Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

michalSFS

0 / 0
michalSFS

[demot] @WhiteD Nie zawsze są. W tych zabudowanych też często widać z trochę większej odległości. Dla przykładu nasza - gdzie mamy lekarza rodzinnego - w ogóle nie jest zabudowana u góry, tylko na wysokości może 1,4-1,5 m. Nie będę upierał się. To nie ja dzwoniłem, tylko kolega. Nie miał jednak żadnego powodu by kłamać, a więc brzytwa Ockhama, czyli prawdopodobnie tak było.

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 11 kwietnia 2024 o 7:56

1 / 1
michalSFS

[demot] @joseluisdiez Wiesz w innym szpitalu rodziła moja żona. Były pewne problemy, nie poszło łatwo. Specjalnie nie informowaliśmy teściów, bo są toksyczni i żona nie chciała denerwować się nimi. Tylko, że teściowa ma psiapsiółkę w recepcji. I głupia baba powiadomiła ją udzielając informacji o pacjencie niezgodnie z prawem. Teściowa wpadła i zrobiła awanturę, że nic jej nie powiedzieliśmy (świeżo po porodzie). Zgłosiliśmy "wyciek danych". Wiedzieli, że to prawda, bo w rozmowie z lekarzem prowadzącym wyszło, że to nie pierwsza taka sytuacja, przyjęli do wiadomości. Konsekwencji brak. Baba poskarżyła się teściowej, że jestem jakiś pop*** I tyle z tego było. Stare baby w recepcjach na państwówkach mogą wszystko.

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 kwietnia 2024 o 22:51

1 / 1
michalSFS

[demot] @yankers Tak, patrzymy na rodziców i staramy się uniknąć ich błędów, nie żyć jak oni. Tylko z kolei czasem boimy się tak bardzo tego, że idziemy w ekstremalnie drugą stronę, co też jest błędem. I być może nasze dzieci kiedyś będą robić odwrotnie, byle nie tak jak my. Trzeba szukać złotego środka. Wychowywanie dzieci to dla mnie najtrudniejszy aspekt życia. Wychowanie, nie hodowanie. Moi rodzice byli wykształceni, w teorii powinni sobie lepiej radzić (w tamtych czasach), ale i tak była bieda. Byli też uzależnieni. Oboje od fajek, ojciec od alkoholu. Po latach zdałem sobie sprawę, że jakby nie papierosy, piwo i wóda to biedy nie byłoby:/ Dziennie potrafili spalić po paczce Mocnych. Ja nigdy nie zapaliłem papierosa. Taki mam wstręt. Widzisz, potwierdzasz swoim przykładem to, co napisałem. To kiedyś było nagminne chyba:)

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 10 kwietnia 2024 o 22:43

2 / 2
michalSFS

[demot] @joseluisdiez Nic nie robiły, rozmawiały ze sobą, żartowały. Nie obsługiwały PC czy pacjentów. A że sytuacja wielokrotnie powtarzała się (tylko w poprzednich sytuacjach nie obserwował ich) to raczej chodziło o lenistwo aniżeli niemożliwość odbierania telefonów. Spytam kiedyś kolegę przy okazji, czy był jakiś ciąg dalszy historii.

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 kwietnia 2024 o 21:07

4 / 4
michalSFS

[demot] @Suchar24 Myślę że moje pokolenie, urodzone w latach 80-tych napatrzyło się na rodziców, którzy byli wychowywani w kulturze męczenników. I była odwrotna tendencja - rodzic nie miał "swojego życia" tylko ciągła szaro-bura egzystencja. Bez czasu na zainteresowania czy podróże (nawet po Polsce), bo środków było brak, a wszystko, co wykraczało poza egzystencję to były "zbytki". Ciągłe obowiązki, ogarnianie domu, gospodarki, bo nie można było usiąść za dnia. A czasem brakowało czasu też dla dzieci to chodziły samopas. Sam jako dzieciak byłem pracownikiem na 1/2 etatu na gospodarce. Mój syn w wieku 10 lat zwiedził dużo węcej Polski niż ja do momentu studiów (gdy zacząłem uczyć się, ale też zarabiać i podróżować). U mojego pokolenia poszło to w drugą stronę - rodzic ma mieć dużo czasu dla siebie albo dorosły ma spełniać marzenia. Mam dwójkę dzieci, zajmuję się nimi od momentu odjęcia od cyca, bo pracuję zdalnie. Pewnie dużo więcej niż statystyczny tata. Tysiące przewiniętych pieluch, setki ugotowanych obiadków, dziesiątki odbębnionych wizyt u lekarzy. Czasem mam wrażenie braku wolności, zamknięcia, braku złapania oddechu. 10 lat podczas których spędziłem dwie doby bez dzieci (nie mamy dziadków do pomocy). Zaraz pójdą gromy, bo teraz oprócz mody na brak dzieci jest też druga moda - na idealnego, bezbłędnego rodzica. I nawet ci, co 20-30 lat temu przy dzieciach chlali do nieprzytomności, a do stanu urzędu cywilnego szli po pijaku i nazwali dziecko inaczej niż było planowane (znam taki przypadek w rodzinie) teraz potrafią wypomnieć, że czegoś dziecku nie kupiło się, czy coś zaniedbało się. Jest kultura obrzydzania jak piszesz. Jest też ogromna presja na rodzicach - bo masz być dobry/dobra we wszystkim. Są też durne sytuacje. Patologia chleje bez konsekwencji, a żony koleżankę wezwano do przedszkola, bo dzieciak poszedł w nieuprasowanym ubraniu (zapomnieli). U mnie jak dzieciak podczas zabawy podbił oko to strach było do przedszkola iść (teraz już nas znają to co innego). Mamy bardzo binarną, dwubiegunową współczesność pełną skrajności. Od spraw codziennych po politykę.

