie ma... –
3-klasiści dostali w prezencie na Dzień Chłopaka... skarpetki –
Źródło: własne
Pomocny czworonożny domownik –
0:38
 –  Mój chłopak jest na mnie obrażony za jakąśpierdołę i ostatnio wymyślił sobie, że niejestem mu DO NICZEGO potrzebna, tak więcomija mnie nawet w łóżku.Parę dni temu zaprezentował mi swoje nowedzieło - pacynke ze skarpety, która naciąga nadłoń przed... wiecie czym. Nasmarował jejnawet mazakami koślawą mordę, oczy i nos.Zaprezentował mi to szkaradztwo ze słowami:"A jutro jej zrobię fryzurę, żebyś już byłaTOTALNIE zazdrosna! I to nie jest skarpeta - toBożena”.No debil.
Ruski odświeżacz powietrza –
 –  taZobaczymy - powiedział ślepy i 4 godz. i Parę lat temu miałem okazję pracować w wykończeniówce. Wiecie. Praca z pogranicza tych, w których przy szefie jesteście grzeczni, a potem przy znajomych i piwku tytułujecie go mianem chuja. Wypłata lipna, roboty tyle, że można by zatrudnić jakiegoś Ukraińca, ale tniemy po kosztach, dlatego trzon, podstawa i w ogóle całość firmy składała się z majstra i jego pomocnika (czytaj: ja). Umowy i inne pierdoły były taktownie omijane przez mojego pracodawcę, bo jak sam tłumaczył: "Nie będę płacić na tych skurwysynów z ZUSu". Zabezpieczeniem przed niepłacącym klyentem był kilof i 5 kilogramowy miot, o czym takowy jegomość dowiadywał się z chwilą, gdy płytki sypały się po podłodze. I tak jeżdziłem trochę po naszym kraju i odwalałem fuszerki, od wylewek po podwieszane sufity, malowanie z palcem w dupie i gipsowanie level hard. Po prostu cud miód, malina i "będzie Pan zadowolony". I pewnego dnia dzwoni do mnie szef i mówi, że znalazł perełkę_ Warszawka, stolyca, dobra kasa, 200 metrów kwadratowych do zrobienia. Pojechaliśmy ustalić szczegóły remontu tej perełki. Drzwi otworzył nam siwy, elegancko ubrany człowiek z, jak się w trakcie rozmowy okazało, bogatą kulturą osobistą. Zaproponował nam kawkę i herbatkę i oprowadził nas po domu. Dużo gipsowania, tapety w salonie, panele podłogowe, prawie wszyndzie. Normalka, to co zawsze. Z jednym wyjątkiem. W łazience nasz klyent chciał mieć kafelki na wzór witrażu "Bóg Ojciec - Stań się" Wyspiańskiego. Popatrzyliśmy z szefem na siebie i stwierdziliśmy, że łazienkę ogarniemy na koniec. We dwójkę całą robociznę odwalaliśmy już od ponad dwóch miesięcy. W końcu została nam wisienka na torcie. Wstawianie nowego kibla i wanny to był pikuś w porównaniu do tych puzzli jakie mieliśmy do ułożenia. Już samo poskładanie tego zajęło nam dwa dni. Pierdolenie się z tym trwało wieki, a mnie po nocach śnił się ten witraż ze wszystkimi szczegółami, jeszcze przez dwa lata. Fucha została odwalona I nadszedł czas rozliczeń. Lekko siwawy i jak zwykle miły Pan bardzo dziękował nam za kawał dobrej roboty. Szef wyliczył wszystko w głowie, że to będzie tyle i tyle na co nasz zadowolony klient się uśmiechnął i powiedział, że jeśli chodzi o płatność, to może być lekki problem. "Jaki problem kierowniku? Młody dawaj pakiet zabezpieczający i idziemy do łazienki." Poszedłem do auta, wyciągnąłem młot i kilof i powędrowaliśmy z szefem do kibla. Zdezorientowany jegomość poszedł za nami i pytał co robimy. "Zaraz Pan zobaczysz" - powiedział szefo i ciągnął dalej: "Płacisz Pan zaraz w gotówce, albo cały ten Wyspiański pójdzie w pizdu." "Panowie spokojnie, ja mam trójkę dzieci na utrzymaniu, ledwo wiąże koniec z końcem. Żyję od pierwszego do pierwszego." "Miody bierz młot" - wziąłem młot, szef kilof i popatrzyliśmy na naszego siwego pana. Ten stał zdębiały i nawet slówkiem nie pisnął. "Jedziemy z tym koksem!" - I cale to pieprzenie się z kafelkami powędrowało na podłogę w sekundę. Trochę mi było szkoda, ale finalnie nasz klyent przybiegł ze skarpetą z pieniędzmi i na koniec wszyscy byliśmy zadowoleni. Zaczęliśmy zbierać manele, a raczej ja zbierałem, a szef wyszedł na papierosa. Jak się okazało potem siwy pan miał na imię Jarosław i zapytałem go przed wyjściem czym się zajmuje, skoro ma taką chawirę i ledwo wiąże koniec z końcem. Na co on mi odpowiedział: "Jestem ministrem."
Dokładnie 20 marca 1957 r. w Fabryce Samochodów Osobowych na Żeraniu rozpoczęto produkcję "Syreny". Była pierwszym samochodem całkowicie polskiej konstrukcji – Produkcję "Syreny" - przez naród nazwaną pieszczotliwie "Skarpetą" - zakończono 30 czerwca 1983 r. W tym czasie wyprodukowano 521 311 egzemplarzy. Po polskich drogach jeździły modele 101, 102, 103, 104 i 105, osobowo-towarowe - Bosto oraz R-20 - pickup
Gadaj, gdzie twoja wspólniczka!? –