18 przerażających rzeczy, jakie dzieci powiedziały swoim rodzicom (19 obrazków)
Kiedy mój syn miał 3 lata, zaczął śpiewać polską kołysankę, którą babcia mojego męża śpiewała wszystkim dzieciom w rodzinie. Z tym że ona zmarła przed tym, jak mój syn się urodził, a my z mężem nie mówimy (ani nie śpiewamy) po polsku.
Swego czasu mój młodszy brat opowiadał nam o swoich "innych" dziadkach i niebieskim domu, w którym mieszkali. Zawsze mówiliśmy mu, że zmyśla, ale pewnego razu powiedział, że może nas tam zabrać. Pojechaliśmy więc na przejażdżkę... I ten 5-letni psychol przez jakieś 45 minut dawał mamie wytyczne, gdzie ma jechać i gdzie skręcać. Zatrzymaliśmy się jakieś 4-5 miast dalej, na ulicy ze ślepym zaułkiem, obok opuszczonego niebieskiego domu.
Kiedy moja siostrzenica miała 7 lat, zapytała nas, czemu trzymamy na strychu wszystkie martwe babcie, po czym się roześmiała.
Moja córka w wieku 11 tygodni doznała poważnego urazu mózgu i przez 3 dni była w śpiączce. Po latach, kiedy padał deszcz, mówiła zawsze, że "pachnie jak Bóg".
Więc jeśli kiedyś zastanawialiście się, jak pachnie Bóg, to już wiecie.
Najlepsza koleżanka mojej córki, od kiedy tylko nauczyła się mówić, mówiła ze złością "Jestem chłopczykiem" i była bardzo drażliwa na tym punkcie. Jej mama zaczęła podejrzewać, że dziecko jest transseksualne i zaczęła zgłębiać temat. Pewnego dnia mała mówi: "Nie jestem już chłopczykiem. BYŁAM nim". Zaczęła płakać. "Tęsknię za moją siostrą".
Kiedy nauczyła się lepiej składać zdania, pojawiły się kolejne wyjaśnienia. "Jestem chłopcem. Moja siostra się mną opiekuje. Codziennie chodzimy razem do fabryki i robimy guziki. Mówimy po hiszpańsku". Po czym dodaje: "Je nie żyję. NIE ŻYJĘ!" - i w płacz.
Nocą przychodziły koszmary. Moja przyjaciółka zaczęła panikować: co się dzieje z dzieckiem? Po jakimś czasie: "Nie żyję, bo potrącił mnie samochód. Szedłem do pracy z siostrą. Uderzył mnie samochód. Było dużo piachu. Leżałem martwy na piaszczystej drodze. Tęsknię za moją siostrą".
Czekałam na telefon, z którego miałam się dowiedzieć, ile dni/tygodni życia zostało mojej mamie, która miała nieuleczalnego raka. Moja trzylatka (nie wiedząc o diagnozie ani spodziewanym telefonie) uparcie powtarzała "Babcia jest już zdrowa". Dostałam telefon - rak zniknął.
Kiedy syn miał 7 lat, wybraliśmy się pospacerować po lesie. Tego dnia było niezwykle cicho. W pewnym momencie, ni stąd, ni zowąd, syn mówi: "Las żąda ofiary".
Komentarze Ukryj komentarze