Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 50 takich demotywatorów

Myśmy się wpatrywali, ale pański klient nie - odpowiedział przewodniczący rady –  Sądzony jest gosc podejrzany o morderstwo.Są poszlaki, ale nie ma trupa. Adwokatrozpoczyna przemowę:- Szanowni przysięgli! Mam dla wasniespodziankę - w ciągu jednej minuty drzwi dotej sali przekroczy człowiek, którego uważa sięza zamordowanego przez mojego klienta.I popatrzył na drzwi. Przysięgli, zdziwieni, takżesię wpatrywali. Minęła minuta I druga, ale nicsię nie stało. W końcu adwokat mówi:- Istotnie, nie byłem szczery. Ale patrzyliście zoczekiwaniem na drzwi. To oznacza, że maciewątpliwości co do winy mojego klienta. Dlategownioskuję o rozstrzygnięcie tych wątpliwościna jego korzyść, czyli o uniewinnienie.Przysięgli udali się na naradę. Po jakimś czasiewracają I ogłaszają werdykt - winny!Zaskoczony adwokat pyta:- Ale dlaczego? Przecież wszyscy widzieliśmy.Jak wpatrywaliście się w drzwi!
Chińskie maseczki z fałszywymi atestami?Zdziwieni? Poważnie? – Ludzie!  Każdy kto ma cokolwiek wspólnego z importem z Chin, wie, że praktycznie większość produktów, z każdej branży ma "atesty", czy "certyfikaty CE" robione na kolanie, drukowane z gotowca w komputerze Chińczyka. Jeśli jednak polski przedsiębiorca chce wyprodukować cokolwiek, nawet prosty produkt, musi wykonać badania za grubą kasę, co blokuje naszą produkcję, lub powoduje, że produkt jest dobry, ale mega drogi w stosunku do chińskiego.Sprowadzić coś z Chin to obecnie kilka maili, fotka produktu, przelew i dostawa kontenera pod drzwi za 5-7 tygodni.  Certyfikat CE? Chińczyk zrobi nawet z waszą fotką wysłaną mailem.
Zdziwieni? –  Jacek Nizinkiewicz (@JNizinkiewicz Minister zdrowia zapewniał, że przez 2 lata nie można przeprowadzić wyborów tradycyjnych. Minister zdrowia rekomendował tylko wybory korespondencyjne. Minister zdrowia mówił mi tydzień temu, że jest przeciwny wyborom mieszanym. Minister zdrowia poparł właśnie wybory mieszane.

Francuski jest prosty

Francuski jest prosty –  edyla kuchniaDwóch Polaków przyjeżdża doFrancji. Są głodni, więc postanowiliwejść do restauracji. Niestety ni wząb nie znają francuskiego.Jeden nagle mówi:Wiesz francuski podobno wcalenie jest taki trudny. Wystarczy dokażdego polskiego słowa dodać "la"Po czym krzyczy do kelnera:- La poproszę: la kotlet - laschabowy, la sałata, la ziemniaki.Po chwili kelner przychodzi z tacąna której znajduje siędokładnie to co zamówili. Lekkozdziwieni, zjedli obiad, zapłaciliubrali się. Stoją przy wyjściu jedenz Polaków mówi:- Widzisz, mówiłem ci,że francuski jest prosty.A kelner na to:- La gówno la byście la dostali,gdybym nie był z la Radomia...

