Albert Einstein - ciekawe fakty, o których w szkole nie usłyszysz (14 obrazków)
"Nie wiem na co będzie trzecia wojna światowa, ale czwarta będzie na pewno na maczugi." - czyli pacyfista… do czasu

Przez większość życia Einstein był wielkim orędownikiem pokojowego rozwiązywania wszelkich konfliktów. Mówi się jednak, że tylko krowa nie zmienia poglądów... I tak też podczas gdy w 1939 roku premier Wielkiej Brytanii Neville Chamberlain łudził się, że z Adolfem Hitlerem można się jakoś dogadać i uniknąć wojny poprzez pertraktacje z nazistowskimi władzami, to już Albert Einstein słusznie zauważył ogromne zagrożenie – Niemcy dysponowali technologią, która pomogłaby im w krótkim czasie zbudować bombę atomową. Uczony zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później taka broń powstanie i zaważy o losach szykującej się wojny. Dlatego też Einstein schował swój pacyfizm głęboko w kieszeń i wraz z dwoma innymi naukowcami żydowskiego pochodzenia napisał list do prezydenta USA – Franklina Delano Roosevelta. Fizyk skutecznie zwrócił uwagę głowy amerykańskiego państwa na ten problem, a nawet zasugerował z jakich miejsc na świecie można pozyskać rudy uranu. Trzy lata później ruszył Projekt Manhattan zwieńczony zbudowaniem pierwszej bomby atomowej. Niemcom się to na szczęście nie udało...

Należy jednak podkreślić, że ta postawa Einsteina była podyktowana jedynie okolicznościami. Einstein bardzo obawiał się wykorzystywania energii atomowej do budowania narzędzi zagłady. Jak się okazało pod koniec wojny - bardzo słusznie
Ostatnie słowa wielkiego geniusza

W 1948 roku zdiagnozowano u Einsteina dużego tętniaka aorty. Uczony przeżył jeszcze siedem lat. Zmarł 18 kwietnia 1955 roku w szpitalu w New Jersey. Podobno chwilę przed swoją śmiercią uczony wypowiedział kilka słów po niemiecku. Jedyną osobą, która to usłyszała, miała być pielęgniarka. Nie mamy pojęcia jaka ilość pracownic amerykańskiej służby zdrowia zna język naszych zachodnich sąsiadów, ale jak na złość – ta akurat pani języka niemieckiego nigdy nie opanowała. To dlatego nie wiemy, co rzekł uczony przed śmiercią. A szkoda, bo mogłaby to być podsumowująca Einsteinowy żywot informacja, która wstrząsnęłaby światem nauki
Mózg w słoiku

Mimo że Einstein był już całkiem martwy i spoczywał na stole w prosektorium, nie dane mu było zaznać spokoju po śmierci. Przynajmniej nie w całości. Thomas Stoltz Harvey – patolog, który przeprowadzał sekcję zwłok fizyka – postanowił zabrać sobie małą pamiątkę po uczonym. Trofeum, o którym mówimy, był mózg.
Oczywiście Harvey nie dostał pozwolenia rodziny Einsteina na uszczknięcie sobie takiego suweniru. Lekarz wsadził perfidnie ukradziony organ do słoika z formaliną i przez lata odmawiał zwrócenia komukolwiek tej istotnej części ciała zmarłego geniusza.
Dopiero po długim czasie, kiedy Hans Albert – syn twórcy teorii względności – oficjalnie dał Harveyowi pozwolenie na zarządzanie mózgiem swego taty, patolog zaczął współpracować z innymi ludźmi nauki. W praktyce – wysyłał do badań fragmenty tkanki. Odbiorcami były laboratoria na całym świecie.I tak też na przykład Marian Diamond z uniwersytetu w Berkley odkryła, że Einstein posiadał znacznie więcej niż inni śmiertelnicy komórek glejowych w części mózgu odpowiedzialnej za analizę informacji

Z kolei inne badania dowiodły, że Einsteinowy organ pozbawiony był tzw. szczeliny Sylwiusza – bruzdy oddzielającej płat czołowy i ciemieniowy od płata skroniowego. Sandra Witelson z Uniwersytetu McMaster w Kanadzie doszła do wniosku, że ta anomalia odpowiedzialna była za lepszą i szybszą komunikację pomiędzy neuronami.
Jeszcze ktoś inny odkrył, że mózg naukowca był nad wyraz potężny i ciężki, a dolny płat ciemieniowy, związany z matematycznym talentem, wydawał się zdecydowanie większy niż w przypadku innych mózgów…

W 1998 roku liczący sobie 85 lat Thomas Stoltz Harvey potulnie oddał tę „relikwię” w ręce dr. Eliotta Kraussa – patologa z uniwersytetu w Princeton – mówiąc „Pewnego dnia zmęczysz się odpowiedzialnością posiadania tego...”
Komentarze
Pokaż komentarze