Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 6 takich demotywatorów

"Dawid nigdzie nie pracował. Małżonkowie żyli z "500 plus" na szóstkę dzieci. (...) Sąd Rodzinny w Częstochowie, ku zaskoczeniu wszystkich umorzył sprawę o odebranie im praw rodzicielskich" – Mam nadzieję, że dożyję czasów, w których nie będzie się karać pracujących, a nierobów zaciągnie do roboty, a przynajmniej nie wspierać finansowo tak, by żyło im się lepiej i spokojniej, niż osobom pracującym
 –  Pracuję w biurze. Kiedy ktoś zatrzymuje się przy moim biurku i zaczyna bez końca do mnie gadać, wstaję i razem z moim rozmówcą idę do dystrybutora wody, napełnić swoją butelkę. Następnie, zamiast wrócić do siebie, odprowadzam tę osobę do jego/jej stanowiska. Zazwyczaj rozmówca od razu odruchowo siada przy swoim biurku. Wtedy można spokojnie przerwać rozmowę i wrócić do pracy.
Głupia moda czy jej ofiary? – 7.00 rano, na dworze -8 stopni mrozu, odprowadzam synka do przedszkola, przede mną inna mama z dzieckiem. Ja w kozakach opatulona cieplutko ona w rurkach za kostkę, króciutka kurteczka koniecznie odsłaniająca pupę, nowe buty nike, ledwo wystające z nich skarpetki tzw.stopki i oczywiście gołe kostki. Zimno mi od samego patrzenia i zastanawiam się kiedy dziewczyna powie sama do siebie: ale byłam głupia.a) gdy za kilka lat jej amputują odmrożone stopyb) gdy przestaną jej funkcjonować chore nerkic) gdy po wielu zapaleniach będą wycinać jej jajnikid) gdy nie będzie się mogła ruszać z powodu bólu przemrożonych stawówTak, tak, teraz brzmi to śmiesznie. Za kilkanaście lat już nie będzie.
Dziennikarka poszła na zakupy, przed sklepem zagadnął ją staruszek. Stał w upale przez kilka godzin... – "Utargowałam w Saturnie pięć dych (bo im pokazałam, że w Media Expercie mają to samo taniej), więc dylam wesoło z Mikrobem do biedry po bańki mydlane "ale takie, co nie pękają, bo mają rękawiczkę" (sic!). Przed wejściem łapie mnie za łokieć staruszek, na oko 80 lat z hakiem, o kuli, i pyta, czy mu kupię "taką najtańszą chińską herbatę", bo – dodaje łykając łzy – "ja nie mam za co żyć, żona chora, syn chory, więc mi ludzie czasem coś kupią". Miękną mi kolana. Mówię, że jasne i czy coś jeszcze. On, że nic więcej, bo już wszystko ma. Kupuję te bańki, tę herbatę i jeszcze wodę w butelce, bo do mnie dociera, że on tam na tym upale, musiał stać z godzinę (dwie? trzy?). Wychodzę, daję, pytam gdzie mieszka i proponuję, że odwiozę, bo to z buta dobry kwadrans. Zabieram spod murku, na którym siedział, trzy reklamówki zrywki biedrowe, wysypują się z nich jakieś bułki, margaryna, ryba w puszce. Wszystko warte może z te pięć dych, co przed chwilą utargowałam w Saturnie. A może mniej. "Mam zapasy na dwa tygodnie" - mówi szczęśliwy, a gula w gardle zaczyna mi podchodzić do oczu. Zapinam mu pas, bo sam nie potrafi, pakuję kulę i siaty do bagażnika. Jedziemy. Chcę dopytać, co i jak, ale pan niedosłyszy mocno, więc ja słucham. O synowej, co pracuje na kuchni w szpitalu i ich wszystkich żywi i o synu, co się ich wyrzekł, bo mu nie chcieli (nie mieli z czego) spłacić "jego połowy domu, co mu się niby należy, bo z nami nie mieszka jak ten drugi syn". Odprowadzam pod drzwi. Mikrob na szczęście cichutki i cierpliwy jak nigdy. I nagle pan mnie zaczyna całować po rękach i błogosławić całą moją rodzinę trzy pokolenia wstecz i wprzód. Wstyd mi. Nie wiem, czy przeżył Powstanie, czy może dobra zmiana mu właśnie zabrała ubecką emeryturę. Może jedno i drugie. Może ani jedno. Mam to w dupie."
Organizacja Love What Matters wrzuciła zdjęcie starszej pani trzymającej pod ramię młodego mężczyznę. Mężczyzna nazywa się Carl Manley i w dołączonym tekście tłumaczy okoliczność, w której zrobiono to zdjęcie. Dzięki temu rozumiemy, dlaczego polubiono je ponad milion razy – „Kilka miesięcy temu starsza pani zapytała, czy odprowadzą ją do domu, ponieważ bała się, że się poślizgnie. Zaprzyjaźniliśmy się i teraz niemal codziennie odprowadzam ją do domu.”Fotografia łamie wiele stereotypów co do tego, jak powinna wyglądać przyjaźń – ignoruje pochodzenie i wiek
Kiedy odprowadzam pijanego kolegę do domu –  Kiedy odprowadzam pijanego  kolegę do domu –

1