Smutne, ale prawdziwe

Smutne, ale prawdziwe –  Joanna SzczepkowskaWczoraj o 10:25 ·Przeczytajcie mimo Sylwestra. Piszę bo F jest po to,żeby się dzielić dobrymi i złymi, obrazkami w kraju.Wyszłam wczoraj wieczorem z domu po kapsułki dozmywarki. Po drodze zobaczyłam człowieka na murkuze zwieszoną głową . Zapytałam czy źle się czuje, onpodniósł głowę, a ja zobaczyłam to co się nazywaśmierć w czach. Biały jak kreda. Trochę zaniedbany.Zapytał ledwo mówiąc, czy mam zapałki. Niewyczulam alkoholu. Ne miał też twarzy pijaka tylkobardzo zapadniętą. Powiedział , że bardzo go boligłowa z tyłu. Zapytałam, czy coś pił. Tak, ale kilkagodzin temu. Zapytałam czy wezwać pogotowie, bo onnaprawdę strasznie wyglądał. Prosił, żeby nie.Poszłam do sklepu a wracając zobaczyłam, jak ontrzymając się ogrodzeń próbuje iść , ale nie ma siły.Zobaczyłam wtedy jego chudość i przyszło mi dogłowy, że to jest człowiek głodny, i zapytałam kiedyjadł. Tydzień temu. Wszystko jasne, stąd ból głowy.Poprosiłam żeby zaczekał i kupiłam mu parówki ,bułkęi wodę ale on nie miał siły jeść. Zapytał czy mogę goodprowadzić na przystanek. Mogłam, ale on był zdolnyzrobić tylko kilka kroków. Wreszcie zgodził się, żebymwezwała pogotowie. Dzwonię. Kobieta pyta czy on pił.Mówię, że trochę ale wycieńczenie nie na tym polega,a on moim zdaniem za chwile odejdzie na tamtenswiat. Kobieta powiedziała żebym go dała do telefonu.On trochę bełkocze z tego wyczerpania ale to nie jestalkoholowe. Kobieta mówi mi, ze nie przyjadą bo onjest pijany , żebym zadzwoniła po straż miejską.Dzwonię a w tym czasie to widzi ktoś z sąsiedztwa,przynosi herbatę i polar, potem dochodzi jego żona iwszyscy widzimy że ten człowiek jest na granicy życia.Z wielkim trudem sadzamy go na ławce. Straż miejskapyta przez telefon - on jest bezdomny? Pytam amężczyzna mówi tak, ale mieszka u kolegi, podajeadres. Straż miejska mówi- proszę pani to oni wiedzągdzie iść, proszę sobie dać spokój. Mówię że człowiekchyba umiera, mówią że przyjadą. Czekamy. Pytamtego mężczyznę czy ma jakaś pracę, żeby się ożywił.Był glazurnikiem, ale dalej ciężko mu mówić bo makłopoty z oddychaniem. To naprawdę bardzo źlewygląda a straż nie przyjeżdża i nie przyjeżdża.Sąsiedzi też jużŻ muszą iść a on coraz ciężej i szybciejoddycha. Nagle jedzie policja. Pewna, że to zamiaststraży zatrzymuję ich, że to tutaj, ale oni nie znająsprawy. Wychodzą z samochodu i po pierwszychoględzinach mówią do swoich aparatów, że maja tuwycieńczonego człowieka . Pytają go o dane, oncichutko wszystko mówi. Każą mu dmuchać walkomat- on dmucha a oni mówią - pił ,ale za małożeby wezwać straż miejską, za dużo żeby wezwaćpogotowie. Ale ja wezwałam straż miejską! Niewzywała pani bo pytaliśmy o takie zgłoszenie.Pokazuję telefon z dowodem. Oni zdziwieni dzwoniątam znowu. Tak ale już wiemy ze nie przyjadą. Takzdecydowali. Czyli bez powiadomienia mniezdecydowali o czekaniu na zimnej ulicy, człowiekaktóry nie ma sił i mnie, przechodnia który chce pomóc.Mogłabym całą noc czekać . Więc co? Mężczyznaosuwa się z ławki. Więc policjanci wzywają pogotowiejednak. Pomaga kolejny łyk herbaty który mu trzebapodać jak mleko niemowlęciu. Policjanci w tym czasiemają dużo innych zgłoszeń więc pytają czy mogępopilnować. Oczywiście. Karetka przyjeżdża podwudziestu minutach. Wysiada trzech mężczyzn zczego jeden taki chamski wódz. Patrzy jak naśmiecia.