19 najlepszych piekielnych historii, które przydarzyły się internautom #2 (20 obrazków)
Potrzebowałem pełnych aktów urodzenia moich dzieci
Moje dzieci są jeszcze w wieku szkolnym (podstawówka i gimnazjum). Pojechałem do USC, wypełniłem stosowne kwity i czekałem.
Dzisiaj przyszły pocztą. Imiona i nazwisko się zgadza. I nic poza tym. Moja starsza córka jest starsza ode mnie o 5 lat. Młodsza to jeszcze przedwojenny rocznik
Jestem kontrolerem biletów
W Warszawie najpopularniejszym rodzajem biletów są bilety 20-minutowe. Ważne są one 20 minut od momentu skasowania i są tańsze od jednorazowego. Wielu pasażerom zdarza się celowo lub nieświadomie przekroczyć ten czas. Jeżeli bilet jest przeterminowany o nie więcej niż 5 minut to odpuszczam takim pasażerom.
Ok. godziny 17 podczas kontroli biletów pasażer wręczył mi do kontroli bilet 20 minutowy. Bilet stracił ważność o godzinie 8.40. Początkowo pomyślałem że pasażer przez pomyłkę dał mi niewłaściwy bilet. Ale nic bardziej mylnego.
Poinformowałem pasażera że jego bilet jest już od kilku godzin nieważny i zaproponowałem opłatę na miejscu.
- Jaką opłatę? Ja nic nie będę płacił! Mój bilet jest przecież ważny.
- Bilet stracił ważność o 8.40.
- Nie proszę pana. Rano jechałem autobusem i skasowałem bilet. Podróż zajęła mi 8 minut. Teraz wracam. Zostaną mi jeszcze 4 minuty do wykorzystania.
Przyznam, trochę mnie zatkało.
- Skoro nie chce pan zapłacić na miejscu, to poproszę o dokument tożsamości ze zdjęciem.
- Nic panu nie dam! Pan nie znasz przepisów! Ja studiuję prawo i ja wiem jakie są przepisy!
Pasażer zmiękł dopiero jak poinformowałem go o konsekwencjach nieokazania dokumentu.
- Spotkamy się w sądzie! Ja już załatwię żeby pan tu nie pracował.
Jestem wspólnikiem w Domu Pogrzebowym
Jako tym raczej osiadły, w weekendy i noce sam biorę dyżury - szpital czy też osoba prywatna na infolinię zgłasza zgon, wówczas z pracownikiem lub wspólnikiem jedziemy, odbieramy i zawozimy osobę zmarłą do naszej chłodni.
Zwyczajowo, po dotarciu na miejsce, bierzemy z auta sprzęt (nosze, formularze, rękawiczki, jeśli trzeba kombinezony, maski itp), zamykamy kabinę, zaś auto pozostawiamy z otwartą klapą do przestrzeni ładunkowej, w której przewozi się zmarłych. Robimy tak dlatego, by uniknąć sytuacji, w której trzeba odstawić nosze z delikwentem na ziemię i manewrować z klapą.
Dodam, iż widok naszych aut (opisanych "Dom Pogrzebowy XYZ"), budzi różne reakcje - od żarcików w stylu "mam nadzieję że nie po mnie", po zdrowaśki starszych osób, jak i wyzwiska, typu: "jak możecie trupojady pod dom mi podjeżdżać" (cytat).
Dzisiaj podjechaliśmy pod blok, auto przy klatce, procedura standard. Wychodzimy z domu, taszcząc zmarłego na noszach, zapłakana rodzina, jednak wszystko sprawnie. Chcemy stawiać nosze, a tam na "pace", wyrzucona zawartość wiadra na śmieci! Kosmos...
Aby nie stawiać noszy na ziemi, cztery piętra w górę do mieszkania (nosze nie mieściły się do windy - standard), powrót, sprzątanie auta, cztery piętra w dół. Na szczęście rodzina zmarłego przyjęła wytłumaczenie, iż ktoś nam te śmieci do auta wrzucił.
Po takiej akcji, naprawdę traci się wiarę w ludzkość...
Dodam, iż przestrzeń transportowa jest odkażana po każdym transporcie, obowiązuje bezwzględna czystość, toteż teraz czeka mnie popołudnie spędzone na rozmontowaniu mechanizmów elementów ruchomych i wyczyszczenie z resztek cieczy, jakie wypłynęły ze śmieci...
Komentarze Ukryj komentarze