Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

tomek78910

-3 / 5
tomek78910

[demot] @NobbyNobbs Ludzie nie radzą sobie bo nikt nie chce im udzielić pomocy. wszyscy się odsuwają bo przecież każdy chce mieć wygodne życie i po co mu dodatkowe problemy? To właśnie nasza wina, że te osoby cierpią bo nikt nie chce im pomóc a uwierz, że choćby najmniejsza pomoc mogłaby odwrócić o 180 stopni sposób postrzegania świata i tego co ją spotkało.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
Komentarz poniżej poziomu pokaż
Komentarz poniżej poziomu pokaż
12 / 16
tomek78910

[demot] Pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy po ujrzeniu obrazka i przeczytaniu opisu, to odciąć to i zabrać do domu, gdzie w spokoju można by zastanowić się nad wydostaniem wartościowego wnętrza. Nie wiem tylko czy takie coś wchodzi w rachubę czy wymagane jest rozbicie szyby na ulicy.

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 maja 2014 o 18:07

1 / 5
tomek78910

[demot] Ale tu nie chodzi mi o to czy istnieje ale o pochodzenie. Raz twierdzi się, że Bóg nie istnieje bo nic ni może od tak sobie od zawsze istnieć a z drugiej strony jakoś nikt nie potrafi wytłumaczyć, skąd wzięła się cała materia i energia. Chodziło mi właśnie o to, że ludzie odrzucają Boga z tego powodu a wieżą w coś co opiera się na tym samym co przed chwilą odrzucili. To czy wierzy się w istnienie czegoś lub nie to inna kwestia.

-1 / 3
tomek78910

[demot] Ludzie w na serio myślicie tak jak to przedstawiacie w tego typu demotach?? Rozbiory Polski były bee, ale jak Polska może uczestniczyć w rozbiorach to jest wow, tak trzymać, zapier**** im jak najwięcej, to je nasze,.... Czy już do końca straciliście zdolność samodzielnego myślenia?? Chcecie pokoju na świecie czy chcecie dać przyczynę do wybuchu nowej wojny??

-2 / 8
tomek78910

[demot] Zastanawiające jest, jak łatwo przychodzi niewierzącym odrzucanie możliwości stworzenia wszystkiego przez Boga, którzy argumentują to przeważnie tym, że Bóg nie może istnieć od zawsze. Ale patrząc z drugiej strony ta cała materia i energia wzięły się znikąd? Czemu jedno stanowczo odrzucacie jako coś nienormalnego a drugie jest dla was czymś normalnym?

0 / 2
tomek78910

[demot] @kurt62 Co nie prawda? Mógłbyś sformułować jakąś pełniejszą wypowiedź z podaniem tezy i uzasadnienia? Nie jestem w stanie wywnioskować z czym się nie zgadzasz.

-1 / 1
tomek78910

[demot] Heh też tak pare razy miałem, że ucięło mi wypowiedź i od tamtej pory jak widzę, że powstała dłuższa wypowiedź, to przed dodaniem jej kopiuje cały tekst i najwyżej wklejam w osobnych postach. Co do tego całego nieszczęsnego futra to mam wrażenie, że ty też mnie źle zrozumiałaś :D Zacytuję twoją wypowiedź: "Kiedy człowiek dotarł do na tyle zimnego klimatu, że było mu zimna miał wtedy już na tyle mózgu, by okryć się czymkolwiek, by było cieplej, jak było mu zimno. Gdyby tego mózgu nie ma, to prawdopodobnie ewolucja podążyłaby w kierunku cieplejszego futra, ale rozwiązanie człowieka było znacznie szybsze niż ewolucja, która nie nadążyła. Z kolei użycie ubrań pozwoliło osobnikom nawet bez futra przetrwać i się rozmnożyć, aż w końcu osobnicy posiadający futro stopniowo wymarli z różnych względów." Trzeba zauważyć, że większość zwierząt posiada jakiegoś typu okrycie (futra,pióra,gruba warstwa tłuszczu). Skoro tak jest to logiczne chyba, że człowiek musiałby się pozbyć futra dopiero po znalezieniu jakiegoś zastępstwa dla niego czyli, gdy nauczył się wykorzystywać futra innych zwierząt. Tak jak mówisz musiało być to spowodowane dotarciem w zimne rejony gdzie człowiek potrzebował natychmiastowego okrycia i nie mógł czekać, aż matka natura przypadkiem sprawi, że urośnie mu gęściejsze futro. Piszesz: "Może klimat był tak surowy, że człowiek nie mógł sobie pozwolić na nawet tak drobne roztrwonienie surowców jak produkowanie nieużywanego futra, co obniżyło stopień przystosowania owłosionych." Ale wg mojego rozumowania mniej energochłonnym (że tak to określę) sposobem zapewnienia ochrony przed zimnem jest własne futro niż uganianie się w niskich temperaturach za zwierzyną-co chyba robili dość często, biorąc pod uwagę, że techniki wykonywania ubrań nie sprzyjały ich trwałości. Zresztą chyba mniej energii wymaga poruszanie się w swoim naturalnym futrze niż w jakiś "szmatach". Poza tym lepiej mieć własne futro i w razie potrzeby się okryć, niż być zależnym od otocznia co ma kolosalne znaczenie w trudnych warunkach. Można się zastanawiać, czy w takim razie człowiek nie stracił futra w późniejszym okresie, gdy nauczył się budować schronienia, ale trzeba zwrócić uwagę, że mając futro człowiek nie potrzebowałby jakość specjalnie budować sobie schronień (chyba że miały one chronić przed drapieżnikami). Można tak gdybać, ale moim zdaniem mało prawdopodobnym jest, że na całym świecie ewolucja człowieka poszła w tym samym kierunku nawet biorąc pod uwagę mieszanie się ludzi i przekazywanie genów. Jesteśmy zbyt jednorodni, bez żadnych poważniejszych różnic w wyglądzie abym mógł zgodzić się, że cała ta jednakowość jest dziełem przypadku. Tak jak już mówiłem gdzieś na świecie powinno istnieć zwierzę pośrednie między człowiekiem rozwiniętym a zwierzętami jakie znamy. Ale ono nie istnieje a co więcej nie ma nawet w historii dowodów, że istniało a mając już częściowo rozwinięty mózg, jego szanse na przetrwanie wzrastają nieporównywalnie do tych jakie maja zwierzęta. Nie chcę się narzucać ale na koniec chciałbym wyrazić chęć poznania odpowiedzi na pytania z wcześniejszego postu (jeśli nie masz czasu, czy cokolwiek innego stoi ci na przeszkodzie nie zmuszam). Ale chciałbym zaznaczyć, że ta nasza rozmowa chyba ostatecznie do niczego nie doprowadzi bo pisząc człowiek jest zmuszony pominąć wiele wątków. Pisemna wymiana zdań nie zastąpi chyba nigdy rozmowy w cztery oczy :D Nie żebym się poddawał. Nic z tych rzeczy :P Po prostu wyrażam swoje spostrzeżenia bo widzę, że nie za specjalnie moje argumenty do cb przemawiają a twoje do mnie :D

