10 naszych najlepszych zabaw w PRL-u (11 obrazków)
W chowanego
Jedna zasada była niezmienna – zawsze krył najmłodszy
W piłkę przypominającą nożną
Tutaj też była taka zasada, że na bramce stał najmłodszy. Z braku najmłodszego, bramkarz był albo zmienny, albo lotny, tak, że w trakcie meczu już nikt nie wiedział, kto stoi na na bramce. Faul był wtedy, kiedy faulowany zdołał sobie ten faul wywalczyć. Ręka była zawsze nabita, chyba, że najsilniejszy zawodnik na podwórku, albo właściciel piłki uznali inaczej. Bez względu na to, ile bramek padło, wygrywała ta drużyna, która strzeliła ostatnia bramkę. Mecz trwał dopóty, dopóki rodzice nie kazali właścicielowi piłki kategorycznie wracać do domu. Mógł też skończyć się wcześniej, jeżeli właściciel piłki się obraził i sam ją zabrał, bo nikt nie chciał uznać jego racji w kwestii nabitej ręki.
Komentarze Ukryj komentarze