- On się nie nadaje do szpitala. -Jak to nie, onumiera. -Ale do szpitala się nie nadaje. – chce pan doszpitala? - pyta wódz o bardzo złych oczach. Nie-szepcze mężczyzna nie bardzo już przytomnie. -Nowidzi pani , nie chce, a ja nie będę go porywał.- Ale onmusi dostać kroplówki!- Ale on nie chce. I nie będziemi tu pani świeciła łezkami.- Ale on umrze na tej ławcenie widzicie tego? - To może pani jeszcze będzienagrywać? -Będę. - No to ja pani wytoczę sprawę-zwraca się do policjantów. Pani chce mnie nagrywać ,proszę panią pouczyć. - Policjant mnie prosi, żebympodeszła do okna samochodu.- Panowie mówię -przecież on umrze na tej ławce, jeżeli go zostawimy.Policjant o bardzo inteligentnej twarzy mówi mi tak: jateż mam rodzinę , nie będę tu tkwił. Wszystko zostałozrobione ,my jako policja wezwaliśmy odpowiedniesłużby, a służby oceniły, że on się nie kwalifikuje doszpitala. Niech pani idzie do domu. W desperacji biorękomórkę i fotografuję numery tej pomocy ratunkowej. -Dobrze mówi wódz -bierzemy go, żeby ta pani miałaczyste sumienie ale w szpitalu go nie przyjmą i każąwyjść na ulicę. - Ale on nie ma siły iść. Biorą go podpachy, on ledwo idzie ale chętnie, podaję mu tojedzenie które kupiłam i termos z herbatą od sąsiada.Czy mogę też pojechać?- Może pani iść za karetką-odpowiada bardzo elegancko wódz. Zanim mnieodepchną wchodzę na stopień karetki- niech się pantrzyma.- Dziękuję pani za wszystko – wyszeptał tenczłowiek, którego dalszych losów nie znam i niepoznam. Gdyby miał na sobie piękny płaszcz, byłdyrygentem wycieńczonym pracą i stresem bezjedzenia na adrenalinie twórczej, to bym byłaspokojna. Ale u nas śmieci wyrzuca się na ulicę.Przepraszam innych być może empatycznychpracowników służb, ale to z czym miałam do czynieniana każdym szczeblu nie mieści się w przeciętniecywilizowanej głowie. Zaraz będę pisać cospogodnego, ale na razie sobie życzę w Nowym Roku,żebym nie odpuściła tej sprawy.%3DEDYCZNERENAULTTraficAWI:6327W īAUTO SERWISWWSTANSONSO 609 709OWNICTWOPANSTH
Bliźnięta o różnych kolorach skóry urodziły urodzone w w Łodzi – Mały Jason jest czarny, a jego siostra bliźniaczka Joanna biała. Nie jest to niezwykła, ale bardzo rzadka sytuacja. Rodzice dzieci są czarnego koloru skóry.Joanna urodziła się albinoską - jej skóra nie ma wystarczającej ilości pigmentu, który mógłby zabarwić skórę na ciemniejszy kolor. Rodzice nie byli zdziwieni, bo w ich rodzinie jest kilka takich przypadków
Przeprowadzono ankietę: zebrano 100 mężczyzn i poproszono ich o szczerą odpowiedź na pytanie: "Kto rządzi w twoim domu, jeśli żona, zrób krok do tyłu" – 99 facetów zrobiło krok w tył. Wszyscy zdziwieni,że jeden został, więc od razu padło pytanie:- Hej, stary, zdradź nam swoją tajemnicę, jak udało ci się utrzymać władzę w domu?- Chłopaki, nie wiem. Moja żona mnie tutaj przyprowadziła i powiedziała, że mam tu stać i nie ruszać się ani na krok
Na światowych targach napojów alkoholowych w Paryżu armeński koniak trzygwiazdkowy zdobył pierwsze miejsce, a pięciogwiazdkowy nawet nie został nominowany.- Jak to możliwe? - zapytano armeńskie zrzeszenie producentów koniaków – -  Sami jesteśmy zdziwieni! Z jednej beczki nalewaliśmy...