-1 / 3
tomek78910

[demot] A wiesz co grozi za nawoływanie do nienawiści? Ludzie puknijcie się w łeb i zacznijcie myśleć. Jeżeli wszyscy będziemy wypominać sobie wzajemnie błędy i co gorsza szukać odwetu za wszystko złe co nas spotkało to nigdy na tym świecie nie będzie dobrze. Możecie mnie minusować ale powiem co następuje: przyszłość świata zależy tylko od tego, czy nauczymy się wzajemnie sobie wybaczać, odrzucając chęć zemsty a przeszłe wydarzenia traktować tylko i wyłącznie jako lekcję, z której musimy wyciągnąć wnioski. Jak myślicie skąd są te wszystkie wojny? Stąd, że każdy uważa się za kogoś wyższego od innych i nie potrafi wybaczyć krzywd, tylko szuka każdej sposobności aby odpłacić pięknym za nadobne. I jeszcze raz powtórzę: przyszłość świata zależy tylko od tego, czy nauczymy się wzajemnie sobie wybaczać, odrzucając chęć zemsty.

-1 / 1
tomek78910

[demot] @MsMera "Pojawił się u niego gen odpowiadający za słabsze mięśnie szczęki" Nie „pojawił się”, bo nie wyskoczył z nikąd. Mutacja upośledziła gen odpowiadający za wzmożony rozwój mięśni szczęki w okresie dorastania. Sprawiła, że nie działa jak należy. Po prostu u ludzi czegoś takiego nie ma i już." Wybacz mój błąd. Nie w sensie błędnego rozumowania ale braku zastosowania fachowego nazewnictwa. Wybacz ale nie do końca potrafię posługiwać się tymi fachowymi nazwami i często stosuję je wymiennie (wiem czasem może prowadzić to do nieporozumień tak jak teraz :D ) "Tak więc, jeśli dany osobnik miał słabsze mięśnie szczęk, to w takim razie jak mógł się rozwinąć nie mogąc w pełni spożywać pokarmu, co było uniemożliwione przez niemożność jego pogryzienia?(...) To nie do końca tak, że nie mógłby. Po prostu miałby mniejsze pradopodobieństwo ich przekazania (bo większa śmiertelność), ale szansa istniała. To nie jest tak, że jak ktoś nie jest idealnie przystosowany, to nagle staje się impotentem. Wykorzystując tę szansę, mutacja mogła przetrwać do momentu, aż przodek nasz ogarnął do czego służy mózg." Dobra ale wcześniej napisałaś, że słabsze mięśnie szczęk mogły być impulsem do poszukiwania nowych sposobów żywienia a tym samym przez stymulację mózgu, doprowadziłoby to do jego rozwoju. Ciężko wyrazić w formie pisemnej natłok myśli jakie nasuwają mi się gdy staram się zrozumieć tą całą teorię ewolucji. (Wybacz, że odejdę od aktualnego tematu ale ciężko mi wytłumaczyć mój tok myślenia-zacząłem pisać ale jakoś tak niezgrabnie więc poprzestanę obecnie na tym moim wywodzie jaki podałem parę linijek wcześniej). Z racji, że w końcu trafił się w tych czeluściach internetu ktoś, kto w normalny sposób potrafi prowadzić konwersację chciałbym wykorzystać tą okazję to poznania odpowiedzi na parę nurtujących mnie pytań. Mianowicie: z tego co pamiętam ze szkoły (przyznam się, że nie za specjalnie uważałem na biologii więc mogą być pewne nieścisłości) życie-wg teorii ewolucji, powstało w morzu a następnie przeniosło się na ląd. Tylko w jakiej formie się ono przeniosło? Czy chodzi tu o organizmy jedno komórkowe które poddane całemu temu przypadkowemu procesowi mutacji wykształciły kończyny? Bo jakoś nie wyobrażam sobie, żeby na ląd wyszły już organizmy większych rozmiarów, gdyż do życia na lądzie potrzebna jest zdolność przemieszczania się a organizmy wodne takiej nie posiadają (w sensie że nie są w stanie w normalny sposób przemieszczać się po lądzie, pomijając jakieś tam okresowe wędrówki w celu pokonania jakiegoś tam skrawka terenu bo z tego co mi wiadomo niektóre z ryb takie zdolności posiadają-ale nadal nie są w stanie zdobyć pokarmu na lądzie) bo do tego potrzebowałyby kończyn, które w środowisku wodnym byłyby dla nich zabójcze ze względu na utratę możliwości uciekania przed drapieżnikiem. Po drugie chciałbym się dowiedzieć, czemu na świecie nie występuje żadne inne stworzenie posiadające mózg choćby w połowie rozwinięty tak jak ludzki? Ktoś mi już kiedyś pisał, że spowodowane jest to tym, że osobniki inteligentniejsze doprowadziły do wyginięcia tych mniej inteligentnych. Tyle tylko, że jakoś zwierzęta posiadające słabo rozwinięte mózgi potrafiły przetrwać starcie z ludzkim intelektem a ci którzy posiadali go również ale w trochę mniejszym stopniu już tego nie potrafili. Trochę to jakieś dziwne, że nigdzie na świecie nie znaleźli sobie miejsca, gdzie ich do polowy rozwinięte mózgi pozwoliłyby na rozwój swojej własnej "społeczności".

-1 / 1
tomek78910

[demot] @MsMera Wszystko fajnie ale biorąc do rozważań przypadek z praczłowiekiem: pojawił się u niego gen odpowiadający za słabsze mięśnie szczęki co wg ciebie poskutkowało rozwojem mózgu a tym samym zastąpieniem siły przez rozum. No ale jak wiadomo z rozumu trzeba się najpierw nauczyć korzystać. Przecież wszyscy mamy takie samem mózgi (uogólniając) a jakoś są znaczne różnice w poziomie inteligencji. Tak więc, jeśli dany osobnik miał słabsze mięśnie szczęk, to w takim razie jak mógł się rozwinąć nie mogąc w pełni spożywać pokarmu, co było uniemożliwione przez niemożność jego pogryzienia? Taki osobnik jak to pisałaś nie byłby w stanie być silnym i zdrowym a więc nie mógłby przekazać genów do dalszej puli. Jakoś mi się to bardzo kupy nie trzyma. Jeżeli robię jakiś błąd w rozumowaniu to popraw mnie. A wracając do naszych biednych nietoperzy. Jak wiadomo w echolokacji skuteczne są tylko ultradźwięki ze względu na ich dużą częstotliwość a tym samym możliwość otrzymania szczegółowego obrazu otoczenia. W związku z tym szansa, że w organizmie rozwinie się akurat nadajnik i odbiornik fal o tej samej częstotliwości jest raczej mało prawdopodobne (mutacje ponoć są przypadkowe, i istnienie nadajnika, z którego się nie korzysta nie zwiększa szans na powstanie odbiornika) zważywszy dodatkowo, że takie mechanizmy nie mogą powstać od razu w stanie gotowym do użycia ale są stopniowo rozwijane co dodatkowo komplikuje sprawę (to tak jakby wsadzić do mieszadła wszystkie części potrzebne do zbudowania takiego nadajnika i oczekiwać, że z czasem wszystko ulokuje się na swoim miejscu-choć w tym przypadku szanse są większe na powodzenie niż w naturze, bo tu mamy tylko elementy składowe, a w naturze mutacje ponoć przebiegają przypadkowo i niekoniecznie w danym miejscu musi znaleźć się ta konkretna, niezbędna do zadziałania całego mechanizmu część). Co więcej szansa na powstanie drugiego tak skomplikowanego narządu jakim jest odbiornik zaraz po powstaniu nadajnika zmniejsza nasze szanse powodzenia do prawie że 0 (wg mojego rozumowania odbiornik nie mógł powstać w jakimś długim odstępie czasu po nadajniku, zważywszy na to, że nieużywane narządy zanikają (jak to miało miejsce z futrem wg twoich wywodów)).

