Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 32 takie demotywatory

 –  Kwiatki i pszczółki mają odwrotneładunki elektryczne. Pszczółki sądodatnie a kwiatki są ujemnePrzez to jak pszczółka ląduje nakwiatku to pyłek przeskakuje im nanóżkiCo więcej ładunek się wtedywyrównuje i następna pszczółkaktóra podleci potrafi to wykryć i wieże na danym kwiatku już nie mapyłku i żeby przylecieć później
Monitorowanie przeszczepionych narządów – Miniaturowe urządzenie wszczepiane wraz z narządem pozwala wykryć wczesne oznaki odrzucenia nawet o trzy tygodnie wcześniej niż obecne metody.Mniejszy od paznokcia (wymiary 0,3 na 0,7 mm) i cieńszy od włosa (grubość 220 mikronów) miękki implant umieszczany jest bezpośrednio na przeszczepionym narządzie - na przykład nerce.Monitoruje ono lokalne temperatury narządu w czasie rzeczywistym, które mogą wskazywać na jego odrzucenie. Dane są przekazywane bezprzewodowo do urządzeń pacjentów lub lekarzy.Pacjenci często żyją w nieustannym stresie, obawiając się o stan przeszczepionego narządu. Wczesne wykrywanie oznak odrzucenia może przynieść im pewność Miniaturowe urządzenie wszczepiane wraz z narządem pozwala wykryć wczesne oznaki odrzucenia nawet o trzy tygodnie wcześniej niż obecne metody.Mniejszy od paznokcia (wymiary 0,3 na 0,7 mm) i cieńszy od włosa (grubość 220 mikronów) miękki implant umieszczany jest bezpośrednio na przeszczepionym narządzie - na przykład nerce.
- Tadeusz Kotarbiński –  IHooneNEUNEW DEAN, MIC-MITORA TORE1958சமயரரர்ரயமரனENE

Najlepsze teksty mistrzów internetu #333 (33 obrazki)

Źródło: mistrzowie.org
Co prawda listopad się już skończył ale warto badać się cały rok więc dzisiaj przypominam jak powinno wyglądać samobadanie jąder, zapobiegające rozwojowi raka jądra – Z reguły mężczyźni posiadają dwa jądra z najądrzem. Umieszczone są one w worku mosznowym, poza jamą brzuszną ponieważ aby prawidłowo zachodził proces spermatogenezy (czyli powstawania plemników) temperatura w mosznie musi być ok 2 stopnie niższa niż w reszcie ciała.Jądra produkują plemniki i wydzielają testosteron (prawie cały testosteron produkowany jest w jądrach przez komórki śródmiąższowe Leydiga, jedynie niewielka jego część pochodzi z kory nadnerczy). Lewe jądro jest zazwyczaj większe niż prawe i leży również nieco niżej aby lepiej układały się między udami. Jądro wraz z najądrzem waży ok 30 gram i mierzy średnio: 4,5 cm długość x 3 cm szerokość x 2 cm grubość.W mosznie znajdują się również najądrza, jest to gąbczasta struktura umieszczona w tylno-górnej części jądra (najądrza magazynują plemniki oraz zachodzi w nich proces ich dojrzewania). Podczas samobadania wyczujesz je jako rurkowatą miękką strukturęBłona kurczliwa otacza całą mosznę i to m.in. właśnie dzięki niej worek mosznowy może pełnić swoją funkcję i regulować temperaturę.Wykonując regularnie, co miesiąc, samobadanie jąder masz szansę wykryć zmiany w wyglądzie, budowie i kształcie jąder, które mogą być objawami choroby np. raka jądra.Rak jądra jest jednym z najczęściej występujących nowotworów u młodych mężczyzn – najwięcej zachorowań, aż 70%, notuje się między 20. a 39. rokiem życia.Jak prawidłowo wykonać samobadanie?1. Weź ciepły prysznic lub kąpiel aby skóra moszny rozluźniła się a jądra zeszły niżej ( kiedy jest gorąco jądra obniżają się aby je schłodzić i wówczas jest łatwiejszy dostęp do nich i łatwiej zrobić samobadanie, a kiedy jest zimno podnoszą się w górę za pomocą skurczy błony kurczliwej)2. Stań przed lustrem. Sprawdź, czy nie ma obrzęku na skórze