Tak właśnie wygląda znana gwiazda kina po czterech godzinach charakteryzacji –
Dlaczego firmy obawiają się zatrudniać? –  Kobieta założyła firmę. Po roku zatrudniła młodą dziewczynę, a po okresie próbnym otrzymała umowę na stałe. Po 2 tygodniach dziewczyna oświadczyła, że jest w ciąży i "prywatny lekarz zaleca" L-4 do końca ciąży. Pracodawczyni przez 30 dni płaci "chorobowe" z własnej kieszeni 3000zł + składki ZUS. Po 2 m-cach dziewczyna jednak przychodzi do pracy, a po 2 tygodniach znowu idzie na L-4. Pracodawczyni znowu płaci dziewczynie 3000zł za kolejny miesiąc, nie mając pracownika. Dla małej firmy to problem - zatrudnia dodatkowo drugą dziewczynę. Pierwsza rodzi, idzie na urlop macierzyński (rok). W tym czasie druga dziewczyna zachodzi w ciążę, powtarza się sytuacja, od razu bierze L-4. Firma wypłaca jej ponad 3000 zł za pierwszy miesiąc L-4 Pierwsza, po macierzyńskim, decyduje się na urlop wychowawczy (2 lata), ale firma musi wypłacić jej za należny urlop wypoczynkowy, jaki należy jej się za czas macierzyńskiego. W sumie miała prawie 30 dni roboczych, czyli nie mając pracownika, firma wypłaca ok 5600 zł ! Nie przychodząc ani dnia do pracy, dziewczyna idzie na urlop wychowaczy - 2 lata. Druga osoba robi analogicznie, a firma wypłaca już ok 6000 zł za "należny urlop". Pierwsza przerywa po roku urlop wychowawczy i rodzi drugie dziecko. Od razu przechodzi na urlop macierzyński 12 m-cy, oczywiście płaci jej ZUS, a w firmie nalicza jej się urlop. Po roku firma znowu ma do wypłacenia ok 5600 zł. Dziewczyna od razu zapowiada, że ma teraz 500+, a po urodzeniu 4 dzieci dostanie na starość emeryturę bez pracy. W tej sytuacji, właścicielka firmy będzie mieć pracownika nawet do 10 lat, który nie pracuje, któremu co jakiś czas płaci i którego nie może zwolnić ! Druga dziewczyna podobnie, po 1,5 roku urlopu wychowawczego rodzi kolejne dziecko. Firmy nie stać na kolejngo pracownika, a ze względu na koszty działalności traci płynność finansową. Firma upada. Firma nie odprowadza już składek na ZUS, nie płaci podatków. Czy zatrudnione dziewczyny stracą płatności i 500+ ? Nie ! Zapłacimy wszyscy z naszych podatków. Nadal zdziwieni, dlaczego firmy tak boją się zatrudniać na umowę na stałe ?
Dostała zaproszenie na wesele z bardzo dziwnym wierszem. Para młoda wprost prosiła o jedną rzecz – Treść wierszyka mocno ją zaskoczyłaRozumiem tę modę na to dodawanie adnotacji o prezencie zamiast kwiatów, ale w tym przypadku moja znajoma poszła chyba o krok za daleko… Piękne zaproszenie dostałam w czasie spotkania na kawie. Po otworzeniu koperty byłam w takim szoku, że szczerze mówiąc, zaparło mi w piersiach dechZdziwieni? My także byliśmy!Moim zdaniem tak się nie powinno robić…A waszym?
Byłem wczoraj na rozmowie o pracę. Wszystko poszło dobrze i było aż dziwnie miło. Na końcu padło pytanie od rekrutera "czy ma Pan jakieś pytania". No to zapytałem:  "Jakie jest przewidywane wynagrodzenie brutto na tym stanowisku pracy?" – W ogłoszeniu oraz podczas rozmowy nic nie podali.Rekruter się oburzył, że jak mam prawo pytać o takie rzeczy. Na 85% rozmowach o pracę, na których byłem, rekruterzy są zdziwieni, że pytam o wynagrodzenie. Czy ja mam iść do pracy w czynie społecznym? Przecież wynagrodzenie to główny składnik podjęcia pracy.
