Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

tip91

0 / 2
tip91

[demot] Logika aborcjonistów - nie mamy na ciebie pieniędzy więc zdychaj. Przyjdą takie czasy, że was będą uśmiercać jako starych niepotrzebnych dziadów. A może jako młodych, ale po wypadku lub chorobie, więc też obciążających państwo.

1 / 3
tip91

[demot] Dorzucę jeszcze 15 - nigdy nie wiadomo czy kierowca jest niedzielny czy prawo jazdy ma od niedawna. W obu przypadkach wszystkich obowiązuje zasada ograniczonego zaufania i wyrozumiałość, bo nawet rajdowiec kiedyś nie potrafił jeździć. Najbardziej mnie rozwala jak taki "wielce doświadczony kierowca" wywraca oczami i trąbi na kogos, kto jeszcze nie potrafi się poruszać po drodze z taką gracją, jak on.

-2 / 2
tip91

[demot] Nie. Nie na Mszy, nie w kościele. Z występami proszę się przenieść na salki katechetyczne. PO Mszy.

1 / 5
tip91

[demot] @mungo92 Jeśli masz chodzić do kościoła dla pieśni i rozrywki, to chyba dobrze, że siedzisz w domu.

0 / 0
tip91

[demot] @RomekC 1. Nauczyciel może częściej pytać i się czepiać, ale możesz mi wierzyć, że zaraz będzie miał na głowie rodziców takiego ucznia. Zresztą naprawdę nie spotkałam żadnego nauczyciela, który miałby satysfakcje z gnębienia któregokolwiek ucznia. Jeśli oceny z jednego przedmiotu rażąco różnią się od innych ocen, to nauczyciel musi się z tego tłumaczyć, a żaden nie ma na to siły i ochoty, więc jeśli celowo ocenia kogoś słabiej, to strzela sobie w stopę. 2. Jeśli jest ciamajdą, to przynajmniej może się bardziej nie ośmieszać robiąc z igły widły. Wrzucanie swojego (lub swojego dziecka) zdjęcia do sieci i robienie z siebie strasznie pokrzywdzonej bardziej wzbudza politowanie niż zrozumienie. 3. Mogła się łatwo obronić w tym sensie, że wiedziała, że po pierwsze - nie ubrała się wulgarnie. Po drugie - prawdopodobnie tego samego zdania byli jej koledzy z klasy więc nie była narażona na wyobcowanie z grupy. Po trzecie - nauczycielka pocisnęła jakimś tekstem zupełnie od czapy, co pewnie zauważyło całe forum. Jaki tu problem? Kilkunastoletnia dziewczyna nie zareagowała na nieodpowiednie zachowanie wobec siebie i zamiast załatwić sprawę z nauczycielką, pobiegła po mamę, a mama po dyrekcję i internet. 4. Nastolatka to już nie jest dziecko. Powinna wiedzieć, że takie sprawy załatwia się w 4 oczy a nie w internecie. Robiąc z siebie pokrzywdzoną, paradoksalnie sama się skrzywdziła przez zrobienie takiej afery w sieci. Cały czas pije do tego, że nie warto robić awantury o taką pierdołę, bo takim zachowaniem bardziej naraża się na ośmieszenie, niż próbą obrony albo nawet całkowitym zignorowaniem tematu. Jakby mi ktoś powiedział, że mam krzywe nogi, a wiedziałąbym, że nie mam, to nawet nie zaczynałabym dyskusji z taką osobą. Albo powiedziałabym, żeby się przyjrzała jeszcze raz, tym razem dokładniej. Na pewno nie biegłabym na skargę do kogoś "bo on mi powiedział, że mam krzywe nogi, a nie mam!"

0 / 0
tip91

[demot] @RomekC Właśnie, że tak twierdzisz ("Konflikt uczeń-nauczyciel z góry skazuje ucznia na przegraną."). Na jakiej podstawie uważasz, że pozycja ucznia jest słabsza? Przecież doskonale widać jak to działa - od razu zdruzgotana matka robi awanturę w szkole. To czy nauczycielka mogła tak powiedzieć, czy nie, to inna kwestia. Moim zdaniem nie powinna w ten sposób mówić do nikogo i nie zamierzam jej bronić. Może ma problemy ze sobą, a może po prostu uczennica wyrwała z kontekstu i przekręciła jej słowa (jak to często bywa). Zwracam jedynie uwagę na to, że dziś młodzież to nieumiejące sobie dać rady ciamajdy, które od razu chowają się za plecami rodziców. Zwłaszcza że jak napisałam wyżej - dziewczyna nie była półnaga i mogła łatwo się obronić i przejść nad sprawą do porządku dziennego. Jak w pracy szef (który też może mieć jakieś problemy ze sobą) powie jej coś raniącego i kłamliwego na forum całego zespołu, to co wtedy? Też pójdzie po mamę? Myślę, że wiesz o co mi chodzi.