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 10 kwietnia 2024 o 19:32

17 / 23
michalSFS

[demot] Katechetka ucząca siostrzeńca kazała malować w zeszytach czerwone krzyże za obecność na niedzielnej mszy i czarne krzyże za nieobecność. Później szykanowała, wyśmiewała i straszyła te dzieci, które miały kilka czarnych krzyżyków w zeszycie. Powody nieobecności były nieistotne. Namawiałem siostrę, żeby zareagowała, ale chyba g..zrobiła. Bo co ludzie powiedzą...Klimaty wiejskie.

4 / 4
michalSFS

[demot] @Nowyloging Właśnie tak mamy z gabinetem dentystycznym. Zawsze dzwonią dzień przed wizytą i potwierdza się obecność. No, ale jak wiedziałem kilka dni wcześniej, że nie mogę iść do dentysty, bo mam chorego dzieciaka w domu to sam zadzwoniłem, by nie blokować miejsca.

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 kwietnia 2024 o 14:32

13 / 13
michalSFS

[demot] @Cascabel Kolega przyłapał babki w swojej przychodni w recepcji. Nigdy nie mógł dodzwonić się. Kiedyś zadzwonił jak był już na miejscu i obserwował. Babki nie reagowały na telefon, w końcu jedna nie wytrzymała, bo długo dzwonił i rozłączyła:) My zawsze w podobnej sytuacji dzwonimy, żeby odwołać i nie blokować kolejki. Jednak jak się wisi po pół godziny przez 3 dni i nikt nie odbiera, to w końcu daje się spokój.

1 / 1
michalSFS

[demot] @acotam43 Nie mam klapek na oczach, a faktycznie nie trafiam na takie sytuacje. Raz naciąłem się, bo typ oklepywał na ulicy jakąś dziewczynę. Zareagowałem, rozłożyłem go na chodniku, a ta wyskoczyła do mnie z pazurami, że pobiłem jej misia. Chciała dzwonić na policję (albo straszyła). Uciekłem, bo nie wiedziałem jak zachować się:) Zażenowanie, wstyd i poczucie niepsrawiedliwości. Innym razem chłopaczek z niższego roku ze studiów przywalał się do mojej dobrej koleżanki. Tak totalnie obleśnie i chamsko. Zwróciłem mu uwagę, bez bicia, szarpania. Miał tylko przeprosić i iść, no dobra spier*** :) Potem przechodził na drugą stronę jak mnie widział. Też sobie coś umyślał, bo nic nie wydarzyło się:) Parę razy na studiach ze znajomymi mieliśmy utarczki z drechami, ale to chyba normalne jak łazi się nocą po klubach, odprowadza koleżanki do domu, itp. A że prawie zawsze było się bez kasy lub chciało oszczędzić na biletach (a nie piwie), to szło się 2-3 km na piechotę. Nic wartego uwagi. Raz tylko wystraszyłem się, bo tej nocy, której wracałem na stancję tuż obok drechy skatowali chłopaka kostkami brukowymi. Nie byłem świadkiem, ale dziwne uczucie pozostało. Na ten nawyk odwracania uważaj. Lepiej przyspieszyć kroku, ale bez odwracania. To prowokuje idiotów, chyba bardziej niż strój czy coś debilnego, co sobie nieogar w głowie umyśli. Obserwacja otoczenia - ok.

Zmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 10 kwietnia 2024 o 13:20

1 / 3
michalSFS

[demot] @acotam43 Rzeczywiście kobiety tak boją się? Miałaś sytuację, że spotkałaś się z agresją względem ciebie ze strony nieznajomych facetów, nie wiem w pociągu, autobusie, na przystanku czy gdzieśtam? To kwestia wyglądu/zachowania facetów czy "ustawowo": jest kilku, ja jestem sama to strach? Ja nie boję się, a miałem kilka takich sytuacji. I zwykle było kilku, bo pojedynczo żaden do mnie nie wyskoczył. Bohatyry:) Jedna na mieście zwiewała przede mną, ale nie goniłem jej tylko po prostu biegałem:) Myślałem, żeby dogonić ją i przeprosić za nieświadome nastraszenie, jednak stwierdziłem, że już całkiem dostanie palpitacji serca. Zmieniłem po prostu kierunek biegu. Generalnie uważam, że faceci - gdzieś na mieście - są bardziej agresywni względem innych facetów. Względem kobiet to chyba najbardziej chodzi o przemoc domową

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 10 kwietnia 2024 o 8:55

5 / 5
michalSFS

[demot] @Wioszka "Mniejszych gospodarstw na wsiach jest więcej, ale nie można ich nazwać rolnikami" - można ich nazwać rolnikami, o ile płacą KRUS.

0 / 0
michalSFS

[demot] @perskieoko W USA ludzie czasami mi wciskali dolary do kieszeni w sklepie ogrodniczym:)

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 kwietnia 2024 o 7:50

3 / 3
michalSFS

[demot] @gemini9876 Wydaje mi się, że jest badane na podstawie ankiet i analiz, a nie odgórnie - na podstawie miejsca zamieszkania. Nie tylko zawody są wyszczególnione, ale także wykształcenie. Odgórnie zakładają, że niższe wykształcenie jest na wsi, a wieś głosuje na pis?

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 kwietnia 2024 o 23:35

0 / 4
michalSFS

[demot] @panna_zuzanna_i_wanna Nigdy nie siedziałem z lapkiem w kawiarni. Chodziłem kiedyś dużo po kawiarniach i nigdzie nie widziałem problemu. Czasem siedziała jedna osoba z laptopem na całą kawiarnię. Czasem ktoś czytał książkę. Nie spotkałem się z tym, że ktoś sobie robił masowo biuro. Przypuszczam, że takie sępy to jakiś niewielki procent potencjalnych klientów. Trafi się jeden na X. Poza tym ludzie dłużej siedzą, także ze znajomymi, bo po to idą do kawiarni. Płacą dużo więcej za kawę, którą mogliby sami zaparzyć - i to być może lepszej jakości - bo w kawiarni płaci się za bycie w kawiarni...Poza tym w której innej branży szefostwo g...płaci obsłudze, a część wynagrodzenia "przerzuca" na klientów w formie napiwków, oczywiście dobrowolnych? Panowie od sprzątania śmieci, pokojówki czy kasjerzy w sklepach dostają napiwki? Trochę szacunku przydałoby się także z drugiej strony. Większe pasożytnictwo widywałem w takim Empiku, gdzie nie można było poruszać się między półkami z książkami, bo zainteresowani siedzieli i czytali po to, by nie kupić. @sw3 Czasem faktycznie siedziało się dłużej ze znajomymi, jadło i piło. Nigdy nie pasożytowałem w taki sposób. Natomiast w życiu nie poszedłbym do kawiarni, gdybym zobaczył takie limity czasowe, nawet jakbym chciał wypić espresso "na jeden strzał".

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 9 kwietnia 2024 o 19:08

2 / 2
michalSFS

[demot] @jacaato Wiem, ale tam wyżej było o wielkiej kości. Może niczym maczuga. Łyżką też krzywdę można zrobić :) Selerem korzeniowym można oko podbić. Marchwią wykolać. Pokłady wyobraźni ludzi, by robić innym krzywdę są nieograniczone. Ciekawe ilu parsknęło śmiechem w pierwszej chwili, ale potem zrobiło się głupio i nie przyznaje się.

1 / 1
michalSFS

[demot] @Laviol Najlepszy jest i tak stary dobry Linneusz. Na szczęście nie ma to dużego znaczenia dla samej uprawy roślin.

1 / 1
michalSFS

[demot] @pokos Właśnie robię zupę wielowarzywną. Może nie będzie za... słona. Kość gotuje się, ale taka mizerna :/ Mniejsza od mojej dłoni.

2 / 2
michalSFS

[demot] @hirotikaro Nigdy nie byłem świadkiem ani uczestnikiem awantury rodzinnej. Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Mogę komuś słownie dokuczyć, bo polityka (chociaż raczej unikam takich tematów przy spotkaniach), ale bić się? Alkoholu piję bardzo mało, ale szybciej padłbym nieprzytomny niż zrobił się agresywny... Patologia.

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 9 kwietnia 2024 o 15:14

5 / 5
michalSFS

[demot] @mmosiek1 Pewnie tak, ale pewnie i tak parsknąłbym śmiechem, a dopiero potem byłoby mi głupio. Potępiam przemoc, ale ta...kość nie daje mi spokoju :) Pierwsza reakcja to śmiech, potem zastanowienie. Jednakże tu jest też brak profesjonalizmu prezenterki.

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 9 kwietnia 2024 o 15:11

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10307 308 następna »