Zamiast po rozum do głowy, poszli do sądów Najdziwniejsze i najgłupsze pozwy sądowe, jakie widział świat (15 obrazków)
Największy oskarżyciel świata

Jeśli chodzi o pozwy sądowe, chyba nikt nie wypełnił ich tyle, co Jonathan Lee Riches – więzień z Oklahomy. Na jego koncie znajduje się ich ponad 4000, ofiarami których byli m.in.: George W. Bush, somalijscy piraci, NASCAR, NFL, Martha Stewart czy szef Apple – Steve Jobs. Pozywał też postacie historyczne, jak Platona, Nostradamusa i Che Guevarę, a nawet obiekty – Wieżę Eiffla czy Pomnik Lincolna. Najsłynniejszym i chyba najbardziej ironicznym pozwem wystosowanym przez niego był ten z maja 2009 roku, kiedy dostało się samej Księdze Rekordów Guinnessa za to, że bezprawnie umieszczono go tam pod hasłem „największego oskarżyciela świata.”
Księga Rodzaju

Problem z dużą liczbą ludzi na świecie jest taki, że nie ograniczają się oni do wyznawania swoich, czasem słusznych, a czasem bardzo osobliwych poglądów, tylko próbują usilnie narzucać je innym. Tak, weganie... to o was. I ateiści – jak niejaka Madalyn O’Hair, która w 1970 roku postanowiła pozwać NASA. Czym zgrzeszyła agencja? A tym, że astronauci z misji Apollo 8 odczytali fragment Księgi Rodzaju, co – zdaniem O’Hair – naruszało rozdział państwa i religii
Szatan

Iście szatańskim planem byłoby... postawić przed sądem szatana. I znalazł się już taki, który próbował. Niejaki Gerald Mayo z Pensylwanii w 1971 roku zgłosił się do sądu z prośbą o ukaranie diabła za „grożenie mu, wywołanie nieszczęścia, negatywnego wpływu na jego życie i doprowadzenie do ogólnego upadku”. Wniosek nie został przyjęty. Głównie z takiego powodu, że sąd nie był w stanie ustalić, czy pozwany podlega jego jurysdykcji. Innymi słowy, diabeł znów zdołał się wywinąć od odpowiedzialności
Iście szatańskim planem byłoby... postawić przed sądem szatana. I znalazł się już taki, który próbował. Niejaki Gerald Mayo z Pensylwanii w 1971 roku zgłosił się do sądu z prośbą o ukaranie diabła za „grożenie mu, wywołanie nieszczęścia, negatywnego wpływu na jego życie i doprowadzenie do ogólnego upadku”. Wniosek nie został przyjęty. Głównie z takiego powodu, że sąd nie był w stanie ustalić, czy pozwany podlega jego jurysdykcji. Innymi słowy, diabeł znów zdołał się wywinąć od odpowiedzialności

Czy można wytoczyć proces sądowy samemu sobie? Można próbować – dowiódł tego w 1995 roku Robert Lee Brock, najwyraźniej nieco za bardzo nudzący się podczas odsiadki w więzieniu. Wymyślił scenariusz idealny – zdecydował się pozwać sam siebie za naruszenie własnych praw obywatelskich poprzez zaaresztowanie. Domagał się 5 milionów dolarów zadośćuczynienia, ponieważ jednak – jak przekonywał – więzienie pozbawia go możliwości zarobku, odszkodowanie w jego imieniu powinno wypłacić państwo. Prawda, że słuszna logika?
Pokrzywdzony surfer

Czego najbardziej nie lubią surferzy? Kiedy ktoś inny kradnie im najlepszą falę do przejażdżki. Jeden z nich był tak zdesperowany, że za taką właśnie akcję pozwał do sądu innego amatora mocnych wrażeń. „Ból i cierpienie” jakich doznał poszkodowany nie zrobiły jednak wrażenia na wymiarze sprawiedliwości, który sprawę skwitował prosto: „nie da się wycenić szkody za odebraną szansę ujeżdżenia morskiej fali.” My też uważamy, że jest to bezcenne
Tramwajowa nimfomanka

W San Francisco w 1964 roku doszło do małej awarii tramwaju liniowego, który jechał właśnie z górki. Jedna z pasażerek doznała kilku zadrapań i miała podbite oko, ale pozwała miasto na 500 000 dolarów z dużo bardziej kuriozalnej przyczyny. Jak stwierdziła, to wydarzenie uwolniło w niej „demoniczne pożądanie seksualne.” Gloria Sykes w swej niekontrolowanej nimfomanii uprawiała seks z ponad setką panów, z czego z ok. połową w jednym tygodniu. Okazało się później, że ma pewne zaburzenia pourazowe i wypłacono jej 50 000 dolarów odszkodowania
Departament Rolnictwa

Głupsi niż zwykli ludzie okazują się chociażby urzędnicy. Tym razem błyskotliwością wykazali się ci zatrudnieni w amerykańskim Departamencie Rolnictwa. Postanowili bowiem w 2004 roku, że będą... pozywać rolników poddających bydło badaniom na tzw. chorobę wściekłych krów. Dlaczego? A dlatego, że to może wytworzyć fałszywe, według urzędników, poczucie, że wołowina z niebadanych krów nie jest bezpieczna do spożycia
Komentarze
Pokaż komentarze