Najbardziej przerażające błędy lekarskie (11 obrazków)
Willie King, czyli cięcie po omacku
W przypadku tego mężczyzny lekarze dokonali jednego z najgorszych możliwych błędów. Choć bardziej właściwym słowem byłoby stwierdzenie, że stali się autorem jednego z najbardziej niewybaczalnych zaniedbań. Willi King został poddany operacji amputacji nogi w jednym z amerykańskich szpitali. Niestety, podczas zabiegu lekarze w trudnych do wyjaśnienia okolicznościach zaczęli odcinać mu nie tę kończynę, którą mieli amputować. Mężczyzna stracił zdrową nogę.
Wykonując czynności, zespół chirurgów zorientował się, że odejmuje niewłaściwą nogę, ale było już za późno i felerną robotę musieli dokończyć. Willi King za utratę sprawnej kończyny otrzymał odszkodowanie w wysokości jednego miliona dolarów
Carol Weihrer, czyli bez znieczulenia
Jednym z największych koszmarów, jakie mogą stać się udziałem człowieka, to przebudzenie podczas operacji. Urodzona w 1951 r. Carol Weihrer (na zdjęciu po lewej) doświadczyła go na własnej skórze. Kobieta została poddana operacji usunięcia oka. Od dawna uskarżała się na ostry ból narządu, a procedura chirurgiczna miała zdecydowanie wpłynąć na poprawę jakości jej życia.
Niestety, podczas operacji zdarzyła się rzecz straszna - Carol Weihrer obudziła się, ale nie mogła się poruszyć. W związku z niewłaściwą proporcją anestetyków, które zaaplikowano, odzyskała świadomość, ale jej zwiotczałe mięśnie uniemożliwiały jej wykonanie jakiegokolwiek ruchu. Opowiadając potem swoją historię, wyjawiła, że słyszała, jak jeden z lekarzy mówił "tnij głębiej, naciskaj mocniej". Weihrer była też świadoma, gdy usuwano jej oko. Traumatyczne doświadczenia, które towarzyszyły jej w tamtym momencie, miały wpływ na całe jej życie. Obecnie Weiher jest działaczką w organizacji zrzeszającej ludzi, którzy są ofiarami świadomej narkozy.
Joan Morris, czyli nie ten pacjent
67-letnia Amerykanka została skierowana do szpitala, gdzie miała przejść badanie określane mianem angiografii mózgowej. Po przeprowadzeniu diagnostyki miała zostać wypisana do domu. Stało się jednak inaczej. Kiedy badanie zostało zakończone, pacjentka trafiła ponownie do szpitalnego pokoju, ale na innym piętrze niż to, na którym przebywała wcześniej. Potem zabrano ją zaś na salę zabiegową, gdzie rozpoczęto... operację na otwartym sercu.
Joan Morris przebywała na sali operacyjnej przez godzinę, aż do czasu, gdy pojawił się jej lekarz prowadzący zaskoczony faktem, że jego pacjentka właśnie przechodzi operację serca. Szybko okazało się, że obsługa szpitala pomyliła chorych. Tuż po wykryciu fatalnego błędu operacja została przerwana, a kobieta wkrótce została wypisana do domu. Eksperci nie mają jednak wątpliwości, że życie pacjentki zostało w tym wypadku narażone na wielkie niebezpieczeństwo. Zwiększone zostało u niej ryzyko wystąpienia ataku serca, udaru i zakażenia
Jesica Santillan, czyli co z tą grupą krwi
Taka pomyłka nigdy nie powinna mieć miejsca. Niestety, pojawiające się w mediach informacje nie pozostawiają złudzeń, że przypadek 17-letniej Jesiki Santillan nie był odosobniony. Nastolatka oczekiwała w szpitalu na przeszczep serca i obu płuc, gdy nadeszła upragniona wiadomość: "jest dawca". Niestety, transplantacja nie zakończyła się sukcesem. 15 dni później dziewczyna zmarła.
