Piątek trzynastego, czarny kot, rozbite lustro i siedem lat nieszczęścia (15 obrazków)
Podawanie ręki przez próg

W czasach starożytnych prochy przodków trzymano w progu domu, a przekazywanie czegokolwiek przez drzwi, uznano za bardzo niebezpieczne gdyż naruszało spokój zmarłych. Nie można było nawet usiąść w progu, który uważano za granicę między dwoma światami - bezpiecznego domu i wrogiego świata, albo gorzej - świata żywego i świata umarłych.
Piątek 13.

Czy może być coś gorszego niż kombinacja dwóch pechowych elementów? Dla wielu z nas piątek to symbol błogiego wyciągnięcia strudzonych tygodniową harówką kończyn i oddania się w objęcia bogowi relaksu, pijaństwa i bezczelnego trwonienia czasu.
Tymczasem wiele osób wierzy, że w to właśnie w ten dzień ukrzyżowany został Chrystus. Żeby było mało, to podobno w piątek Adam i Ewa raczyli się owocem z zakazanego drzewa, a Kain zamordował Abla.
W starożytnym Rzymie piątek był dniem publicznych egzekucji.
Być może za ponurą historią piątku 13. stoi dzień 13 października 1303 roku. Wtedy to król Francji Filip IV niesłusznie aresztował Templariuszy, zarzucając im propagowanie herezji. Zakonnicy poddani zostali okrutnym torturom, a Jaques de Molay, ostatni Wielki Mistrz Zakonu, na chwilę przed podpaleniem stosu przeklął zarówno króla, jak i papieża Klemensa V.
Rok później obaj niemili Templariuszom jegomoście stanowili istny park rozrywki dla ekipy padlinożernego, grobowego robactwa.
Istnieje określenie na ludzi odczuwających niezdrowy strach przed piątkiem 13. Osoby, które panicznie boją się tego dnia, cierpią na paraskewidekatriafobię. Szczęśliwie dla nich – takie pechowe połączenie występuje nie częściej niż trzy razy w roku.
"Na zdrowie!"

W każdej kulturze zwykło się pozdrawiać osobę, która właśnie dostała, wywołanego solidnym kichnięciem, potężnego wstrząsu nozdrza. Ongiś wierzyło się, że podczas tego niekontrolowanego odruchu dusza może opuścić ludzkie ciało. Proszono więc o boską interwencję.
Z drugiej strony starożytni Rzymianie dopatrywali się w kichnięciu wyrzucenia z organizmu pałętających się tam szkodliwych człowiekowi demonów. Dlatego też zamiast prosić bogów o pomoc, gratulowali szczęśliwcowi pozbycia się niechcianych gości.
W VI wieku n.e. Europa plądrowana była przez śmiercionośną morową plagę, której zasięg i liczba ofiar porównywalna jest z „Czarną Śmiercią”. Jednym z objawów zakażenia, oprócz kaszlu, było kichanie. Papież Grzegorz I oznajmił, że oficjalną odpowiedzią na tę oznakę choroby winno być „Na zdrowie!” - co miało być prośbą do Boga o zapewnienie odpowiedniej protekcji.
Szczęśliwa moneta

Znaleziona na ziemi moneta ma przynieść powodzenie i pomnożyć zawartość portfela. Kiedyś wierzyło się, że metal to dar zesłany przez bogów (stąd też wziął się zwyczaj wieszania podkowy przy drzwiach domu i noszenia odpędzających uroki naszyjników).
W epoce wiktoriańskiej zwykło się podczas wesela wkładać pannie młodej niewielką monetę do buta – miało to przynieść pomyślność na długie małżeńskie lata i zapewnić młodej parze dostatnie życie.
Rozbite lustro i siedem lat nieszczęścia

Mówi się, że lustro pokazuje przeglądającej się w niej osobie odbicie jej duszy. To dlatego wampiry, jako istoty martwe, nie potrafią używać zwierciadła do sprawdzenia poprawności swego zgryzu.
W starożytnym Rzymie wykorzystywano niewielkie, zanurzone w wodzie, lustro do określania długości życia ludzi starych lub chorych (tzw. katoptromancja).
Ale czemu rozbite zwierciadło miało zwiastować akurat taki a nie inny czas nieszczęśliwego okresu w życiu? Otóż, zgodnie z rzymskimi wierzeniami, każda osoba co siedem lat przechodzi w kolejny cykl swojej egzystencji. Wtedy to ludzkie ciało odnawia się, gwarantując człowiekowi zastrzyk zdrowia i witalności. W momencie rozbicia lustra zniszczona zostaje dusza, a jeden z życiowych okresów nie może się zakończyć.
Chuchanie na kostkę

Dlaczego przyjęło się, że chuchnięcie na kostkę na moment przed oddaniem rzutu może spowodować, że wypadnie szczęśliwa dla nas liczba oczek? Okazuje się, że sprawa jest trochę bardziej skomplikowana niż może się wydawać.
Prawdopodobnie istniała kiedyś pewna forma oszustwa – aby zwiększyć szansę na wyrzucenie upragnionej liczby oczek smarowano przeciwległą stronę kostki substancją, która pod wpływem ciepłego, wilgotnego powietrza, stawała się lepka. W ten sposób kanciarz zgarniał pieniądze i oddalał się zanim ktoś zdołał odkryć źródło jego niebywałego „szczęścia”.
Być może zwyczaj ten ma też swoje korzenie w czasach, kiedy hazard popularny był na ulicach – takie dmuchnięcie najzwyczajniej likwidowało piasek przyklejony do kostki.
Przechodzenie pod drabiną

Wiele jest teorii łączących przejście pod drabiną z pechem. Jedna z nich mówi o tym, że drabina wraz z ziemią, na której stoi oraz ścianą, na której się opiera tworzy trójkąt symbolizujący, jakże by inaczej, Trójcę Świętą. Bezczelne znieważenie tego znaku przez osobę, która odważyła się przerwać boską harmonię jest objawem braku wiary lub jawnym głoszeniem paktu z Rogatym. Taki człek szczęścia w życiu mieć nie będzie.
Nam jednak wydaje się, że osoba odpowiedzialna za ten przesąd dostała w czerep słusznej wagi cegłą, co to stojącemu na drabinie, zamroczonemu winem robotnikowi z ręki się wyślizgnęła.
Komentarze
Pokaż komentarze