Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Cascabel

0 / 2
Cascabel

[demot] @KateWlodarska Nadużycie systemu zdarzające się, a na dodatek - takie, co będzie zdarzać się zawsze, bo ludzie będą kombinować. Ale nie zakładajmy, że każdy nadużywa systemu i bierze L4 "bez powodu" jeżeli nie ma gorączki 40 stopni i nie jest obłożnie chory. W wielu przypadkach wpisywany jest kod, że "pacjent może normalnie chodzić", więc choćby i był na Hawajach, z tego co wiem pracodawcy nic do tego. Jak idiotka wyjechała mając wskazanie by zostać w domu - cóż... Podobnie osoby robiące remont w czasie zwolnienia same zasługują na potępienie.

2 / 6
Cascabel

[demot] @Obiektywny1 @KateWlodarska Zastanawiam się, skąd uproszczenie że osoba grająca na konsoli w czasie L4 oszukuje pracodawcę? L4 oznacza, że samopoczucie nie pozwala ci wykonywać pracy, a nie że jesteś obłożnie chory i nie możesz wychodzić z łóżka. Ba, często nie oznacza nawet, że nie możesz wychodzić z domu. I w zależności od wykonywanej pracy inne mogą być objawy, które nie pozwalają jej wykonywać. W niektórych zawodach to zawroty głowy i osłabienie. W innych - ból pleców. W jeszcze innych ból głowy, czy kaszel albo zwykły kaszel. Prosta zasada: jesteś zdolny do pracy jeżeli nie popełnisz w niej błędów i złe samopoczucie nie wpłynie na twoją wydajność. Nikogo nie obchodzi że "ciężko było mi się skupić, źle kliknąłem, firma jest dwa miliony w plecy", albo "byłem w stanie zrobić tylko 100 sztuk, a nie 300 bo bo tak cieknie mi z nosa że nie mogę się schylać", albo "szefie, zniszczyłem maszynę, bo nadwyrężyłem cieśnie nadgarstka i dłoń sama puściła...".

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 października 2023 o 12:08

0 / 0
Cascabel

[demot] Z mniej strasznych: Cokolwiek Tima Burtona Inni Labirynt fauna, Zaułek koszmarów albo Crimson Peak

1 / 1
Cascabel

[demot] @Jacek83218 to zależy co dla kogo jest straszym przebraniem. Czy Cruella de Vil jest dobra? Ta z bajki? A z filmu? To samo z Piotrusiem panem z bajki, albo z OUAT. Pomijając Kubusia Puchatka xD

3 / 3
Cascabel

[demot] @BrickOfTheWall @108757 Masz jeszcze żeglarstwo, też uczy. W szkole bardziej przydatne byłyby zajęcia z nauki pływania obejmujące wbijanie do głów zachowanie się przy pływach, przy falochronach, czy co robić jak w rzece porwie nas prąd. Na dodatek by na geografii było czytanie tablic pływów, czy rozumienie ostrzeżeń pogodowych, zachowanie na szlaku górskim i na wypadek lawiny. Przydałyby się też zajęcia mówiące o zachowaniu w obliczu tornada (w Polsce się zdarza) i trzęsienia ziemi. Dlaczego? Bo DOROŚLI ICH NIE ZNAJĄ, a ludzie coraz częściej podróżują.

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 października 2023 o 9:27

1 / 1
Cascabel

[demot] @koszmarek66 O alergiach i otyłości słyszałam od dawna, więc to raczej tajemnica poliszynela. Słowem klucz tutaj byłaby chyba tylko: równowaga. Zachowanie równowagi między tym co zdrowe i nie i względna świadomość gdzie wysiłek możesz sobie odpuścić.

