Te dziwne zawody naprawdę istnieją i są potrzebne (15 obrazków)

Pracowałem kiedyś w Narodowym Instytucie Norm i Technologii w wydziale miar i wag. Byłem odpowiedzialny za to, aby każda miarka, która ma 12 cali długości, rzeczywiście tyle miała

Mój wujek jest właścicielem firmy i zatrudniał mnie, żebym naklejał znaczki na listy. Przerobiłem ich ponad 10 000. Dość żmudna robota, ale nieźle płacił

Pracowałem jako podwodny kamerzysta dla National Geographic w trakcie kręcenia filmu dokumentalnego o rekinach tygrysich. Zawsze było nas dwóch. Jeden z kamerą z przodu i drugi zaraz za nim z długą tyczką. Nazywaliśmy go "obrońcą". Jego rola była bardzo prosta. Jeśli któryś rekin zbliżył się za bardzo do głównego kamerzysty (a były to naprawdę duże rekiny), to ten z tyłu z tyczką walił rekina kijem w nos.
Rekiny tego nie lubiły i natychmiast odpływały zdezorientowane. To były zabawne czasy...

Stróż nocny w hotelu.
Niby nic dziwnego, jednak sceny, jakich bywałem świadkiem w trakcie swojej kariery, spokojnie nadawałyby się do napisania niezłej książki, albo scenariusza do filmu

Zarabiałem ponad 30 tys. dolarów rocznie. Byłem kierowcą pewnego dzianego typa. Co ciekawe byłem jego specjalnym kierowcą, który woził go, kiedy przyjeżdżał do Los Angeles. Co jednak jeszcze ciekawsze gość pojawiał się w mieście średnio dwa razy do roku na dzień lub dwa. Kolejnym plusem było to, że woziłem się jego Bentleyem

Robię cymbałki. I wciąż się tym zajmuję. To naprawdę fajna praca.

Byłem chłopakiem do wynajęcia dla dziewczyn, które zabierały mnie do domów po festiwalach czy innych tego typu imprezach, żeby rodzina w końcu przestali ich nękać za bycie singielkami.
Oczywiście tych zleceń nie było bardzo dużo i nawet już nie pamiętam, jak to się zaczęło, jednak było zabawnie
Komentarze
Pokaż komentarze