Najdziwniejsze, najfajniejsze i najciekawsze prace, które wykonywali internauci (18 obrazków)

Pracowałem w wakacje za lat nastoletnich jako operator(ka) linii 0700… Tak. To były czasy!

Hostessa. Promocja kiełbasek. Niby nic takiego ale jak dorzucimy do tego mini grilla, zapach na pół miasta i panów spod sklepu zwracających się do mnie "kierowniczko" oraz wszystkie okoliczne bezpańskie psy w 40° upale, mój wyborny czepek - to robi się dość śmiesznie i strasznie jednocześnie

Najlepsza fucha, jaką kiedykolwiek miałam, to OHP w eksperymentalnym zakładzie hodowli roślin. Jak była dobra pogoda, to wyrabiałam kilometry na polu wypisując numery poletek (takich 50 cm x 50 cm) na papierowych torebkach, które się potem wsuwało między kłosy, żeby ich wiatr nie porwał. Pracownicy potem ścinali kłosy i wsadzali je do tych torebek. A jak padał deszcz, to siedzieliśmy w ośrodku wokół stołu i liczyliśmy ziarna z tych torebek, najpierw taka malutka centryfuga je młóciła i trzeba je było ostrożnie przesiewać od plew. Nazywałyśmy tę pracę kopciuszkowaniem

Całą noc robiłam kanapki w barze do porannego wydawania. Nogi mnie bolały, ale jeszcze bardziej paznokcie u rąk. Nigdy przedtem, ani potem nie bolały mnie paznokcie! Nie zapomnę też nigdy rozwożenia butelek z mlekiem pod drzwi mieszkań wieżowców na naszym osiedlu - miałam 18 lat i musiałam wstawać o 4 rano. To była tragedia!

W wieku 18 lat dostałam po znajomości fuchę polegającą na szyciu pieluch tetrowych na akord. No niby lubiłam szyć, ale to chyba nie było to. Doświadczenie jednak ciekawe. W towarzystwie starych, doświadczonych szwaczek dowiedziałam się nieco o szyciu i życiu

Wkładałam piórka do przeźroczystych bombek bożonarodzeniowych, na akord

Byłam Panią Mikołajkową w centrum handlowym, moim zadaniem było robić sobie zdjęcia z dziećmi i Świętym Mikołajem oraz życzyć rodzicom Wesołych Świąt. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że miałam rękę w gipsie i straciłam głos na amen
Komentarze
Pokaż komentarze