Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 378 takich demotywatorów

 –

19 obrzydliwych wyznań ginekologów dotyczących ich pacjentek (20 obrazków)

10 najlepszych anonimowych wyznań polskich internautów (12 obrazków)

Źródło: http://anonimowe.pl /część #28/
Słyszałam już wiele tekstów na podryw, ale ten dzisiejszy wygrał: – "Hej, mój brat studiuje prawo, może pójdziesz ze mną na kawę?"Nie, nie poszłam. Z jego bratem też nie
Pewien mężczyzna kupił swojej żonie12 kwiatów - 11 prawdziwych i jeden sztuczny, po czym powiedział do niej: – "Będę cię kochał póki ostatni kwiat nie zwiędnie"

12 najlepszych anonimowych wyznań polskich internautów (14 obrazków)

Źródło: http://anonimowe.pl

Udostępniła swoje zdjęcia, gdy brała narkotyki. Robiła to prawie każdego dnia przy swoich malutkich córkach

Udostępniła swoje zdjęcia, gdy brała narkotyki. Robiła to prawie każdego dnia przy swoich malutkich córkach – Kobieta odważyła się na bardzo osobiste wyznanie, do którego dołączyła swoje własne zdjęcia z czasu uzależnienia.Jest uzależniona od heroiny… Tak, jest. Uzależnionym już nigdy nie przestaje się być. Można być jedynie narkomanem niebiorącym.Na szczęście te zdjęcia to już przeszłość… Kobieta jeszcze 1,5 roku temu dosłownie umierała na oczach swoich dzieci oraz męża. Dziś jest czysta i charytatywnie pomaga innym ludziom w walce ze zgubnym nałogiem. Zobacz, co ma do powiedzenia światu:"NIGDY wcześniej nie dzieliłam się tym publicznie. Nie jestem nawet pewna, czy ktokolwiek obcy powinien to oglądać… Jednak wciąż zbyt wielu ludzi umiera. Mam przyjaciół, którzy powinni to zobaczyć. To może osiągnąć znacznie więcej niż moje słowa."Przeczytajcie… !"Nazywam się Melissa i jestem uzależniona od heroiny. Od 1,5 roku jestem jednak czysta. Te zdjęcia zostały zrobione w czasie gdy brałam. Tak wyglądałam codziennie przez wiele lat. To jest to, co widział mój mąż, co widziały moje dziewczynki… To widzieli moi przyjaciele, kiedy raz na jakiś czas w końcu wyszłam z domu. Byłam chora i umierałam. Byłam już na granicy… Nie wyobrażałam sobie życia bez brania."Byłam martwa za życia."Jeśli masz problem z nałogiem, to jest wiadomość szczególnie dla Ciebie. Spójrz na te zdjęcia. To obrazy martwej dziewczyny. (…) Dziewczyny, która wydawała nawet ostatni grosz na działkę, zapominała o tym, że ma dzieci, którymi musi się zająć i które musi nakarmić. Dziewczyny, która straciła wszystko, co kiedykolwiek miała. Dziewczyny, która myślała, że nie ma już wyjścia… Jednak je znalazła…"Jeśli to czytasz i przeżywasz ten sam ból, co ja wtedy… Błagam spróbuj! Zawalcz!Ja umarłam więcej niż jeden raz, ale jednak odnalazłam życie. Na nowo. Obiecuję Ci, że jest nadzieja. Możesz znów zacząć żyć! Jest wolność, jest spokój, jest godność.(…) Nazywam się Melissa. Jestem czysta. Udało mi się. Dzielę się z Wami moją ciemnością, aby poprowadzić Was ku światłu!Dziś Melissa jest całkowicie inną osobą!Niech będzie przykładem tego, że nawet z najgorszej sytuacji, z najgorszego uzależnienia można się oczyścić
