Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 412 takich demotywatorów

 –  SOS dla podwórek na Muranowie Niestety, smutna prawda. To podwórko na Nowolipiu było kiedyś placem zabaw otoczonym murkiem z zielenią i ławkami. Dzieci miały piaskownicę, huśtawki, drążki do ćwiczeń, stoliki do gry w warcaby. Pośrodku z fontanny spływał po górce strumyk. Podwórko dostało w latach 70. nagrodę za najładniejsze podwórko na Muranowie...

To były czasy!

To były czasy! –  My, urodzeni w latach 50-60-70-80 tych, wszyscy byliśmy wychowywani przez rodziców patologicznych.Na szczęście nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Nie chodziliśmy do prywatnego przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy, jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy. Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna. Dzięki temu nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za smarowanie dzieci spirytusem. Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy.Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli. Nikt nie utonął.Zimą któryś ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy trochę się baliśmy. Dorośli nie wiedzieli, do czego służą kaski i ochraniacze. Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy grzecznie spać. Pies łaził z nami – bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi. Raz uwiązaliśmy psa na sznurku i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas później na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze. Mogliśmy dotykać inne zwierzęta. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie obsikać lub „tam” nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył po tej czynności rąk. Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić Dzień Dobry i nosić za nią zakupy. Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić Dzień Dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to Dzień Dobry wymusić. Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby.Skakaliśmy z balkonu na odległość. Musieliśmy znać tabliczkę mnożenia, pisać bezbłędnie. Nikt nie znał pojęcia dysleksji, dysgrafii, dyskalkulii i kto wie jakiej tam jeszcze dys… Nikt nas nie odprowadzał do szkoły. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść. Jedliśmy też koks, szare mydło, Akron z apteki, gumy Donaldy, chleb masłem i solą, chleb ze śmietaną i cukrem, oranżadę do rozpuszczania oczywiście bez rozpuszczania, kredę, trawę, dziki rabarbar, mlecze, mszyce, gotowany bob, smażone kanie z lasu i pieczarki z łąki, podpłomyki, kartofle z parnika, surowe jajka, plastry słoniny, kwasiory/szczaw, kogel-mogel, lizaliśmy kwiatki od środka. Jak kogoś użarła przy tym pszczoła to pił 2 szklanki mleka i przykładał sobie zimną patelnię.Ojciec za pomocą gwoździa pokazał, co to jest prąd w gniazdku. To nam wystarczyło na całe życie. Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz. Jak się ktoś skaleczył, to ranę polizał i przykładał liść babki. Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi, ciepłe mleko prosto od krowy, kranówkę, czasami syropy na alkoholu za śmietnikiem żeby mama nie widziała, lizaliśmy zaparowane szyby w autobusie. Nikt się nie brzydził, nikt się nie rozchorował, nikt nie umarł. Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii.Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd. Nikt się nie bawił z opiekunką.Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem. Bawiliśmy się w klasy, podchody, chowanego, w dwa ognie, graliśmy w wojnę, w noża (oj krew się lała ), skakaliśmy z balkonu na kupę piachu, graliśmy w nogę, dziewczyny skakały w gumę, chłopaki też jak nikt nie widział. Oparzenia po opalaniu smarowaliśmy kefirem. Jak się głęboko skaleczyło to mama odkażała jodyną albo wodą utlenioną, szorowała ranę szczoteczką do zębów i przyklejała plaster. I tyle. Nikt nie umarł.W wannie kąpało się całe rodzeństwo na raz, później tata w tej samej wodzie. Też nikt nie umarł. Podręczniki szanowaliśmy i wpisywaliśmy na ostatniej stronie imię, nazwisko i rocznik. Im starsza książka tym lepiej. Jedyny czas przed telewizorem to dobranocka. Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.Nasze mamy rodziły nasze rodzeństwo normalnie, a po powrocie ze szpitala nie przeżywały szoku poporodowego – codzienne obowiązki im na to nie pozwalały. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani. My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli jak nas należy „dobrze” wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw.A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!
Nowoczesne osiedle z funkcjonalnym i nowoczesnym placem zabaw dla dzieci, wyposażonym w bezpieczne, atestowane sprzęty –
Plac zabaw w Rosji –
0:20
 –
Policzono ile pieniędzy wydano na te płodobillboardy i co za te pieniądze można by mieć – - roczne dożywianie 4655 dzieci (wg stawek poznańskiego MOPR z czasu pandemii)- roczna terapia indywidualna dla 831 rodziców ciężko chorych dzieci- roczna terapia dla 612 par- roczna terapia dla 582 rodzin- wypożyczenie 4702 specjalistycznych łóżek rehabilitacyjnych na okres roku- kupno 1868 sztuk specjalnego wózka dla dzieci z mózgowym porażeniem dziecięcym- kupno 186 ultrasonografów- 1620 tygodniowych turnusów rehabilitacyjnych dla dzieci z trisomią- budowa i wyposażenie 124 placów zabaw- 70 lat opieki nad ciężko chorym dzieckiem.Ale po co.
Te dzieciaki mają żołądki ze stali –
0:44
Kiedyś to były place zabaw –
Oglądając konferencję Pana Morawieckiego, można odnieść wrażenie, że tylko jeszcze fitness i gastronomia pozostały do odmrożenia – Przypominam rządzącym, że nadal jest zakaz zgromadzeń, a co za tym idzie nie można organizować: targów, eventów, konferencji, koncertów, warsztatów, bali, ślubów i innych wszelkich imprez.Nadal zamknięte są sale zabaw, sale bankietowe, hale targowe, puby, kluby i dyskoteki, kręgielnie i inne miejsca rozrywki.Nadal jest w cholerę branż, które nie mają możliwości zarabiania
Suma inwestycji wyniosła 340 tys. zł – Co o tym sądzisz?
Deweloper nie kłamał - faktycznie jest plac zabaw koło bloku –
Źródło: reddit.com
Deweloper chciał wcisnąć blok w istniejące osiedle – Sprzeciwili się temu mieszkańcy i radni, dzięki temu dzieci mają miejsce do zabaw Bydgoszcz. Blok nieopodalgórki saneczkowej niepowstanie? Radni przeciwSławomir Bobbe25 września 2020Sąsiedzi planowanej inwestycji nie wyobrażają sobie, żemógłby tu stanąć blok. Tomasz Czachorowski
Źródło: Express bydgoski
Podsumowując ten rok: – 1. Mieliśmy wybory, które się nie odbyły.2. W międzyczasie wygraliśmy z wirusem, z którym przegrywamy.3. Potem Trybunał Konstytucyjny wydał orzeczenie, ale nie zostało opublikowane.4. Polscy patrioci, którzy bardzo się bali, że obcy będą bić ich kobiety, sami zaczęli je bić.5. A wszystko po to, żeby bronić kościołów.6. Stoczyli również sławetną Bitwę pod Empikiem zapisaną nie tylko na stronach Wikipedii, ale chyba już na zawsze w naszej pamięci.7. Policja, którą utrzymujemy z naszych podatków, żeby nas chroniła, pałowała nas na ulicy.8. Okazało się, że święty wcale nie był taki święty.9. Jednak arcybiskup wybacza Polsce, że krył pedofili.10. Pomoc dla potrzebujących trafiła do milionerów.11. Dla zdrowia zamknięto przychodnie, siłownie, baseny, place zabaw, a nawet lasy. Za to otworzono centra handlowe przed świętami.12. Ludzie błagali o jak najszybsze powstanie szczepionki, ale już jej nie chcą, bo powstała szybko.13. Jeśli chodzi o autorytety medyczne, to na dzień dzisiejszy największym jest Edyta Górniak.14. I tak sobie siedzimy na lockdownie bez lockdownu.15. A w Sylwestra była godzina policyjna, która została odwołana, ale jednak była

