Myślisz, że ty masz beznadziejną pracę? (12 obrazków)
Tester odoru
To dość popularny zawód w laboratoriach firm produkujących pastę do zębów. Jedni ochotnicy szczotkują zęby nowym wynalazkiem, po czym długo i przeciągle chuchają tym, którzy jakoś podpadli prezesowi, prosto w twarz. Obywatel Minneapolis, Michael Levitt, przeniósł jednak sztukę testowania odorów na jeszcze bardziej ekstremalny poziom. Zatrudnił on dwóch pracowników, by wąchali ludzkie gazy. 16 innych ochotników najadło się fasoli, po czym za pomocą rurek wsadzonych w odbyt, wypuszczali oni gazy do specjalnych pojemników. Następnie dwie dzielne dusze, siedząc sobie spokojnie w przyjemnym pomieszczeniu otwierały po kolei te pojemniki (było tego około 100 próbek), "inhalowały" się jego zawartością i oceniały jak bardzo dokuczliwy jest dany gaz. Następnie próbki zostały poddane analizie chemicznej i eureka! - stwierdzono, że najbardziej cuchnącą substancją w gazach jelitowych jest siarkowodór.
Tester mokrej karmy dla kotów
Niejaki Brytyjczyk Jon Hanson twierdzi, że to właśnie jemu przypadła najgorsza robota pod słońcem. Pracuje on jako kontroler jakości mokrej karmy dla kotów. Jego zadania to: 1. Wsadzić twarz w wielką michę karmy i zaciągnąć się głęboko, by upewnić się, czy kocia strawa jest świeża. Zadanie 2: Zanurzyć w niej ręce aż po łokcie, by wyszukać i wyeliminować wszelkie kawałki kości, które mogły się z ową karmą zmieszać. Zadanie 3: Rozprasować karmę na płaskiej powierzchni i palcami sprawdzać, ile w niej jest chrząstek.
Sprzątacz martwych zwierząt z ulic
Obowiązki wiążące się z tym stanowiskiem pracy są dość oczywiste: zeskrobywanie szczątek martwych zwierząt z nawierzchni jezdni. Praca ekstremalnie nieprzyjemna, ale raczej bezpieczna, chyba, że jakieś zwierzątko miało pecha dać się rozpłaszczyć na wyjątkowo często uczęszczanej autostradzie, a trzeba je posprzątać akurat w godzinach szczytu.
Zaganiacz małp na safari
Wycieczki safari są bardzo popularne wśród turystów na całym świecie. Najciekawiej jest, kiedy przejeżdża się samochodem przez rezerwat małp. Mają one dziwny zwyczaj wskakiwania, czy też wspinania się na dach auta, najprawdopodobniej, by podziwiać swoje królestwo z innej perspektywy. Przy wyjeździe stoi nieszczęśnik z kijem, którego jedynym zadaniem jest przechwycenie każdej małpy, która będzie w nielegalny sposób próbowała przekroczyć granice rezerwatu. Niespecjalnie jest się czym pochwalić w domu ("Kochanie schwytałem dziś 12 małp"), a i zasuwać osiem godzin w słońcu za jakimś pawianem też do przyjemności nie należy.
Komentarze Ukryj komentarze