9 legend rocka, których narkotyki nie dały rady zniszczyć (10 obrazków)
Keith Richards

Ciężko uwierzyć, że ktoś z Rolling Stonesów ćpał więcej i bardziej intensywnie od charyzmatycznego wokalisty. A jednak! Keith Richards to żywy (!) dowód na to, że farmaceutyczno-alkoholowo-tytoniowa automumifikacja to najlepszy sposób na zagwarantowanie sobie trybu god mode. Richards, zgodnie z konsekwencjami pławienia się w morzu toksycznych używek, powinien się już przekręcić gdzieś tak na początku lat 70. ubiegłego wieku. Tymczasem jednym z poważniejszych uszczerbków na zdrowiu szalonego muzyka była niefortunna kontuzja, której gitarzysta nabawił się w wyniku upadku z kokosowej palmy. "Muszę przyznać, że bardzo się interesowałem tym, co mogę wziąć i co mogę zrobić. Potraktowałem ciało jak laboratorium – wrzucałem w siebie substancje i patrzyłem co się stanie. Byłem tym zaintrygowany. Co może działać z czymś innym. Miałem w sobie wiele z alchemika. Jednak wszystkie eksperymenty muszą się kiedyś skończyć. "- tak dziś muzyk komentuje swoją narkotykową przeszłość.
Iggy Pop

Muzyk przez wielu uważany za „ojca chrzestnego punka” przez wiele lat zmagał się uzależnieniem od narkotyków i alkoholu. Do listy jego autodestrukcyjnych zachowań można dopisać także: samookaleczenie się, tarzanie w szkle, obnażanie na scenie, wdawanie w bójki z fanami czy wyjątkowo brutalny (ale i spektakularny!) stage diving. Biorąc pod uwagę jego styl życia nie dziwi fakt, że artysta trafił w końcu do szpitala psychiatrycznego. Z jego uzależnieniem narkotykowym wiąże się oczywiście kilka (mniej lub bardziej) zabawnych historii. W roku 1970 na koncercie w Nowym Jorku zwymiotował na publiczność. Po śmierci Jima Morrisona (którego Pop był wielkim fanem) były menedżer The Doors zdobył dla Iggiego skórzane spodnie należące wcześniej do jego zmarłego idola, a ten… natychmiast je sprzedał, żeby mieć pieniądze na dragi. Nic dziwnego, że po tym incydencie został nazwany „śmieciem”, a jego przyjaźń z członkami The Doors gwałtownie się skończyła. Dziś Iggy Pop twierdzi, że substancje uzależniające nigdy nie przejęły pełnej kontroli nad jego życiem i żałuje, że… w młodości nie był bardziej bezmyślny, bo przez to nie mógł w pełni cieszyć się narkotykami!
David Bowie

Kosmita, kameleon i niewątpliwie legenda rocka w latach swojej największej świetności miał poważne problemy z narkotykami. Chociaż nie można tego dowieść w żaden naukowy sposób, istnieje spore prawdopodobieństwo, że David Bowie zużył w połowie lat siedemdziesiątych więcej kokainy niż jakakolwiek inna gwiazda kultury popularnej. Z kokainy korzystał tak, jak rzeźbiarz korzysta z dłuta. Można przypuszczać, że szukał w niej inspiracji, ale również była dla niego swego rodzaju "ośmielaczem". Ten do bólu nieśmiały, podmiejski dzieciak nagle znalazł się na wielkiej, niekończącej się imprezie. Artysta przez długi czas funkcjonował żywiąc się jedynie mlekiem, czerwoną papryką i kokainą. W tamtym czasie rozmiary jego fizycznego wyniszczenia stały się przerażające- był szalenie chudy i blady. Niestety jego psychika także nie pozostała bez szwanku- Bowie miał tzw. paranoję kokainową, miał obsesję na punkcie ukrywania śladów UFO, był przekonany, że Rodzina Mansona chce go zabić, więc przeszukiwał swój dom ukrywając noże. Dzięki Bogu muzykowi udało się wyjść z tego przerażającego stanu i do dziś udowadnia, że jest artystą z prawdziwego zdarzenia.
Eric Clapton

