Najlepsze domówki to te, które odbywają się nie w twoim domu Już zaraz Sylwester, więc internauci na FP „CHPD” dzielą się swoimi wspomnieniami i dobrymi radami z udanych i mniej udanych imprez (15 obrazków)

Pod wpływem alko nigdy nie siadaj na brzegu wanny

Rozwaliłam rękę na padzie do PlayStation - grałam pierwszy raz w życiu, kilka godzin - takie emocje, tyle siły.
Ręka uszkodzona chyba już na wieki wieków, minęło jakoś 3 lata i co jakiś czas się odzywa.
To jakieś mięśnie przy kciuku

Zaprosiłam kilkoro znajomych na domówkę i handmade sushi. Po zmieszaniu piwa, rumu i szampana zaczęłam kozaczyć i założyłam się z kolegą, że zrobię jaskółkę. Wylądowałam na biurku, ostro obijając sobie plecy. Jeszcze tej samej nocy wylądowałam na podłodze w łazience, zdzierając zasłonkę prysznicową i wpadłam na lustro w przedpokoju u mojej 80-letniej sąsiadki, której poszłam złożyć noworoczne życzenia. Nazajutrz obudziłam się nie dość, że z kacem stulecia, to jeszcze mocno potłuczona. Sushi nie tknęłam przez kolejne kilka lat

Zasnęłam na 18nastce koleżanki. Rano nas wykurzyli jej rodzice bo rozwaliliśmy kibel (dosłownie cała muszla pękła i wszędzie była woda), więc z kolegami poszliśmy grać na gitarze bo brakowało nam drobnych do piwa, a jeszcze nam było mało. Dopiero jak otworzyli galerię i poszłam do toalety zorientowałam się, że ciągle chodziłam z wielkim kuta*em narysowanym na policzku...
Tak więc lepiej na bibach nie spać

Organizowałam imprezy w domu rodzinnym dla swoich znajomych, a znaczące braki w barku bez mrugnięcia okiem zwalałam na 10 lat starszego brata

Wieki temu byłem na imprezie u znajomych. Jak to ja – „za młodu” miałem problemy z dawkowaniem sobie alkoholu, więc odpadłem na łóżku i poszedłem w kimę. Po jakimś czasie znajomy rzucił na mnie martwego ptasznika. O tyle dobrze, że instynktownie przewróciłem się na bok i rzygnąłem. Gorzej, że na drodze mojego rzyga był otwarty komputer stacjonarny, więc zarzygałem bebechy komputera

Zrobiłam kiedyś sylwestra w studenckim mieszkaniu, zaprosiłam znajomych, z których jeden przyprowadził jeszcze kolegę, dotąd mi nieznanego. Nigdy nie zapomnę tego piorunującego widoku, kiedy weszłam do łazienki i zastałam tego nowopoznanego kolegę haftujacego do umywalki i tego kumpla, który go przyprowadził i czuł się odpowiedzialny za sytuację, więc własnymi gołymi ręcyma przenosił pieczołowicie te wytwory do kibelka. Cóż, do dziś podziwiam to poświęcenie
Komentarze
Pokaż komentarze