10 przerażających praktyk lekarskich w które dawniej wierzono (11 obrazków)
Boskie prawo królów
W XVI i XVII wieku wierzono, że król jest osobą, która stoi ponad wszystkimi i kłania się tylko Bogu. Króla nie obowiązują prawa ludzkie. Oczywiście, naturalną implikacją tego wierzenia jest fakt, że ukarać króla może tylko król. To samo tyczy się innego przedstawiciela królewskiego rodu.
Oczywiście, ta swoista nietykalność rodziła szereg problemów i komicznych sytuacji, jak chociażby wychowanie królewicza. Nauczyciele nie mogli bowiem siłą wyegzekwować jego posłuszeństwa, czy też chęci do nauki, jak to miało miejsce w przypadku innych dorastających młodych mężczyzn. Dlatego wymyślono koncepcję chłopca do bicia.
Ten pochodził z klas wyższych i był zazwyczaj jedynym przyjacielem królewicza, dlatego między nim a przyszłym następcą tronu rodziła się silna więź emocjonalna. Fakt ten skrzętnie wykorzystywali profesorowie, którzy za królewską opieszałość do nauki karali chłostą właśnie wspomnianego młodzieńca.
Cierpienie przyjaciela zmuszało królewicza do wzięcia się w garść i opanowywania nowego materiału. Cóż, gruntowna edukacja wymaga czasem wielkich ofiar, jak się okazuje - również w ludziach. Gorzej jak królewicz okazywał się młodym sadystą...
Big Nose George
Wprawdzie tej praktyki nie można zaliczyć do zabiegów medycznych, lecz warto wspomnieć o niej, jako pewnej ciekawostce. O co chodzi? O proceder oprawiania książek ludzką skórą...
Publikacje zamknięte w "okładkę z człowieka", były symbolem luksusu i prestiżu. Bardzo często, taką oprawę miały podręczniki do anatomii - surowiec oczywiście czerpano z sekcji zwłok.
Jednak nawet w tamtych czasach, sprawa przestępcy Georga "Big Nose" Parrotta budziła sporo kontrowersji. W 1878 gang Parrotta zamordował dwóch stróżów prawa. Po kilkuletniej przeprawie z wymiarem sprawiedliwości, Parrott został stracony. Ciało przestępcy zostało przejęte przez dwóch lekarzy - Thomasa Maghee oraz Johna Eugene'a Osborne'a. Postanowili oni przebadać mózg łotra, zaś skórę z jego klatki piersiowej wykorzystać do... produkcji butów.
Leczenie rtęcią
Rtęć służyła jako lekarstwo już 1 500 lat przed naszą erą. W starożytnych Chinach, ta srebrna substancja miała pomagać w zrastaniu się złamań i gojeniu ran. Wierzono że wpływa ona na polepszenie stanu zdrowia i wydłużenie życia! Władca Chin, Qin Shi Huang, pokusił się o wypicie wywaru z rtęci, wierząc że zagwarantuje mu ona nieśmiertelność. Niestety, efekt był zupełnie odmienny od zamierzanego (chyba, że celem Huanga było osiągnięcie życia wiecznego).
Rtęcią leczyli się również Grecy i Rzymianie. Nawet jeszcze stosunkowo niedawno, bo 100 lat temu, wierzono że rtęć jest dobra na wszystko (nawet lepsza niż tytoń) i stosowano ją w leczeniu najróżniejszych przypadłości i schorzeń. Dopiero wraz z rozwojem nauki odkryto, że rtęć jest związkiem silnie toksycznym, który niszczy błony biologiczne i zakłóca mnóstwo niezbędnych do życia procesów. Obecnie, może dziwić jedynie fakt, że dojście do tej wiedzy zajęło naukowcom setki lat.
Komentarze Ukryj komentarze