Źródło: Wykop
A potem zdziwieni, że dobre spagettiw zwykłej knajpie kosztuje 50 zł... –
Klaudia, mieszkanka Koszalina, opisała porażającą historię sąsiadki swojej babci. Z relacji wynika, że w czasie kolędy ksiądz zażądał, by pokazała mu zawartość koperty – Kiedy okazało się, że włożyła do niej 20 zł, miała usłyszeć, że powinna się wstydzić. Chodzi o proboszcza z jednej z koszalińskich parafii.Pani Klaudia napisała również, że ksiądz nie tylko strofował parafiankę za zbyt mały datek, ale także za to, jak dysponuje swoją emeryturą. "Ma jedną emeryturę i kupę leków do wykupienia. Padło pytanie, ile jej ma. – 1400 – odpowiada". Co na to miał powiedzieć duchowny? "Zdziwiłaby się pani, ile inni dają do koperty, mając połowę tyle, co pani, to wstyd przyjmować kolędę z niczym".A potem zdziwieni, że coraz mniej osób ich przyjmuje.
Nie rozumiem ludzi, którzy świadomieze mnie zrezygnowali, odepchnęli mnie i zerwali kontakt. A potem wracają i są zdziwieni, że na nich nie czekam –
Zdziwieni? Jest na to proste wytłumaczenie – Dziewczyna jest niska, a po lewej stronie na jej masę ciała składa się głównie tłuszcz i odłożona w organizmie woda. Po prawej stronie dziewczyna zachowała tę samą wagę, ale objętościowo zmniejszyła się przez uprawianie ćwiczeń. Dlaczego waga stoi w miejscu? Mięśnie są znacznie cięższe, ale zajmują mniej miejsca, dzięki czemu optycznie dziewczyna wydaje się chudsza - a waga stoi tam, gdzie stała. Nie dajcie się więc zwieść numerkom na wadze
Nigdy nie oceniaj po pozorach. Gang twardych motocyklistów aż 5 dni czekał pod sklepem na wyprzedaż rowerów. A potem wykupili wszystkie 200. Powód dla którego tak zrobili porusza – Motocykliści z lokalnego "gangu" Hells Angels w Kaliforni, ze swoimi potężnymi maszynami, ciemnymi okularami i skórzanymi strojami wydają się na pierwszy rzut oka onieśmielać. Trzeba jednak pamiętać, że pozory mylą!Pod koniec zeszłego roku, klienci supermarketu sieci Walmart byli bardzo zdziwieni, gdy zauważyli, że gang motocyklowy koczował pod sklepem przez kilka dni. Zbliżał się Czarny Piątek, dzień ekstremalnych przedświątecznych wyprzedaży, który wypada po święcie Dziękczynienia.Kiedy tylko drzwi sklepu otworzyły się w Czarny Piątek, motocykliści weszli do sklepu i każdy z nich złapał rowery z wyprzedaży. W sumie motocykliści zakupili ponad 200 rowerów! Następnie przekazali je organizacji Poverello House, która zaopatrza potrzebujące rodziny z biednych środowisk. Jeśli dziecko pędzi na swoim rowerze z szerokim uśmiechem na twarzy - żadne pieniądze nie uszczęśliwiłyby mnie tak, jak ten widok. - powiedział jeden z motocyklistów.Nie oceniajmy ludzi po wyglądzie! Hells Angels pomagają organizacji od 16 lat!