-1 / 1
Cascabel

[demot] @koszmarek66 Jeżeli jem płatki raz na kilka tygodni, a tylko te mi smakują, to biorę pomimo świadomości ilości chemii. Nie przeszkadza mi to też jeść płatków owsianych z owocami, a do owsianek dodawać dżemów własnej roboty. Podobnie jak to, że gdy sama robię pieczywo, są to raczej bagietki, albo bułki pszenne, które mi smakują, a nie chleb na zakwasie. Problemem jest to, że jest wiele rzeczy przy których za ceną wcale nie idzie smak, a także wiele przy których za ceną wcale nie idzie jakość. U rolnika warzywa kupisz taniej i lepsze, ale wymaga to wysiłku.

2 / 2
Cascabel

[demot] @rogeros123 Dzieje się tak, że kilkuletnie auto na rynku używanym warte jest tyle co kilka lat temu, gdy opuszczało salon.

2 / 6
Cascabel

[demot] @bernardpretwicz A ja akurat widzę dosyć mocno tego sens: warto, by dziecko wiedziało że dotyk może być przyjemny, pod warunkiem że nauczy się je, że to, że jest przyjemny, nie znaczy że jest dobry i by umiały mówić o tym złym, a dane dziecko nie będzie stanowiło pożywki dla pedofili. Warto mówić dzieciom od małego że możliwość zabezpieczenia się istnieje, bo może zapamiętają. Warto mówić dzieciom o związkach i posiadaniu dzieci przez osoby z odmienną orientacją, by nie było zdziwienia, że jakieś dziecko może mieć dwie mamy i uniknąć wykluczenia tego dziecka z grupy. Zwłaszcza, że coraz więcej osób wiąże się czasem z kobietami, a czasem z mężczyznami (sama znam takich co najmniej trzy), w tym jeden przypadek ma córkę. która ma ojca, ale do szkoły odwozi ją obecna dziewczyna mamy. Patrząc na najmłodsze pokolenie, to raczej tego typu przypadki będą częstsze, niż rzadsze, bo coraz więcej osób zdaje sobie sprawę, że "to wcale nie tak, że muszę być albo homo, albo heteroseksualny".

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 23 października 2023 o 8:54

0 / 0
Cascabel

[demot] @JohnLilly Wystarcza odpowiednio często powtarzana, niczym anegdota, historia by przemówiła do wyobraźni ludzi. Swoją drogą, znam tego typu przypadek jak chłopak w gimnazjum przypadkiem dowiedział się że tatuś zdradzał mamusię (mamusia zresztą też...) jak przyprowadził do domu dziewczynę, która okazała się przyrodnią siostrą, więc może nie aż tak rzadka?

0 / 0
Cascabel

[demot] @JohnLilly Albo na punkcie realnego problemu, który budził w ludziach lęk. W czasach wojennych, w niektórych krajach też po, istniało coś takiego jak handel dziećmi, czy odbieranie ich biologicznym matkom z różnych względów (bo np. były samotne, trafiły do więzienia), i całkowite zmienianie im dokumentów. Proceder na pewno miał miejsce w Irlandii, czy Hiszpanii za czasów Franco. Część z tych osób dowiaduje się, że nie jest biologicznymi dziećmi swoich rodziców dopiero w momencie gdy jest potrzebna im "rodzicom" transfuzja. Jeżeli w dokumentach nie istnieje żaden trop pozwalający na ustalenie kto był biologicznym rodzicem, a ten go nie szukał nigdy, bo w szpitalu powiedziano że dziecko zmarło, a nie opuściło miasta tego rodzica, to jakie jest prawdopodobieństwo że kiedyś zakocha się w biologicznej siostrze, czy kuzynce?

3 / 3
Cascabel

[demot] @Wolfi1485 Nie od ogarnięcia to zależy, ale od kosztów stałych, przy czym na część masz wpływ, a na część - niestety nie, część jesteś w stanie w jakiś sposób zredukować, ale nie wszystkie. Inne perpektywy redukcji kosztów ma osoba, która zawsze może wrócić do rodzinnego domu, inne ktoś samotny, inne matka z dzieckiem, jeszcze inne - osoba musząca na stałe przyjmować leki, czasem nierefundowane (znam przykład, gdzie dziecko miało alergię na mleko matki i na wszystkie refundowane modyfikowane, alternatywą było to, że by głodowało; znam przypadek, gdzie zabrano refundacje leku który zapobiegał odrzutowi organu po przeszczepie, podczas gdy tego ciągle refundowanego dana osoba nie mogła przyjmować). A może zrezygnować z rehabilitacji i możliwości powrotu na rynek pracy małżonka? Sporo ludzi żyje na styk nie dlatego, że są nieogarnięte, ale dlatego, że nie ma już na czym oszczędzać, a znalazły się w trudnej sytuacji życiowej - niekoniecznie z własnej winy i woli.

