Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…
Wojciech Mann:  (...) Kiedyś z kolegami z podstawówki założyłem organizację o bardzo nieokreślonych celach poza jednym, że ma być tajna – Postanowiliśmy zorganizować uroczyste wywieszenie flagi organizacji. Polegało ono na tym, że spotkaliśmy się wieczorem w naszym mieszkaniu w przedwojennej kamienicy, gdzie okna naszego pokoju sublokatorskiego wychodziły na podwórko studnię. Rodzice wyjechali, została tylko babcia, wtedy lat pewnie osiemdziesiąt. Wywiesiliśmy flagę przez lufcik, po czym z pistoletu mieliśmy oddać dwanaście salw. W podwórku studni brzmiało to bardzo głośno i nie zdążyliśmy wszystkich odpalić, kiedy przyjechała milicja zawiadomiona przez któregoś z sąsiadów. Weszli do mieszkania i spisali raport z interwencji. Jeden dyktował drugiemu, a babcia siedziała w fotelu: "Grupa młodych ludzi, strzelali ze straszaka, w fotelu zastaliśmy otumanioną staruszkę". I w tym momencie babcia mówi: "Co pan tam pisze? Ja im naboje podawałam!".

Komentarze Ukryj komentarze

z adresu www
Komentarze są aktualnie ukryte.
Momencik, trwa ładowanie komentarzy…