moszny. Całość samobadania powinna się odbyć na stojąco, wówczas lepiej ocenić jądra.3. Każde z jąder badaj osobno dwoma dłońmi. Jądro umieść pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym i środkowym. Delikatnie pomiędzy palcami powoli tocz jądro badając zmiany wielkości jądra, obecność guzków lub zmian konsystencji. Jądra powinny być gładkie i twarde w dotyku, poza najądrzem w tylno-górnej części jądra.Jeżeli poczujecie, że doszło do zmian a w szczególności wyczujecie jakieś zgrubienia lub guzki, gromadzenie się jakiegoś płynu w mosznie, będziecie odczuwali ciężar w kroczu, oraz nadwrażliwość na dotyk jąder i moszny promieniujący aż do podbrzusza, powinniście natychmiast skonsultować to ze swoim lekarzem rodzinnym lub ze specjalistą urologiem. Skieruje cię on na bezbolesne badanie USG jąder.Magdalena Smas- Myszczyszyn
 –
0:15
W czasach, w których na każdym kroku mamy kamery i gdzie służby, przy pomocy technologii, potrafią wykryć mordercę w ułamku sekundy wszystko wydaje się prostsze. Kiedyś trzeba było być sprytnym i spostrzegawczym. – W serialu detektywistycznym "Columbo", emitowanym od 1968 r., główny aktor, grający tytułowego porucznika Columbo - Peter Falk - rozwikłał sprawę samobójstwa na siłowni (przygniecenie sztangą) dzięki niezwykłej spostrzegawczości i pewnemu zwykłemu faktowi, na który nikt z nas na co dzień nie zwraca zbytnio uwagi. Columbo, do wniosku, że nie było to wcale samobójstwo a morderstwo, doszedł po obejrzeniu sznurowadeł denata, który był osobą praworęczną. Praworęczni ludzie, wiążąc buty, zawsze większą pętelkę tworzą po lewej stronie stopy, natomiast denat miał je po stronie przeciwnej, co oznaczało, że buty zawiązał mu zabójca stojąc twarzą do ofiary
Firma Neuralink Elona Muska wydała nową aktualizacje na temat implantu, który łączy SI z mózgiem. Implant z 1024 elektrodami wszczepiono tym razem małpie – Małpa korzystała z urządzenia, na którym musiała za pomocą kontrolera wycelować w podświetlone punkty. To pozwoliło wykryć, które neurony były aktywowane podczas tego procesu. Następnie mając te dane, odłączyli małpę od kontrolera, a małpa mogła tylko za pomocą implantu Neuralink poruszać kursorem. To nie wszystko, bo małpa mogła również zagrać w grę Pong, używając tylko impulsów neuronowych wysyłanych z wszczepu połączonego z mózgiem do komputera. Pierwsze implanty Neuralink dostępne dla ludzi umożliwią szybsze korzystanie ze smartfona osobom z paraliżem. Kolejne wersje będą w stanie umożliwić osobom z porażeniem kończynowym chodzenie i poruszanie się. Brzmi jak wyprzedzenie technologii o jakieś 100 lat, ale właściwie to dokładnie tak jest

Mentzen po raz kolejny celnie. Tym razem wziął pod lupę nieruchomości Daniela Obajtka:

 –  Sławomir MentzenfhtS1ShdpS3o lgimondzs.ored  · Dzisiejsza prasa donosi, że Daniel Obajtek kupił sobie prawie 200 metrowy apartament w Warszawie za połowę ceny. Zaoszczędził na tym milion złotych. Prawda, że obrotny i oszczędny człowiek? Potrzebujemy takich na kluczowych w naszym państwie stanowiskach. Pomyślcie, jak on musi negocjować, gdy chodzi o miliardowe kontrakty Orlenu. Ciekawe, czy związek z tymi skutecznymi negocjacjami miało to, że zaraz potem Orlen został strategicznym sponsorem Akademii piłkarskiej należącej do dewelopera, od którego Obajtek kupił mieszkanie. Następnie kolejnym sponsorem Akademii została Energa, której prezesem był Obajtek, zanim przeszedł do Orlenu. Gdy starowinka, która odkładała przez całą życie pieniądze w materacu, podaruje 100 tysięcy złotych