-4 / 4
tomek78910

[demot] @MsMera Dobra. Powiedzmy, że uznaję twoją odpowiedź ale jest jedno ale. Mianowicie piszesz, że ludzie mając rozwinięty mózg, gdy dotarli do chłodniejszych rejonów wymyślili żeby okryć się jeszcze dodatkowo cudzym futrem ale co się stało z tymi, którzy pozostali na pierwotnych terenach? Chcesz powiedzieć, że ci którzy osiedlili się w mniej przyjaznym środowisku (choćby było chłodniej niż byli do tego przystosowani) miało większe szanse na rozwój niż ci którzy pozostali w środowisku, do którego przez pokolenia zdążyli się już przystosować? Toć to nielogiczne. Na koniec znów zadam pytanie: jak wiadomo nietoperze poruszają się dzięki echolokacji, ale skoro mutacje następują jedna po drugiej, stopniowo i powoli, a osobniki z genami niepotrzebnymi umierają, to co wykształciło się u nietoperza najpierw: nadajnik czy odbiornik? Idąc tokiem myślenia darwinistów nie mogły powstać one osobno bo gdy jedno już istniało a drugiego nie było to było one zbędne i tylko obciążało organizm zmniejszając jego szanse na przeżycie a tym samym uniemożliwiając mu przekazanie genów z już (że tak powiem) wbudowanym nadajnikiem/odbiornikiem.

-1 / 3
tomek78910

[demot] @Antonio1985 "@As12s: "W takim razie po co się ubierał jak miał futerko? Według ewolucji jeśli było mu zimno to powinno wyrosnąć jeszcze większe?" - a jeżeli raz mu było zimno a raz gorąco (zależnie od pory roku)?Jeżeli miał futerko to zimą było ok, ale latem padał z gorąca. A ten bez futerka latem miał ok, a zimą się okrywał i też było ok. To przetrwał ten bez futerka. Proste..." Zauważ, że istnieją gatunki (choćby nasz żubr) które latem pozbywają się nadmiaru futra a na zimę im go przybywa. Czy racjonalnym jest, że człowiek wybrałby pozbycie się futra, które samoczynnie zapewniałoby mu ochronę na rzecz niepewnego sposobu ochrony jakim jest pozyskiwanie futer z innych zwierząt? Ile to jest przypadków że ludzie zamarzają z zimna, czemu mogłoby zapobiec posiadanie futra- czyżby matka natura podjęła złą decyzję? Poza tym walić dyskusję o gatunkach. Przecież naszym odległym przodkiem jest kamień czy coś takiego. A na koniec pytanie: jak wytłumaczysz, że bezmózgi kamień w czasem zaczął logicznie myśleć?

-5 / 7
tomek78910

[demot] Hmm interesujące naprawdę. Czy walka z czymś co się samemu stworzyło zasługuje na pochwałę? Przecież to wszystko wynika z tego ciągle dążymy do posiadania większych ilości wszystkiego co w sposób oczywisty w końcu musiało doprowadzić do kryzysów. Podoba mi się argument z tym ułatwianiem życia. Wiadomo że fajnie jak jest lżej ale nie może to dążyć do nieskończoności bo gdy już wszystko będą robiły za nas maszyny to co nam pozostanie? Jaka tu radość z życia? Religia właśnie pokazuje sposób, w jaki można osiągnąć szczęście-problem jest taki, że obecnie propaganda medialna sprawia, że głos religii jest zagłuszany i wyśmiewany. Człowiekowi została już wmówiona błędna wizja szczęścia i tylko nie wielu dostrzega to czym jest prawdziwe szczęście. Będziesz szczęśliwszy mając wszystkiego pod dostatkiem ale nie mając nikogo z bliskich bo relacje między ludzkie się zatrą bo każdy będzie wpatrzony tylko w zaspokajanie własnych potrzeb i z zazdrością będzie patrzeć na drugiego człowieka (w tym właśnie kierunku zmierza świat) czy mając mniej ale uznając i godząc się z tym, że to co posiadasz jest ci wystarczającym do życia tak, że możesz skupić się na innych na których możesz zawsze polegać bo nikt nie ma zamiaru się wywyższać czy dominować nad innymi? Napisz mi, proszę, która z zasad będących podstawą w Chrześcijaństwie sprawia, że Chrześcijaństwo jest zagrożeniem dla ludzkości? (Nie pisz, że zachowanie kleru czy coś w tym stylu bo odrzucając coś, robi się to dlatego że nie zgadza się z jego założeniami a nie dlatego bo nie podoba mi się zachowanie wyznawców tego czegoś, którzy często żyją wg swoich własnych zasad-jako przykład podam to, że jakoś wszyscy są zwolennikami demokracji, zgadzając się że jej założenia są słuszne pomimo tego że wszyscy są świadkami tego, że większość ludzi wybranych zatraca podstawowe zasady i zamiast służyć innym służą sobie (przykładem może być obecny rząd- wszyscy narzekają a nikt nie krzyczy, że demokrację trzeba znieść)).

