Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 378 takich demotywatorów

Psia kupa, sprawa polska:

+18
Ten demotywator może zawierać treści nieodpowienie dla niepełnoletnich.
Zobacz
Psia kupa, sprawa polska: – - Przepraszam, pana pies zrobił kupę! Pewnie pan nie zauważył – krzyczę za właścicielem yorka, który właśnie kucnął na chodniku (york, nie właściciel) i zostawił po sobie ślad imponującej wielkości, jak na swoje wymiary.Właściciel yorka w czerwonej puchówce nie może udać, że mnie nie usłyszał, więc stosuje inną taktykę.- Ale, wie pan, on już się raz załatwił i nie mam drugiej torebki – odpowiada zadowolony z wybiegu.- Nie ma sprawy, dam panu jedną z moich, proszę bardzo – uśmiecham się szeroko i wyciągam torebkę na psie odchody. Bo sam jestem na spacerze z psem.Niechętnie bierze ode mnie. Ja idę dalej, skręcam za róg. Ale po kilku krokach zawracam. Oczywiście – kupa leży tam, gdzie leżała, a Czerwona Puchówka z yorkiem zasuwają co sił w przeciwną stronę.- Halo!!! Pomylił pan kierunki, tutaj ta kupa leży!! - drę się zanim. Tym razem słyszą mnie już wszyscy mieszkańcy okolicznych bloków, nawet ci z zamkniętymi dźwiękoszczelnymi oknami.Czerwona puchówka staje, wściekły.- Czego ty ode mnie chcesz? - warczy- Żebyś posprzątał po swoim psie.- Bo co? - zaciska pięści, ręce rozstawia jakby miał wrzody pod pachami i leci prosto na mnie.Wyhamowując metr przede mną chyba zdaje sobie sprawę z absurdalności próby zastraszania mnie. W najlepszym przypadku sięga mi do ramienia, w dodatku u mojej nogi czeka owczarek belgijski. Kochany, ale o wyglądzie psa amerykańskiej policji.- Weź się odp***ol! Czego ty chcesz? - warczy na mnie Czerwona Puchówka.- Żebyś posprzątał po psie.- A co ci to przeszkadza?- Wkurza mnie, że wszystko wokół obsrane, przejść normalnie nie można.- 35 lat temu nikt nie sprzątał po psie i nikomu to nie przeszkadzało! - rzuca ostatecznym argumentem.Jak ja to znam! Ten element prawicowej narracji o "kiedyś", gdy świat był lepszy:Kiedyś dzieci się biło i wyrastały na porządnych ludzi.Kiedyś to można było klepnąć sekretarkę w tyłek i nikt nie robił z tego afery.Kiedyś to pedały siedziały w domach i było dobrze.Kiedyś to murzyn był murzynem, a teraz to nie wiadomo jak nazywać, bo się jeszcze obrazi.Kiedyś to się laska upiła i ktoś ją przeleciał to była jej wina, a teraz to zaraz o gwałt oskarżą.Znacie to? Bzdury jakich mało, ale trafiają do tych, którym nie chce się rozwijać. Tak, było lepiej TOBIE - jeśli należałeś do opresyjnej większości. Brzydzi mnie gloryfikowanie przemocy w imię spokoju grupy uprzywilejowanych - a tym w istocie okazuje się ideologia "kiedyś to było lepiej".I każdy z tych obrońców przemocowego status quo nie odpowiada tylko za siebie, ale za jakość życia innych.Bo przestrzeń publiczna jest jak ten trawnik przed moim blokiem – każdy z nas może wdepnąć w gówno pozostawione przez tych, którym wydaje się, że „kiedyś było lepiej i po co to zmieniać”.