ukochanemu wnukowi lub kupi mu mieszkanie, to od razu ma kontrolę z nieujawnionych źródeł przychodu, w trakcie której urzędnicy będą za wszelką cenę próbowali wykazać, że pieniądze pochodzą z niewiadomego źródła i należy je opodatkować według stawki 75%. To samo, gdy nowożeńcy pieniądze zebrane podczas wesela przeznaczą na wkład własny na pierwsze mieszkanie. Od razu trzeba się tłumaczyć, kto ile i kiedy im dał. Urzędnicy domagają się listy gości, zdjęć z wesela, wzywają co hojniejszych gości na przesłuchania. A pamiętacie, jak skarbówka robiła prowokację, podczas której pracownice urzędu naciągnęły mechanika na wymianę żarówki w samochodzie za 10 zł po zamknięciu zakładu, tak by nie wydał im paragonu?Ale taka procedura to jest przewidziana dla szarego obywatela. Gdy milionów nie może doliczyć się prezes Orlenu lub prezydent Gdańska, to sprawa zaczyna wyglądać zupełnie inaczej. Zarabiający 7 tysięcy złotych miesięcznie brat Obajtka podarował mu dom o wartości 5 milionów złotych. Czy interesuje to CBA i skarbówkę? Nie. Ci są zajęci uszczelnianiem podatków, nie należy im głupotami głowy zawracać. Niejedna kariera urzędnicza zakończyła się, gdy ktoś pytał nie o to, o co trzeba. Lepiej nie pytać, lepiej gonić prywaciarzy o fakturę za obiad.Nie piszę tego z zazdrości o nieruchomości Obajtka. Wręcz przeciwnie, chciałbym, aby majątku w rękach prywatnych było jak najwięcej, żeby ludzie, którzy coś osiągnęli, kupowali drogie rezydencje. Nie mam nic przeciwko temu, że prezes tak wielkiej firmy jak Orlen kupuje i remontuje sobie dworek. Ale czemu do remontu dokłada mu 800 tysięcy złotych Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego? Czy zamiast zwyczajnego kapitalizmu musimy tu mieć kapitalizm państwowy, w którym najłatwiejszą drogą do zbudowaniu majątku jest praca dla aktualnie rządzącego układu?Jeżeli ktoś jest tak bezczelny, że robi tak oczywisty wał, jak zakup mieszkania dla siebie za połowę jego wartości, to co tam się dzieje, gdy kwoty stają się znacznie większe? Jeżeli nasze CBA i skarbówka, zajęte żarówkami u mechaników i kopertami Grodzkiego nie widzą, jakie wały robi prezes Orlenu na własnym majątku, to jak mają wykryć prawdziwe przekręty? To jest zrobione tak bardzo na rympał, że aż trudno uwierzyć, że to prawda. Popularne powiedzenie mówi, że nigdy nie ma tylko jednego karalucha w kuchni. W obajtkowej kuchni tych karaluchów zobaczyliśmy już kilka. Co jeszcze tam się chowa? Kto dorabia się na majątku Orlenu i innych wielkich spółek Skarbu Państwa? Ilu tam jeszcze jest instruktorów narciarstwa, krewnych i znajomych układu rządzącego? Każda władza korumpuje. Czy rządzić będzie PiS, czy PO, czy Hołownia czy SLD, będzie zawsze to samo. Im rządy są dłuższe, tym bardziej są skorumpowane i bezczelne. Jedyną metodą ukrócenia korupcji jest ograniczanie władzy urzędników, prywatyzacja, zmniejszanie podatków i wydatków, odcinanie polityków od pieniędzy. Jeżeli ktoś mówi, że jak władzę przejmie jego ekipa, to kradzieży nie będzie, to jest naiwny lub kłamie. Z pijawkami walczy się poprzez osuszenie bagna, a nie łapanie ich za ogonki. Cały ten Nowy Ład polegał będzie właśnie na tym, że państwa w gospodarce ma być jeszcze więcej, a co za tym idzie, więcej będzie korupcji i kradzieży. W komunie zawsze największe pałace mają rządzący oraz ich oligarchiczne otoczenie. Finansowane to będzie z naszych podatków, ktoś się na złodziei będzie musiał złożyć. I to będziemy my. Ta zuchwała kradzież naszych pieniędzy będzie trwała do samego końca. Naszego lub ich.

