Polskie dziwactwa (15 obrazków)
Ewa i Liam, Londyn, część 1:

Co zdziwiło Liama w Polsce? Małe okienko w kiosku Ruchu, do którego trzeba się schylić, żeby zobaczyć sprzedawcę, bo na pierwszy rzut oka widzi się tylko ścianę papierosów. Maniacy na drogach – Liam mówi, że tacy są w każdym kraju, ale brawura polskich kierowców przy opłakanym stanie dróg przeszła jego najśmielsze oczekiwania. Sypana kawa z grubą warstwą fusów na wierzchu. Telewizja Trwam – księża i faceci w trzyczęściowych garniturach, dyskutujący ściszonymi głosami i śpiewający nabożne pieśni.
Ewa i Liam, Londyn, część 2:

Supermarkety, do których nie można wchodzić z zakupami zrobionymi gdzieś indziej – trzeba je zostawić w specjalnej szafce przed wejściem. Liam się zdenerwował, bo nie mieściło mu się w głowie, jak sklep może sugerować klientom, że są potencjalnymi złodziejami. Gniazdka w łazience – woda plus prąd równa się niebezpieczeństwo! Flaki i czernina – zupełne dziwactwo absolutnie nie w guście Liama, chociaż uwielbia inne polskie potrawy. I jeszcze ilość salonów fryzjerskich i kosmetycznych – stłoczonych jeden przy drugim w piwnicach osiedlowych bloków.
Iza i Matt, Leigh-on-sea, część 1:

Matta - rodowitego Anglika w Polsce zdziwiło bardzo, że w Łazienkach nie można rozłożyć się na trawie i poleżakować. Na polskim weselu podobało mu się, że Polacy tak dobrze się bawią, a stoły uginają się od jedzenia i picia. Angielscy teściowie Izy też byli zaskoczeni – Anglicy nie potrafią się tak spontanicznie bawić. Z serwowanych na weselu tradycyjnych potraw Matt nie przekonał się tylko do flaków.
Iza i Matt, Leigh-on-sea, część 2:

Co jeszcze zdziwiło go w Polsce? Smutni ludzie na ulicach i ogólny brak uprzejmości – nikt nie przytrzymuje drzwi drugiej osobie wchodzącej do sklepu, nikt nie uśmiecha się do innych przechodniów. W sklepach zaskoczyła go polska odmiana CCTV w postaci naburmuszonej pani po pięćdziesiątce lub wąsatego młodzieńca, depczących klientom po piętach. Na ulicach – oburzyło wszechobecne graffiti. Izę rozśmieszyło ostatnie spostrzeżenie męża – polska toaleta z „półką" zamiast po prostu dziury w środku.
Gosia i Ashley, Londyn, część 1:

Mąż Anglik zwrócił na to uwagę Gosi i teraz ją też do szału doprowadza fakt, że w sklepach często (zbyt często) nie mają wydać reszty. I to bez względu na to, czy poda się 100, 50, 20, czy 10 złotych. Nie mówiąc już o tym, że jak jest końcówka 99 groszy, najczęściej pytają o te 99 groszy zamiast wydać 1 grosz! Tu może przesadzam, ale chodzi mi o zasadę, że łatwiej byłoby wydać resztę, niż znaleźć w portfelu tę końcówkę. No i, pomimo że się intensywnie odzwyczajam, zdarza mi się jeszcze, że chcę tu w Anglii tych końcówek szukać, zamiast spokojnie czekać na wydanie reszty.
Gosia i Ashley, Londyn, część 2:

Druga sprawa to może nie dziwactwo, a raczej udogodnienie - ilość taksówek w Polsce, a przynajmniej w Warszawie. Rzadko kiedy trzeba czekać dłużej niż 10 minut, a często wystarczy machnąć ręką. Ashley zwrócił też uwagę, że w Polsce jak tylko robi się ciepło, dziewczyny zaczynają chodzić w białych spodniach, a zimą noszą wysokie kozaki i krótkie spódniczki. Obie wersje polskiej ulicy bardzo mu się podobały.
Magda, Londyn, część1:

Moich angielskich znajomych w Polsce zdziwił najbardziej fiat 126p, ale to chyba ewenement dla wszystkich obcokrajowców. Nie mogli nadziwić się, gdy zobaczyli kiosk, czyli okratowaną budkę, w której siedzi pani i sprzedaje wszystko: od gazety – po szampon pokrzywowy. Zwrócili moją uwagę na fakt, że – mimo iż Polska uchodzi za biedny kraj – nikt nie oszczędza ani wody, ani prądu i nikt nie segreguje śmieci (no, może są wyjątki).
Komentarze
Pokaż komentarze