0 / 4
tomek78910

[demot] Mnie zastanawia jedno, gdy czytam komentarze atakujące Kościół. Dlaczego potępiacie ogół za występki nielicznych, gdy sami mówicie, że w przeciwieństwie do nas macie mózgi i co więcej potraficie z nich korzystać? Twierdzicie, że Kościół jest zły, bo manipuluje ludźmi w celu osiągnięcia bogactw, że ksiądz to pasożyt żyjący z wyzyskiwania biednych parafian. Skoro posiedliście zdolność posługiwania się mózgiem, to wykorzystajcie to do zastanowienia się nad tym, że skoro Kościół opiera się na naukach Jezusa Chrystusa, dziesięciu przykazaniach, które to mówią, że Kościół ma być ubogi a celem jego istnienia jest ukazanie ludziom prawdziwej drogi, to czy można zarzucać Kościołowi, że został on założony w celu wyzyskiwania innych? Nie. Nie można. A wszystko to co złe a związane jest z Kościołem to po prostu ludzka pycha i chciwość tych, którzy zatracili sens swojego powołania. Możecie powiedzieć, że staram się zrzucić winę z Kościoła na poszczególne osoby, ale zastanówcie się: czy mogę powiedzieć, że demokracja jest najgorszym systemem bo pomimo że u jej podstaw leżą słuszne idee, ludzie wykorzystują pozycje- na które zostali wybrani, w celu osiągnięcia jak największych korzyści osobistych zapominając o podstawowym zadaniu jakie na nich spoczywa? Co więcej mogę wyjść na ulicę i zacząć głosić (bez obaw o sankcje prawne tak jak to wygląda w waszym przypadku), że wszystkie ustroje są złe bo służą napychaniu kieszeni wybranym a najlepszym ustrojem jest brak ustroju (anarchia)? Bo skoro ludzie nie potrzebują żadnych duchowych przywódców to dlaczego mają słuchać ziemskich przywódców. Przecież człowiek ma swój rozum (a ateiści ponoć mają go więcej niż wierzący) to dlaczego sami nie mogliby się wzajemnie dogadywać między sobą zamiast żyć wg zasad, które powstały by elicie zapewnić bezpieczeństwo. ostatnią sprawą, o jakiej chcę wspomnieć jest to, że i ja również (pomimo że jestem wierzący) czuję niechęć do tych z "wierzących" którzy żyją tak jakby Boga nie było, a gdy przyjdzie co do czego to uważają się za obrońców prawdziwych wiary. To właśnie przez takich ludzi, inni postrzegają "nas" tak jak postrzegają. Zastanówcie się czy naprawdę wierzycie w to co mówicie, bo czasami sprawiacie wrażenie wilków w owczej skórze, które to za namową złego niszczą Kościół od wewnątrz.Na koniec mam pytanie i prośbę: czy ateiści mogliby się wypowiedzieć, które z 10 przykazań powoduje, że gdyby ludzie żyli wg nich na świecie zapanowałoby piekło?

-2 / 2
tomek78910

[demot] A co ty zrobiłeś dla kogoś innego, żeby gdy będziesz miał kłopoty móc poprosić go o pomoc? Demot świetnie ukazuje prawdę o ludziach, którzy nic już nie są w stanie zrobić za przysłowiowy uśmiech. Pranie mózgów posunęło się już widzę daleko bo jak widzę, bez kasy nie można być już szczęśliwym.

1 / 3
tomek78910

[demot] @MyslPatriotycznaPL Pozwól, że poprę wypowiedź @ThomasHewitt. Ja również uważam, że miłość ważniejsza jest niż dobra materialne. Jakbym miał wybierać, wolałbym żyć biednie z innymi niż na bogato ale samotnie. Co do twoich argumentów to pojawia się w nich pewien dość szczególny błąd w rozumowaniu (przynajmniej z mojego punktu widzenia). Mianowicie piszesz, że dziecko z ubogiej rodziny narażone jest na szykany rówieśników z powodu choćby niemodnego/znoszonego ubrania. Ale czy to jest wina Jego rodziców? Nie. Winni są rodzice, którzy nie nauczyli swoich "pociech"(cudzysłów bo jak sam napisałeś dzieci często są balastem) szacunku dla drugiego człowieka. Zamiast tego wpoili mu system wartości opierający się na faworyzowaniu i gloryfikowaniu swojej własnej osoby. Jak myślisz? Kto byłby bardziej skory do pomocy innej osobie: dziecko z bogatszej rodziny czy to, które zamiast drogich zabawek dostało od rodziców miłość i zostało nauczone szacunku dla innych? Możesz napisać, że i z ubogich rodzin wychodzą różne patologie, ale to tylko dlatego, że rodzice często czują się nikim, czują wzrok każdej przypadkowej osoby na sobie i czują jej szyderczy śmiech i uwagi, co często prowadzi do załamania bo nikt nie chce ofiarować im pomocy, gdyż dla każdego liczy się tylko to co on może dostać od innych a nie to co może innym dać. Byłbym skłonny do postawienia tezy, że wszystkie te nieszczęścia jakie spotyka się na świecie mają swoje źródło właśnie w gloryfikacji pieniądza zamiast drugiej osoby. Obecnie ludzie zamknęli się dla innych. Czasami zastanawiam się, ile w obecnych czasach osób, byłoby gotowych np. w sobotę wyjść do pracy za darmo (np. gdy gmina nie ma pieniędzy) np. do udrożnienia rowów przy drodze, albo w ramach czynu społecznego za darmo utwardzić np jakąś boczną dróżkę aby ułatwić dojazd komuś. Zapewne 99,99% słysząc "za darmo", "czyn społeczny" nie słuchałoby by dalej. Ale niech ktoś mi powie. Co dałoby mu więcej szczęścia: wolne 2 weekendy czy radość dziecka sąsiadów, które wreszcie może wyjechać na normalną drogę i poszaleć na rowerze? Tak więc kończąc swój wywód, pragnę napisać, że w moim mniemaniu to nie bieda jest czymś złym ale bogactwo innych bo to ono jest źródłem nieszczęść jakie przypisuje się biedzie.