 –  O tym, jak uprzykrzyć komuś życie do kwadratu. Studiuję, mieszkam sama w malusieńkiej kawalerce na poddaszu w dość starym bloku. Sąsiadów raczej nie widuję, poza jednym wyjątkowym przypadkiem. Panią Jadzią, emerytką. Pani Jadzia mieszka dokładnie pod moim mieszkankiem. I ma wyjątkowo piekielny charakter. Skąd to wiem? O tym cała ta historia.Pominę już praktycznie codzienne (i to nie po ciszy nocnej, tylko o jakiejkolwiek godzinie) pukanie, a raczej łupanie w moje drzwi bo:a) Za głośno chodzę.b) Za głośno gadam.c) Na pewno chleję/biorę narkotyki.Jednak ostatnio sąsiadeczka przeszła samą siebie.Niedzielny wieczór, godzina 23. Pukanie do drzwi. Wstaję od komputera, podchodzę do judasza i zerkam. Policja. I gdzieś z tyłu Pani Jadzia. Zaskoczona otwieram drzwi. Dowiaduję się, że jest u mnie głośna impreza, a obowiązuje już cisza nocna. Odpowiadam zdziwiona, że przecież nic takiego się nie dzieje. Policjanci, generalnie chyba trochę poirytowani, chcą się rozejrzeć i upewnić. No ok. Wpuszczam ich. I w tym momencie podbiega do drzwi Jadzia, chcąc również wparować mi do domu. Zastępuję jej drogę. Policjanci, którzy dopiero co przekroczyli próg odwracają się do Jadzi i mnie zdziwieni. Mówię do babska, że ona nie ma prawa do mieszkania mi wchodzić, na co ta, po nabraniu oddechu, drze się, że ona POLICJANTOM POKAŻE, GDZIE JA CHOWAM TEN NIELEGALNY ALKOHOL I NARKOTYKI! Panowie mundurowi spojrzeli się to na mnie, to na nią i zapytali o co chodzi. Jadzia wciąż w drzwiach zaczęła wywód, że to oczywiste, iż robię alkohol i narkotyki w mieszkaniu, bo przecież STUDIUJĘ CHEMIĘ, a tam "same takie dilery!".Panowie kazali Paniusi natychmiast przestać pakować mi się do mieszkania, grożąc mandatem. Dokonali szybkich oględzin na jedyny pokój i łazienkę znajdujące się w moim lokum, i stwierdzili, że imprezy faktycznie nie ma. Podziękowali, wyszli......I wlepili Jadzi mandat, tylko, że za niesłuszne wezwanie. Happy end? No jeszcze nie. Poniedziałek. Wychodzę na zajęcia. W połowie drogi do windy zza rogu wyskakuje Jadzia. Z kwitkiem w łapie. Czego chce? Ano, żebym jako WSPÓŁWINNA pokryła połowę kosztu mandatu. Szczęka mi opadła, serio. Stwierdziłam krótko, że to jej mandat, nie mój, i w towarzystwie wiązanki pań lekkich obyczajów ulotniłam się do windy.Na razie dzień w dzień kilka razy dobija mi się do drzwi. Nie otwieram. Jutro wracam do domu na święta. I liczę, że w tę gwiazdkę stanie się cud, który te babsko zmieni. Albo to chyba ja zacznę wzywać policję.
Nie taki zły "dres", jak go malują. Świetny wpis internauty, który pokazuje, że stereotypy bywają krzywdzące: – "Wracam do domu późnym wieczorem i widzę, że idzie za mną banda dresiarzy. Myślę sobie - no to, k*rwa, już po telefonie.Nerwowo przyspieszam, a oni za mną, coraz szybciej. Staram się nie odwracać i wyczekuję dobrego momentu na ucieczkę. W pewnej chwili widzę, że to na nic - ślepa uliczka, ich jest czterech, zbliżają się do mnie szybkim krokiem. Modlę się tylko, żeby mi nie wybili zębów, ze stratą telefonu i portfela już się pogodziłem.Podchodzi jeden i mówi: "Ty, a ty co, k*rwa, studenciak jesteś?". Odpowiadam, że tak, że jestem na 2 roku i przełykam nerwowo ślinę. Drugi grzebie w kieszeni i coś z niej wyciąga, ja już najgorsze wizje, że to jakaś kosa i myślę - no zajebiście, to już całkiem po mnie. Przerażony proszę ich, żeby mi dali spokój, że im wszystko oddam i sobie grzecznie pójdę.Oni patrzą na siebie zdziwieni, potem na mnie, jak na kretyna i ten drugi dodaje: "Ty, a ciebie, k*rwa, co tak poj*bało? Kolega matce kartkę chce na imieniny wysłać i naj*bał błędów, sprawdziłbyś, studenciak, co?".I tak oto poprawiałem "kohanej mamie" na pocztówce, o 2 w nocy, w ciemnej bramie z dresiarzami. Nie zabrali mi telefonu i nie wybili zębów, a nawet dostałem w nagrodę szluga, chociaż nie palę.Pozdrawiam panią Bożenkę, mam nadzieję, że życzenia się podobały."
Chciałbym być tak bogaty, żeby ludzie byli zdziwieni, kiedy odpowiedziałbym im "dzień dobry" –