Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Ajuto

Użytkownik otrzymał bana za: Kopia zbanowanego konta Tuya. Do czasu wygaśnięcia bana pierwotnego wszystkie poprzednie i kolejne konta będą zablokowane
Ban wygasa: 2992-12-05 14:36:43
3 / 3
Ajuto

[demot] @lech2 Święte słowa. Warto, abyś spojrzał na swoje teksty z tej perspektywy.

5 / 5
Ajuto

[demot] @lech2 Obawiam się, że to ty niczego nie zrozumiałeś i nadal nie rozumiesz.

4 / 6
Ajuto

[demot] Ciekawe czy admin umieściłby tutaj demot na którym byłoby napisane: "Zbieram na bombę, żeby wysadzić dom dla islamskich azylantów".

21 / 25
Ajuto

[demot] Co naprawdę myśli suweren: Wybory prezydenckie: ANDRZEJ DUDA: 51,55% głosów (8.630.627 głosów) BRONISŁAW KOMOROWSKI (urzędujący prezydent): 48,45% (8.112.311 głosów). Pozamiatane. W demokracji władzę zdobywa się wygrywając wybory, a nie robiąc zadymy na ulicach. SB-cki motłoch, wspierany przez ukraińską fundację nie jest w stanie zdestabilizować państwa.

1 / 1
Ajuto

[demot] @Nonresidentexternalalien Moją odpowiedź do @RomkaC w sprawie źródeł podanych przez @Pannęniegotkę oczywiście dedykuję także tobie.

2 / 2
Ajuto

[demot] @RomekC Teraz napiszę o tym, o czym wspomniałeś: o źródłach podanych przez @Pannęniegotkę, i dlaczego zamiast potwierdzać, zaprzeczają one tezom feminizmu :) Źródło nr 1. Nie wnosi ono niczego do dyskusji, bo jest to tylko zestawienie STATYSTYCZNYCH różnic w zarobkach kobiet i mężczyzn, a przecież nikt nie twierdzi, że nie ma takich różnic. Zagadnienie polega na tym, czy te statystyczne różnice wynikają z zasadnych przesłanek, czy raczej są bezzasadne, wtedy mielibyśmy dyskryminację. To źródło nic nie mówi na temat przyczyn różnic płacowych, ogranicza się do suchej statystki, jest więc bezprzedmiotowe w dyskusji o dyskryminacji. Źródło nr 2. Feministkom powszechnie zarzuca się nienaukowość ich "opracowań", fałszowanie, manipulowanie, brak jakiejkolwiek metodologii, skandaliczny, tendencyjny sposób zbierania danych, itp. Jednym słowem cała feministyczna bibliografia to stek bzdur, ideologiczna makulatura. Trick stosowany przez feministki polega na odsyłaniu adwersarzy do "poczytania sobie", na zasypywania przeciwników tonami bzdurnej, oszukańczej literatury feministycznej w nadziei, że to zamknie usta krytykom feminizmu. Feministki liczą na to, że przeciwnik feminizmu odesłany do "literatury", do jakiegoś feministycznego "raportu", nie przeczyta go, bo kto poświęci swój wolny czas, aby przeczytać np. 150 stron bełkotu? A skoro nie przeczyta, to nie będzie w stanie polemizować... A przecież można poprowadzić taką dyskusję bardziej uczciwie, powołać się na źródło, ale podać z niego konkluzje lub wyjątki podpierające daną tezę. Ale nie... Lepiej zasypać adwersarza morzem literatury, może uda się go zdetonować... @Pannaniegotka spróbowała właśnie takiego tricku. Feministki mają ze mną ten problem, że ja czytam to, co one linkują, a czego często one same nie przeczytały :) Chyba mamy do czynienia z takim przypadkiem, bo gdyby @Pannaniegotka przeczytała co jest napisane w raporcie, który zalinkowała, to szybko by to skasowała. Problem @Pannyniegotki polega na tym, że chyba po raz pierwszy spotykam się z analizą na temat rzekomej dyskryminacji płacowej kobiet nie napisanym przez żadną organizację feministyczną. To nowość! Ale i skutki dla feminizmu opłakane :) Nie będę się więcej rozpisywał, wystarczy że zacytuję dwa charakterystyczne akapity z tego raportu: CYTAT NR 1: "W idealnym świecie, by właściwie oszacować, jaka część różnicy w płacach między kobietami i mężczyznami nie daje się powiązać z różnicami w wydajności, należałoby porównać wynagrodzenia parami, gdzie każda para składałaby się z dwojga identycznych pracowników różniących się jedynie płcią. W praktyce jednak takie podejście jest praktycznie niemożliwe".   CYTAT NR 2:   "Są pewne podstawy by twierdzić, że u źródeł nierówności płac MOGĄ stać postawy dyskryminacyjne, lecz nie jest możliwe wprost rozróżnienie, czy chodzi o dyskryminację statystyczną, czy wynikającą z preferencji". Ten raport, opracowany przez osoby z tytułami doktora, ale nie gender studies, tylko ekonomii lub statystki na SGH, zadaje śmiertelny cios tezom o dyskryminacji płacowej. Nawet w samym raporcie oszczędnie używa się słowa "dyskryminacja", stosując je tylko w sferze definicji, a pisze się raczej o "różnicach płacowych" lub "różnicach w wynagrodzeniach", nie przesądzając czy wynika to z dyskryminacji. Nic dziwnego, bo z cytatu nr 1 wynika, że nawet naukowcy po SGH nie są w stanie dokonać miarodajnej analizy różnic płacowych pod kątem dyskryminacji, a cytat nr 2 jest końcową konkluzją całego raportu i wskazuje, że dyskryminacji nie da się stwierdzić z całą pewnością. To już wszystko na temat źródeł @pannyniegotki.