Początkowo szpital w Durham (Karolina Północna), w którym dokonano zabiegu, starał się ukrywać kulisy całej operacji. Potem okazało się jednak, że przeszczep został odrzucony przez ciężko chorą Amerykankę. Wszystko przez błąd służb medycznych - Jesica posiadała grupę krwi "0", a otrzymała organy od dawcy, który miał grupę krwi "A". Po dwóch tygodniach powtórnie dokonano transplantacji organów, tym razem implementując nastolatce właściwe narządy. Niestety, w tym czasie jej mózg już nie pracował i nastolatka wkrótce została odłączona od aparatury
Laurence Ball, czyli "gdzie jest moje płuco"?
W bardzo podobnej do Kim Tutt sytuacji znalazł się Laurence Ball. Mężczyzna przez jakiś czas uskarżał się na ostry ból w klatce piersiowej. Jego cierpienie nie ustępowało, więc udał się do szpitala. Tam brytyjscy lekarze, po przeprowadzeniu serii badań, stwierdzili, że mężczyzna cierpi na raka płuc. W tej sytuacji jedynym ratunkiem na ocalenie miało się dla niego stać usunięcie zajętego przez chorobę organu. Wkrótce chirurdzy usunęli narząd.
Nie minęło wiele czasu od operacji, gdy okazało się, że mężczyzna wcale nie cierpiał na raka, a lekarze usunęli mu w pełni zdrowe płuco. Pomimo tego, że lekarze popełnili ewidentny błąd, Ball nie usłyszał od nich nawet przeprosin. Życie mężczyzny uległo zaś diametralnej zmianie. Twierdzi, że dziś bardzo szybko odczuwa zmęczenie, nawet gdy wykonuje prace wymagające niewielkiego wysiłku
Kim Tutt, czyli życie zdeformowane przez lekarzy
W czasie rutynowego prześwietlenia, jakie Kim Tutt przeszła w gabinecie dentystycznym, na jej lewej szczęce zlokalizowano olbrzymi guz. Kolejne przeprowadzone badania nie pozostawiły wątpliwości. Kobieta usłyszała od lekarzy najgorszą możliwą diagnozę. Stwierdzono, że ma raka i nie pozostało jej więcej niż sześć miesięcy. Zaznaczono jednocześnie, że jej życie zostanie wydłużone o kilka miesięcy, jeśli zdecyduje się na zabieg, podczas którego usunięty zostanie fragment jej lewego policzka, który obejmuje obszar aż do ucha.
Tutt marzyła o tym, by jak najwięcej czasu spędzić z dwoma swoimi synami. Długo się nie zastanawiając, zdecydowała się na operację, która miała wydłużyć jej życie nawet o trzy miesiące. Jej twarz została zdeformowana. Kilka miesięcy po operacji kobieta została wezwana do lekarza. Okazało się, że nie ma już raka. To była wspaniała wiadomość. Niedługo potem dowiedziała się jednak, że nigdy go nie miała, a wcześniejsza diagnoza była wynikiem pomyłki. Pięć przeprowadzonych później operacji plastycznych nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Twarz kobiety pozostała zniekształcona
Joe Nagy, czyli przeoczenie, które mogło kosztować życie
To, czego pacjenci obawiają się najbardziej, konsultując się z lekarzami, to dyletanctwo tych drugich. Mawia się, że ich błędy oraz nietrafne diagnozy przykrywa ziemia. Niewiele brakowało, a kolejnym przykładem trafności tego drastycznego powiedzenia stałby się Joe Nagy. Mężczyzna zgłosił się do specjalisty, narzekając na problemy z wydzieliną, która nieustannie sączyła się z jego nosa. Pochodzący z Arizony Nagy dowiedział się, że przyczyną jego stanu jest zwykła alergia.
Stan mężczyzny nieustannie się jednak pogarszał. Jak sam wspomina, systematycznie testował nowe lekarstwa na alergię, zawsze musiał mieć też w pogotowiu chusteczkę. W końcu Nagy trafił do lekarza, który postanowił poddać wnikliwej analizie substancję, która wypływała z jego nozdrza. Wyniki były zatrważające. Okazało się, że to nie alergia odpowiadała za pogarszający się komfort życia pacjenta. Przez nos Nagy'ego wyciekał płyn mózgowo-rdzeniowy. "Jeśli chcecie znać prawdę, byłem przerażony na śmierć" - wyznał w jednym z wywiadów Nagy, który cudem uszedł z życiem. W ostatniej chwili lekarzom udało się przeprowadzić operację, która rozwiązała problem
Komentarze Ukryj komentarze