"Mój syn ma prawie trzy lata i prawie nic nie mówi. Dzisiaj po raz pierwszy w życiu pił SAMODZIELNIE z kubka i zaczął wołać "mamo, mamusiu", kiedy nie mógł mnie zobaczyć z salonu. Jestem taka szczęśliwa, aż się popłakałam." –
"Krótki tekst o moim dzieciństwie, dorastaniu i o tym, do czego doprowadziły opisane niżej wydarzenia – 1. Mam 8 lat. Praktycznie nie widuję swojego brata, który ma 16 lat i siedzi w swoim pokoju 24 godziny na dobę. Jedyne co stamtąd słychać, to dźwięk włączonego telewizora. Ojciec odciął mu antenę i rozwalił magnetowid, a brat w odwecie wybił mu zęba. 2. Mam 12 lat. Wracamy z wesela autobusem. Mój brat jest pijany i agresywny. Rodzice nie zwracają na to uwagi, a ja bardzo się go boję. Wyszliśmy z autobusu i idziemy do domu. Brat idzie środkiem ulicy, a ja marzę o tym, żeby coś go rozjechało. Niestety wrócił do domu. Z mętnym wzrokiem rzuca się na ojca, piana toczy mu się z gęby, jego krzyki i groźby są straszniejsze od wszystkiego, co do tej pory słyszałam. Związaliśmy go, siedzę na nim i trzymam jego ręce, a on ciągnie mnie za włosy. Dzwonię na policję, ale nie mogę wykrztusić z siebie ani słowa. Mam nadzieję, że oddzwonią i przyjadą. Niestety tak się nie dzieje... 3. Mam 14 lat. Wstyd mi zaprosić do domu znajomych, bo mój dom to ruina. Wszystko jest tu porozbijane, obdrapane i połamane. Kiedy brat jest w domu, chowamy widelce i noże. Nikomu ze znajomych nie powiedziałam o moim domowym piekle. Moja matka nie przyjmuje do świadomości, że on jest chory. Uważa, że jej synek został przeklęty. Zamiast wysłać go na leczenie, chodzi po wróżkach, które nawijają jej makaron na uszy. Po tym jak znowu rzucił się na ojca, został zabrany na oddział psychiatryczny. Matce jest go nadal szkoda, a ja w końcu cieszę się ciszą. 4. Mam 16 lat. Moja siostra wyjechała na zawsze z kraju. Zostałam sama. Nie rozumiem dlaczego mnie porzuciła, nie wiem jak mam dalej żyć. Moje tymczasowe schronienie - mieszkanie siostry - w którym chowałam się, gdy w domu robiło się niebezpiecznie, jest już dla mnie niedostępne. Nie mam już dokąd uciec, nikt mi nie pomoże, jestem w pułapce bez wyjścia. Choroba brata nabiera rozpędu, nie bierze leków i raz na pół roku zabierają go do psychiatryka. A rodzice dalej wierzą w to, że on jest zdrowy, po prostu tabletki i psychiatryk tak na niego wpływają. Już się go nie boję, tylko zwyczajnie nienawidzę. Nienawidzę wszystkich. Rodziców za to, że ryzykują moim życiem, siostrę za to, że wyleciała za granicę, szkołę za to, że niczego nie widzi, a siebie za to, że nie mam dokąd uciec. Uczę się milczeć, patrzeć w podłogę, wysłuchiwać godzinami głupot, starając się być niewidoczna. Uczę się wszystkiego, żeby przeżyć. Po każdym jego słowie jestem w stanie określić kiedy zacznie się rzucać. 5. Mam 20 lat. Nie chcę już żyć. Nie chce mi się wstawać z łóżka. Boję się, że oszaleję. Jestem na 2 roku studiów. Palę, piję, imprezuję, ale w ogóle mi to nie pomaga. Pewnego dnia otwieram gazetę i znajduję psychoterapeutę. Po 10 wizytach czuję się zdecydowanie lepiej. Zaczynam czuć, że żyję i wiem co robić. Wyprowadzam się z domu - na zawsze. 6. Mam 28 lat. Jestem lekarzem. Umiem słuchać głupot godzinami i kiedy trzeba potrafię stać się "niewidoczna". Potrafię przewidzieć kiedy ktoś wybuchnie. Jestem mądrzejsza od swoich starszych kolegów, a moja intuicja nie ma granic. W końcu potrafię zebrać myśli. Znalazłam porządek w tym, co wydawało się być śmiertelnym chaosem."
 –  Siedzę sobie w autobusie na początkowym przystanku i czekam aż ruszy. W pewnym momencie do autobusu wchodzi ONO - pijane, głośno krzyczące coś. Śmierdzi od niego alkoholem, fajkami i niewiadomo czym jeszcze na cały autobus. Facet głośno rozmawia sam ze sobą i z osobami znajdującymi się obok niego. Autobus się zapełnił i kierowca ruszył. Po kilku przystankach (mimo że do końcowego przystanku jeszcze sporo brakowało) kierowca zatrzymał się i głośno powiedział: "Przystanek końcowy!" Pijak wysiadł z autobusu, kierowca pojechał dalej, a uratowani pasażerowie uśmiechnęli się pod nosem.
 –
„Syn zaczął krzyczeć, kiedy byliśmy w supermarkecie. Chciał wyjść z nosidełka i pójść do swojej siostry – Cierpliwie nosiła go więc na rękach między alejkami. Jestem pewna, że bolały ją ramiona, ale w ogóle na to nie narzekała. Syn wyglądał na szczęśliwego. Nawet się nie poruszył, ani nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Po prostu przytulał się do niej.W takich chwilach moje serce, zmęczonej i sfrustrowanej matki przepełnione jest miłością i radością.Przekonałam się, jak zgrany tworzymy zespół.Dziękuję mojej drużynie”.