-2 / 2
tip91

[demot] @RomekC Ja nie będę wnikać, jakie są Twoje metody stawiania innym granic.Jeśli uważasz, że jedynym rozwiązaniem takiej sytuacji jest przywalenie nauczycielce - Twoja sprawa. Ja mówię tylko, że dziewczyna nie jest dzieckiem i powinna już mniej więcej wiedzieć, jak sie zachować. Powiadamianie rodziców to moim zdaniem ostateczność, jeśli inne metody zawiodą. Za 3-4 lata pójdzie na studia, a mama będzie pytała kiedy ma przyjść na zebranie... Nie masz pojęcia o tym, co się dzieje w szkołach, skoro uważasz, że konflikt nauczyciel-uczeń jest z góry przesądzony na niekorzyść ucznia.

-3 / 5
tip91

[demot] Zauważcie, że to nie nauczyciele powiedzieli, że strój jest wyzywający. Tak przynajmniej wynika z demota. Abstrahując już od tego czy jest czy nie, martwi mnie w tej sytuacji jedna rzecz. 10 lat temu gdy nauczycielka gimnazjum zwróciła mojej koleżance uwagę, że ma cycki na wierzchu, to żaden rodzic nie przyleciał na skargę do dyrekcji, a dziewczę spaliło się ze wstydu i w dużym dekolcie już nie przyszło. Ta dziewczyna wygląda na liceum (choć to może przez tęższą budowę ciała) i nie potrafi załatwiać spraw na miejscu, tylko skarży się rodzicom. Wiedząc, że nie świeci biustem ani tyłkiem, mogła się całkiem skutecznie i szybko obronić, ale sprawę załatwiła jakby miała 10 lat mniej. Coś poszło nie tak.

0 / 0
tip91

[demot] ~TakaPrawdaa Smutne, że masz takie doświadczenia. Albo inaczej - że widzisz tylko takie i że na nich budujesz sobie z góry obraz każdego człowieka. Jak to mówią - każdy widzi to co chce widzieć. A co w sercu, to na języku. Nie chodzi o akceptację i uporczywe pomaganie. Nie chodzi o to, aby wmawiać sobie, że ktoś jest w porządku jeśli nie jest. Chodzi o to, żeby przestać oczekiwać, że ludzie będą robić dokładnie to, czego chcemy i jak chcemy, bo tak nigdy nie będzie. Jeśli oczekujesz, że ktoś Cię nigdy nie zawiedzie - przejedziesz się na 100%. Każdy zawodzi. Powiem w sekrecie, że Ty również. Tacy są ludzie. Ty masz wpływ na to z kim się zadajesz, jeśli wybierasz na swoich przyjaciół ludzi wyrachowanych, płytkich i chamowatych, to może czas to zmienić. Nie mów, że większość jest zła. Nawet nie wiesz, co się dzieje w ich życiu. Tak jak oni nie wiedzą, co dzieje się w Twoim. Jeśli oczekujesz, żeby ludzie byli lepsi, zacznij dawać z siebie i przestań żądać, by ktoś się odwdzięczył. Inaczej się po prostu nie da.

1 / 3
tip91

[demot] @~TakaPrawdaa To że Ty jak skończyłeś, to nie znaczy, że jest to regułą. Nie mówię o tym, żeby być jakimś superotwartym, bo nie każdy jest do tego zdolny. Mówię o tym, żeby starannie dobierać znajomych i widzieć w każdym człowieka, a nie oceniać go przez pryzmat tego, co nam się nie podoba. Nie trzeba być otwartym, żeby dawać szansę. Wstręt do ludzi to konsekwencja powstawania nierealnych oczekiwań wobec nich, kurczowego się ich trzymania i rozpaczliwych prób egzekwowania. To jest z góry skazane na porażkę. Kwękanie, że ludzie są źli i nie ma wartościowych osób doskonale obrazuje kondycję i dojrzałość autora takich twierdzeń.