Paryż ma się zazielenić, planowana jest likwidacja 50% miejsc parkingowych na rzecz roślin

 –  Szymon Bujalski - dziennikarz dla klimatu2toS8chpor ginrcuutdlnoimasu no 2io1f:02lremfdr  · PARYŻ ZLIKWIDUJE POŁOWĘ ZE 140 TYS. MIEJSC PARKINGOWYCH. W ZAMIAN DRZEWA, PRZYULICZNE OGRODY I PLACE ZABAW Władze Paryża chcą, aby do 2030 r. 50% przestrzeni miasta było zielone. Potrzeba więc miejsca na drzewa. W tym celu władze miasta postanowiły zlikwidować połowę ze 140 tys. miejsc parkingowych - głównie pojedynczych i znajdujących się wzdłuż ulic, zwłaszcza tych wąskich.Plany zmian skonsultowano właśnie z mieszkańcami dzielnic. "A co by było, gdybyśmy wreszcie mogli puścić ręce naszych dzieci na ulicach Paryża? Nie musieli już chodzić po otwartych parkingach w sercu naszych dzielnic, kiedy wychodzimy z domu?" - spytano ich na wstępie.I zaproponowano na stronie konsultacji, co mogą wybrać zamiast samochodów. A były to nie tylko "zwykłe" drzewa, ale i:
I kto mówił, że place zabawna nic się nie zdają? –
0:18
Sprzeciwiajmy się tym, którzy traktują ten kraj jak swój własny plac zabaw –
Tyle frajdy dla szkrabów –  Kącik zabaw dla dzieci
 –
Kiedy chcesz mieć 99,9% pewności,że twoje dziecko nie przyniesie ani jednego ziarenka piasku z piaskownicy –
Takie oświadczenie wydała administracja w Spółdzielni Mieszkaniowej "Wola" – Gdzie w takim razie mają się bawić?Dzieci siedzące przy komputerach - źle.Dzieci bawiące się na dworze - źle