 –  Kiedy byłem mały zauważyłem dziwny rytuałwśród psów - obwąchiwanie sobie nawzajemogonów podczas spotkania. Nie widziałem wtym sensu, więc poprosiłem ojca o wyjaśnienie.Ojciec niewiele się zastanawiając tak miodpowiedział:"Dawno, dawno temu, psy chciały dotrzeć naksiężyc. Postanowiły wskakiwać jedendrugiemu na plecy, żeby stworzyć psią wieżę,sięgającą do księżyca. Kiedy praktycznie jużim się udało, jakiś pies na samym dole puściłbąka i cała wieża runęła. W związku z tymteraz psy chodzą i szukają tego, któryzniweczył ich plan."Brzmiało to wiarygodnie. Nie wiem czy ojciecsam to wymyślił, czy może od kogoś usłyszał,ale ta historia zapadła mi w pamięć.I do tej pory 32-letni ja, widząc obwąchującesię psy, przypominam sobie tę opowieść.Widać nadal jeszcze szukają.
35 sposobów, żeby powiedzieć “Kocham cię” bez mówienia „Kocham cię”. – 1. Jesteś zmęczony/a. Może teraz ja poprowadzę.2. Przypomniało mi to o tobie.3. Miłego dnia!4. Śniłeś/aś mi się dzisiaj w nocy.5. Przepraszam, że się spóźniłem.6. Jest zimno. Ubierz się cieplej.7. Weź to, poczujesz się lepiej.8. Przytul mnie.9. Może ci się to spodobać.10. Poczekam na ciebie.11. Jedź ostrożnie.12. Pomogę ci z tym.13. Świetnie w tym wyglądasz!14. Damy sobie z tym radę.15. Co chcesz dzisiaj oglądać?16. Przyjadę po ciebie.17. Lubię jak się śmiejesz.18. Śpij, jeszcze nie musisz wstawać.19. Zadzwonię po pizzę.20. Daj znać jak będziesz w domu.21. Baw się dobrze!22. Odpocznij. Ja to zrobię.23. Właśnie o tobie myślałem/am.24. Muszę ci o tym powiedzieć!25. Zadzwoń jakbyś czegoś potrzebował/a.26. Masz zapięte pasy?27. Jesteś dla mnie ważny.28. Powodzenia!29. Do zobaczenia później!30. Zauważyłem/am.31. Zająłem ci miejsce.32. Wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim.33. Mam nadzieję, że ci się to spodoba.34. Chcę żebyś był/a szczęśliwy/a.35. Wierzę w ciebie.
 –  Podczas jednego z kursów na taksówcepasażer zaczął opowiadać mi historięswojego życia:- Cokolwiek bym nie zrobił i jak bym sięnie starał, to i tak wszystko mojej kobiecienie odpowiada. Powiesiłem karnisz -krzywo! Wbiłem gwóźdź - źle, nie w tymmiejscu! Jak prowadzę samochód tociągle mną dyryguje - za wolno, zaszybko, nie ten pas... I tak ze wszystkim.Ciągle jest niezadowolona i mniekrytykuje. Pewnego razu układam panele,a ona stoi nade mną niczym żandarm imnie kontroluje. W pewnym momenciezaczyna krzyczeć, że robię to źle, wyrywami panele z ręki i zaczyna sama jeukładać!- Widzę, że same problemy z tą pańskąkobietą..- Niby tak, ale ona naprawdę jest dobraw układaniu paneli...%3D
 –
 –  Mój mąż ma młodszego o 4 lata brata. Przez całą moją znajomość z tą rodziną jego brat ani razu nie spędzał z nami świąt, a nawet urodzin mamy czy mojego męża. Krótko mówiąc, mają bardzo słabe relacje, prędzej można powiedzieć, że są wrogami niż braćmi. Z tego co nam wiadomo, to dla innych ludzi jego brat jest do rany przyłóż, wszystkim pomaga i ogólnie ludzie mają o nim bardzo dobre zdanie. Na moje pytania dlaczego tak się dzieje, że dla własnej rodziny nawet palcem nie kiwnie, a dla obcych ludzi jest taki dobry, moja teściowa odpowiadała, że on zawsze tak się zachowywał jakby był z cudzej rodziny. No i jakoś niedawno, jak byliśmy w gościach u niej, odgrzebała stare albumy i dziennik, w którym zapisywała pierwsze słowa męża, ile ważył jak się urodził, kiedy zaczął chodzić itp. Posiedzieliśmy, pooglądaliśmy zdjęcia i trochę skonsternowana zapytałam: „A gdzie album ze zdjęciami młodszego syna?" Teściowa: „Nie ma jego osobnego albumu. Poza tym jego zdjęć mamy mało, tak jakoś wyszło. „A dziennika z pierwszymi słowami młodszego syna też nie ma?" - dopytałam. „Nie, już mi się nie chciało znowu tego samego robić." - usłyszałam w odpowiedzi. Później jeszcze mąż mi opowiedział, że młodszemu nic prawie nie było kupowane i wszystko co miał, to stare łachy po nim. Jeśli całe życie traktowali go jak cudze dziecko, to nie dziwne, że teraz tak się zachowuje i się na nich wypiął.