2 / 4
tomek78910

[demot] Hmm... nie prowadzę żadnego bloga czy czegoś w tym temacie. Jeżeli ktoś ze społeczności demotywatorów uważający się za eksperta w każdej dziedzinie, może opluwać innych głosząc swoje (wg niego) jedynie słuszne poglądy, ucieka od podjęcia dialogu i nie raczy nawet przeczytać czyichś argumentów przy okazji oceniając jego wypowiedź tylko po jej fragmentach (broni wiary? MINUS!!!) to źle to świadczy o współczesnym świecie, gdzie przecież od początku jego istnienia mamy (ponoć) największą swobodę życia. A tak poza tym, jeżeli do przekazania sensu myśli potrzebny jest dłuższy wywód to to czy powinien on być ukrócony (a przez to pozbawiony spójności) tak aby szanowne grono Wielkich Krytyków mogło się z nim zapoznać i z powodu braku 95% tekstu zinterpretować go po swojemu? Właśnie w ten sposób powstają wszelkie niejasności i zatargi, bo gdy ktoś czegoś nie zrozumie to dopowie sobie swoją wersję (często taką, aby to jemu odpowiadała). Jeżeli już porusza się jakiś temat, to trzeba być przygotowanym do podjęcia wynikłego z tego dialogu/konfrontacji. A na koniec pytanie a zarazem prośba. Mógłby mi ktoś zgodnie z zaleceniem kolegi aku666 (interesujący nick) streścić moją wcześniejszą wypowiedź w 3-4 zdaniach (zachowując przy tym jej sens merytoryczny tak, aby nie było możliwości, że ktoś będzie w stanie zinterpretować ją na swój sposób). Oczywiście prosiłbym o wcześniejsze zapoznanie się z tym tekstem, żeby nie było streszczeń typu: Jakiś fanatyk broni wiary. Nie interesuj się tym. Olej to bo i tak gada od rzeczy jak to zawsze oni robią a przeczytanie tekstu skutkuje nagłym napadem śmiechu i współczucia nad tym biednym człekiem.

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 7 marca 2014 o 12:35

1 / 5
tomek78910

[demot] Człowiek któremu wmówisz, że wieś to zielone łąki, świeże powietrze, wolność, nie będzie w stanie wytrzymać na niej tygodnia, gdy okaże się, że cała ta wolność to jedna wielka bajka bo trzeba rano o 4 wstać do obrządku, zająć się polem, gospodarstwem tak, że człowiek spędza na nogach prawie cały czas (no może nie cały ale nie ma czegoś takiego, że odwali całą robotę od razu i ma labe-na wsi wszystko ma swój określony czas i nie można tego zmienić).