10 / 14
tip91

[demot] Przestańcie jojczyć, że nie ma wartościowych chłopaków/dziewczyn i sami weźcie się do roboty. Może warto dać szansę komuś, kto nie do końca zgadza się z naszym wyimaginowanym wzorem? Może pora zaakceptować to, że ideałów nie ma? Są natomiast nieoszlifowane diamenty i jest ich bardzo dużo. A może trzeba też przyjrzeć się samemu sobie i próbować udoskonalić siebie, zamiast wychodzić z pozycji poszukiwacza gotowców doskonałych. Nie wiem, gdzie Wy szukacie partnerów, że dochodzicie do takich wniosków. Ja akurat znam bardzo wielu wartościowych mężczyzn i kobiet, ale to kwestia świadomości doboru towarzystwa.

6 / 10
tip91

[demot] Taaaak... Bo każda dziewczyna ma obowiązek spróbowania związku ze swoim przyjacielem, tak na wszelki wypadek, żeby nie było, że jest tą złą i odrzuca porządnego. To że latałeś za nią jak mały piesek, to był Twój wybór, prawdopodobnie ona Cię do tego w żaden sposób nie zmusiła. Jej życie - jej wybory. Przyjaciel może pocieszać, doradzać, ostrzegać, ale nie ma prawa obwiniać nikogo o swoją zmianę. Jeśli zmieniłeś się w dupka, to jest to TYLKO I WYŁĄCZNIE Twoja wina, bo wybrałeś najgorsze wyjście z tej sytuacji. Jeśli miałeś zastrzeżenia do swojej przyjaciółki, trzeba było o tym pogadać, a w ostateczności poszukać innej, mądrzejszej. A teraz płacz i lament, bo to wszystko jej wina, a ja jestem biednym, zewnątrzsterownym, miękkim chłopaczkiem.

0 / 0
tip91

[demot] @slagen błagam... Ja o jednym, Wy o drugim. Ile razy mam jeszcze napisać, że nie neguję fizjologii nastolatka i zdaję sobie sprawę z trudności tego wieku? Ja piszę cały czas o tym, że 30 letni faceci siedzący na demotach i jojczący nad tym, że X lat temu nauczycielka ich nie uwiodła, są po prostu śmieszni i naiwni. I TYLE! Uwodzenie dziecka to jest po pierwsze przestępstwo, a po drugie wykolejenie i nic do tego nie ma fakt, że nastolatkowie są napaleni jak króliki na wiosnę. Dorosły nie ma prawa tknąć dziecka/nastolatka i koniec kropka, o czym tu jeszcze dyskutować...?

-1 / 1
tip91

[demot] @TrinityKiller Bezpośrednio zmusić rzeczywiście byłoby trudno, chyba że zastraszyłaby ucznia. Dlatego mowa o uwodzeniu. Mąceniu w głowie. Wyróżnianiu w pewien sposób. Emocjonalnych gierkach. Budowaniu takiej relacji, że młody chłopak będzie mocno emocjonalnie przywiązany do nauczycielki. Dorosły ma większy ogląd ludzkiej psychiki i umiejętności cichego manipulowania, niż kilkunastolatek.

-2 / 2
tip91

[demot] @worm Moment, chyba źle zrozumiałeś. Rozumiem, że nastolatkom odbija jak widzą fajną dziewczynę (mniejsza o to, w jakim wieku). Wiem jak reagują. Dziwi mnie tylko takie naiwne "ubolewanie" nad tym, że żadna z nauczycielek tutaj zgromadzonych mężczyzn akurat nie chciała nikogo uwodzić w czasach szkolnych. To, że chłopcy w wieku nastoletnim są bardzo podatni na takie bodźce to jedno. To że w wieku 20-30 lat wielce żal im, że nie spotkali nauczycielek jak z demota to drugie. I o to mi chodzi - to jest niepoważne, bo uczniowie tych nauczycielek zostali po prostu skrzywdzeni, im byli młodsi tym bardziej. I wkurza mnie takie gadanie, że mieli farta, że skorzystali. Dokładnie to samo mówią rówieśnicy takiego delikwenta, któremu nauczycielka wysyła nagie fotki albo zabiera na "randki". I dokładnie te słowa powstrzymywały ich przed wyjawieniem całej sprawy, nawet jeśli psychicznie ich to przerastało.

-1 / 3
tip91

[demot] @kriseq1970 Ach no tak, uwodzenie jest już ok. Bo uczeń przecież sam tego chciał, gdyby nie chciał, to by się nic nie stało, prawda? A jak się stało to tak ma być, widocznie 13-15 latek jest na tyle dorosły, że potrafi zbudować dojrzały związek. Przepraszam, czego nie zrozumiem? Tego, że nastolatkowie podkochują się w starszych dziewczynach/kobietach czy tego, że one to wykorzystują? A może tego, że autor ma 15 lat i wzdycha do czasów podstawówki?

