Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 189 takich demotywatorów

Przyjdzie dzień, w którym dotrzedo ciebie, że zabraknie ci czasuna zrobienie wszystkiego,o czym marzyłeś –
Źródło: Obudzisz się i zrozumiesz, jak szybko uciekają dni, miesiące, lata.
Wiele współczesnych madek staje przed problemem, jak ukryć fakt, że ich bombelki nie są tak mądre, jak opisują to na Fejsiku. Można oczywiście przysiąść z dzieckiem do zadań domowych, ale wtedy marnuje się czas, który można poświęcić na zrobienie pazurków. 54-latka ze stolicy wpadła na plan, jak poprawić oceny swojej latorośli, przy okazji nie hańbiąc się pracą – Na początku przeniosła bombelka do innej szkoły. Tam jednak wciąż się czepiali, więc postanowiła rozmówić się z dyrektorem placówki. Chciała go przekonać, żeby w zamian za drobny upominek, nauczyciele lepiej traktowali jej małego geniusza. Pięknie spakowała winco, cuksy, parę stówek, a nawet kilka euro. Niestety, dyrektor nie dał się przekupić i wezwał na miejsce policję. Teraz nadopiekuńczej mamuśce, za próbę przekupstwa, grozi do 2 lat pozbawienia wolności
Gdy zlecisz zrobienie podłogi artyście –
Na Podlasiu nikt nie marnuje cukru na zrobienie Coli –
Pochodzący z Kanady Derek Prue Sr, poświęcił 30 godzin na zrobienie tatuażu, który byłby idealnym odwzorowaniem blizny, jaką nosi jego 8-letni syn, a w związku z którą to zaczynał odczuwać kompleksy –
Chyba ze zrobieniem tatuażu powinien poczekać na zrobienie prawka –
Gdy kwarantanna wymusiła na tobie to, że wziąłeś się za zrobienie rzeczy, które zawsze odkładałeś –
 –  Prosimy palaczy papierosówo zaprzestanie wyrzucania petów(niedopałków) przez balkon.W przypadku braku popielniczki .prosimy o smaczne spożyciePAPRYKARZA SZCZECIŃSKIEGO za jedynel,99zł i zrobienie z niego popielniczki.
To rysunek, na zrobienie którego artysta poświęcił 250 godzin –
 –  W tej chwili.
 –  Ala 2 godz. temuzgłośWiększość patoli ma dziecko w wieku 18lat, z tego względu również się zgodzę ztym, że to nie jest osiągnięcie.11 2Ania 2 godz. temuzgłośUrodzenie dziecka jest na pewnowiększym osiągnięciem życiowym niżzrobienie doktoratu czy siedzenie nadupsku za biurkiem i zgrywanieważniaczki.JBZD
Chyba mniej czasu zajmie nauczenie się niż zrobienie sobie takich ściąg –
Źródło: imgur.com
103-letnia Dorothy Pollack postanowiła uczcić uwolnienie z murów domu opieki, które było objęte kwarantanną, poprzez zrobienie sobie pierwszego w życiu tatuażu. Kobieta powiedziała, że "To najwyższy czas, żeby znowu zacząć żyć" –

Relacja z pierwszej ręki jak przebiega choroba i leczenie w Polsce na koronawirusa:

 –  Stało się. Wirus z Wuhan do mnie dotarł. Badanie na obecność wirusa SARS-CoV-2 w moim organizmie dało wynik pozytywny.Myślę, że dla wielu z Was jestem pierwszym znajomym z potwierdzoną infekcją koronawirusem. Dlatego uznałem, że opiszę Wam jak to wygląda naprawdę, jak wygląda przebieg choroby u młodej, zdrowej osoby, jak jesteśmy (nie) przygotowani na epidemię, jak (nie) działa system wyłapywania nosicieli i co moim zdaniem powinien zrobić każdy z nas, żeby zatrzymać epidemię. No i opisać naszą historię.Dociekliwym polecam przeczytać mój post od początku do końca. Pozostali wystarczy że przeczytają trzy sekcje oznaczone gwiazdką (*)...Objawy współlokatorówNajpierw objawy pojawiły się u mojego współlokatora. Dwa dni musiał przeleżeć w łóżku, bo gorączkował. Jednak po tym czasie szybko stanął na nogi. Później narzekał na pogorszenie smaku i węchu. Nie wzbudziło to jednak szczególnie naszego niepokoju, gdyż inne objawy nie zgadzały się z tymi z COVID-19. Ot, przeziębienie. Następna była współlokatorka. Objawy już gorsze, 5 dni gorączki, leżenia w łóżku. Gdy nałożyły się na to inne problemy, musiała pojechać do szpitala na kroplówkę. W szpitalu zapytała się, czy to może być koronawirus. Odpowiedź była: "na pewno nie" (sic!), po czym, bez robienia testu została wypisana do domu. Również najdłużej narzekała na brak smaku i węchu. Znowu się nie przejmowaliśmy, przecież w szpitalu powiedzieli, że to co innego...Moje objawyWtedy zachorowałem ja. Trzy dni fatalnego samopoczucia, całość przeleżałem w łóżku oglądając serial ("Dark" - wciągający, choć męczący). Przez dwa dni odczuwałem coś, co opisałbym jako gorączka, choć według teorii to nawet nie był stan podgorączkowy (zazwyczaj mam 35,5, więc przy 36,9 czułem się fatalnie). Głównym objawem było to, że czułem się słaby, szczególnie kończyny po jakimkolwiek wysiłku fizycznym, np. po ugotowaniu obiadu. Takie zmęczenie przechodzące w ból. Ciekawe było to, że nie doświadczyłem kaszlu ani kataru (jedynie uczucie zalegającej wydzieliny), a to u mnie najczęstszy objaw chorobowy, w przeciwieństwie do podwyższonej temperatury ciała, która występuje sporadycznie i bólu kończyn, którego sobie w ogóle nie przypominam. Leczyłem się objawowo, gripexem. Umówiłem się z lekarzem na telewizytę, żeby dostać zwolnienie lekarskie. Przez telefon opisałem mu moje objawy. Lekarz profesjonalnie dopytał się o kontakty z koronawirusem. Powtórzyłem mu to, co powiedzieli w szpitalu: "to na pewno nie to". Stwierdził przeziębienie, kazał kontynuować leczenie objawowe, dużo odpoczywać, pić dużo wody, nie wychodzić z domu i dał mi zwolnienie na 3 dni. Po zakończonym zwolnieniu wróciłem do pracy (zdalnej), choć byłem jeszcze wyraźnie osłabiony przez kolejnych kilka dni...Jednak korona?Po przepracowanym przeze mnie pierwszym dniu po zakończonym zwolnieniu przyszedł do mnie współlokator: "Słuchaj, koleżanka z którą miałem ostatnio kontakt wróciła na Islandię i zrobili jej test na koronawirusa na lotnisku. Wynik pozytywny". Informacja zrobiła na nas duże wrażenie. Nie wiedzieliśmy co robić. Ja przecież miałem jechać dwa dni później na Mazury. A współlokator miał wtedy organizować sporą imprezkę nad wodą. Sporo czasu minęło, zanim dotarło do nas, że musimy odwołać nasze plany, żeby nie tworzyć ogniska wirusa. I zanim zaakceptowaliśmy możliwość nieprzyjemnych konsekwencji zgłoszenia tego odpowiednim służbom...Pierwsze próby zgłoszeniaZadzwoniliśmy w końcu na ogólnopolską infolinię na temat koronawirusa. Opisaliśmy sytuację. Spodziewałem się, że w tym momencie odpowiednie służby przejmą inicjatywę. Okazało się, że jedyne co są w stanie nam zaproponować to podanie numeru do lokalnego sanepidu. To był pierwszy zawód.Teoretycznie numer do sanepidu miał działać całodobowo, de facto funkcjonuje w normalnych godzinach pracy urzędu. I kolejny zawód.Stwierdziłem, że w sumie nie wiem, czy to może być to, więc znowu umówiłem się do lekarza na teleporadę. Przedstawiłem objawy, moje i współlokatorów, i kontakty z osobą z pozytywnym testem. Lekarka powiedziała: "Pan ma objawy przeziębienia, my się covidem nie zajmujemy, proszę kontaktować się z sanepidem. Proszę pić dużo wody i wietrzyć pomieszczenia". Żadnych instrukcji jak bardzo mamy się izolować, czy narzucać sobie kwarantannę, czy kolega, który już nie miał w tym momencie objawów może wychodzić do sklepu. Zawód numer trzy.No to próbujemy dalej kontaktować się z sanepidem. W końcu się udało. Sanepid w ogóle nie był zainteresowany naszymi objawami. Liczą się tylko testy i kontakty z osobami już uznanymi za zarażone. No to przedstawiliśmy nasze powiązania z zarażoną koleżanką. Dowiedziałem się że ja jestem w "gorszej sytuacji" i praktycznie na mam szans na zrobienie testu (mimo że jedyny miałem wciąż wyraźne objawy), gdyż nie miałem bezpośredniego kontaktu z osobą z pozytywnym wynikiem testu. Nie ma to znaczenia, że objawy wyraźnie wskazują, że oboje zaraziliśmy się od tej samej osoby. A i tak nie uwzględnią tego badania z Islandii, gdyż nie mają go w swoim systemie. Aha. Czyli ja