Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…
Setka Cyganów napadła na orszak weselny. – - Zaczęliśmy dzwonić na policję, ja też zadzwoniłem. Uratowali nas ochroniarze z Łącka, bo doszłoby do masakry. To była dzicz, im już nie chodziło o wódkę, tylko żeby się na nas wyżyć. Brakuje mi słów, ja takiej agresji w życiu nie widziałem. Policjanci przyjechali po pół godziny, to im powiedziałem, że mogą sobie wracać, bo są już niepotrzebni. Mam w nosie (rozmówca użył mocniejszego słowa) taką policję, która nas nie broni... - kwituje rozemocjonowany gość weselny.

Komentarze Ukryj komentarze

z adresu www
Komentarze są aktualnie ukryte.
Momencik, trwa ładowanie komentarzy…