7 zwierząt, do których lepiej się nie zbliżać Agresywne, jedzące odchody, jadowite bestie! (15 obrazków)
Panda – wcale nie taka milutka, jak nam się wydaje
Panda olbrzymia to stworzonko bardzo pocieszne, nieco niezgrabne i absolutnie nie wyglądające na takie, które mogłoby rzucić nam się do gardła, albo zbrukać swoją pocieszną renomę jakimś parszywym czynem. A jednak ten występujący w Chinach, zagrożony gatunek ssaka w dalszym ciągu blisko spokrewniony jest z niedźwiedziami, które to jak wiadomo – wkurzone w tańcu się nie pier#olą. Mimo że zwierzę to uważane jest za cierpliwe i raczej przyjazne dla człowieka, to odnotowano już wiele przypadków ataków pand na ludzi, a musicie wiedzieć, że szczęki tych stworzeń, wyćwiczone przez wieloletnie żucie bambusów, są naprawdę silne.

Ponadto argumentem przemawiającym za tym, aby pand nie przytulać jest mało znany fakt dotyczący tego, w jaki sposób ssaki te mają w zwyczaju ogrzewać się w zimne dni. Nie, nie budują sobie chatek z gliny, ani nie rozpalają ognisk, tylko pokrywają swe mięciutkie futerka grubą warstwą końskiego gówna.
Lampart morski – bestia w foczej skórze!

Ktoś kiedyś powiedział, że foki to takie wodne psy. I miał rację. Jakby nie patrzeć te ssaki należą do podrzędu psokształtnych (podobnie zresztą jak niedźwiedzie, skunksy, łasice czy szopy). A taki na przykład lampart morski to już w ogóle wygląda niczym lekko spasiony koleżka, któremu chciałoby się rzucić piłkę, czy podrapać za uchem, gdyby takowe posiadał. Występujący w okolicach Antarktydy przedstawiciel wodnej fauny jest jednak naprawdę zabójczym sukinsynem, który swoją agresją ustępuje jedynie orkom.

Bez litości pożera małe pingwiniątka oraz uchatki. Udokumentowano też sporo sytuacji, w których lampart morski zaatakował przedstawicieli naszego gatunku. Bardzo często bestia ta usiłuje wciągnąć natręta do wody. W ten właśnie sposób żywotu swego dokonała Kristy Brown – pani biolog, która podeszła do tego zwierzęcia zbyt blisko. Wkurzony lampart wgryzł się w jej nogę i dał nura na głębokość 60 metrów. Badaczka nie przeżyła tego spotkania.
Kapibara – je ten sam obiad dwa razy

Kapibara, czyli taka duża świnka morska (w zasadzie to największy, znany nauce gryzoń) nie należy do zwierząt agresywnych. Owszem, zdarzały się przypadki, kiedy to milutkie stworzonko wlazło do słomianej chatki jakiemuś peruwiańskiemu Jorge i np. użarło go w łydkę, albo boleśnie pokąsało psa. Nie jest to jednak powód, aby uznać poczciwą kapibarę za ludojada.

Problem z nią jest jednak inny. Te przerośnięte chomiki są po prostu obrzydliwe! Mało mówi się o tym, że taki sympatyczny gryzoń je własne gówno. Otóż, wyobraźcie sobie, że kapibara „produkuje” dwa rodzaje przemiany materii stałej. O ile twarda kaka, według kapibary, nie nadaje się do niczego, to rozwodniona, zielonkawa kupa jak najbardziej godna jest uwagi, bo zawiera nadal sporo odżywczych składników i… da się ją zjeść drugi raz. Co też kapibara regularnie czyni.
Hipopotam - mroczna strona afrykańskiego kolosa

Z jakiegoś powodu uznaje się, że największymi ludojadami na naszej planecie są rekiny. W rzeczywistości rocznie raportuje się ok. sześciu przypadków śmiertelnych ataków tych zwierząt na ludzi. Dla odmiany – w tym samym czasie człowiek zabija 100 milionów tych ryb! Jeśli zaś chodzi o agresję to taki rekin wydaje się być niewinnym, milutkim stworzonkiem, gdy porównamy go z… hipopotamem nilowym. Tak, tym pozornie łagodnym, niezbyt szybkim, wiecznie uśmiechniętym, afrykańskim kolosem, który przecież przez większość życia pławi się w błocie i napełnia swój pękaty bebech roślinnymi przysmakami.
Komentarze
Pokaż komentarze