Kelnerzy opowiadają o najdziwniejszych prośbach swoich klientów (14 obrazków)
W miejscu, w którym pracowałem, na stołach stały małe kubeczki, które napełnialiśmy dla klientów wodą. Przyszły dwie kobiety, usiadły, więc podszedłem napełnić dla nich kubeczki. W międzyczasie poinformowały mnie, że dołączy do nich jeszcze mężczyzna i poczekają na niego z zamówieniem. Zapytałem więc, czy napełnić dla niego od razu kubeczek z wodą. One powiedziały mi wtedy ze śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy, żebym nie napełniał, bo on próbuje rzucić.
Pomyślałem, że to żart, jednak kiedy gościu przyszedł i zaproponowałem mu wodę, on odpowiedział: „Nie nalewaj, próbuję rzucić wodę!”
Przyszedł pewien gościu z dużą grupą ludzi. Musiał być po operacji albo na jakiejś specjalnej diecie, bo powiedział od razu, że nie może jeść nic stałego i żeby jego zamówienie zmiksować. Zamówił lasagne
Szczerze mówiąc, najdziwniejszym zamówieniem, jakie otrzymałem w trakcie swojej pracy w lokalu Royal Hawaiian, było poproszenie mnie o wycieczkę. Przyszedł koleś i powiedział, żebym zamówił mu pływanie z rekinami. Było to o tyle dziwne, że my nie mieliśmy w karcie żadnego pływania z rekinami, nasz lokal nie organizował podobnych wypadów, ani nawet nasz hotel, którego byliśmy częścią, nie miał nic takiego w swojej ofercie.
Robiły to firmy zewnętrzne, jednak ja wziąłem jego kartę, poszedłem, odnalazłem broszurę i zarezerwowałem mu miejsce. Dał mi 250 dolarów napiwku, więc było warto
„Poproszę sałatkę z kurczakiem, ale zamiast kukurydzy chcę paprykę, zamiast rodzynek chcę daktyle, a zamiast ananasa ma być jabłko. Aha, i prosiłabym bez kurczaka”
Pracowałem kiedyś w Olive Garden i była taka jednak klientka, która odwiedzała nas średnio raz w tygodniu. Nazywaliśmy ją „ta od pepperoncini”, bo za każdym razem prosiła, aby otworzyć dla niej nowy słoik papryczek i wylać jej zalewę do kubka, aby ona mogła to wypić. Zamawiała też cały talerz papryczek, który popijała zalewą
Obsługiwałem kiedyś parkę, która poprosiła, abym poczekał, zanim zacznę zabierać ich talerze po posiłku. Okazało się, że koleś najpierw musiał je wszystkie wylizać do czysta. Zamówili mnóstwo małych dań i przystawek, a on każdy z talerzy dokładnie oblizał.
Nawet nie siedzieli w jakiejś odosobnionej loży. To był zwykły stolik, a inni klienci się na nich gapili
Komentarze Ukryj komentarze