Relacja z pierwszej ręki jak przebiega choroba i leczenie w Polsce na koronawirusa:

 –  Stało się. Wirus z Wuhan do mnie dotarł. Badanie na obecność wirusa SARS-CoV-2 w moim organizmie dało wynik pozytywny.Myślę, że dla wielu z Was jestem pierwszym znajomym z potwierdzoną infekcją koronawirusem. Dlatego uznałem, że opiszę Wam jak to wygląda naprawdę, jak wygląda przebieg choroby u młodej, zdrowej osoby, jak jesteśmy (nie) przygotowani na epidemię, jak (nie) działa system wyłapywania nosicieli i co moim zdaniem powinien zrobić każdy z nas, żeby zatrzymać epidemię. No i opisać naszą historię.Dociekliwym polecam przeczytać mój post od początku do końca. Pozostali wystarczy że przeczytają trzy sekcje oznaczone gwiazdką (*)...Objawy współlokatorówNajpierw objawy pojawiły się u mojego współlokatora. Dwa dni musiał przeleżeć w łóżku, bo gorączkował. Jednak po tym czasie szybko stanął na nogi. Później narzekał na pogorszenie smaku i węchu. Nie wzbudziło to jednak szczególnie naszego niepokoju, gdyż inne objawy nie zgadzały się z tymi z COVID-19. Ot, przeziębienie. Następna była współlokatorka. Objawy już gorsze, 5 dni gorączki, leżenia w łóżku. Gdy nałożyły się na to inne problemy, musiała pojechać do szpitala na kroplówkę. W szpitalu zapytała się, czy to może być koronawirus. Odpowiedź była: "na pewno nie" (sic!), po czym, bez robienia testu została wypisana do domu. Również najdłużej narzekała na brak smaku i węchu. Znowu się nie przejmowaliśmy, przecież w szpitalu powiedzieli, że to co innego...Moje objawyWtedy zachorowałem ja. Trzy dni fatalnego samopoczucia, całość przeleżałem w łóżku oglądając serial ("Dark" - wciągający, choć męczący). Przez dwa dni odczuwałem coś, co opisałbym jako gorączka, choć według teorii to nawet nie był stan podgorączkowy (zazwyczaj mam 35,5, więc przy 36,9 czułem się fatalnie). Głównym objawem było to, że czułem się słaby, szczególnie kończyny po jakimkolwiek wysiłku fizycznym, np. po ugotowaniu obiadu. Takie zmęczenie przechodzące w ból. Ciekawe było to, że nie doświadczyłem kaszlu ani kataru (jedynie uczucie zalegającej wydzieliny), a to u mnie najczęstszy objaw chorobowy, w przeciwieństwie do podwyższonej temperatury ciała, która występuje sporadycznie i bólu kończyn, którego sobie w ogóle nie przypominam. Leczyłem się objawowo, gripexem. Umówiłem się z lekarzem na telewizytę, żeby dostać zwolnienie lekarskie. Przez telefon opisałem mu moje objawy. Lekarz profesjonalnie dopytał się o kontakty z koronawirusem. Powtórzyłem mu to, co powiedzieli w szpitalu: "to na pewno nie to". Stwierdził przeziębienie, kazał kontynuować leczenie objawowe, dużo odpoczywać, pić dużo wody, nie wychodzić z domu i dał mi zwolnienie na 3 dni. Po zakończonym zwolnieniu wróciłem do pracy (zdalnej), choć byłem jeszcze wyraźnie osłabiony przez kolejnych kilka dni...Jednak korona?Po przepracowanym przeze mnie pierwszym dniu po zakończonym zwolnieniu przyszedł do mnie współlokator: "Słuchaj, koleżanka z którą miałem ostatnio kontakt wróciła na Islandię i zrobili jej test na koronawirusa na lotnisku. Wynik pozytywny". Informacja zrobiła na nas duże wrażenie. Nie wiedzieliśmy co robić. Ja przecież miałem jechać dwa dni później na Mazury. A współlokator miał wtedy organizować sporą imprezkę nad wodą. Sporo czasu minęło, zanim