0 / 14
tomek78910

[demot] Skoro są to prawa naturalne (czyli nie mogą być zakwestionowane) a człowiek jest zwierzęciem to czemu te prawa mają dotyczyć tylko ludzi? Czemu nie obejmują one zwierząt (jako naszej dalszej rodziny). Co więcej skoro człowiek jest w stanie zjeść swoją niedorozwiniętą rodzinkę, to dlaczego nie może on zabić i zjeść kogoś z tych bardziej rozwiniętych? Na zakończenie chciałbym, aby ci najwięksi zwolennicy oświecenia (zwanego ateizmem) odpowiedzieli mi na parę pytań: 1) Skąd wzięła się cała materia budująca cały wszechświat i energia, która go wypełnia (sami twierdzicie, że nic nie może tak o sobie z niczego powstać/istnieć od zawsze), 2) Czy jeżeli do słoika nasypie piasku i zostawię go (że się tak wyrażę) na pierdyliard lat to w tym słoiku powstanie mi jakaś rozumna istota? (Kto wie czy po tym pierdyliardzie lat na drodze czysto przypadkowych oddziaływań wzajemnych całej energii we wszechświecie, materii i tego co jest w słoiku nie wykształci się jakieś jakieś życie na bazie krzemu-może po tych miliardach lat od powstania wszechświata nie mieliśmy tyle szczęścia, aby doczekać powstania związków opartych o krzem a nie węgiel i tlen), 3) Czy po tym co przeczytałeś, czujesz złość do swoich rodziców, że ograniczyli twoje możliwości do tego aby być szczęśliwym? 4) Skoro potępiasz Kościół to napisz dlaczego, co Ci się nie podoba w tym co zawiera jego nauka. Nie chcę odpowiedzi typu: księża dorabiają się na najuboższych, księża to pedofile, Kościół był źródłem zła we wcześniejszych czasach. Nie chcę byś pisał co nie podoba Ci się w zachowaniu członków Kościoła tylko abyś napisał co takiego jest w jego naukach, że napełniają cię obrzydzeniem. Gwoli wyjaśnienia, sam wstydzę się za te wszystkie występki ludzi wiary (wiary ale tylko z nazwy, gdyż z wiarą nie mają oni wiele wspólnego). Zdaję sobie świadomość (i chcę żebyś i Ty ją miał), że całe to zło pochodzi od tych, którzy wypaczyli naukę Kościoła i dostosowali ją do swoich potrzeb. Ocenianie Kościoła na podstawie takich ludzi ma tyle samo sensu co mówienie, że demokracja jest zła, bo ludzie wykorzystują to, że inni obdarzyli ich zaufaniem i najzwyczajniej w świcie zamiast spełniać swoje obowiązki starają się napchać swoje kieszenie wykorzystując nabyte przywileje (i tu i tu mamy do czynienia z ludźmi którzy wypaczyli sens tego co leży u podstaw). A i na Koniec chciałbym poruszyć kwestię tego, dlaczego Kościół zabrania seksu przedmałżeńskiego (co jest największym złem Kościoła wg ateistów). Mianowicie w tym wszystkim chodzi o to, że człowiek ulegający popędowi seksualnemu staje się tak jakby egoistą. Najważniejsza dla niego jest przyjemność. I właśnie, gdy człowiek sypia z kim popadnie zatraca wartości wyższe, zaczyna ocenić innych po tym co oni mają mu do zaoferowania w płaszczyźnie materialnej. Często mówi się, że brak seksu przed ślubem doprowadza do niedopasowania się partnerów w łóżku-jeżeli coś tak błahego jak seks jest w stanie rozbić związek, to i tak nie miałby szans bytu-zawaliłby się przy poważniejszych próbach/wyzwaniach. Właśnie brak seksu przed ślubem ma nauczyć człowieka dostrzegania rzeczy wartościowych w drugiej osobie. Ma sprawić, że człowiek nauczy się panować nad swoimi popędami (dlatego masturbacja też jest zakazana, bo uczy człowieka, że musi spełniać wszystkie zachcianki swojego ciała-stąd biorą się zdrady). Jeżeli człowiek nauczy się być szczęśliwym z drugą osobą bez seksu-wystarczy mu do szczęścia sama obecność tej drugiej połówki, to taki związek ma największe szanse na przetrwanie bo wszystkie kryzysy materialne (choroby, trudną sytuację materialną). A co do argumentu o niedopasowanie się takich wstrzemięźliwych małżonków, wynika to stąd, że w obecnym świecie człowiek bombardowany jest treściami erotycznymi, które budują w jego umyśle fałszywy obraz tego, czym jest intymność i bliskość fizyczna z inną osobą.

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 marca 2014 o 7:31

