12 rzeczy, które warto mówić innym ludziom (13 obrazków)
„Świetnie to zrobiłeś”
Pozytywne wsparcie w polskiej kulturze, w której 80% ankietowanych systematycznie przeklina, hejting stanowi niemalże zasadę internetowej komunikacji, a poziom zaufania ludzi do siebie jest jednym z najniższych na świecie (jedynie 12% Polaków zgadza się ze stwierdzeniem, iż większości ludzi można ufać; w Danii – 66%), świadomy i pozytywny feedback jest towarem szczególnie poszukiwanym.
Entuzjastyczne, optymistyczne wsparcie pochwałą, uśmiechem czy prozaicznym przybiciem piątki wyraża uznanie dla czyjegoś osiągnięcia. Pokazuje przyjacielskie wsparcie, oducza zawiści, ukierunkowuje nagradzany mózg na kontynuowanie chwalonego zachowania. Nie omieszkaj każdego dnia zauważać u siebie, swoich bliskich i w pracy takich działań, które podsumujesz szczerym „Świetnie to zrobiłeś”.
„Wiem, że stać cię na więcej”
W psychologii istnieje kilka praw opisujących zależność wyniku od nastawienia nauczyciela (lidera, szefa). Efekt Rosenthala pokazuje, że ludzie chcą spełniać oczekiwania w nich pokładane – jeśli więc lider wierzy, że jego podopieczny może mieć lepszy wynik, podświadomie będą obaj do tego zmierzali – zarówno on jako prowadzący, jak i jego podopieczny (by nie zawieść nadziei w nim pokładanych).
Drugim prawem jest efekt Galatei – jeśli mamy pozytywne oczekiwania w stosunku do ludzi, to nawet mimo niesprzyjających warunków zaczynają się oni zgodnie z nimi zachowywać. Jego przeciwieństwem jest efekt Golema – ludzie zaczynają się zachowywać zgodnie z negatywnymi oczekiwaniami, nawet jeśli kontekst tego nie wymaga (np. pracownicy gorzej pracują, bo szef im wmawia, że się nie uda). Dlatego śmiało, w oparciu o optymistyczny zdrowy rozsądek, oczekuj postępów od swojego zespołu: „Wiem, że stać cię na więcej”.
„Wiem, że sobie poradzisz”
Nawet najtwardsi z najtwardszych mają momenty zwątpienia i gorsze chwile. Bo oczekiwany kontrakt nie wypalił, bo ważny pracownik zawiódł, bo dostawcy się spóźniają. W takich momentach potrzeba wsparcia. Ale nie tylko merytorycznego, czyli wiedzy o tym, jak rozwiązać dany problem – chodzi o wsparcie emocjonalne.
O przekonanie, że nie jest się samemu w kłopotach. O zaufanie, że jest się razem na dobre i na złe. O wsparcie, którego wartość jest wprost proporcjonalna do obaw i innych negatywnych emocji związanych z przejściowym „dołkiem”. Bo wtedy właśnie mięsień cierpliwości i wytrzymałości jest testowany i dobrze jest usłyszeć od kogoś, że sobie poradzimy.
„Jak to proponujesz rozwiązać?”
Analityków diagnozujących problemy wśród pracowników nie brakuje – każdy doskonale wie, co nie działa. Ale sama diagnoza nie likwiduje choroby. Bez konstruktywnego znajdywania rozwiązań staje się narzekactwem, marudzeniem i prowadzi do utraty sprawczości, oddając kontrolę zewnętrznym okolicznościom. Kluczowe w takiej sytuacji staje się nauczenie nawykowego szukania rozwiązań, najlepiej minimum trzech.
Dzięki temu diagnoza spełni swoją analityczną funkcję, a propozycje rozwiązań stworzą więcej opcji na przyszłość. Drugorzędna jest ich merytoryczna przydatność, bo ta przychodzi wraz z doświadczeniem; chodzi znacznie bardziej o naukę nawyków konstruktywnego myślenia, które z czasem będzie wypełniać się lepszą treścią.
„Przepraszam, myliłem się”
Przyznanie się do błędu nie jest oznaką słabości, ale siły. Zauważenie własnego przejawu głupoty jest przejawem mądrości, a okazanie wstydu – dowodem na odwagę. Lider, który poza dokonaniami merytorycznymi i uznaniem za wyniki potrafi także być ludzki, zdobędzie swój zespół sercem, a za sercem idzie się bardziej niż za pieniędzmi.
Lider łączący siłę z wrażliwością jest człowiekiem przyszłości, bo jego własne zdanie i asertywność w jego bronieniu wraz z empatyczną otwartością na drugiego człowieka daje dostęp do większej ilości zasobów. Dlatego jeśli zdarzy ci się pomylić, nie unikaj konfrontacji ze swoją ludzką, nieidealną częścią: spójrz innym w oczy i przyznaj się do błędu. Zostanie to docenione.
„To będzie dobry dzień” i „Dzięki za dzisiaj”
Zgodnie z efektem pierwszeństwa mózg najlepiej zapamiętuje to, z czym miał do czynienia na początku, a idąc za efektem świeżości – także z tym, z czym zetknął się na końcu. Innymi słowy, kluczowe jest to, jak zaczynasz i jak kończysz, bo na tym skupią się Twoi ludzie.
Jeśli więc wychodzisz z domu, mocno ucałuj rodzinę na pożegnanie, a po powrocie witaj się w równie ciepły sposób. Wchodząc do biura, powitaj wszystkich entuzjastycznie i rzuć motywacyjne: „To będzie dobry dzień”, a wychodząc, koniecznie podziękuj za udany dzień. Ta wdzięczność uwolni w ciele produkcję przeciwciał (wszyscy będą zdrowsi) i da zastrzyk endorfin (poczucie szczęścia). Najnowsze badania pokazują, że pracownicy nastawieni na szczęście przynoszą do firmy więcej pieniędzy niż ci, którzy chcą jedynie wyników.
„Kocham cię”
Świadomość własnych potrzeb fizjologicznych i finansowych jest powszechna. A miłości? Bez niej dzieci chorują, dorośli wpadają w depresję lub nawet popełniają samobójstwa. I choć polskie społeczeństwo wyszło już z zabijających wrażliwość przekonań typu „prawdziwi mężczyźni nie płaczą”, to wciąż przeciętny Jan Kowalski nie jest świadomy tego, jak brać i jak dawać miłość.
Daje ją więc tak, jak sam otrzymywał ją w dzieciństwie, czego nie rozumie mający inne doświadczenia partner. Skoro moja żona mi o tym nie mówi, to znaczy, że w ogóle nie widzi, jak bardzo poświęcam się rodzinie (żona uważa, że sam fakt bycia z nim już to oznacza). Skoro mój mąż nie zauważył, że byłam u fryzjera, to znaczy, że już go nie interesuję (mąż uważa, że dbanie o rodzinę jest oznaką miłości). Skoro mój tata ciężko pracuje i nie ma dla mnie czasu, to dlatego, że nie jestem dla niego ważny (tata okazuje miłość, ciężko pracując). Skoro szef tylko mnie krytykuje, to coś jest ze mną nie tak (szef w taki sposób rozumie okazywanie wiary w potencjał pracownika).
I choć w pracy zaspokajanie potrzeby miłości sprowadza się raczej tylko do uśmiechu i komentarza „świetna robota”, to jednak w rodzinie „kocham cię” powinno być równie popularne co „jestem głodny”. A często nie jest.
Komentarze Ukryj komentarze