 –  Mieszkałem z żoną i niemowlakiem na parterze. Moją sąsiadką z góry była osiedlowa plotkara. miała ponad 75Iat i wiedziała wszystko o wszystkich, a czego nie wiedziała to sama sobie dopowiadała. Wracam wieczorem z pracy i żona mi mówi, że baba wszystkim sąsiadom rozpowiada, że znęcamy się nad dzieckiem, bijemy je i dziecko po nocach krzyczy z bólu, a ja jestem pijakiem. Zagotowało się we mnie, jednakże nie poszedłem się rozprawić z tym babskiem, bo to nie miało sensu. Wpadłem za to na plan. Zacząłem codziennie rano, przed wyjściem do pracy rozlewać wodę z butelki przy ssypie na śmieci, pomiędzy parterem a 1 piętrem. Minęło trochę czasu i mieszkańcy podchwycili nowy temat do rozmów - zachodzili w głowę kim jest ten menel. Ja wtrącam się do rozmowy, przytakuję, obiecuję, że jak go spotkam to się nim zajmę. Pewnego weekendu, widzę, że na ławeczkach, wśród osiedlowych plotkarzy nie ma tego babsztyla, podchodzę do nich i mówię: "Coś nie tak z głową u tej sąsiadki z góry, chyba oszalała", baby aż gęby pootwierały i czekają na kontynuację,-"Wyszedłem późnym wieczorem na dwór żeby zapalić, a tam sąsiadka siedzi między piętrami i szcza niezwracając na mnie uwagi. Ewidentnie ma nierówno pod sufitem", na tym skończyłem i dalej poszedłem spacerować z wózkiem. Od tamtej pory, aż do śmierci tej baby, czyli około 8 lat, sąsiadka nie odezwała się do mnie ani słowem i przestała plotkować na mój temat.
 –
 –  Czemu niechodzisz jużdo kościoła ..?Powiemci Jadziuszczerze...Nie mamJUZkurwakasy!!!
Ale nie martw się! Na pewno akurat ten twój jest prawdziwy –
"Miałem kiedyś bistro i pewnego razu przyszło do nas dziecko tak na oko 12-letnie z pytaniem, czy może dorobić sprzątając stoliki. Zgodziłem się i chłopiec ochoczo wziął się do pracy – Ludzie widząc, że taki młody i już sobie dorabia, często zostawiali mu dodatkowo drobne na stołach. Chłopiec zapytał, co ma robić z tymi pieniędzmi i odpowiedzieliśmy mu, że to wszystko przecież dla niego. Po pewnym czasie chłopak się wycwanił i sprzątał tylko te stoliki, na których leżały pieniądze. A później już w ogóle przestał sprzątać i zgarniał tylko pieniądze ze stołów. Tak oto miałem okazję poznać przyszłego 'wielkiego' biznesmena"
 –  Mieszkałem kiedyś na 10 piętrze. Pewnego razu babka z 8 piętra przyszła zwrócić mi uwagę, że za głośno chodzę i ona spać nie może. Zszokowany i zażenowany tym co usłyszałem, odparłem, że może lepiej jak pójdzie do sąsiada z 9 piętra. Odpowiedziała, że już tam była i sąsiad powiedział, że to ja tak głośno chodzę, że aż się niesie do 8 piętra. Tak oto się dowiedziałem, że na 9 piętrze mieszka menda, a na 8 tępa baba.
 –  Córka przyszła bez sanek do domui powiedziała, że pożyczyła jakiemuśdziadkowi z wnuczką i podała im adresgdzie mają odnieść. Powiedzieliśmy jej, żenie może tak ufać ludziom i nie wiadomoteraz czy oddadzą te sanki. Po dwóchgodzinach dzwonek do drzwi - dziadekz wnuczką oddali sanki i kupili jeszczekinderki w podzięce. Córka w tym czasiepobiegła do kurtki i mówi do tego pana:Już panu oddaję dowód tak jak sięumówiliśmy".
 –  Miałem dziewczynę, która jeśli komuś nie pomogła, to dzień uważała za zmarnowany. Kiedyś spacerowaliśmy zimą i trafiliśmy na żula spożywającego napój wysokoprocentowy. Moja była podeszła do niego i mówi: „Pan wie, że to pana wcale nie ogrzeje, a tylko jeszcze wszystko pogorszy?". Na co żul odpowiada: „Ale ja nie zamierzam się ogrzać, po prostu lubię pić".
 –  5 lat temu wszyscy moi bliscy cieszyli się, że będą mieli swojego lekarza, który będzie ich leczył. A ja skończyłem studia i zostałem psychiatrą...