10 internautów opowiada o swoich najdziwniejszych randkach (11 obrazków)
Wybrałem się na obiad z dziewczyną, którą poznałem na aplikacji randkowej. Spotkanie szło naprawdę dobrze, rozmawialiśmy o filmach, aż w końcu zdecydowaliśmy się pójść do kina na „Incepcję”. Dziewczyna powiedziała, że niedaleko jest jedno kino, ale nie znałem tej okolicy więc zdecydowałem się użyć GPS w moim telefonie. Ona wzięła mój telefon i powiedziała, że jest niepotrzebny i sama nas zaprowadzi. Kiedy dotarliśmy do kasy kinowej, zrozumiałem że nie mam swojej komórki. Powiedziałem, że muszę się wrócić do samochodu i przeszukać okolicę, którą szliśmy, ponieważ zależy mi na odnalezieniu telefonu. Kupiłem go tydzień wcześniej więc zacząłem wpadać w lekką paranoję. Przez jakieś 10 minut przeszukiwaliśmy mój samochód, potem poprosiłem ją żeby sprawdziła swój płaszcz i torebkę, ale odpowiedziała, że nigdzie nie widzi telefonu. W pewnym momencie zobaczyłem, że para, która zaparkowała obok nas właśnie wraca do samochodu. Poprosiłem, żeby zadzwonili na mój numer, ponieważ nie mogę znaleźć swojej komórki. Telefon zaczął dzwonić w torebce mojej randki. Oddała go i powiedziała, że musiała przegapić w całym bałaganie jaki ma w torbie. Podziękowałem parze i zamknąłem mój samochód, kiedy się odwróciłem, zobaczyłem że poznana dziewczyna odeszła w innym kierunku niż kino. Dogoniłem ją i zapytałem o co chodzi, ale ona nie chciała rozmawiać i zaczęła zachowywać się naprawdę dziwnie. Uznałem, że to nie był przypadek, zostawiłem ją i sam wróciłem do domu.
Poszedłem z dziewczyną do miłej japońskiej restauracji. Przyszedłem pierwszy więc zdecydowałem się poczekać przy barze. Nagle weszła moja randka, zobaczyła mnie i natychmiast wyszła bez słowa. Wyszedłem na zewnątrz i zapytałem się czy wszystko w porządku, a ona odpowiedziała tylko „Naprawdę nie mogę być teraz w tym miejscu”. Zdecydowaliśmy, że pójdziemy do pobliskiego irlandzkiego pubu, jednak tam odbyliśmy dość niezręczne krótkie pogawędki przerywane długimi pauzami ciszy. Po 45 minutach powiedziałem jej, że chyba jest jasne, że raczej nic między nami więcej się nie wydarzy i zaproponowałem żebyśmy skończyli randkę. Odprowadziłem ją do samochodu, który zaparkowała niedaleko mojego domu. Kiedy już prawie otwierałem drzwi wejściowe, zapytała czy nie pójdziemy na drinka do baru naprzeciwko. Zgodziłem się. Spędziliśmy naprawdę wspaniały czas, trochę się upiliśmy i wróciliśmy do mojego mieszkania. Od 10 lat jesteśmy małżeństwem. Okazało się, że ona ma pewne poważne problemy związane z lękami, które pojawiają się i znikają. Z jakiegoś powodu ilość osób i atmosfera w tej japońskiej restauracji bardzo jej nie pasowała, a dojście do siebie zajęło jej sporo czasu.
To była moja druga randka z tym chłopakiem. Zachowywał się dokładnie w taki sam sposób jak podczas pierwszego spotkania. Mówił słowo w słowo to samo – te same historie, te same „przypadkowe myśli”, the same pytania… Na początku wydało mi się to trochę zabawne i sama zaczęłam odpowiadać w taki sam sposób jak wcześniej, ale zrozumiałam, że wygląda to jakbyśmy naśladowali jakiś dziwny scenariusz. W końcu zaczęłam pytać o nowe rzeczy, ale on robił wszystko, żeby wrócić do tego samego wątku, co przy pierwszej randce. Poczułam się jakbym była na randce z jakimś programem komputerowym, który ma usterkę. Jak o tym pomyślę, to wciąż nie rozumiem jego zachowania. Trochę mnie to przeraża.
Pierwszy raz kiedy użyłam Tindera był moim najgorszym doświadczeniem z tą aplikacją. Randka sama w sobie była w porządku, atmosfera była nieco sztywna, ale było OK. Typowe pytania typu: gdzie studiowałaś, gdzie dorastałaś etc. Zjedliśmy kolację i nie planowałam spotkać się z tym facetem nigdy więcej. Jednak następnego dnia dostałam od niego wiadomość. Napisał „Cześć” więc odpowiedziałam mu tym samym. Po chwili zapytał się czy wszystko u mnie w porządku, nie zamierzałam odpowiadać zbyt wylewnie. W odpowiedzi dostałam ogromną wiadomość, która dotyczyła jego procesu twórczego podczas pisania specyficznego rodzaju filmów porno, w którym kobieta roztrzaskuje szczury i pająki swoim biustem. CO TO W OGÓLE MIAŁO ZNACZYĆ?! Kiedy nie odpisałam przez 20 minut zaczął mnie przepraszać i mówić, że to mogło zabrzmieć nieco dziwnie, ale czy nie chciałabym wystąpić w jego najnowszej produkcji….
