Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 12 takich demotywatorów

 –  Pozdrawiam Ziomeczka z krakowskiego rynku, który jadł kebsa izostał zaczepiony przez te tępe pizdy naganiajace do klubu zestriptizem tekstem "mamy dla Ciebie coś lepszego". Gość spojrzałna nie i powiedział "od kebaba? Nie sądzę."Kurtyna xDMasz mój szacunek.
Niektórzy bohaterowie noszą peleryny, inni mają ogony –
I ten sam ziomeczek dzisiaj –
Niektórzy bohaterowie noszą peleryny, inni mają ogony –
I ten sam ziomeczek dzisiaj –
Aż strach pomyśleć, co ta "Julka" bierze... –  NAUCZYCIELKABIOLOGIIMÓWIĄCA, ŻE SĄTYLKO DWIE PŁCIEJULKAJAMÓJ ZIOMECZEK Z ŁAWKI
Gdy ziomeczek trzyma cię, abyś nie przywalił typowi, który śmieje się, że nie umiesz latać –
Niektórzy bohaterowie noszą peleryny, inni mają ogony –
Co kraj to obyczaj, ciekawe skąd pochodził młodzieniec –  Chcę pozdrowić ziomeczka, który dzisiaj w autobusie do emerytki która powiedziała mu, że "w naszej kulturze się ustępuje miejsca w autobusie" odpowiedział "w naszej kulturze stare baby się jebie prądem"
 –  Jechałem 110 km/h i nagle dałem po hamulcach, bo drogę przebiegła mi jakaś wiewiórka-samobójca. Ale potem uświadomiłem sobie, że to był dobry ziomeczek, bo kawałek dalej stała policja i dostałbym mandat... niektórzy bohateriowie noszą peleryny, inni mają ogony

Wyjazd integracyjny

 –  Znajomy ziomeczek zaprosił mnie na wyjazd integracyjny od niego z roboty. Ponoć towarzystwo jakieś niemrawe (ze niby wiecie, "sportowcy" hehe) - a że ja z alkoholem akurat bardzo dobrze współżyje i potrafie rozkręcić nawet stype - to mówi: "dawaj, co sie bedziesz nudził, ja stawiam". Wiecej mnie przekonywać nie trzeba. Na miejscu patrzę, kurde faktycznie, same chłopy, ponure miny, przynajmniej ośrodek od*ebany jak Szpak na Eurowizje. Jeszcze na początku kumpel mówi do mnie: "tylko na spokojnie - jutro mamy ultra ważne spotkanie z pracy, niech sie po prostu wyłuzuja". No to jedziemy z tematem - oczywiście najpierw zadbałem o własne bezpieczenstwo - a po zaopatrzeniu się w niezbędne narzędzia mojej "pracy" rozpocząłem krucjate po pokojach gosci. Na poczatku spokojnie, że ja niby na bajerke, że akurat z whisky przechodziłem, że na papieroska. Pokój za pokojem, towarzystwo się rozkrecało, generalnie pomyślałem: "jest ok". I to był mój błąd - że nie zatrzymałem tej karuzeli spie*dołenia póki jeszcze mogłem... Kurde! Gdybyście wiedzieli jakie zło czai sie w ludziach i co ten zloty trunek potrafi z człowieka wyciągnąć! Nie minelo parę h a z przykładnych mężów, chłopaków i ojców nagle miałem do czynienia z bandą totalnie na*ebanych wariatow! Jeden typ zaczął biegać po korytarzu i coś pie*dolić do obcych gości hotelowych. Drugi wdal sie w jakąś aferę na baletach poniżej. Kolejny zarzygał pół korytarza, a szambo dopiero zaczynało wybijać... Nawet ku*wa nie wiem skąd się tam wziely dziwki - nagle do pokoju wbija stado prostytutek, a ci dopiero co grzeczni i ułożeni kolesie rwą sie do nich, jak stare baby do komunii! To byl ten moment, kiedy zdałem sobie sprawe, że machina którą stworzyłem juz sie nie zatrzyma... Kumpel śmiertelnie obrażony wykrzyczał, że przeze mnie jutro spie*dolą cale spotkanie i stracą ultra ważny kontrakt - wku*wil się i zamknął w swoim pokoju. Kiedy wróciłem do towarzystwa na stole leżał już koks. Naprawde nie mam pojecia jak się tam znalazł. Chłopaki dopiero wrzucali na 2-gi bieg. Ktos wpie*dolił się do basenu. Ktoś poturbował DJ-a. Ktoś dorwał piłę do nogi i ku*wa zaczeęli sobie grać o 3-ciej w nocy xD Oczywiście tak na*ebani, że aż jeden typ sie połamał. Nastepnego dnia nie chciałem sie obudzić. Nie dlatego, że bolała mnie głowa, czy goście hotelowi patrzyli się jak na trędowatego - nie mogłem znieść myśli ze będę dziś musiał spojrzeć w oczy mojemu kumplowi... Liczyłem, że może sie nie spotkamy, ale niestety wpadłem na niego na śniadaniu o 13 - spojrzał na mnie totalnie zimnym wzrokiem i szepnął tylko "dzieki" Czułem sie potwornie. W głębi duszy liczyłem tylko, żęby te ich ultra ważne spotkanie z pracy poszło dobrze... Niestety, tego dnia przegrali aż 0:3, a załamany kumpel szepnął mi tylko: "Sławek - to koniec, wracamy"...
I ten sam ziomeczek dzisiaj –

1