Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

13Puchatek

1 / 3
13Puchatek

[demot] @parafia1 Pozwolę sobie powtórzyć, co napisałem wyżej: …no i co z tego? Mój starszy syn chodził do jednego z najlepszych liceów w Polsce (top 10 w rankingach "Perspektyw", a jeśli chodzi o wyniki matur - top 3). To liceum znane jest z tego, że bardzo niewielu jego uczniów bierze udział w olimpiadach i konkursach przedmiotowych. Dlaczego? Bo nauczyciele - moim zdaniem rozsądnie - uważają, że nie o to chodzi: ważne jest to, co uczniowie umieją, na ile zaangażują się w naukę, na ile zostaną zainteresowani wiedzą. Same konkursy i olimpiady o niczym nie muszą świadczyć - jest w Polsce sporo szkół, które maja całe mnóstwo olimpijczyków, ale realia wyglądają tak, że szkoła "inwestuje" głównie w tych olimpijczyków, a reszta uczniów traktowana jest jako zło konieczne. Nie mówiąc już o tym, że nasze konkursy kuratoryjne w ogromnej części są bardzo kiepsko przygotowane i zamiast pomagać w rozszerzaniu wiedzy i uczyć samodzielnego myślenia stawiają na mechaniczne nauczenie się tak, żeby odpowiedzi "pasowały do klucza"... Polska szkoła mentalnie funkcjonuje w taki sposób, jakby przez ostatnie 50 lat nic się na świecie nie zmieniło. I nie mówię o nauczycielach, którzy robią, co mogą, ale o systemie oświaty, podstawach programowych i podejściu do oświaty w ogóle.

1 / 3
13Puchatek

[demot] @Tibr OK, użyłem Google - myliłem się: reforma oświaty w Finlandii (odejście od systemu typu niemieckiego na rzecz właśnie kompletnie innego myślenia o oświacie i edukacji) zaczęła się na początku lat 70. XX w. Czyli nie 20 lat temu, jak napisałem, ale ponad 50. Moja wina, palnąłem z pamięci. Tak więc na pewno minęło już dostatecznie dużo czasu, żeby móc spokojnie sprawdzić, ze "to działa". I działa niezwykle skutecznie. Zasada "tak było zawsze, więc po co to zmieniać" jest po prostu głupia - gdyby tak samo podchodzić do technologii, do dziś pisalibyśmy na kamiennych tabliczkach i jeździli konno.

2 / 4
13Puchatek

[demot] @Tibr Akurat sukces modelu fińskiego jest dość dokładnie udowodniony, poczytaj coś na ten temat.

12 / 14
13Puchatek

[demot] @Tibr Zawsze te same "argumenty"… W Finlandii jakieś 20 lat temu zreformowano cały system edukacji - podobnie, tylko znacznie głębiej. podobnie jest z ocenami, nie ma prac domowych, system jest "otwarty". Wbrew tego typu obawom okazuje się, że dzieci po takiej szkole mają doskonałą wiedzę (młodzi Finowie mają jedne z najlepszych wyników w miedzynarodowych testach edukacyjnych), dostają się na dobre uczelnie, świetnie radzą sobie w pracy. Skończmy, do cholery, z tym myślenie rodem z XVIII-XIX w., że jak dziecko nie dostanie w d… (dosłownie czy w przenośni), to "sobie w życiu nie poradzi". W polskiej szkole - zwłaszcza podstawowej - system ocen nie jest de facto systemem OCEN, tylko systemem kar i nagród. @parafia1 …no i co z tego? Mój starszy syn chodził do jednego z najlepszych liceów w Polsce (top 10, a jeśli chodzi o wyniki matur - top 3). To liceum znane jest z tego, że bardzo niewielu jego uczniów bierze udział w olimpiadach i konkursach przedmiotowych. Dlaczego? Bo nauczyciele - moim zdaniem rozsądnie - uważają, że nie o to chodzi: ważne jest to, co uczniowie umieją, na ile zaangażują się w naukę, na ile zostaną zainteresowani wiedzą. Same konkursy i olimpiady o niczym nie muszą świadczyć - jest w Polsce sporo szkół, które maja całe mnóstwo olimpijczyków, ale realia wyglądają tak, że szkoła "inwestuje" głównie w tych olimpijczyków, a resztą uczniów traktowana jest jako zło konieczne. Nie mówiąc już o tym, że nasze konkursy kuratoryjne w ogromnej części są bardzo kiepsko przygotowane i zamiast pomagać w rozszerzaniu wiedzy i uczyć samodzielnego myślenia stawiają na mechaniczne nauczenie się tak, żeby odpowiedzi "pasowały do klucza"... Polska szkoła mentalnie funkcjonuje w taki sposób, jakby przez ostatnie 50 lat nic się na świecie nie zmieniło. I nie mówię o nauczycielach, którzy robią, co mogą, ale o systemie oświaty, podstawach programowych i podejściu do oświaty w ogóle.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
-3 / 3
13Puchatek