Poznałam faceta przez portal randkowy. Pierwsze spotkanie odbyło się w spokojnym pubie, chwilę rozmawialiśmy. To nie była jakaś straszna randka, ale nie należała też do tych wartych zapamiętania. Zdecydowałam się dać mu jeszcze jedną szansę, bo może był zdenerwowany pierwszym spotkaniem. Na drugiej randce zaprosił mnie do siebie… Wiedziałam, że mieszka ze swoimi rodzicami, ale założyłam, że nie będzie ich w domu. Myliłam się – byli i ciągle przychodzili do salonu, aby przynieść nam jakieś przekąski i coś do picia. On siedział w swoich spodniach dresowych (bez koszulki) i grał na XBox’ie. Siedziałam tam bardzo dziwnie się czując i oglądałam jak gra w gry, a jego rodzice co chwilę wchodzili do pokoju. Z nim samym prawie nie rozmawiałam, bo był zbyt zajęty graniem. Najgorsze w tym wszystkim było to, że umówiłam się na randkę z 34-latkiem…
Któregoś razu wybrałam się z koleżanką do baru. Miałyśmy wyjść tylko na jedno piwo, ale skończyło się, że w pubie siedziałyśmy, aż do zamknięcia. Z racji tego, że pracowali tam nasi znajomi nie przeszkadzało im nasze towarzystwo. Podczas naszego pobytu przy barze, podszedł do nas chłopak. Widziałam go już kilka razy i wydaje mi się, że nawet studiowaliśmy na tej samej uczelni. Rozmawialiśmy niewiele, ale było dość miło. Wypiliśmy trochę szotów i zawarliśmy pakt, że jeśli nie znajdziemy sobie pary, to weźmiemy razem ślub. Trochę żartowaliśmy, ale wydawało mi się, że coś między nami zaiskrzyło. Nie byliśmy pijani, ale zdziwiłam się, że chciał się ze mną jeszcze spotkać. Potraktowałam go trochę jak dobrego znajomego, a nie kandydata na przyszłego chłopaka, ale zrobiło mi się miło, że zaprasza mnie na obiad. Na drugi dzień napisał do mnie czy nasze spotkanie jest dalej aktualne. Zgodziłam się na wspólny posiłek, a kiedy przyszłam w wyznaczone miejsce, jego nie było. Kilka minut później dostałam wiadomość, że niestety wypadło mu coś ważnego. Nikt nie lubi być potraktowany w taki sposób, więc nieco zniesmaczona w samotności zjadłam obiad. Po jakimś czasie okazało się, że koleś tylko sobie żartował, a tak naprawdę miał dziewczynę. W zamian za to w restauracji poznałam innego chłopaka, który grywał tam na gitarze. Podszedł do mnie i później wyskoczyliśmy razem na drinka. Od kilku miesięcy jesteśmy parą. To była najdziwniejsza i najmilsza randka, na której byłam.
Poznałem ją w sieci, chwile rozmawialiśmy i wydawała mi się lekko niedojrzała, ale zdecydowałem się, zaprosić ją na randkę. Może raz lub dwa podczas kilku tygodni rozmów, wspomniała, że naprawdę lubi świnie. Tak naprawdę miała OBSESJE na ich punkcie. Ale od początku… Poszliśmy do jednej z najlepszych restauracji, ale do takiej która nie byłaby przesadnie elegancka jak na pierwszą randkę. Wiecie, czasami ktoś na swoim profilu dodaje zdjęcia sprzed 10 lat – tutaj nie było tego problemu, dziewczyna wyglądała dokładnie tak samo jak na zdjęciach, tylko że nawet nie miałem ochoty na nią patrzeć… To wszystko z powodu tego jak była ubrana. Miała na sobie gigantyczny T-shirt z wizerunkiem różowej świni (zwierze było pokryte cekinami i brokatem). Kolczyki? W kształcie świni. Bransoletka? Tak świńska bransoletka. Na głowie miała opaskę w malutkie prosiaki. Buty? Na dużym palcu była namalowana świnia! Ale najlepsze z tego wszystkiego była OGROMNA różowa torebka z pyskiem świni. To co raz się widziało, na zawsze zostaje w pamięci. Wydaje mi się, że ludzie siedzący w tej samej restauracji też nigdy nie zapomną jej widoku. Czułem się dziwnie siedząc z dziewczyną, która była ubrana w tak dziwny sposób. Szczerze to byłem zawstydzony. Musiałem się powstrzymywać przed powiedzeniem czegoś głupiego i cały czas starałem się być miły. Kiedy zacząłem temat, mówiąc „wow naprawdę lubisz świnie” ona zaczęła się śmiać, a w sumie nawet i chrumkać… Musicie mi uwierzyć, nigdy tak szybko nie skończyłem randki.
Komentarze Ukryj komentarze