chcę zachować się jak odpowiedzialny obywatel, uchronić społeczeństwo przed rozprzestrzenianiem się wirusa, absolutnie nie robiąc tego dla siebie, ja już wychodziłem z choroby, a pani mi mówi, że jestem w "gorszej sytuacji". Myślałem, że to w interesie społecznym, reprezentowanym przez Państwo Polskie, a dokładniej przez tę konkretną panią z sanepidu, jest, żeby wykryć jak najwięcej przypadków i je odizolować. Ostatecznie jedyną radą uzyskaną od pani było to, żeby się kontaktować z lekarzem. Który pewnie odesłałby mnie z powrotem do sanepidu... Tu nastąpił już nie zawód, ale zwątpienie w system...Niespodziewane wsparcieByliśmy w kropce. Nie wiedzieliśmy jak się zachowywać. Nikt nie umiał nam powiedzieć co robić, jak bardzo się izolować, czy to może być to, czy możemy się jakoś przebadać. Sprawdziłem ceny testów: 495 zł za wiarygodny test. Dużo. Już miało stanąć na dobrowolnej izolacji bez potwierdzenia zarażenia, a tu pomoc przyszła niespodziewanie. Powiedziałem przypadkiem szefowi jakie mam podejrzenia co do mojej choroby, a on: "Antek, w firmie mamy budżet na takie rzeczy, opłacimy Ci test, chcesz?". O, pierwsza konstruktywna propozycja pomocy. Oczywiście postanowiłem skorzystać...Badanie zwane testemNiestety, gdy dowiedziałem się, że mogę zrobić sobie test, był piątek po południu. Laboratorium otwierali dopiero w poniedziałek rano. No trudno, poczekam jeszcze kilka dni w izolacji. Próbuję się umówić. I kolejny problem. Na stronie internetowej widnieje informacja, że badanie jest przeprowadzane drive thru, przez okno samochodu, którym się przyjeżdża. Ale ja nie mam samochodu! Na szczęście okazało się, że ludzie przychodzący pieszo też są obsługiwani. Tylko jak mam dotrzeć na badanie, rowerem przez całe miasto, będąc dalej chorym, poprosić znajomego o podwózkę, narażając go na zarażenie? W końcu stanęło na "Uberze z przesłoną" i maseczce przez całą drogę. Na miejscu zobaczyłem kolejkę na kilkadziesiąt samochodów i namiot na końcu. Podszedłem do namiotu, pani w pełnym stroju przeciwzakaźnym pokazała mi, że mam zachować dystans. Na pytanie gdzie mam ustawić się w kolejce pieszo odparła: "No jak to, na końcu kolejki". Czekanie dwie godziny w korku samochodowym pieszo było dość zabawne. Samo pobranie próbki polegało na wetknięciu mi patyczka, wyglądającego jak do uszu tylko dłuższego, najpierw do gardła, potem po kolei do dziurek w nosie. Dość bolesne i nieprzyjemne...WynikWynik przyszedł następnego dnia po południu (kolejny dzień w niepewności). W międzyczasie objawy ustąpiły. A tu wynik: pozytywny. Z trzech genów charakterystycznych dla SARS-CoV-2 wykryto we mnie wszystkie trzy, a już dwa są uznawane za jednoznacznie rozstrzygające. Przynajmniej wiem na czym stoję...Znowu sanepidFirma przeprowadzająca mi badanie podawała, że sama informuje sanepid o pozytywnych wynikach badań. Ok, teraz mam już jednoznaczny wynik, sanepid zapewne szybko do mnie zadzwoni i zarządzi mi kwarantannę. Choć oczywiście nie spodziewałem się, że zrobi to jeszcze tego samego dnia, ale że następnego z rana. Przed południem zadzwoniłem sam. "Szybciej zacznie się kwarantanna, to szybciej też skończy" pomyślałem. Okazuje się, że laboratorium nie wysłało jeszcze tego wyniku do sanepidu. Pani przyjęła zgłoszenia, zapisała moje dane, poprosiła o przesłanie wyniku e-mailem. Pytam się co dalej. Odpowiedź: "Lekarz się z panem skontaktuje, ustali długość kwarantanny i będzie rozpracowywał ognisko". Nauczony doświadczeniem, zapytałem: "Kiedy?". "No pan jest dodatni, to na pewno w ciągu kilku dni" - powiedziała pani tonem sugerującym, że to szybka ścieżka. KILKU DNI! Tak, dni. "To jak mam się zachowywać do czasu telefonu od lekarza? Co mam mówić ludziom, z którym miałem ostatnio kontakt?". "Proszę siedzieć w domu". To już nie było załamanie wiary w działanie systemu. To