2 / 4
Ajuto

[demot] @RomekC Zapoznałem się ze źródłami podanymi przez @Pannęniegotkę i jestem dosyć rozbawiony. Raport linkowany przez @pannę ZAPRZECZA jej tezom! Tak naprawdę ten raport to cios w samo serce feminizmu :) Później wyjaśnię dlaczego tak się stało, ale na początek spróbuję odpowiedzieć na twoje pytanie.   Wielokrotnie wypowiadałem się o fałszu feminizmu, w tym o fałszu tezy o dyskryminacji płacowej kobiet. Aby pokazać fałsz tej teorii posługiwałem się pojęciem „produktywności pracownika”. Tutaj widzę, że forumowicze posługują się pojęciem „wydajności pracownika”. Kilka słów o tym pojęciu - bo to istotne dla dalszej dyskusji. „Produktywność” i „wydajność” to są mniej więcej te same miary, ale do celów dyskusji jednak pozostanę przy pojęciu „produktywności”, żeby uniknąć takich nieporozumień, jak stwierdzenia, że kobiety przecież pracują tak samo ciężko. Nawiasem mówiąc, w zawodach związanych z pracą fizyczną na pewno nie pracują tak samo ciężko jak mężczyźni, bo fizycznie nie są w stanie, w innych zawodach jest to jak najbardziej możliwe. Rzecz w tym, że sformułowanie „wydajność pracy” może sugerować, że chodzi o chwilową, mierzoną w danym momencie ilość pracy o określonej jakości, dostarczoną pracodawcy. Gdy tymczasem w celu dyskusji o rzekomej dyskryminacji należy porównać globalną użyteczność danego pracownika dla pracodawcy. To nazywam produktywnością. Nie chodzi więc tylko o to ile ton gleby przekopie w polu mężczyzna i kobieta, ani o to ile dziesiątek faktur zaksięgują na kontach - w ciągu 8 godzin.   W pojęciu produktywności chodzi o to, jaką wartość firmie przyniesie pracownik w całym prognozowanym okresie jego zatrudnienia - czyli w czasie liczonym w LATACH. Jeżeli pojęcie „wydajności pracownika” będzie rozumiane w tym samym sensie, to oba pojęcia mogą być stosowane zamiennie.   I tu zaczyna się problem z feministyczną teorią o rzekomej dyskryminacji płacowej kobiet. Jeżeli pracodawca zatrudnia na takich samych stanowiskach kobietę i mężczyznę, ale kobieta znika mu z powodu urlopu wychowawczego na 2 lata, a jak urodzi więcej dzieci to bywa, że i na 10 lat - to zabawmy się w zgaduj-zgadulę: kto będzie miał wyższe zarobki za 10 lat? Ten mężczyzna, który pracował non-stop, czy ta kobieta, której... nie było?   Kto był bardziej produktywny z punktu widzenia pracodawcy? Komu należy się wyższe wynagrodzenie?   Idźmy dalej: gdy choruje dziecko, kto idzie (w przeważającej części) na urlop? Kobiety. Urlop jest mniej płatny niż dzień pracy. Kto wybiera zatrudnienie mniej angażujące, gorzej płatne, ale za to pozwalające równo o godz. 15:00 zakończyć pracę, wrócić do domu i zająć się dziećmi? Kobiety. Praca kierowcy TIR-a w trasach zagranicznych jest bardzo dobrze płatna. Dlaczego kobiety masowo nie garną się do tej pracy? Dlaczego jest ich tam zaledwie garstka? Bo trzeba być czasami 2-3 tygodnie poza domem. A w domu są dzieci... Kobiety generalnie wolą być w domu, z dziećmi. Nieważne, że można zarobić naprawdę dobre pieniądze - dom jest ważniejszy.   Jeżeli więc będziemy dyskutować o produktywności pracownika (vel wydajności), to na pytanie o mniejszą produktywność kobiet myślę, że możesz odpowiedzieć sam zadając sobie pytanie, kto STATYSTYCZNIE ma większą absencję w pracy liczoną w całym okresie zatrudnienia: mężczyźni czy kobiety?   Kobiety rodzą dzieci i chcą się nimi opiekować. To silnie rzutuje na ich pracę zawodową a w efekcie na ich użyteczność dla pracodawcy, co z kolei ma odzwierciedlenie w STATYSTYCZNIE mniejszych wynagrodzeniach. Różnice są tylko statystyczne, bo wcale nie jest tak, że każda kobieta zarabia mniej niż mężczyzna - jak sam zauważyłeś w pracy twojej żony nie ma różnic płacowych.   Fałsz feminizmu (jeden z wielu) polega na tym, iż żąda on aby biologia kobiety i zatrudnienie traktowane były jak dwa odrębne światy. Ale nie żyjemy w Utopii, tylko w realnym świecie i pracodawcy dobrze wiedzą, że tego nie da się rozdzielić.