0 / 0
Cascabel

[demot] @Pani_Informatyk Thermomix mam, bardzo polecam kategorię przepisów do 20 minut - sporo przepisów jest genialnych i bardzo szybkich i prostych. Wydłużenie często wynika z kombinowaniem= jak już coś robi obiad za mnie, to mogę przygotować bardziej wymagający. Co jakiś czas podejdziesz, wykonasz kolejne kroki, a w międzyczasie zagrasz w planszówkę, czy ogarniesz pół domu... No i sam się myje xD Za nim widzę jeszcze jeden argument: nawet ktoś kto totalnie w kuchni nie świeci, to sobie poradzi (pomijając pytania, czy można zastąpić to tym, albo po czym poznać, że śmietana jest już ubita).

0 / 0
Cascabel

[demot] @rafik54321 I wszystko wzięło w łeb przez agregat do gładzi - który możesz wynająć za mniej niż 100 zł, i ani nie musisz się męczyć, ani wydawać 50 tys. Byłoby to też bardziej sensowne, gdybyście z @Pani_Informatyk nie pomięli jednego magicznego gadźetu: zmywarki xD

0 / 0
Cascabel

[demot] @Pani_Informatyk Tylko tu trzeba by było zrobić porządną listę gadżetów, które faktycznie w kuchni ułatwiają życie i/lub znacznie przyspieszają pracę i tych, które okazują się zbędne. Bo np. forma do robienia ravioli skraca czas robienia uszek na święta o jakieś 2 godziny w moim domu, krajalnica sprawiła że sałatka to pół godziny, a nie półtorej, podobnie jak przygotowanie garnka curry. Ale drylownica do wiśni wyleciała nawet niewyjęta z pudełka...

1 / 1
Cascabel

[demot] @MIKKOP A potem okazuje się, że to co najwyżej spalone z góry, najniżej - od dołu, a to co w środku - niedopieczone?

16 / 18
Cascabel

[demot] @tomkosz Raczej są inne czynniki i jest ich dosyć sporo, które wpływają negatywnie na chęć posiadania dzieci, a antykoncepcja pozwala ograniczyć ilość dzieci niechcianych. Choćby istnienie rodzin nuklearnych (brak możliwości sprawdzenia się w roli opiekuńczej bez posiadania własnych dzieci oraz obserwowania z bliska procesu wychowawczego), likwidacja domów wielopokoleniowych (nie ma na kogo zwalić opieki), całkowita zmiana podejścia do procesu wychowawczego (teraz dziecko znalazło się w centrum). W rodzinie mam sporo przypadków dzieci oddawanych na wychowanie babci za czasu PRLu. Normlanym było nie spędzanie z dzieckiem czasu. Ono po prostu było, do momentu gdy zaczynało sprawiać problem, wtedy trzeba było je ustawić. Teraz modelem jest rodzicielstwo bliskości, spędzanie z dzieckiem czasu, skupianie się na jego rozwoju i potrzebach, przy jednoczesnym pozbawieniu rodziców wsparcia w "wiosce". Więc jakiego rodzaju porównanie chcesz uzyskać badając dwa całkowicie różne światy? Kiedyś naturalnym było robienie dziecka by pracowało na roli, pomagało przy rodzinnym zakładzie, czy po to by zabezpieczyć się finansowo na starość. Cztery umarły, tylko dwoje żyje? Trudno, śmierć dzieci była codziennością. Chcesz powiedzieć, że wtedy bardziej je kochano, czy mniej? Finansowa potrzeba posiadania dzieci na pewno była większa...