Autor słynnego przeboju Cocaine uzależniony był od LSD, heroiny i kokainy. W roku 1971, pomimo ogromnego sukcesu zawodowego, życie Claptona było w rozsypce – głównie z powodu nieodwzajemnionego uczucia, którym darzył żonę swojego przyjaciela, Pattie Boyd-Harrison. Przestał nagrywać, odizolował się od ludzi, a jego nałóg heroinowy znacznie się pogłębił. Musiał wtedy na dwa lata przerwać swoją karierę. Na scenę powrócił więc dopiero w roku 1973. Kilka lat później popadł z kolei w alkoholizm, czego skutkiem była hospitalizacja i rekonwalescencja na wyspie Antigua (gdzie później pomógł założyć ośrodek rehabilitacyjny The Crossroads Centre).
Dziś Eric Clapton jest szczęśliwym mężem i ojcem. Wciąż kontynuuje terapię i pozostaje w kontakcie z ludźmi, którym, podobnie jak jemu, udało się wygrać z nałogiem.
Slash

Saul Hudson, bo tak naprawdę nazywa się były gitarzysta Guns N’Roses, poznał smak narkotyków już na samym początku swojej kariery w słynnym rockowym zespole. Większą część zaliczki, którą dostał od wytwórni Gunsów na poczet ich pierwszej płyty, wydał na ubrania, alkohol i heroinę. „Pierwszym razem, gdy zdałem sobie sprawę z powagi sytuacji, był moment, gdy jej zabrakło” powiedział kiedyś muzyk. Uzależnienie gitarzysty było naprawdę poważne. Miłość do używek spowodowała u niego zapaść, z której z trudem został odratowany. To właśnie narkotyki oraz alkohol były jedną z przyczyn wielu kłótni Slasha z liderem zespołu, Axlem Rose. Imprezowy styl życia w końcu dał o sobie znać: w wieku 35 lat muzykowi założono rozrusznik serca, które nie było w stanie samodzielnie pracować.
Nałogi udało mu się ostatecznie przezwyciężyć kiedy został ojcem. Dziś Slash jest szczęśliwą głową rodziny, a jego ulubionym napojem jest… sok żurawinowy. Mimo że przeszedł przez narkotykowe piekło martwi się, że… we współczesnym (niestety w dużej mierze skomercjalizowanym) rock-and-rollu brak prawdziwych imprezowiczów, takich, do jakich on sam kiedyś się zaliczał.
Elton John

67-letni wokalista do 1990 roku zażywał narkotyki i nie stronił od alkoholu. Dziś żałuje, że nie uporał się z nałogami wcześniej.
- Zmarnowałem ogromną część życia - przyznał Elton John. - Byłem uzależniony od prochów i skupiony wyłącznie na sobie. Ludzie wokół mnie, moi przyjaciele, umierali przez narkotyki, ale ja mimo to nie próbowałem z tym skończyć. To najgorsze w uzależnieniu. To jak choroba. Sam oczywiście nie uważałem się za narkomana, bo wydawało mi się, że narkoman to człowiek, który siedzi na ulicy z igłą w żyle, tymczasem byłem najprawdziwszym, rasowym ćpunem. Nie raz byłem bliski śmierci. Zdarzały mi się zapaści, robiłem się cały siny, traciłem przytomność. Znajomi zbierali mnie z podłogi i kładli do łóżka, a 40 minut później budziłem się i już wciągałem kolejną kreskę. Wtedy kokaina była moim sprzymierzeńcem, bo po niej stawałem się rozmowny, śmiały, byłem lubiany. Przez nią jednak straciłem wszystkich przyjaciół.
Mick Jagger

Wielu nie wierzyło, że dobije do trzydziestki. Dziś jednak Mick Jagger kończy okrągłe 71 lat. Rockman legenda, który przez całą swoją karierę spróbował wszystkich narkotyków, jakie kiedykolwiek istniały, od lat pozostaje w świetnej w formie, a dowodzona przez niego formacja The Rolling Stones może poszczycić się najdłuższym stażem w historii muzyki rozrywkowej.
Komentarze
Pokaż komentarze