-5 / 17
tomek78910

[demot] Chciałbym poruszyć pewną sprawę. Mianowicie częstym argumentem ateistów jest, że dzieci przymusza się do wiary, że są one za małe aby były świadome podejmowanych decyzji, że człowiek dopiero gdy dorośnie powinien wybierać wiarę i tego typu argumenty. No i właśnie niedawno, naszła mnie taka refleksja. Skoro zarzucacie innym, że przymuszają dzieci do wiary to czy wy również macie za złe rodzicom, że wychowali was wg takiego systemu wartości jaki znamy, że "wmówili" wam co jest dobre a co złe i teraz musicie użerać się z nieznośnym sąsiadem zamiast pójść i mu ordynarnie wpierniczyć? Czy zastanawialiście się może kiedyś skąd się wzięło dobro i zło (patrząc z perspektywy 100% laickiego świata)? Skoro człowiek jest najlepiej rozwiniętym zwierzęciem, to i jego powinny obowiązywać takie same zasady jakie panują wśród zwierząt. W przeciwnym wypadku można dojść do wniosku, że całe to dobro i zło to wymysł człowieka-w takim razie dlaczego mam żyć według zasad wymyślonych przez jakiegoś wariata (dokładnie tak samo wyrażacie się na temat wiary)? A skoro dobro i zło zostało wymyślone to należy zadać sobie pytanie przez kogo? Ano najprawdopodobniej (cały czas zakładam, że Bóg nie istnieje a człowiek pochodzi od zwierząt) w okresie gdy ludzie zaczęli łączyć się w grupy, musieli wyznaczyć lidera-wiadomo, lider jak to lider był najprawdopodobniej najbogatszy, i to zapewne on powiedział (w trosce o swoje wygody), że nie wolno brać cudzych własności, że nie wolno zabijać (coby go ktoś o głowę nie skrócił), że porwanie czyjejś żony jest złe. W takim razie całe to dobro i zło ma na celu ochronę interesu najbogatszych i w tym celu zostało wymyślone. Wiadomo, że nie od razu wszystkim spodobały by się takie zasady no ale system kar w przeciągu tych dziesiątek tysiącleci naszego rozwoju musiał przynieść jakieś skutki. Poza tym inni widząc w tym swój interes również pochwycili owe zasady-mogę komuś coś ukraść ale czy wtedy ktoś nie ukradnie mi więcej? A teraz zastanówcie się. W laickim świecie nie ma miejsca na wyższe wartości-szczęście określane jest przez zasobność portfela, człowiek by być szczęśliwym musi posiadać wszystko to co chce, wszystko musi układać się po jego myśli. Najlepiej byłoby, aby człowiek miał tyle funduszy, aby móc nic pracować, aby mógł posiąść to na co ma akurat chęć. Skoro tak przedstawia się definicja szczęścia (no bo jak człowiek może być szczęśliwy mając trójkę dzieci, gnieździ się w małym wynajmowanym mieszkaniu i ma słabo opłacaną pracę a małżonek do tego jest poważnie chory) to wynika z niej, że sytuacja, gdy wszyscy ludzie będą szczęśliwi jest niemożliwa do osiągnięcia bo kto pójdzie do pracy aby wyprodukować nasze zachcianki, kto wyjdzie na pole aby było co do ust włożyć? Według podanej wcześniej definicji szczęścia, osoby te nie mogą go w pełni osiągnąć. Co więcej, skoro człowiek jest tylko zlepkiem jakiś tam atomów, po śmierci nic z niego nie zostaje to co powstrzymuje nas przed mordowaniem bezdomnych, chorych (choć tu już istniej eutanazja)-przecież oni są nieszczęśliwi, to czemu mają się męczyć? Przy ataku z zaskoczenia (aby nie cierpieli psychicznie) i strzale w tył głowy (aby śmierć była szybka i bezbolesna) nawet nie zauważą, że coś się stało a pomoże to w osiągnięciu szczęścia innym-nie będzie już marnowania funduszy na jakiś tam bezdomnych, żaden obdartus nie będzie nam obrzydzał dnia zaczepiając nas na ulicy (same plusy). Idąc tą drogą, można powiedzieć, że wszyscy największy zbrodniarze byli naprawdę genialnymi ludźmi, bo starali się zapewnić szczęście grupie wybranych-no bo przecież w przyrodzie obowiązuje zasada, że wygrywa silniejszy. Można powiedzieć, że oni byli tymi oświeconymi, którzy uwolnili się z niewoli w jaką popadli w dzieciństwie gdy ktoś ograniczył ich prawo do szczęścia wmawiając im, że czegoś nie wolno. W takiej sytuacji ciekawą sytuacją są te całe naturalne prawa człowieka do życia, wolności, itd.

