Praca w służbie zdrowie to nie bułka z masłem Lekarze i ratownicy medyczni opowiadają najdziwniejszych przypadkach z jakimi spotkali się w pracy (14 obrazków)

Mój kolega pracował na SOR-ze. Pewnego razu na oddziale zjawił się koleś z latarką w dupie. Kiedy mój kolega wrócił z przerwy, zapytał innego lekarza, gdzie jest koleś z latarką. W odpowiedzi usłyszał: „Który?”. To była pracowita noc!

Miałem starszego pacjenta, który nie pozwolił sobie zmierzyć temperatury na odległość – bezkontaktowym termometrem. Bał się „radiacji, która uszkodzi mu przysadkę mózgową”. Po pierwsze: człowieku, masz 90 lat – twoja przysadka mózgowa to teraz mały woreczek piasku; po drugie – skąd wytrzasnąłeś taką informację? Z Facebooka?

Koleś, który w czasie snu używał tamponów jako stoperów do uszu, zapomniał wyjąć je przed pójściem pod prysznic. Nie zdawał sobie sprawy, jak łatwo wchłaniają wodę!

Jestem dentystką i miałam kiedyś pacjentkę, z pewnością narkomankę, która przyszła do mnie z bólem zęba. Musiałam pomóc jej wypełniać kartę nowego pacjenta, bo ją to przerosło. Na każde pytanie dotyczące stanu zdrowia odpowiadała „A co to takiego?”. Wreszcie się z tym uporaliśmy, zaczęliśmy robić prześwietlenie i... Mój Boże, nie dziwne, że bolał ją ząb. Zaczęły na nim rosnąć ALGI. To było wprost przerażające. Musieliśmy odesłać ją do szpitala, bo było tu zbyt wiele do zrobienia. Przez kilka lat nie mogłam zjeść żadnego dania, które zawierało jakieś wodorosty, bo miałam przed oczami to coś na jej zębach

Mieliśmy pacjenta, który przyszedł na SOR po wypadku samochodowym i miał metalowy pręt wbity w prawą stronę klatki piersiowej, przechodzący na wylot. Wcześniej gość miał usunięte prawe płuco, więc praktycznie wyszedł z tego bez szwanku

Moja koleżanka jest ratowniczką medyczną i kiedyś dostała zgłoszenie od kogoś, kto stwierdził, że poszkodowany „może być martwy”. Poszkodowanym był koleś, który powiesił się 3 tygodnie wcześniej i jego ciało było już w stanie rozkładu. Jak stwierdziła moja koleżanka: „Czego oni od nas oczekują? Że będziemy denata resuscytować?”. Po prostu zadzwoniła po policję. Najwidoczniej ludzie w panice nie zdają sobie sprawy, gdzie zgłasza się takie rzeczy

Ja byłem takim pacjentem. Wiecie, co zrobiłem? Zjadłem kwiatek, na którym była pszczoła. Oczywiście mnie użądliła, ale wiecie, co jeszcze? Okazało się, że ten kwiatek to jedyna rzecz, na którą jestem uczulony. Nie mogłem oddychać, bo wciąż w ustach tkwił płatek z kwiatka i ta pszczoła, a mój język niemalże eksplodował
Komentarze
Pokaż komentarze