było załamanie wiary w istnienie jakiegokolwiek systemu.Jako że systemu nie ma, zadziałałem na własną rękę. Skontaktowałem się ze wszystkimi z którymi miałem kontakt od potencjalnego momentu zakażenia, poinformowałem o moim pozytywnym wyniku i zapytałem o samopoczucie. Na szczęście nikt nie zgłosił żadnych objawów...Stan obecnyStan obecny jest taki, że od poniedziałku nie czuję praktycznie żadnych objawów, a tydzień wcześniej ustąpiła gorączka. Jeszcze dłużej nie mają objawów moi współlokatorzy. Od wtorku wiem, że jestem nosicielem. Od środy wie o tym sanepid. Dziś jest niedziela i DALEJ NIE MAM KWARANTANNY. Tak, gdy wrócisz z nieodpowiedniego kraju, automatycznie masz kwarantannę. Gdy jest pewność - nie. Formalnie rzecz biorąc możemy iść na miasto i zarażać tam wszystkich.Siedzimy więc we trójkę nie wiedząc co dalej. Czy w ogóle dostaniemy kwarantannę? Jeśli tak to kiedy? Na jak długo? Czy sanepid przeprowadzi nam testy? A może już moglibyśmy wychodzić z domu i nie prosić znajomych o robienie nam zakupów?Co z naszymi kontaktami? Co z ludźmi, których mogłem zarazić już ponad 2 tygodnie temu? Czy ktoś z naszych kontaktów może trafić na kwarantannę? Czy mają szansę na testy od sanepidu? Nic nie wiemy. Czekamy na telefon, który i tak nastąpiłby znacznie za późno. Gdyby miało powstać ognisko koronawirusa, dawno by już powstało. Kilka osób z moich znajomych zrobiła sobie testy prywatnie, wykładając spore pieniądze. Na szczęście wszystkie negatywne. I dalej nikt nie zgłasza objawów.Nie dostaliśmy do tej pory żadnego wsparcia ani od sanepidu, ani od lekarza, ani od jakiejkolwiek instytucji, po której bym się tego spodziewał. Ani nawet żadnego zakazu, np. kwarantanny. Jedyne wsparcie jakie otrzymałem to od mojego pracodawcy.Dopisek: Po napisaniu całego tekstu, kolega, z którym miałem kontakt, powiedział mi o swoich doświadczeniach z sanepidem. Gdy dowiedział się o moim pozytywnym wyniku, zgłosił się do nich i powiedział, że miał ze mną kontakt. Pani przyjęła zgłoszenie tylko dlatego, żeby już dał jej spokój...Skrót*1. Przeszliśmy ze współlokatorami podobną chorobę. Objawy to kilka dni gorączki, silne osłabienie organizmu, a na końcu problemy ze smakiem i węchem.2. Współlokatorka trafiła do szpitala. Zrobili jej różne badania, ale nie na SARS-CoV-2. Diagnoza: na pewno nie to.3. Gdy ustąpiły nam główne objawy, współlokator dowiedział się, że jego koleżanka, z którą się ostatnio widział ma pozytywny wynik „testu na koronę", mimo braku objawów. Test zrobiony na Islandii.4. Lekarz po zgłoszeniu tej informacji odsyła do sanepidu. Sanepid nie uznaje testu (nie ma do niego dostępu ponieważ był wykonywany za granicą) i odsyła nas do lekarza.5. Ostatecznie test finansuje mi pracodawca. Po kilku dniach wiem, że jestem nosicielem.6. Sanepid przyjmuje zgłoszenie, ale nic z tym więcej nie robi. Nawet nie nakładają na nas kwarantanny.7. Dobrowolnie siedzimy w domu, mimo, że moglibyśmy chodzić i zarażać, bo czujemy się bardzo dobrze.8. Nie wiemy jak postępować z naszymi kontaktami, nie ma tego w żadnych publicznie dostępnych instrukcjach, teoretycznie decyzje podejmuje sanepid, który de facto nie robi NIC.9. Ostatecznie samodzielnie informujemy nasze wszystkie kontakty, nikt nie zgłasza objawów. Kilka osób robi samodzielnie testy, wszystkie negatywne.10. Czekamy zupełnie nie wiedząc jaka będzie decyzja sanepidu i czy będzie jakakolwiek. Siedzimy w domu...Wnioski - co powinno zrobić państwoPo pierwsze, to, że państwo próbuje śledzić i izolować wszystkie przypadki koronawirusa jest fikcją. Przypuszczam, że sanepid robi to, ale wybiera raczej poważniejsze przypadki, osób schorowanych i starszych, które trafiają pod respirator. Wokół nich szuka innych przypadków. W środowiskach osób młodych wygląda na to, że wirus przenosi się bez większych ograniczeń. Może