Rekruterzy dzielą się historiami o najdziwniejszych kandydatach (17 obrazków)
Zapytałem kandydata o kilka projektów, w których brał udział razem z ludźmi, których znam. Jego komentarze na temat mężczyzn biorących udział w tych projektach były zupełnie normalne, ale kiedy zaczął mówić o kobietach, robił to w bardzo lekceważący i protekcjonalny sposób.
Wiem, że na świecie jest wielu seksistów, ale żeby nie móc nad tym zapanować w czasie półgodzinnej rozmowy kwalifikacyjnej?
Kiedy połączyliśmy się z nim przez internet, leżał nagi w łóżku. Temu panu już podziękujemy.
Ja: Widzę, że kierował pan restauracją wegetariańską.
On: Słucham?
Ja: Napisał pan w CV, że kierował pan restauracją wegetariańską.
On: A, tak, napisałem. Ale nie do końca tak było. Moja dziewczyna miała wystawę swoich prac i zorganizowałem kanapki na otwarcie. Były wegetariańskie.
To był naprawdę obiecujący kandydat, był jednym z faworytów, rozmowa też przebiegała nieźle do tego momentu. Później spotkałam go na jakiejś imprezie, ale mnie nie pamiętał.
Rozmawiałem z kandydatem na kierowcę ciężarówki i tak wytłumaczył mi swój areszt za przemoc domową: "Wiesz jakie są te Indianki z plemienia Cherokee".
Prowadziliśmy nabór na stanowisko senior developera. Rozmawiałam z kandydatką przez telefon i wydawała się pewna siebie i kompetentna, więc zaproponowałam, żeby przyleciała do nas na rozmowę.
W dniu spotkania zadzwoniła, ale nie do mnie, tylko do recepcji, mówiąc, że nie może jeździć samochodem w dużym mieście i nie chce skorzystać z wynajętego przez nas samochodu (czasy przed Uberem), tylko prosi, żeby ktoś po nią przyjechał. Rozmowę przekierowano do mnie. Powiedziałam, żeby podjechała pociągiem. Nie, bo się boi. Mówię zatem, żeby wzięła taksówkę. Nie, taksówek też się boi - chce, żeby przyjechała po nią firmowa limuzyna, żaden inny pomysł nie przejdzie. Kazałam jej poczekać i w międzyczasie opisałam sytuację szefowi. Powiedział, żeby odesłać ją do domu, bo będą z nią same problemy, jeśli z czymś takim nie potrafi sobie poradzić. Podziękowałam jej więc za czas, jaki poświęciła na przylot, ale nadmieniłam, że samochodu nie wyślemy, bo nawet nasza kadra kierownicza nie ma takich przywilejów, więc najlepiej będzie, jak kupi bilet powrotny do domu. Zaczęła krzyczeć, że jednak weźmie taksówkę, ale uznałam, że to będzie tylko marnowanie czasu zarówno naszego, jak i jej, po czym się pożegnałam.
Ani razu podczas planowania podróży nie poinformowała nas, że będzie potrzebować odebrania z lotniska. Była poinstruowana o tym, że będzie na nią czekał wypożyczony samochód i mówiła, że jej to pasuje. Nie mam pojęcia, gdzie była wtedy myślami, ale szkoda naszego czasu na takie pierdoły.
Na rozgrzewkę zapytałem, czy mógłby powiedzieć o sobie kilka zdań. Skończył gadać 35 minut później.
Trafił mi się taki jeden, który na każde pytanie odpowiadał "nie wiem" albo "nic mi teraz nie przychodzi do głowy".
Komentarze Ukryj komentarze