3 / 3
Ajuto

[demot] DISABLE HTML5 AUTOPLAY - to jest rozszerzenie do przeglądarki, które blokuje możliwość automatycznego uruchamiania wideo na stronie. W Firefoxe działa bezbłędnie :) Jak wchodzę na Onet, to nikt mi się nie wydziera z idiotycznych filmików-reklamówek,

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 czerwca 2018 o 21:53

1 / 1
Ajuto

[demot] @hubertnnn Nie opowiadaj bzdur! Podatek dochodowy za pracownika płacony jest jeden raz w wysokości 18%. Widać, że nie masz pojęcia o czym piszesz. Wywody na temat opieki zdrowotnej to już zupełny bezsens, szkoda nawet komentować, ale polecam sprawdzić jak zachowa się ta rzekomo wspaniała prywatna służba zdrowia, gdy będziesz miał (nie życzę tego) raka... Odeślą cię do publicznej opieki zdrowotnej. Zastanów się dlaczego?

-1 / 5
Ajuto

[demot] Hmm... Korwiniści znowu kłamią. Nic nowego pod słońcem. Podatek dochodowy nałożony na dochód z pracy wynosi 18% lub 19% zależnie od rodzaju dochodów. Pozostałe opłaty "od pracy", to są składki na opiekę zdrowotną, leki refundowane oraz emerytury i renty. Korwiniści udają, iż nie rozumieją, że jeżeli np. płacą składkę zdrowotną, to jest to opłata za możliwość korzystania z sieci szpitali, a nie podatek. Licząc sumarycznie wszystkie podatki, składki, akcyzy i inne obciążenia przeciętnego obywatela daninami publicznymi, Polska lokuje się mniej więcej w środku stawki krajów Europy. Zabawne jest to, że korwiniści prezentują postawę obrażonego dziecka: "system jest be, ale nie znam innego rozwiązania, ale i tak jestem obrażony..." :). Nie liczę grona szaleńców, którzy wprost twierdzą, że chcą hajs do ręki, a reszta (emeryci, renciści) niech zdycha nawet na ich oczach. Fanatycy Korwina i Stalina niby różnią się, ale w dwóch kwestiach podają sobie rękę: 1. W stosunkach społecznych cechuje ich wyjątkowy cynizm i brutalność. 2. Żeby zyskiwać nowych wyznawców, i jedni i drudzy muszą kłamać.