sanepid też wychwytuje większe grupy ludzi, gdy jest wiele przypadków np. w jednym zakładzie pracy. Nie wiem. Ale coś chyba jednak robią?Nie obwiniam tu mojej Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. Przypuszczam, że Ministerstwo Zdrowia albo inny organ centralny narzucił sanepidom zadania, na które nie dał zasobów. Albo nie mają funduszy na testy, albo nie mają kadr, żeby to wszystko obsłużyć. Przypuszczam, że jedno i drugie. Tylko teraz te zasoby kadrowe są marnowane na obsługę zgłoszeń, z którymi nikt później nic nie robi. Bezużyteczna robota. Nie jestem epidemiologiem, nie wiem na ile takie śledzenie przypadków może być skuteczne. Czy opłaca się zwiększyć zasoby, żeby dało się działać zgodnie z procedurą w każdym przypadku? Jeżeli tak, to należy jak najszybciej to zrobić.Jeżeli nie, to nie powinniśmy się dalej oszukiwać. Można by stworzyć niewiążące dla pacjentów procedury jak należy się zachowywać w przypadku podejrzenia albo potwierdzenia zarażenia koronawirusem. Tak, żeby pacjenci z pomocą lekarzy pierwszego kontaktu byli w stanie samodzielnie wychwytywać kontakty, a ludzie z kontaktem wiedzieli co mają robić. Nie jesteśmy w stanie śledzić wszystkich przypadków. Nie jesteśmy w stanie utrzymywać takiego lockdownu jak w kwietniu. Nie mielibyśmy wtedy z czego żyć. A brak kontaktów towarzyskich doprowadziłby do powszechnego załamania nerwowego. Ale możemy ograniczać kontakty, gdy w naszym towarzystwie jest podejrzenie, że ktoś jest nosicielem...Mity*Wokół epidemii urosło wiele mitów, niektóre chciałbym rozwiać.1. "Każdy z nas już to pewnie przeszedł" - nie, nie każdy to przeszedł. Gdyby któreś z nas w mieszkaniu to wcześniej przeszło, to byśmy się tak łatwo nie zarazili.2. Szkodliwe powierzchnie i dezynfekowanie wszystkiego - ok, zapewne zdarzają się przypadki zarażenia od klamek, ale jestem przekonany, że to nie jest główny powód przenoszenia się wirusa. Głównym powodem jest kontakt osobisty. Jesteśmy w stanie bardzo ładnie prześledzić kto kogo zaraził. Zawsze był kontakt bezpośredni. Podobnie we wszystkich przypadkach o których czytałem. A, ale to nie jest postulat, żeby nie zachowywać higieny! Często myjcie ręce, nie dotykajcie twarzy na mieście, czyśćcie wszystko dookoła. Ale to nie jest rozwiązanie problemu.3. "I tak już się pewnie zaraziliśmy" - to, że dwie osoby się spotkały, to nie znaczy, że nastąpiła transmisja wirusa. To wszystko zależy od wielu czynników- czy zachowujecie podstawowe zasady higieny, jak niepicie z jednego kubka- czy znajdujecie się w zamkniętym pomieszczeniu czy na dworze- czy nosiciel kaszle, kicha, czy zasłania przy tym twarz- wielkość pomieszczenia i zagęszczenie ludzi- jaka jest odległość między osobami, które rozmawiają- ile czasu razem spędziliście- czy jesteście w maskach- czy nosiciel ma objawy czy niePodobno badania wskazują na to, że ilość wirusa, z którym ma się kontakt nie wpływa tylko na to czy się człowiek zarazi czy nie, ale również na przebieg choroby. Gdy np. używamy maseczek, mamy dużo większą szansę na bezobjawowy przebieg choroby.4. "Może minąłem osobę na ulicy z COVID-19 i od tego zachoruję" - nie, to jest zdecydowania za krótki czas, żeby się zarazić. Zazwyczaj da się dojść do tego od kogo się człowiek zaraził, gdyż spędziło się z nim wystarczającą ilość czasu.4. "Ten wirus nie zabija" - to, że COVID-19 przebiega jak grypa u większości młodych ludzi nie sprawia, że nie jest groźny! Choć coraz mniej wierzę w jakiekolwiek statystyki związane z wirusem, to wierzę, że to teraz najpopularniejsza przyczyna śmierci na świecie. A to, że w Polsce nie mamy setek tysięcy zmarłych wynika w dużej mierze z przeprowadzonego na wiosnę lockdownu i późniejszych środków zapobiegawczych, np. dość powszechnej samoizolacji seniorów. Młodzi, nie myślcie tylko o sobie! Może ktoś z Waszych