 –  Mając 23 lata staraliśmy się z mężem zajść w ciążę. Okazało się jednak, że będzie z tym problem. Pierwsze 2-3 lata leczenia i starań były raczej dla nas bez większej stresówki, później zależało mi na tym dziecku coraz bardziej, a że żadnych efektów nie było, zaczęła mi padać psychika. Pamiętam te wszystkie nieprzespane i zapłakane noce. Przestałam jeść, byłam strzępkiem nerwów. Chciałam mieć to dziecko, kochałam je, chociaż go nie było, miałam wybrane imiona dla dziewczynki i dla chłopca. I tak bardzo się bałam, że nie dam mężowi dziecka, nie stworzymy prawdziwej rodziny, że w końcu mnie zostawi z tego wszystkiego. Ale zawsze był przy mnie. Tulił i pocieszał, nie pozwolił płakać, tylko rozśmieszał. Zawsze był bardzo delikatny i czuły, mówił, że zawsze będziemy razem.13 lat później.Dwie kreski na teście. Tego dnia zrobiłam ich 7! Nigdy nie zapomnę, jak płakałam wtedy ze szczęścia. Telefon do męża do pracy, pół godziny później jest w domu. Płakaliśmy razem, nosił mnie na rękach, skakaliśmy ze szczęścia. Lekarz ciążę potwierdził, wszystko jest dobrze, a ja zaczęłam wybierać dziecku już studia... Ciąża rozwijała się prawidłowo, synek miał się urodzić 18 września. Z mężem załatwiamy papiery dzięki znajomym do pracy, że ciąża niby zagrożona, przez co mogłam już w trzecim miesiącu przestać do niej chodzić, a my byliśmy jeszcze bardziej spokoji o nasze dziecko.1 czerwcaJakie to wspaniałe, jak czujesz, jak twoje dzieciątko się w tobie porusza. I ten spokój, to uczucie spełnienia, że po tylu latach wylanych łez i starań będziesz mamą.Tego dnia szłam do lekarza, niedaleko, 20 minut na piechotę od naszego mieszkania. Przejście dla pieszych, zielone światło, przechodzę i... budzę się w szpitalu. Mąż siedzi przy mnie, niby nie płacze, ale oczy ma zaszklone, w tych oczach widziałam odpowiedź na pytanie, którego nie zdążyłam jeszcze zadać. Dziecko nie żyje... Tyle lat... tyle czekania, płaczu, nerwów i pieniędzy, i ta radość, gdy na teście pojawiły się te dwie kreski... To szczęście spier****ł mi jakiś gówniarz, który przejechał przez przejście dla pieszych, jakby był na autostradzie. 3 lata w zawiasach, tyle to kosztuje... Moje dziecko... Dziś by miało 6 lat.Kocham Cię, Filipku, dziękuję, że choć przez chwilę mogłam poczuć jak jest nosić Cię pod sercem.
 –
Jest jedna rzecz, która łączy ludzi na całym świecie. Występuje wszędzie niezależnie od szerokości geograficznej. Nie ma tu znaczenia, wyznanie, orientacja seksualna, narodowość czy rasa – Tą rzeczą jest głupota
 –  Gdy byłem studentem,  poznałem Magdę - fajną, cholernie seksowną dziewczynę.Akurat tak wyszło, bo Magda niedawno rozstała się z narzeczonym i podobnie jak ja – szukała przyjaźni bez zobowiązań, ale za to z benefitami. „To, co? Idziemy do ciebie?” - usłyszałem już na drugim spotkaniu. Choć moja dusza pląsała z radości, ja zachowałem stoicki spokój i poważnie kiwnąłem głową na tak.Wrzuciliśmy wszystkie nasze rzeczy do mojego plecaka i już po paru minutach romantycznego marszu przez park staliśmy pod wieżowcem, gdzie na dziewiątym pietrze wynajmowałem kawalerkę.Była 2 w nocy. Weszliśmy do mieszkania. Ona rozkosznie się przeciągnęła i usiadła na łóżku rzucając mi to gorące spojrzenie, które momentalnie ścisnęło mi mosznę. „To, co? Może byś szybko skoczył po jakiegoś szampana, a ja tymczasem… przygotuję się” - powiedziała, zsuwając delikatnie ramionko swojej sukienki.Strategiczna kalkulacja. Nocny na rogu. Czas operacyjny – 4 minuty.Wleciałem do sklepu jak burza, chwyciłem dwa szampany, zapłaciłem, wrzuciłem butelki do plecaka i jeszcze szybciej popędziłem do domu, po drodze uspokajając powstańca w spodniach: „Spokojnie, ziomuś. Nie emocjonuj się. Dłuuuuga noc przed tobą!”.Wsiadłem do windy. 1, 2, 3, 4 – cyferki przesuwały mi się przed oczami wolniej niż kiedykolwiek wcześniej. 