[demot] @Wiedzma 1. A te "100 osób" to gdzieś przeczytałaś czy sama sobie wymyśliłaś? Bo zapewniam Cię, że żadne poważne badania socjologiczne ani psychologiczne nie są robione na grupie 100 osób. W dalszym ciagu dyskutujesz z tym, co Ci się wydaje, a nie z badaniami. 2. Ale "bo Ty tak mówisz" czy może masz na poparcie tej tezy jakieś (uwaga, trudne słowo będzie) argumenty?

-3 / 3
13Puchatek

[demot] @Wiedzma Ad 1. No tak, więc nie róbmy badań w ogóle [facepalm]… Istnieje coś takiego, jak metodologia prowadzenia badań i coś takiego, jak "grupa reprezentatywna" i "grupa istotna statystycznie". Z takim podejściem nigdy nie zrobisz badań reprezentatywnych, bo na świecie żyje 8 mld ludzi, więc nawet jak zbierzesz badania obejmujące łącznie 100 tysięcy, to i tak będzie "nic". Ad 2. "jeżeli kobieta cieszy się, że jej mąż powie co ma zrobić, może opiekować się rodziną i drepta sobie do kościoła" - nie, no fajne stereotypy, takie nie za mądre. :-) Uwielbiam tę wizję: z jednej strony światli, świadomi i doskonale wykształceni ateiści, z drugiej ciemni, mało inteligentni, prości wierzący, bezmyślnie klepiący paciorki wyłącznie dlatego, że tak ich (podobni) rodzice wychowali. Dychotomia prosta, elegancka, jasna - i kompletnie wyssana z palca. Wybacz, ale cały Twój wywód - znowu - jest stawianiem sprawy na poziomie "nieważne, co wynika z badań, skoro ja uważam, że". Oczywiście, piękną terię można sobie dorobić do wszystkiego…

-1 / 3
13Puchatek

[demot] @Wiedzma Widzisz, ale to jest dyskurs z gatunku "wyniki badań vs. to co Ci się wydaje". Poziom satysfakcji (nie tylko z życia seksualnego) oczywiście ZAWSZE jest wskaźnikiem mocno subiektywnym. To tak jak z badaniem poziomu zadowolenia z pozycji materialnej: mogą być ludzie obiektywnie biedniejsi, ale subiektywnie bardziej ze swojej pozycji zadowoleni. Niemniej - to badanie wpisuje się w szerszą tendencję. Pamiętam z wykładów z seksuologii (wydział psychologii UW, więc raczej nie "kościelna" uczelnia ;-) - że wbrew pozorom i intuicji generalnie poziom zadowolenia z życia seksualnego jest wyższy w stałych, długotrwałych, monogamicznych związkach niż w przypadku osób często zmieniających partnerów seksualnych. I oczywiście wpływa na to wiele różnych czynników...