znajomych mieszka z babcią?5. "Najwyżej trafię pod respirator" - nie, respirator to nie jest maska tlenowa. To cholernie inwazyjna metoda leczenia, myślę, że porównywalna z operacją. Nikomu nie życzę trafienia pod respirator...Wnioski - co może zrobić każdy z nas*System nie działa. Co więc możemy zrobić?1. Nie ignoruj żadnych objawów przypominających przeziębienie czy grypę! Zostań w domu, zadzwoń do lekarza, poproś o zwolnienie, nie spotykaj się z nikim. Zwolnienie na przeziębienie nie ma tylko na celu ułatwienia choremu rekonwalescencji, ale też, a może przede wszystkim, uniknięcie zarażenia współpracowników, klientów czy współpasażerów komunikacji miejskiej.Teoria mówi, że łagodny przebieg COVID-19 jest nierozróżnialny od przeziębienia bez robienia testu. Rzeczywiście, zarówno mi, jak i współlokatorce lekarze stwierdzili coś innego. Z doświadczenia widzę, że da się to czasem rozróżnić, ale dopiero na późniejszym etapie choroby, kiedy już może być za późno i już się kogoś zaraziło. Wtedy często pojawia się charakterystyczny objaw - utrata smaku i węchu. Ja też widziałem, że mój przebieg choroby jest zupełnie inny niż zazwyczaj gdy jestem przeziębiony. Więc widząc u kilku pacjentów, którzy siebie zarazili sugestie, że to COVID-19, można nabrać poważniejszych podejrzeń.Jednak nie możemy zakładać, że uda nam się rozróżnić przeziębienie czy grypę od COVID-19. Więc izoluj się jak możesz przy każdym objawie. W szczególności nie spotykaj się z osobami starszymi. Nie idź na wesele z przeziębieniem. Nie idź na pogrzeb. Ewentualnie przyjdź na sam cmentarz w maseczce i zachowaj dystans wobec wszystkich. To może zapobiec spotkaniu się znów w takich okolicznościach.2. Nie ignoruj objawów w Twoim otoczeniu. Ktoś z Twojej rodziny lub współlokatorów choruje? Choruje Twoja dziewczyna lub chłopak? Wzmóż czujność. Nie ma możliwości w takiej sytuacji wziąć zwolnienia lekarskiego. Jak możesz, przejdź na ten czas na home office. Nie możesz, stosuj dokładnie wszystkie zasady bezpieczeństwa o których często zapominamy. Noś maskę, myj ręce, trzymaj dystans ze wszystkimi, unikaj spotkań, które nie są niezbędne. Zadzwoń do babci, zamiast ją odwiedzać. Być może jesteś nosicielem tylko nie masz objawów.3. Gdy masz taką możliwość, spotykaj się na dworze. W dniach przed pierwszymi objawami spotkałem się z wieloma osobami, spędziłem z nimi wiele godzin, z niektórymi siedząc twarzą w twarz. Chyba 6 z tych osób zrobiło sobie testy, wszystkie negatywne. Nikt nie zgłasza objawów. Myślę, że to dzięki temu, że większość czasu spędziliśmy na dworze.4. Wietrz pomieszczenia w czasie spotkań.5. Jak możesz, zredukuj liczbę osób, z którymi się spotykasz. Każda osoba mniej, z którą miałeś styczność, to mniejsza szansa, że ktoś będzie nosicielem SARS-CoV-2. A jeżeli już będzie, to będzie mniejszy problem z szukaniem osób, które potencjalnie zostały zarażone. Zastanów się, czy wszystkie te osoby są dla Ciebie tyle warte, że byłbyś w stanie wyłożyć 500 zł na test na obecność wirusa gdyby okazały się nosicielami? Wśród moich znajomych kilka osób zapłaciło taką cenę za spotkanie ze mną.6. Zastanów się z kim się spotykasz. Nie tylko jaki skutek byłby dla tych osób, gdyby zostały zarażone (bo są stare lub przewlekle chore), ale również gdyby została nałożona na nie kwarantanna (bo prowadzą działalność gospodarczą i nie mogą sobie pozwolić na żaden przestój).7. To banał, ale unikaj zatłoczonych miejsc, w których nie przestrzega się dystansu społecznego. Gdy robiłem analizę moich kontaktów, okazało się, jedyny moment, w którym wirus mógł się rozprzestrzeniać w sposób niekontrolowany, był gdy stałem w pubie przy barze czekając na złożenie zamówienia. Zgromadził tam się spory tłum, nikt nie był w maseczce (łącznie ze mną), obsługa nie była niczym osłonięta, czas oczekiwania długi.
