14 autentyków pokazujących konfrontację bogatej, bananowej młodzież z okrutną rzeczywistością (15 obrazków)

Mieszkam w Las Vegas. Gdy pracowałam w hotelu/kasynie, do mojego okienka przybyło stado dziewcząt. Jedna z nich powiedziała, że ma rezerwację na swoje fantastyczne urodziny, za które zapłacił tatuś. Osiemnaste urodziny. Bez nikogo dorosłego. Grupa nastolatek w Vegas.
Żadna z nich nie mogła skorzystać z czegokolwiek, bo nie miały 21 lat. Nie mogłam nawet ich zameldować. Zaczęły się na mnie drzeć, a ja spokojnie wezwałam ochronę. Pracownicy ochrony stwierdzili, że mogą sobie pograć w gry dla dzieci na automatach, albo udać się do hotelu, który przyjmie je mimo że nie są pełnoletnie. Złość przerodziła się w płacz, ale ochroniarza to nie ruszyło.

Znałem typa z bogatej rodziny, któremu rodzice kupili drogą furę. Traktował ten samochód jak gówno. Celowo go zajeżdżał, ogólnie rzecz biorąc jeździł tak, by szybko go zepsuć. Był przekonany, że kiedy go zniszczy, starzy kupią mu nowe auto - takie jakie ON będzie chciał.
Cóż, mylił się. Już nigdy więcej nie dostał samochodu. Jeździł autobusem, czasami podwozili go znajomi jeżdżący poobijanymi rzęchami. Był najbardziej wyniosłym pojebem, jakiego w życiu poznałem. Kiedy do kogoś przychodził, brał sobie z lodówki co tylko zechciał, jakby przyszedł do opłaconego specjalnie dla niego bufetu.

Chodziłem do liceum z synem bogatego, szemranego prawnika zajmującego się odszkodowaniami. Poszedł na studia (średniej wielkości uczelnia w środkowo-wschodnich Stanach Zjednoczonych) i zalał się w trupa (rodzice kupili mu alkohol, bo przecież na pierwszym roku to nic nadzwyczajnego).
Administracja akademika powiadomiła go, że muszą wpisać mu naganę za wniesienie alkoholu na teren budynku. Przywalił dwóm pracownikom, na miejsce wezwano policję. Wybił ząb jednemu z nich. PO JEDNYM DNIU studiów rodzice musieli jechać po niego 7 godzin, by zabrać go z uczelni. Najlepsze jest to, że dostał zakaz opuszczania stanu do czasu rozprawy. Słyszałem, że pracuje teraz fast foodzie.

Pierwszy rok studiów. Koleś mieszkający po drugiej stronie korytarza był rozpieszczonym dzieciakiem z dużego miasta na południu. Kasa starych sypała się na lewo i prawo. Na drugim semestrze idąc z kolegą znalazł leżącą na chodniku książeczkę czekową. Debile postanowili wypisać sobie czek i spieniężyć go w banku. Pracownik przy kasie od razu powiadomił policję i obydwu aresztowano.
Chłopak tylko się śmiał i twierdził, że "tata wszystko załatwi" i wszystko będzie dobrze. W weekend poznaliśmy jego ojca, kiedy zabierali rzeczy z dormitorium, bo idiotę wyrzucono z uczelni. Zdaje się, że tata się tym nie zajął.

Daleki krewny spędził całe studia + jeszcze parę lat ostro balując za 100-120 tysięcy dolarów pensji rocznie, którą dostawał tylko za to, że jego bogaty ojciec był właścicielem firmy. Bez przerwy zwiedzał świat. Bali, Tajlandia, Europa. Co roku latał na Oktoberfest tylko po to, by na miejscu nawalić się jak Messerschmitt.
W wieku 32 lat postanowił osiąść na stałe w okolicy będącej ekskluzywnym amerykańskim ośrodkiem narciarskim i otworzyć firmę ze swoją piękną narzeczoną, która była typową naciągaczką i leciała tylko na jego kasę. Kiedy przystąpił do przetransferowania swoich pieniędzy na swoje amerykańskie konto, okazało się, że na docelowym koncie znalazło się zaledwie kilka tysięcy dolarów. Wściekł się na pracownicę banku, że ta nie przelała całej sumy. Kobieta odparła, że przelała wszystkie pieniądze. Ojciec nie wspomniał, że jakiś czas wcześniej odciął go od "pensji", a typ nawet nie zauważył, że jest bankrutem.
Peszek.

Mieszkam w kraju, w którym alkohol jest wysoko opodatkowany. Bogate dzieciaki (sztuk 10-12, nie liczyłem) wchodzą do pubu. Rzucają kartą i domagają się shotów.
- Co byście chcieli?- Cokolwiek, hehe. Tata płaci, hehehe.Barman polał niebieskiego Johny'ego Walkera dla wszystkich gnojków i kilku przypadkowych osób, które też były w lokalu. Dzieciakowi łzy stanęły w oczach kiedy dostał potwierdzenie płatności kartą. Wykrztusił tylko: "Tata mnie zabije"...
Jeśli o mnie chodzi, darmowa whisky była całkiem smaczna.

To była jedna z najmilszych chwil mojego życia. Para z Woodside w Kalifornii zatrudniła mnie, bym przygotował ich strasznego osiemnastolatka na realia "prawdziwego życia". Obydwoje wcześniej jakoś od tego stronili. Zacząłem od zabrania mu platynowych kart kredytowych. Wpadł w kilkudniową histerię.
- Skąd mam wziąć pieniądze?- Idź do pracy.- Moi rodzice cię zwolnią!Nie zwolnili.
Kiedy zdał sobie sprawę, że granice i budżety zostały wyryte w kamieniu i nie tylko musi płacić rachunki, czynsz, ale też podatki, od razu poszedł na studia, by przeczekać kolejne cztery lata. Nadal zachowuje się jak mały dupek, ale przynajmniej ma teraz pracę i wykształcenie.
Komentarze
Pokaż komentarze