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 marca 2014 o 7:28

-1 / 3
tomek78910

[demot] Ehh... coraz więcej takich komentarzy w sprawie Ukrainy się pojawia. Nikt wam nie mówił, że nienawiść do niczego dobrego nie prowadzi? Wielkość człowieka poznaje się po tym, że potrafi wybaczać i kochać innych pomimo doznanych krzywd (tak jestem Katolikiem). Jak to w Biblii jest napisane: "Kto z was jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień". Czy zapomnieliście, że i MY-Polacy MORDOWALIŚMY Ukraińców? Niech nikt się nie rzuca o skale ludobójstwa, bo każde morderstwo jest morderstwem i nikt tego nie zmieni. Domagamy się sprawiedliwości ze strony Ukraińców ale czy my sami zrobiliśmy coś, aby im zadośćuczynić? Czy cierpienie Polskiej ludności jest czymś, co upoważnia nas do wywyższania siebie samych ponad innych? Czy ból polskiej matki po stracie dziecka jest większy niż ukraińskiej? Dlatego powinniśmy zabiegać o jak najszybsze pogodzenie się: przeproszenie (ale tylko prawdziwe, szczere przeprosiny mogą być uznane za ważne a nie takie na pokaz przed kamerami kilka słówek, smutna mina, sztuczne łzy). Nie ma co czekać na ten gest ze strony Ukrainy ale samemu trzeba wyjść z inicjatywą bo oba nasze kraje popełniły ten sam błąd w swojej historii. Tylko zgoda może naprawdę coś zmienić. Inaczej-tak jak ma to miejsce obecnie-nienawiść będzie gościć w ludzkich sercach i kto wie czy znowu nie wydarzy się podobna tragedia. Przecież gdybyśmy żyli cały czas nienawiścią do tych, którzy wyrządzili nam krzywdę, świat nie zaznałby pokoju. Tylko prawdziwe i szczere przyznanie się do winy i jej uznanie może połączyć oba nasze narody. Cały problem polega na tym, że obecnie ludzie zatracili poczucie prawdziwych wartości i liczy się dla nich tylko mamona. Wszystkie zatargi toczą się przecież o panowanie nad jak największym terytorium. Świat materialny stał się dla obecnie żyjących czymś, co wg nich jako jedyne może zapewnić im prawdziwe szczęście. Nikt już nie zwraca uwagi na wartości duchowe-bo cóż to takiego jest w naszym ateistycznym świecie? A teraz zastanówcie się, czy moglibyście być szczęśliwi mając wielką willę, pięć samochodów, na koncie tyle pieniędzy że Bill Gates mógłby wam pozazdrościć a wasz brat mieszkałby pod mostem tylko dlatego, że kiedyś popełnił błąd w swoim życiu i wyrządził wam krzywdę za co wy wyrzuciliście go z domu. Czekalibyście aż przyjdzie i was przeprosi czy sami wyszlibyście do niego wiedząc, że i wy nie zawsze byliście dla niego dobrzy?

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 następna »