Tajemnice akt policyjnych (17 obrazków)
Pewien Amerykanin z miejscowości Vero Beach na Florydzie, wracając po ciężkim dniu do domu, poczuł się bardzo głodny. Jednak, gdy zajrzał do portfela okazało się, że nie ma w nim nawet centa. Mimo braku gotówki nie poddał się i podjechał do baru fast-food, znanej światowej sieci. Tam zaproponował sprzedawcy oryginalną formę zapłaty. Za hamburgera zaoferował pracownikowi... porcję marihuany.
Sprzedawca hamburgerów okazał się jednak prawym obywatelem, stroniącym od tego typu uciech i szybko zgłosił całą sprawę policji. Pomysłowy Amerykanin chwilę później siedział wciąż głodny, ale już w policyjnym radiowozie.
Do niecodziennego wydarzenia doszło w 2008 roku w amerykańskiej miejscowości Bristol, gdzie sześcioletnia dziewczynka dała ostro popalić pewnemu bandycie, który postanowił ukraść samochód jej matki. - poinformowała telewizja NBC.
Dziewczynka znajdowała się w samochodzie, gdy do jego wnętrza wtargnął złodziej z zamiarem dokonania kradzieży. Nie wiedział jednak, że trafi na opór dziarskiej małolaty, która podobno zaczęła piszczeć tak, że ptaki z okolicznych drzew odleciały. Potem jeszcze kilka razy kopnęła rzezimieszka i zaczęła go porządnie szczypać. Przerażony złodziej uciekł.
Na podstawie policyjnych raportów roku 2006, udało się sporządzić listę najgłupszych złodziei roku 2006. Na czele listy znaleźli się: 50-latek, który włamując się do budynku utknął w oknie tak, że nie mógł się ruszyć, oraz złodziej 22 pojemników z farbą. Złodzieja złapano, ponieważ przez całą drogę jego ucieczki z jednej z puszek co chwilę skapywały krople farby, aż do drzwi jego mieszkania.
Po zgłoszeniu włamania do piwnicy jednego z bloków w Gliwicach, na miejsce zdarzenia policja przybyła błyskawicznie. Złodziej akurat posilał się ogórkiem wyjętym ze słoika znajdującego się na piwnicznej półce. Na widok policjantów zaskoczony złodziej zakrztusił się ogórkiem i przez chwilę stracił oddech. Na szczęście policjantom udało się go uratować.
Skoro nie można ukraść pieniędzy, ukradnijmy cały bankomat - pomyślało trzech złodziejaszków. W środku nocy wyłamali wielki bankomat umieszczony obok centrum handlowego i żeby było im lżej, umieścili go na dużym wózku. Złodziei tachających po Głogowie bankomat, zauważył jeden z mieszkańców i powiadomił policję.
Na poważne koszta "naraził" bandę złodziei właściciel pewnej krakowskiej hurtowni. Po tym jak policja odzyskała dwa Tiry załadowane proszkami do prania i zwróciła towar właścicielowi hurtowni, otrzymał serię telefonów od zuchwałych złodziei. Domagali się od niedoszłej ofiary zwrotu 60 tys. zł. To rzekomy koszt jaki złodzieje ponieśli w związku z kradzieżą Tirów, więc ponieważ kradzież była nieudana czyli złodzieje nie zarobili - należy im się zwrot kosztów. Policja namierzyła telefon i schwytała złodziei.
Policja złapała mężczyznę włamującego się do mieszkań. Na pytanie dlaczego to robił odpowiedział, że potrzebuje pieniędzy na adwokata, który ma bronić jego brata w sądzie za to, że okradał mieszkania.
Komentarze Ukryj komentarze