"Robię lalki i jest to profesja, która nie wymaga ode mnie żadnych heroicznych czynów. Jednak ostatnio poproszono mnie o zrobienie lalki dla małej dziewczynki, która jest prawdziwym superbohaterem – Skontaktowała się ze mną pewna mama i zapytała, czy zrobię lalkę-króliczka z jednym okiem dla jej dwuletniej córki. Dziewczynka kocha zwierzęta i straciła lewe oko z powodu raka. Zaczęła też zauważać, że jest inna. Jej kochana mama przeczytała publikacje o tym, jak znalezienie lalki pasującej do wyglądu dziecka może być pomocne i działać terapeutycznie. Chciała, aby jej córka miała lalkę, która wygląda jak ona i ma tylko prawe oko.Nigdy wcześniej nie poproszono mnie o stworzenie lalki w tak delikatnej i znaczącej sprawie.Oto urocza mała dziewczynka w swoje trzecie urodziny, przytulająca swojego jednookiego króliczka, który jest równie doskonały i piękny jak ona. Najbardziej na tym zdjęciu podoba mi się ubiór dziewczynki, taki jak nosi Wonder Woman. Doskonale oddaje siłę i odwagę tej małej superbohaterki."
„Moja córka i ja byłyśmy na spacerze w Myrtle Beach, by podziwiać zachód słońca. Wtedy ten uroczy, słodki chłopiec podszedł do niej. Pokazał jej ząb rekina, który miał zawieszony na szyi. Powiedział jak ma na imię i ją też zapytał o nie, córka też się przedstawiła. – Po czym pożegnali się i rozeszli w przeciwnych kierunkach. Kilka minut później chłopiec wrócił. Biegnąc krzyczał imię mojej córki. Gdy się odwróciła napotkała na jego uśmiech. Zamienili ze sobą kilka słów. Rozmowa głównie dotyczyła jego super fajnego zęba rekina, który najwyraźniej miał niezwykłą moc :) Zanim zaczęli razem spacerować, rozmawiać i ścigać się, poprosiłam jego mamę o pozwolenie na zrobienie tego zdjęcia i taki jest efekt. Nikt tego nie zaplanował, nikt nie powiedział im, żeby się uśmiechnęli i nie było absolutnie żadnego zawahania z ich strony. Kiedy skończyliśmy spacerować i nadszedł czas, aby się rozstać, przytulali się do siebie przez dłuższą chwilę i wymienili około 20-stu pożegnań. To była chwila, w której nie liczył się kolor skóry, nikt nikogo nie oceniał, nie miała znaczenia rasa, nie było między nimi cienia nienawiści. To po prostu niewinna, niczym nie zepsuta ... dwójka dzieci, która spotkała się na spacerze o zachodzie słońca nie przejmując się tym jaki jest świat ... widzieli tylko siebie nawzajem. Nasz świat byłby znacznie lepszy, gdybyśmy zachowywali się jak ta dwójka dzieci."