1 / 9
tip91

[demot] @Slowianskie_wkur Zdarza się. Sama znam parę nauczyciel-uczennica, ale on miał 26 a ona 17. Dziś są już dziadkami. Nie zmienia to faktu, że takie sytuacje to raczej skrajną mniejszość i nie można uważać, że skoro dwóm parom się udało, to nie ma się co czepiać. Często się słyszy o 12-13latkach, które płodzą dzieci nauczycielkom. To nie jest normalne ze strony takich pedagogów. Częściej dzieci doznają krzywdy, niż szczęśliwego wspólnego pożycia do końca swoich dni. Bardziej miałam na myśli fakt, że regularnie co pewien czas wpadają tu takie demoty i stado samców płacze, że chodziło do normalnych szkół, gdzie nauczyciele uczyli zamiast uwodzić uczniów. Wtedy się zastanawiam czy naprawdę są tak lekkomyślni/naiwni, że chcieliby zostać ofiarami przemocy seksualnej w imię przeżycia takiej "przygody", czy po prostu epatują swoimi nieopanowanymi żądzami.

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 27 marca 2017 o 18:56

5 / 17
tip91

[demot] Rozumiem, że to takie heheszki, ale mnie to kompletnie nie śmieszy. Uwierz mi, autorze, że nie chciałbyś być uwiedziony przez nauczycielkę ani przez żadną inną dorosłą kobietę będąc w wieku szkolnym. Leczyłbyś się z tego i odczuwał konsekwencje przez połowę życia, więc raczej powinieneś odetchnąć z ulgą, że nic takiego Ci się nie przytrafiło.

0 / 0
tip91

[demot] @~he_he Jest 18h na etacie. 18 h to jest czas przeznaczony na LEKCJE - trudno, żeby podczas lekcji pisać dokumenty. To robi się w domu/na okienkach/w szkole po lekcjach. To jest czas prywatny nauczyciela, nikt nie zapłaci dodatkowo za tę robotę (nadmienię jeszcze, że to tylko część pracy wykonywanej poza lekcjami). Niemniej 18h w szkole to JEST tylko część jego pracy. Kiedyś musi przygotowywać zajęcia, prowadzić kółka zainteresowań, pisać programy, organizować wycieczki, wywiadówki, przedstawienia i imprezy. Sugerowanie wizyty w poradni, gdy dzieje się coś niepokojącego to OBOWIĄZEK nauczyciela, a nie jego wymysł. Sam nauczyciel nie dysponuje narzędziami do sprawdzania czy dziecko ma faktycznie dysleksje, czy rodzice mają w nosie jego edukacje i nie wymagają od niego nauki, dlatego musi powiedzieć o możliwości diagnozy w poradni. Idąc Twoim tokiem rozumowania równie dobrze mogę powiedzieć, że winę ponoszą rodzice, bo zabierają dziecko do PPP na diagnozę. Nikt im nie każe tego robić, mogą z tej sugestii skorzystać lub nie. Przypisywanie niezaradności zawodowej posiadaniu (fałszywej) diagnozy jest co najmniej wątpliwe. To, że ktoś ma stwierdzoną dysleksję/dyskalkulię/inne DYS nie sprawia, że trzeba się z nim obchodzić jak z jajkiem i pozwalać na błędy czy dane zachowanie "bo on już taki jest". I proszę mi wierzyć - nie znam nauczycieli, którzy machają ręką na edukację ucznia z orzeczeniem. To, jak ktoś będzie sobie radził na rynku pracy, nie zależy tylko od wiedzy, w jaką się go wyposaża. Szkoła daje wiedzę, a to jak się ją wykorzysta zależy od wielu czynników.

1 / 1
tip91

[demot] @~he_he Nie rozumiem - jak prowadzenie dokumentacji wpływa na wychowanie samodzielnej jednostki radzącej sobie w dorosłym życiu na rynku pracy? Jak już mówiłam - wszelkie sporządzanie dokumentów ma miejsce POZA godzinami pracy nauczyciela. A wychowaniem w głównej mierze powinni zajmować się rodzice, szkoła to tylko organ wspomagający tę kwestię. Jeśli masz na myśli to, że dokumentacji jest za dużo, to każdy nauczyciel przyzna Ci rację. Niestety, żaden z nich na to wpływu nie ma, a gdyby miał, to uwierz mi - z własnej woli nie siedziałby godzinami pisząc kolejne sprawozdania i programy. Do tak zawiłej papierologii obliguje prawo oraz poniekąd rodzice, którzy rzadko widzą okazane serce i trud pracy, a często widzą to, co chcą i wymagają za dużo.