Zmodyfikowano 6 razy. Ostatnia modyfikacja: 31 maja 2018 o 19:19

1 / 7
Ajuto

[demot] Heh :) Oczywiście ten demot to KOMPLETNE BREDNIE ! Wiadomo, że emerytury są dosyć niskie, ale żadna z podanych w democie danych nie jest prawdziwa, a najbardziej śmieszna jest ta rzekoma emerytura posłów. Posłowie i senatorowie podlegają dokładnie takim samym zasadom emerytalnym jak wszyscy, ich składki są naliczane dokładnie w takim sam sposób i nabywają praw emerytalnych na takich samych zasadach jak wszyscy. Rzekome 11.000 zł emerytury po 8 latach w Sejmie przyśniło się autorowi demota w pijanym widzie. Zastanawiam się co popycha ludzi do tworzenia takich fałszywek? Propaganda, niekompetencja czy tylko parcie na główną za wszelką cenę - nawet za cenę kłamstw. Nie czujecie się nieswojo, gdy autor demota bez znieczulenia robi z was durniów?

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 14 marca 2018 o 23:35

-3 / 3
Ajuto

[demot] @kooment Ja odpowiem na to pytanie, ale odpowiedź tak naprawdę nie jest moja, mówią to wszyscy ekonomiści. Prognozy śmiesznie niskiej emerytury wynikają z prognoz śmiesznie niskiego przyrostu naturalnego. To proste: brak dzieci = brak emerytury. Wyjaśnij korwiniakom, że zamiast szydzić z programu 500+ powinni modlić się za jego powodzenie, bo jeżeli nie wzrośnie dzietność, to na starość dostaniemy właśnie 500 zł emerytury.

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 marca 2018 o 22:57

-3 / 3
Ajuto

[demot] @SoftICE Ups...! Rzekłeś rzecz niepopularną :) Przeciętny korwiniak nie ma zielonego pojęcia ani o ekonomii, ani stricte o gospodarce, a już wymaganie od niego żeby wiedział, iż składki ZUS są ustalane od podstawy odnoszonej do średniej krajowej to naprawdę nieczyste zagranie :) Dla korwiniaków to tak, jakbyś ich pytał o mechanikę kwantową :) Im dłużej czytam wynurzenia korwiniaków, tym bardziej nabieram przekonania, że w przeważającej większości to są ekonomiczne kompletne głąby. Co prawda zdarzają się tacy, którzy podejmują polemikę ze szczerym zamiarem merytorycznej dyskusji, z wyraźną chęcią dążenia do obiektywnej prawdy, ale to chwalebna mniejszości. Reszta to wyznawcy jakieś korwinistycznej religii.

-2 / 2
Ajuto

[demot] @ChrupChrupka Jesteś kolejnym przykładem korwinistycznego lunatyka, któremu po tysiąc razy można powtarzać, że jego składka emerytalna służy utrzymaniu AKTUALNYCH EMERYTÓW, a on i tak będzie proponował likwidację ZUS-u, czyli likwidację przez śmierć głodową 6 mln emerytów i rencistów. To jest jak rozmowa z kamienną głową... I ktoś taki śmie twierdzić, że to inni mają wyprane mózgi... Szanowny korwinisto nie odróżniasz ZUS-u od NFZ-u, zmyślasz jakieś kwoty wynagrodzeń, bez emerytury, bez ubezpieczenia zdrowotnego dla ciebie i twoich dzieci, żyjesz w oderwanym od rzeczywistości, teoretycznym świecie dziadzia Korwina. Oczywiście jak to zwykle u korwinistów rzucasz słowami na wiatr, proponujesz likwidację 500+, mieszkań socjalnych (których nikt nie buduje), ale nie podajesz żadnych wyliczeń. Jak zatem wygląda znajomość rzeczy pseudo-eokonomistów korwinowskich? Jak doszli do swoich genialnych wniosków? Jakie kwoty corocznie trzeba zabezpieczyć na Fundusz Ubezpieczeń Społecznych? Na jakiej podstawie proponują nam wszystkim swój nowy świat korwinistyczny? Jak korwiniści wszystko obliczyli?!? Ano tak (cytat z pana @ChrupChrupki): "W ciągu kilkudziesięciu lat dałoby się coś z tym zrobić na pewno, ale to tylko spekulacje". Heh :) Nikt nie podsumowałby lepiej "geniuszu" finansowego korwinistów niż ty sam.

