Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…
„Może nie pracowałam tam długo, ale ten czas na zawsze wbił się moją pamięć i serce…” – Na onkologi dziecięcej zajmowałam się sprzedażą książek i pojawiłam się na oddziale 2 razy w tygodniu. Tyle wystarczyło, aby niektóre z tych dzieci bliżej poznać, zaprzyjaźnić się i szczerze płakać, gdy jedno z nich odchodziło.„Jednak najbardziej nie mogłam pozbierać się po śmierci Frania. Cierpiał bardzo z powodu przewlekłej i nieuleczalnej choroby”Bolało go całe ciało, a on mimo wszystko potrafił uśmiechać się do personelu, łapać mamę za rękę i mówić jej:” Wszystko będzie dobrze i kiedyś się spotkamy”. Pocieszał inne chore dzieci, mówił im, że ból minie, choć dobrze wiedział, że nie jest to prawda…"Bardzo lubił czytać i pochłaniał książki naprawdę hurtowo. Przez te wszystkie miesięce widywaliśmy się regularnie, gdy oddawał je do mnie, ale tego dnia nie pojawił się.Zaniepokoiłam się tym i poszłam do niego do sali.Podeszłam do niego, złapałam go za rękę i po prostu powiedziałam: „Dziękuję”.Franiu wręczył mi karteczkę.Co było na karteczce? Franiu napisał mi: „Życie jest piękne”.Odeszłam, ale kartkę, którą otrzymałam od Franka cały czas noszę w portfelu.„Odszedł dwa dni po tym, gdy się ostatnio widzieliśmy”Może tę historię przeczytają rodzice chorych dzieci…Chciałam wam powiedzieć, że wasze Maluchy są największymi wojownikami, jacy tylko istnieją na świecie

Komentarze Ukryj komentarze

z adresu www
Komentarze są aktualnie ukryte.
Momencik, trwa ładowanie komentarzy…