dotarło do nas, że musimy odwołać nasze plany, żeby nie tworzyć ogniska wirusa. I zanim zaakceptowaliśmy możliwość nieprzyjemnych konsekwencji zgłoszenia tego odpowiednim służbom...Pierwsze próby zgłoszeniaZadzwoniliśmy w końcu na ogólnopolską infolinię na temat koronawirusa. Opisaliśmy sytuację. Spodziewałem się, że w tym momencie odpowiednie służby przejmą inicjatywę. Okazało się, że jedyne co są w stanie nam zaproponować to podanie numeru do lokalnego sanepidu. To był pierwszy zawód.Teoretycznie numer do sanepidu miał działać całodobowo, de facto funkcjonuje w normalnych godzinach pracy urzędu. I kolejny zawód.Stwierdziłem, że w sumie nie wiem, czy to może być to, więc znowu umówiłem się do lekarza na teleporadę. Przedstawiłem objawy, moje i współlokatorów, i kontakty z osobą z pozytywnym testem. Lekarka powiedziała: "Pan ma objawy przeziębienia, my się covidem nie zajmujemy, proszę kontaktować się z sanepidem. Proszę pić dużo wody i wietrzyć pomieszczenia". Żadnych instrukcji jak bardzo mamy się izolować, czy narzucać sobie kwarantannę, czy kolega, który już nie miał w tym momencie objawów może wychodzić do sklepu. Zawód numer trzy.No to próbujemy dalej kontaktować się z sanepidem. W końcu się udało. Sanepid w ogóle nie był zainteresowany naszymi objawami. Liczą się tylko testy i kontakty z osobami już uznanymi za zarażone. No to przedstawiliśmy nasze powiązania z zarażoną koleżanką. Dowiedziałem się że ja jestem w "gorszej sytuacji" i praktycznie na mam szans na zrobienie testu (mimo że jedyny miałem wciąż wyraźne objawy), gdyż nie miałem bezpośredniego kontaktu z osobą z pozytywnym wynikiem testu. Nie ma to znaczenia, że objawy wyraźnie wskazują, że oboje zaraziliśmy się od tej samej osoby. A i tak nie uwzględnią tego badania z Islandii, gdyż nie mają go w swoim systemie. Aha. Czyli ja chcę zachować się jak odpowiedzialny obywatel, uchronić społeczeństwo przed rozprzestrzenianiem się wirusa, absolutnie nie robiąc tego dla siebie, ja już wychodziłem z choroby, a pani mi mówi, że jestem w "gorszej sytuacji". Myślałem, że to w interesie społecznym, reprezentowanym przez Państwo Polskie, a dokładniej przez tę konkretną panią z sanepidu, jest, żeby wykryć jak najwięcej przypadków i je odizolować. Ostatecznie jedyną radą uzyskaną od pani było to, żeby się kontaktować z lekarzem. Który pewnie odesłałby mnie z powrotem do sanepidu... Tu nastąpił już nie zawód, ale zwątpienie w system...Niespodziewane wsparcieByliśmy w kropce. Nie wiedzieliśmy jak się zachowywać. Nikt nie umiał nam powiedzieć co robić, jak bardzo się izolować, czy to może być to, czy możemy się jakoś przebadać. Sprawdziłem ceny testów: 495 zł za wiarygodny test. Dużo. Już miało stanąć na dobrowolnej izolacji bez potwierdzenia zarażenia, a tu pomoc przyszła niespodziewanie. Powiedziałem przypadkiem szefowi jakie mam podejrzenia co do mojej choroby, a on: "Antek, w firmie mamy budżet na takie rzeczy, opłacimy Ci test, chcesz?". O, pierwsza konstruktywna propozycja pomocy. Oczywiście postanowiłem skorzystać...Badanie zwane testemNiestety, gdy dowiedziałem się, że mogę zrobić sobie test, był piątek po południu. Laboratorium otwierali dopiero w poniedziałek rano. No trudno, poczekam jeszcze kilka dni w izolacji. Próbuję się umówić. I kolejny problem. Na stronie internetowej