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 marca 2018 o 22:38

-2 / 2
Ajuto

[demot] @yazid86 Nad rozwiązaniem problemu z systemami emerytalnymi - bo ten problem nie występuje tylko w Polsce, ale w każdym kraju o systemie redystrybucyjnym - myślą pokolenia ekonomistów i wszyscy widzą tylko dwa rozwiązania: 1/ zwiększanie dzietności tak, aby w przyszłości miał kto pracować na nasze emerytury, 2/ rozwój ekonomiczny kraju tak, aby regularnie uzyskiwać nadwyżkę budżetową, która pozwoli utrzymać ten system, 2b/ Jeżeli państwo uzyska dostatecznie wysoką nadwyżkę budżetową, to odejść od systemu redystrybucyjnego, spłacić z nadwyżki aktualnych emerytów i przejść do systemu indywidualnych kont emerytalnych (nadwyżka budżetowa musiałaby utrzymać się kilkadziesiąt lat). Konta indywidualne mogą być prowadzone przez ubezpieczycieli prywatnych, ale ubezpieczenia emerytalne muszą być obowiązkowe, aby nie produkować na przyszłość żłobów żerujących na państwowej opiece społecznej, bo nie chcieli w młodości odkładać składek na swoją emeryturę, a na starość staną się ciężarem dla społeczeństwa Niestety w tej chwili w Europie tylko 3 państwa osiągają nadwyżkę budżetową, w tym Niemcy, które eksploatują połowę Europy, w tym niemal całą Europę Wschodnią, skąd transferują zyski do niemieckiej gospodarki. Oni mogą na razie nie martwić się o emerytury Niemców - my na to pracujemy. Krajom biedniejszym niż Niemcy pozostaje tylko jedno: zadbać o dzietność.

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 7 marca 2018 o 22:34

-2 / 2
Ajuto

[demot] @Lulus - Przecież nikt ci nie każe podmywać cudzych zadków, masz tylko zapłacić składkę. A dlaczego musisz ją zapłacić? Bo tak został skonstruowany ten system, że od 70 lat ci którzy pracują płacą składki na utrzymanie tych, którzy przeszli na emeryturę. Ci, którzy obecnie są na emeryturze też byli poddani temu systemowi, oni, gdyby pracowali płacili składki na emerytów tamtego okresu. Teraz oni są na emeryturze i nie mają zgromadzonego ani centa na swoje utrzymanie, bo ich składki szły na ówczesnych emerytów. Tak jak obecnie. I tu dochodzimy do kolejnego punktu, który, jak wskazuje twój post, nadal pozostaje niezrozumiały, pomimo tysięcznego tłumaczenia tego. Nie istnieje żadna "twoja pula pieniędzy", nie ma czego dziedziczyć, bo "twoje składki" nie istnieją, nie masz czym zarządzać. Twoje składki nie są (a przynajmniej długo nie były) nigdzie odkładane. Twoja składka emerytalna zapłacona w marcu, już w kwietniu jest wypłacana aktualnym emerytom jako ich emerytura. Nie masz niczego na żadnym koncie. Twoje składki nawet nie wystarczają na utrzymanie aktualnych emerytów, rząd musi dopłacać z podatków. Na koniec mam prośbę do ciebie oraz korwInistów: błagam, nie udawajcie Greka! Nie opowiadajcie bajek o tym, że każdy powinien sam zarządzać swoim funduszem emerytalnym, bo sam lepiej by to zrobił... WSZYSCY WIEDZĄ, ŻE TO ŚCIEMA Z WASZEJ STRONY. Wcale nie o to wam chodzi! Powiedzcie wreszcie prawdę: WAM CHODZI O TO, ŻEBY W OGÓLE SIĘ NIE UBEZPIECZAĆ. Chcecie na dzisiaj zaoszczędzić parę złotych na ubezpieczeniu emerytalnym, poświęcić swoją przyszłość po to, aby mieć więcej hajsu na markowe buty, a na starość bez ubezpieczenia, bez środków do życia zostać klientem państwowej opieki społecznej. PRZYZNAJCIE SIĘ !

Komentarz poniżej poziomu pokaż
Komentarz poniżej poziomu pokaż
Komentarz poniżej poziomu pokaż
Komentarz poniżej poziomu pokaż
Komentarz poniżej poziomu pokaż
Komentarz poniżej poziomu pokaż
Komentarz poniżej poziomu pokaż

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10144 145 następna »