-3 / 9
13Puchatek

[demot] @Tibr Uuuu, stary, zaatakowałeś wojujących ateistów za pomocą FAKTÓW. Szykuj się na lawinę minusów ;-)

7 / 11
13Puchatek

[demot] Następny analfabeta funkcjonalny! Rozumiem, że nie znasz języka, rozumiem, że korzystasz z tłumacza Google, ale, DO JASNEJ CHOLERY, zadań sobie minimum trudu i PRZECZYTAJ to, co spłodziłeś, ZANIM to wrzucisz. Naprawdę nie widzisz, że to kompletny bełkot?!

33 / 35
13Puchatek

[demot] NA CO poszłaś? Na GRADUACJĘ? Angielskie "graduation" to uroczystość zakończenia studiów / odebrania dyplomów. Natomiast po polsku słowo graduacja oznacza "wykreślenie na mapach linii oznaczających stopnie długości i szerokości geograficznej". Ludzie, do cholery, jak używacie tłumacza Google czy innego DeePL, to przynajmniej przeczytajcie potem to, co piszecie!

5 / 7
13Puchatek

[demot] @pawelkolodziej Możesz sprecyzować, co się nie zgadza w tym cytacie? Przecież chyba dokładnie tak powiedział?

3 / 9
13Puchatek

[demot] @Czubbajka A możesz podać jakieś uzasadnienie tego, co napisałeś…? Nie każdy problem matematyczny jest "zadaniem". Czasami chodzi o hipotezę, której przez lata nie daje się udowodnić; klasycznym przykładem jest hipoteza Riemanna: problem (nie "zadanie") znany od połowy XIX w. Rieman sformułował hipotezę, która - jeśli byłaby prawdziwa - pozwoliłaby (mówiąc w uproszczeniu) rozwiązać kilka innych problemów (nie "zadań") znanych matematyce. Problem (nie "zadanie") polega na tym, że na razie nikomu nie udało się UDOWODNIĆ, że hipoteza jest prawdziwa. Historia Dantziga dotyczy właśnie PROBLEMÓW - a konkretnie tzw. problemów otwartych (https://pl.wikipedia.org/wiki/Problem_otwarty). BTW - warto wspomnieć, że naukowcem, na którego zajęcia spóźnił się Dantzig - tym, który napisał na tablicy te dwa PROBLEMY, które Dantzig wziął za prace domową - był polski matematyk Jerzy Neyman, który wtedy wykładał na Univesrity of California w Berkeley.

2 / 4
13Puchatek

[demot] Kurczę, jeszcze trochę, jeszcze kilka treningów i reprezentacja Polski też dojdzie do tego poziomu! Nie traćmy wiary!

7 / 11
13Puchatek

[demot] @jankes1234 Odezwał się idiota… Matematyka jest apolityczna, chłopcze. "Za PO" realna siła nabywcza Polaków (zarówno pracujących, jak emerytów) była wyższa, niż teraz.

-3 / 3
13Puchatek

[demot] @didja Mówisz o zaburzeniu, nota bene niezwykle rzadkim. To jest dokładnie taki tok rozumowania, jakby zaprzeczać, że człowiek ma 4 kończyny, bo raz na X urodzeń rodzi się dziecko bez rąk. A przy okazji: w przypadku zespołu niewrażliwości na androgeny "niezgodne" są wyłącznie drugo- i trzeciorzędowe cechy płciowe. Pozwolę sobie przypomnieć, że pierwszorzędowe cechy płciowe to u mężczyzn jądra, a u kobiet jajniki. I taka osoba, o której mówisz, niezależnie od drugorzędowych cech płciowych, nadal posiada jądra (które najczęściej pozostają w jamie brzusznej albo w kanale pachwinowym), natomiast nie posiada jajników. Cała reszta cech płciowych (drugo- i trzeciorzędowe) wykształca się właśnie pod wpływem takiego a nie innego działania hormonów. Więc nie, nie da się powiedzieć, że "nie mam ani jednej cechy genetycznej" etc.

« poprzednia 1 249 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59130 131 następna »