Genialny pomysł na zrobienie piaskownicy –
 –  "..Przyjdzie dzień, w którym dotrze do Ciebie, że zabraknie Ciczasu na zrobienie wszystkiego o czym marzyłeś. Obudziszsię i zrozumiesz jak szybko uciekają dni, miesiące i lata.Uzmysłowisz sobie, że nie ma już na co czekać. Wszystko,co chciałeś w życiu zrobić – zrób teraz. Jest później niżmyślisz.Większość ludzi żyje tak, jakby nigdy nie mieli umrzeć.Jakby byli nieśmiertelni. Tracą czas na gównianeznajomości i nudne życie bez polotu. Znikają w szarejcodzienności dnia zapominając o swoich marzeniach.Zastanawiają się czy wypada i co ludzie powiedzą...Powtarzają sobie w myślach, że „kiedyś" wszystko zmienią.Pierdolone „kiedyś", które najczęściej nie nadchodzi nigdy..Powiem Ci coś. Czas ma głęboko w dupie Twoje plany. Nicnie jest w stanie go zatrzymać. Mija i nie wraca. Przychodzidzień, w którym wstajesz rano i nie masz pojęcia, żewłaśnie wypiłeś ostatnią kawę w swoim życiu.Nigdy nie wiesz, kiedy patrzysz komuś ostatni raz w oczy.Jutra może nie być. W jednej sekundzie cały świat może sięzawalić. W ułamku chwili wszystko może się skończyć.Przestań czekać. Zacznij żyć tak, jakby codziennie byłostatni dzień w Twoim życiu.- Rafał Wicijowski ŻYJESZ TYLKO RAZ
 –  @Sto Lat Planowania 2 godz. • OG Kościerzyna. Miejsce kaźni rozumu. To co widzą Państwo na zamieszczonej fotografii to plac Józefa Wybickiego a przynajmniej to co z niego zostało po rewitalizacji. Oczami wyobraźni widzę jak wasz wzrok błądzi po tym zdjęciu aż do momentu gdy "When you see it you will shit bricks". Tak tak. Jest tam posąg autora naszego państwowego hymnu. Kiedyś tam stał na honorowym miejscu jako dominanta i centralny obiekt tej przestrzeni w towarzystwie drzew, masztów flagowych i panoramy rozpościerającej się na dolinę za nim, ale Kościerzynie udało się pozyskać środki unijne na poprawę komunikacji publicznej. Dzięki tym środkom rozpieprzono istniejący dworzec autobusowy w centrum miasta, który doskonale pełnił swoją rolę i zamieniono go w dodatkowy parking dla samochodów a sam dworzec przeniesiono na plac Wybickiego wykorzystując unijne środki na zrobienie dwóch niepraktycznych gównianych wiat, które nie chronią przed deszczem oraz w większej części tych środków sfinansowanie pod tym pretekstem budowy parkingów przed centrum handlowym dla kilku lokalnych cwaniaków. W ten sposób plac poświęcony twórcy hymnu Polski został zamieniony w parking przed Media Expertem i Pepko pokazując jednocześnie jak bardzo w pogardzie Kaszubi mają polską tradycję i poczucie piękna. To jest proszę państwa perfekcyjna katastrofa, która powinna być przechowywana pod szklanym kloszem w państwowym instytucie miar i wag w Paryżu jako wzorzec spierdoliny przestrzennej, tak zwany "Jeden Kościerzyn". Dla porównania, bo może nie dla wszystkich to jest jasne ile to jest dżambodżetów i boisk do futbolu amerykańskiego Zakopane mają średnio mniej więcej 1,34 Kościerzyna.

Po ustawce w Końskich z podstawionymi partyjniakami udającymi przypadkowych lokelsów, propaganda PiSu wchodzi na kolejny poziom żenady. Radny PiS pochwalił się SMSem. Na Beacie Mazurek zrobiło to wrażenie, ale na internautach nie bardzo

 –  Beata Mazurek @beatamk • 18 g. Ma ktoś ochotę dorobić? Czyżby nowatorski program Trzaskowskiego i Platformy na pierwszą pracę? Potrzebują tylko statystów i taka będzie ich Polska. ó Dariusz Matecki @DariuszMatecki • 6 lip "Praca - briefing Trzaskowskiego w Szczecinie [...] Stawka 50zł netto całość" - Co to Panie @trzaskowski_? Numer, na który można się zgłaszać prowadzi do poznańskiej firmy, udostępnię chętnym na priv. Coś czuję, że będzie tłum młodych'! Płacone z Komitetu Wyborczego? Pokaż ten wątek +48W Polska Praca- briefing Trzaskowskiego w Szczecinie (8.07sr). Zb.16.00, pl Solidarnosci. Praca 16:30-ok. 1830. Stawka 50zI netto calosc PLATNE PO PRACY. Zapis na nr 53 o tresci SWSZCZECI PESEL UNIE NAZWISKO. Pz W odpowiedzi do @beatamk Ma pani ochotę dorobić? 3min potrzebowałem na zrobienie tego fejkowego SMSa...