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 marca 2017 o 14:21

7 / 7
tip91

[demot] Ośmielę się nie zgodzić. Jeśli nawet n-l sugeruje udanie się na diagnozę, to nie ma na nią decydującego wpływu. "Nie muszą z takim dzieckiem pracować" - dobre sobie. Każde orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego to dodatkowa tona papierów, ustalanie indywidualnych planów, pisanie opinii, ocen postępów, konsultacje z innymi specjalistami, spotkania z rodzicami itp. Wszystko oczywiście poza godzinami pracy. Na dysleksję wspomagającego nie dostanie, choćby nie wiem co. Co najwyżej na ASD, ale uwierz mi - praca z takim dzieckiem, nawet w 2 osoby, to nie jest bajka.

0 / 6
tip91

[demot] O rany, aż głowa boli od tego, co się dzieje.... Uwaga! Tłumaczenie! Nie muszą być piękne, ale tylko powiedz mi, że tak nie jest, to zabiję cię na miejscu. Mogą pracować na budowie - ale na własnych zasadach ("ja tego nosić nie będę, bo jestem KOBIETĄ"). Owszem, nie muszę mieć dzieci, ale za to ADOPTUJĘ 40 kotów i psów, które będę przebierać w dziecięce ciuszki, robić im słodkie zdjęcia i mówić do nich 'syneczek mamuni'. Nie muszą się uśmiechać - właśnie! znieść ten głupi nakaz uśmiechania się! No chyba że chodzi o to, że mogę być wredną jędzą dla wszystkich, bo tak, bo wcale nie muszę się uśmiechać. W sumie to genialnie łączy się z "mogą się złościć". Trzeba tylko dodać, że "mam prawo być rozkapryszonym babsztylem, który tylko wymaga, a ludzi traktuje jak szmaty". LITOŚCI! Nie muszą chodzić w sukienkach - hmmm zdaje się, że pierwszą kobietę w spodniach mamy już dawno za sobą. Nie muszą mieć męża - w dobie konkubinatów i "wolnych związków" taki postulat jest co najmniej śmieszny. Mogą chodzić do szkoły, mogą mieć pracę - bez komentarza... Ciekawe, jak wyglądały zajęcia, na których powstało to cudo. Naprawdę jestem ciekawa. Większość dziewczynek jednak identyfikuje się ze swoją płcią i przyjmuje jej cechy. Dlatego trzeba zrobić pranie mózgu. Niech wiedzą, że mogą być chłopcami albo feministkami!

3 / 3
tip91

[demot] Z tego co pamiętam, chodziło o to, żeby nauczycielki całe swoje siły i energię kierowały na pracę z dziećmi. Panowało również przekonanie, że jeśli nauczycielka wyjdzie za mąż i będzie rodzić dzieci, to poważnie zaniedba swoją pracę i stanie się problemem dla systemu. Niegdyś nauczanie wyglądało inaczej niż dziś. Bywało, że dzieci wracały ze szkoły dopiero wieczorem. Nauczyciele często także wynajmowali pokoje u rodzin, gdzie prowadzono szkoły, tudzież w budynku szkoły.

3 / 7
tip91

[demot] @maat_ Mylisz się. Otóż Akurat droga porodu ma bardzo duże znaczenie dla jego przyszłego rozwoju. Poród sn jest dla dziecka lepszy (nie mówię o porodach z powikłaniami), gdyż przejście przez kanał rodny w bardzo silnym stopniu stymuluje układ nerwowy. Tak silne bodźce są potrzebne do prawidłowego rozwoju równowagi, czucia i orientacji (i nie tylko). Dzieci z cc mają swoje specyficzne problemy (nie wszystkie, ale jeśli coś się później dzieje, to dzieki informacji łatwiej zidentyfikować źródło problemu). Sądzę, że o to samo chodzi przy wpisie o in vitro. Nie chodzi o inwigilację czy piętnowanie, bo oprócz rodziców i ew. lekarzy nikt nie musi wiedzieć. Chodzi o to, że in vitro ma swoje wady, a jego skutki mogą być odczuwalne dopiero za kilkanaście lat. Weź sobie banalny przykład - lekarz myli próbki i genetycznie rodzicem dziecka jest kto inny. Jak do tego dojść nie mając informacji? O konsekwencjach zdrowotnych już nie mówię.

1 2 3 4 następna »