5, 6 – Ku#wa! Szybciej! Do siódmego piętra nie dotarłem. Nagle zgasło światło. I winda stanęła gdzieś między piętrami. Pięknie! Zacząłem naciskać guziczki po kolei, znalazłem przycisk alarmu. Naciskam. Nic. A ona, biedna, tam czeka parę metrów ode mnie, nagrzana jak parowóz.Chwyciłem za telefon. „Zadzwonię do niej!” - pomyślałem. - „Z jej pomocą zaraz się uwolnię i dokończymy to, czego jeszcze nie zaczęliśmy!”. Wybrałem numer, dzwonię... i słyszę dzwonek telefonu w moim plecaku. No, tak – przecież wrzuciła tam swoje rzeczy.Zacząłem tłuc w drzwi, wołać. Bez skutku. Po dwudziestu minutach usiadłem zrezygnowany mając nadzieję, że ktoś w końcu mi pomoże. Wyjąłem z plecaka szampana...Po dwóch godzinach, kiedy pijany w sztok usiłowałem odlać się do jednej z pustych butelek po szampanie, winda nagle ruszyła. Hurra! Nabzdryngolony i mocno nieświeży (w windzie było gorąco) wszedłem do mieszkania i nikogo tam nie zastałem. Ani Magdy, ani telewizora, ani mojego Xboxa z kolekcją gier, ani laptopa…Okazuje się, że „awaria” windy to była część planu. Nie dalej jak miesiąc później bardzo podobną sytuację miał kolega polibudy. Podobno Magda miała chłopaka – technika zajmującego się konserwacją wind. Łupem dzielili się na pół. Tak czy inaczej – właśnie taka jest kara dla kretyna, który myśli fujarką i licząc na grzmocenie, zostawia obcą osobę samą u siebie w mieszkaniu. W spadku została mi komórka Magdy – stara, zdezelowana Nokia z klapką i numerem na kartę. Ktoś chce?
 –  Opowieść ta zdarzyła się dwa dni temu i jest głównie zasługą tej strony. Siedzę sobie pod salą i jak każdy przykładny student powtarzam materiały przed egzaminem zerowym, który mam mieć za około 30 minut. Po pewnym czasie, kiedy stało się to już męczące zrobiłem sobie małą przerwę na anonimowe, bo pomyślałem, że nie zaszkodzi. Wyciągam więc telefon, odpalam internet i zanurzam się w świcie wirtualnych opowieści. Moją uwagę przykuło wyznanie #PrddC, które opisywało magiczny sposób zrobienia dwóch saszetek herbaty lipton z jednej. Ciężko mi było w to na początku uwierzyć, bo napój tej marki piję od lat a nigdy nie widziałem, aby ktoś odprawiał takie szamańskie rytuały z torebką. Zaraz po tym jak uporałem się z trudami życia uczelnianego udałem się do wynajmowanego przeze mnie mieszkania, podchodzę do szafki i wyciągam rzeczoną saszetkę. Z dokładnością chirurga operującego bliźniaki syjamskie odklejam górną część herbacianej wkładki, potem dolną i rzeczywiście zdołałem podzielić ją na dwie części! Niczym szalony naukowiec, który przeprowadził jakiś chory eksperyment wrzucam połowę mojego dzieła do kubka, zalewam wrzątkiem i obserwuję jak woda przybiera właściwy herbacie kolor. Połówka saszetki była praktycznie tak samo mocna jak całość. Nie będąc samolubnym postanowiłem pokazać to mojemu współlokatorowi, z którym dzielę pokój i tak samo poszerzyć jego herbaciane horyzonty. Powtórzyłem przed nim ten magiczny obrządek, którego nie powstydził się Harry Potter i był tak samo zdziwiony jak ja. Szkoda, że pije on jakąś ziołową herbatę, więc jakoś ta wiedza mu się za wiele nie przyda, ale może kiedyś się nawróci.Wracam do rodziny na weekend, bo wiadomo jak się mieszka na wsi to trzeba trochę rodzicom pomóc na gospodarstwie i przy okazji parę maminych pyszności zabrać ze sobą w drodze powrotnej. Podzieliłem się tym przełomowym odkryciem z resztą mojej rodziny niczym biały człowiek przynoszący technologię Afryce w epoce kolonialnej. Od tego czasu wszyscy pijemy herbatę za połowę ceny.Chciałbym na końcu podziękować osobie, która wstawiła to wyznanie. Jesteś moim bohaterem przedsiębiorczości :).