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 października 2023 o 9:04

2 / 2
Cascabel

[demot] @Pani_Informatyk Zależy jaki. Sama mam coś takiego do cebuli - naprawdę ułatwia życie. Podobnie jak krajalnica w okolicy świąt, do robienia past jajecznych, czy sałatki warzywnej. Widziałabym też sens tego urządzenia do przekrawania ciasta (gdybym robiła często ciasta w i ogóle na biszkopcie...) i może tej ociekaczki (choć nie używam). Ale reszta? Niekoniecznie...

5 / 5
Cascabel

[demot] Drogie panie, jeżeli jedynym pomysłem na prezent dla waszego faceta jest alkohol, to radziłabym zastanowić się, czy nie mądrzejszym prezentem byłby odwyk. W sumie jedną z bardziej uderzających mnie rzeczy jest uznawanie za "fajny prezent" od firmy dla klientów whisky/wina/tego typu rzeczy albo słodyczy. O ile te drugie jestem w stanie jeszcze zrozumieć (choć też jest karmieniem uzależnienia), to najfajniejszą rzeczą jaką widziałam spośród całkowicie niespersonalizowanych prezentów jest zielona skrzynka, czyli zestaw warzyw, owoców, orzechów i ziół, przygotowany w taki sposób, że zużywasz go szykując święta (kiedyś trafiła do domu przyniesiona przez jednego z domowników z pracy przed Gwiazdką i spora część zakupów zniknęła z listy...).

0 / 0
Cascabel

[demot] @michalSFS Z rynkiem pracy to tak wygląda, że jeżeli firma oferuje powyżej najniższej krajowej, to przetrzymuje kobiety najdłużej na umowie na czas określony jak prawnie się da, bo "zaraz zajdą w ciążę!" i nikogo nie obchodzi czy dana kobieta w ogóle ma partnera, chce mieć dzieci, czy może. No, bo przecież po co innego jej umowa na stałe?!

0 / 0
Cascabel

[demot] @adamIM Dokładnie tak - podpowiedź Najczęściej mam podział na "muszę zobaczyć", "chciałabym", "jak będzie czas i będę w okolicy" i "przy okazji". Dodatkowo, ściśle ograniczam ilość atrakcji do których trzeba swoje odstać i gdzie podążają tłumy - nie chcę, by głównym wspomnieniem z danego miasta było stanie w kolejkach. Ładnie się sprawdza :) Planując podróże polecam moją ukochaną stronkę: Atlas Obscura. Nietypowe atrakcje w różnych miejscach świata.

2 / 2
Cascabel

[demot] @VaniaVirgo @13Puchatek Z drugiej strony, dużo bardziej możesz się naciąć na miejscach, do których wejdzie kilku turystów, którzy są w danym miejscu pierwszy raz w życiu, a miejscowi omijają je szerokim łukiem. Paradoksalnie, wbrew pozorom sieciówki wcale nie są tu bezpieczne. To, że coś jest niezjadliwe dla turysty jest ryzykiem wpisanym w próbowanie nowych rzeczy.

4 / 4
Cascabel

[demot] Co do podróży z przyjaciółmi: nikt nie powiedział, że jadąc z kimś do danego miejsca stajecie się jednym organizmem. Jedno może iść do muzeum rano, gdy drugie jeszcze śpi, a trzecie poszło do parku. Możecie spytać czy "macie ochotę iść tu i tu?" albo umówić się wspólnie że pójdziecie do części atrakcji, ale nie musicie całego czasu spędzać razem. Co do zwiedzania tylko turystycznych rzeczy: powinno być czas i na nie i na poszlajanie się po prostu. Nigdy nie planuję dokładnie, ale mam zawsze zaznaczoną mapę z pobliskimi atrakcjami i ciekawymi restauracjami które chętnie bym odwiedziła, jeżeli zgłodnieję w okolicy.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10246 247 następna »