Między gwiazdami są ludzie, którzy starają się żyć normalnie. Nie otaczają się ochroniarzami i nie robią wszystkiego, by brukowce pisały o nich. Nie ważne jak, byle być na okładce. Poważni artyści starają się swoją popularność wykorzystać w dobrych celach

Między gwiazdami są ludzie, którzy starają się żyć normalnie. Nie otaczają się ochroniarzami i nie robią wszystkiego, by brukowce pisały o nich. Nie ważne jak, byle być na okładce. Poważni artyści starają się swoją popularność wykorzystać w dobrych celach – Promują ekologię, pomoc innym, działają charytatywnie. Robią wiele, by pokazać, że można normalnie i dobrze żyć, nie „gwiazdorzyć”.W czołówce aktorów uważanych za spokojnych i zwyczajnych znajduje się Tom Hardy, który swoim wpisem na portalu po raz kolejny zaskarbił sobie serca ludzi na całym świecie. Tom Hardy większości z nas kojarzy się z twardzielem, który świetnie wygląda na tle wybuchów. Jednak aktor w prawdziwym życiu jest facetem, który dba o swoją rodzinę i jej prywatność, a także ma mega wielkie serce dla każdego zwierzaka. Pomaga w schroniskach i promuje idee, by nie kupować przyjaciół, ale dawać im dom. Historia jego psa także jest poruszająca i niesamowita.Psiak Toma nazywał się Woodstock. I aktor przyjaźnił się z nim wiele lat. Aktor nie kupił go w znanej hodowli, nie leciał za nim pół świata, ale uratował z ulicy. Kiedyś, gdy jechał drogą ekspresową, zobaczył błąkającego się szczeniaka. Zabrał go ze sobą i tak zyskał przyjaciela na wiele lat. Często wrzucał do sieci zdjęcia ze swoim kumplem, nawet zabrał go jako osobę towarzyszącą na premierę swojego filmu!Słowa aktora są tym mocniejsze, że Tom bardzo rzadko wypowiada się o prywatnych sprawach. Jednak przełamał milczenie, by podzielić się swoimi spostrzeżeniami i tym, co najbardziej kochał w swoim psie. Woody był znany w branży filmowej i miał wielu przyjaciół, gdyż był bardzo dobrze nastawiony do ludzi i każdego obdarzał swoim pism sercem.Niestety, psiak zmarł. A Tom wrzucił do sieci poruszające wyznanie:"Nigdy nie zapomnę tamtej nocy. To było wspaniałe. W jednej chwili był przerażony na śmierć, za chwilę podniósł go ktoś obcy. Potem po drzemce w aucie poszedł na swoich długich nogach Johna Waynea do sklepu, szczęśliwy i rozbawiony. Był moim aniołem. Moim najlepszym przyjacielem. Razem wiele przeżyliśmy. Był na wielu planach. Spotkał wiele ekip. Zdjęcia, premiery, miał wielu, wielu przyjaciół. Nie było w nim nic złego. Był samą miłością."
Serce:Powiedz jej co czujeszMózg:Nie rób tegoAlkohol:Chuj kurwa, wysłane –

13 najlepszych anonimowych wyznań polskich internautów (15 obrazków)

Źródło: http://anonimowe.pl
Pamięć o polskiej historii nie ginie wśród młodego pokolenia, mimo że często Polacy rzucani są po różnych zakątkach świata – Piękne wyznanie młodego sportowca
Źródło: włącz głos
Nie taki zły "dres", jak go malują. Świetny wpis internauty, który pokazuje, że stereotypy bywają krzywdzące: – "Wracam do domu późnym wieczorem i widzę, że idzie za mną banda dresiarzy. Myślę sobie - no to, k*rwa, już po telefonie.Nerwowo przyspieszam, a oni za mną, coraz szybciej. Staram się nie odwracać i wyczekuję dobrego momentu na ucieczkę. W pewnej chwili widzę, że to na nic - ślepa uliczka, ich jest czterech, zbliżają się do mnie szybkim krokiem. Modlę się tylko, żeby mi nie wybili zębów, ze stratą telefonu i portfela już się pogodziłem.Podchodzi jeden i mówi: "Ty, a ty co, k*rwa, studenciak jesteś?". Odpowiadam, że tak, że jestem na 2 roku i przełykam nerwowo ślinę. Drugi grzebie w kieszeni i coś z niej wyciąga, ja już najgorsze wizje, że to jakaś kosa i myślę - no zajebiście, to już całkiem po mnie. Przerażony proszę ich, żeby mi dali spokój, że im wszystko oddam i sobie grzecznie pójdę.Oni patrzą na siebie zdziwieni, potem na mnie, jak na kretyna i ten drugi dodaje: "Ty, a ciebie, k*rwa, co tak poj*bało? Kolega matce kartkę chce na imieniny wysłać i naj*bał błędów, sprawdziłbyś, studenciak, co?".I tak oto poprawiałem "kohanej mamie" na pocztówce, o 2 w nocy, w ciemnej bramie z dresiarzami. Nie zabrali mi telefonu i nie wybili zębów, a nawet dostałem w nagrodę szluga, chociaż nie palę.Pozdrawiam panią Bożenkę, mam nadzieję, że życzenia się podobały."

Wyznanie tego dziewczynie zawsze jest ryzykowne i wymaga od mężczyzny sporo odwagi. Reakcje mogą być naprawdę różne... (14 obrazków)

12 najlepszych anonimowych wyznań polskich internautów (14 obrazków)

Źródło: http://anonimowe.pl
 –  Drogie feministki. Całą sobą stoję za postulatami, za które maszerowałyście 8 marca. Naprawdę. Uważam, że całkowity zakaz aborcji, ograniczanie dostępu do tabletek "dzień po" etc. uderza w godność sporej części kobiet w Polsce. Ale mam Was dość. Mam dość tego, że walcząc o całkiem potrzebne rzeczy, zachowujecie się jak dzikie fanatyczki. Mam dość Waszej obsesyjnej nienawiści do mężczyzn i wszystkiego, co męskie, którą jeszcze próbujecie usprawiedliwiać walką o prawa kobiet.Już mi się ulewa tymi wszystkimi gównoburzami na forach internetowych, o tym jak to kobiety są molestowane, bo ktoś do nich powiedział "pani Grażynko" zamiast "pani Grażyno", albo rzucił po prostu "ładnie dziś wyglądasz" (tak, tak, komplementy też są wyrazem seksizmu). Mam dość tego, że rzucacie się jak wściekłe psy, bo ktoś na tablicy korkowej w szkole, wywieszając propozycje zawodów, wśród "męskich" nazw (piekarz, kucharz, fizyk), powiesił "kasjerka". Twierdzicie, że to szowinizm i seksizm. Dla Waszej informacji - nie. To mogło być zwykłe zmęczenie i torowanie, nie trzeba z tego powodu robić krucjaty.Ulewa mi się tym ciągłym krzykiem o to, że kobiety mają mieć wybór. A powiedzcie mi, gdzie go nie mamy? Ktoś Was kajdankami do kaloryfera przykuł i nie możecie opuścić domu? Albo na odwrót - ktoś stoi nad Wami z knutem i nie pozwala z pracy wyjść? Czy może problem macie z tym, że ktoś o Was powie "kura domowa" albo "karierowiczka"? Jeśli tak, to Was rozczaruję - trolle były, są i będą. Prowadźcie dalej tę swoją kampanię i dalej wyważajcie otwarte drzwi. Ale nie mówcie, że to w imieniu wszystkich kobiet.Ulewa mi się tą hipokryzją. Żarty o blondynkach są seksistowskie, dyskryminujące i są świadectwem kultury gwałtu i ucisku. Ale żarty o Jasiu albo o zającu i niedźwiedziu (które jednak zwykle są samcami) już są spoko. Tylko z kobiet nie można żartować. Tylko kobiet nie można krytykować. Mężczyzn już tak - niech mają, niech odpłacą za winy dziadów. Teraz my będziemy przy władzy. Taka jest Wasza równość.Ulewa mi się tą wieczną wojną i dziecinną próbą udowodnienia swoich racji. Nienawidzicie mężczyzn i chowacie to pod hasłami o wolności i równości. Jak niską musicie mieć samoocenę, skoro WSZYSTKO jest dla Was atakiem wymierzonym w Waszą płeć?A tą kilkakrotnie wspomnianą "równością" już mi się rzyga. Parytety, przywileje, wieczna walka o to, że kobietom ma być lepiej. Wasza równość oznacza, że mężczyźni są nam równi, ale to my jesteśmy równiejsze. Ja nie nienawidzę swojej płci. Nie nienawidzę też mężczyzn. Wszyscy jesteśmy ludźmi. Więc nie podpisujcie się za mnie, kiedy z kobiet próbujcie zrobić nadludzi. Nie używajcie hasła "wszystkie". Zacznijcie mówić "nas", "nasze", "dla nas". "Nas feministek", nie "nas kobiet".