widnieje informacja, że badanie jest przeprowadzane drive thru, przez okno samochodu, którym się przyjeżdża. Ale ja nie mam samochodu! Na szczęście okazało się, że ludzie przychodzący pieszo też są obsługiwani. Tylko jak mam dotrzeć na badanie, rowerem przez całe miasto, będąc dalej chorym, poprosić znajomego o podwózkę, narażając go na zarażenie? W końcu stanęło na "Uberze z przesłoną" i maseczce przez całą drogę. Na miejscu zobaczyłem kolejkę na kilkadziesiąt samochodów i namiot na końcu. Podszedłem do namiotu, pani w pełnym stroju przeciwzakaźnym pokazała mi, że mam zachować dystans. Na pytanie gdzie mam ustawić się w kolejce pieszo odparła: "No jak to, na końcu kolejki". Czekanie dwie godziny w korku samochodowym pieszo było dość zabawne. Samo pobranie próbki polegało na wetknięciu mi patyczka, wyglądającego jak do uszu tylko dłuższego, najpierw do gardła, potem po kolei do dziurek w nosie. Dość bolesne i nieprzyjemne...WynikWynik przyszedł następnego dnia po południu (kolejny dzień w niepewności). W międzyczasie objawy ustąpiły. A tu wynik: pozytywny. Z trzech genów charakterystycznych dla SARS-CoV-2 wykryto we mnie wszystkie trzy, a już dwa są uznawane za jednoznacznie rozstrzygające. Przynajmniej wiem na czym stoję...Znowu sanepidFirma przeprowadzająca mi badanie podawała, że sama informuje sanepid o pozytywnych wynikach badań. Ok, teraz mam już jednoznaczny wynik, sanepid zapewne szybko do mnie zadzwoni i zarządzi mi kwarantannę. Choć oczywiście nie spodziewałem się, że zrobi to jeszcze tego samego dnia, ale że następnego z rana. Przed południem zadzwoniłem sam. "Szybciej zacznie się kwarantanna, to szybciej też skończy" pomyślałem. Okazuje się, że laboratorium nie wysłało jeszcze tego wyniku do sanepidu. Pani przyjęła zgłoszenia, zapisała moje dane, poprosiła o przesłanie wyniku e-mailem. Pytam się co dalej. Odpowiedź: "Lekarz się z panem skontaktuje, ustali długość kwarantanny i będzie rozpracowywał ognisko". Nauczony doświadczeniem, zapytałem: "Kiedy?". "No pan jest dodatni, to na pewno w ciągu kilku dni" - powiedziała pani tonem sugerującym, że to szybka ścieżka. KILKU DNI! Tak, dni. "To jak mam się zachowywać do czasu telefonu od lekarza? Co mam mówić ludziom, z którym miałem ostatnio kontakt?". "Proszę siedzieć w domu". To już nie było załamanie wiary w działanie systemu. To było załamanie wiary w istnienie jakiegokolwiek systemu.Jako że systemu nie ma, zadziałałem na własną rękę. Skontaktowałem się ze wszystkimi z którymi miałem kontakt od potencjalnego momentu zakażenia, poinformowałem o moim pozytywnym wyniku i zapytałem o samopoczucie. Na szczęście nikt nie zgłosił żadnych objawów...Stan obecnyStan obecny jest taki, że od poniedziałku nie czuję praktycznie żadnych objawów, a tydzień wcześniej ustąpiła gorączka. Jeszcze dłużej nie mają objawów moi współlokatorzy. Od wtorku wiem, że jestem nosicielem. Od środy wie o tym sanepid. Dziś jest niedziela i DALEJ NIE MAM KWARANTANNY. Tak, gdy wrócisz z nieodpowiedniego kraju, automatycznie masz kwarantannę. Gdy jest pewność - nie. Formalnie rzecz biorąc możemy iść na miasto i zarażać tam wszystkich.Siedzimy więc we trójkę nie wiedząc co dalej. Czy w ogóle dostaniemy kwarantannę? Jeśli tak to kiedy? Na jak długo? Czy sanepid przeprowadzi nam testy? A może już moglibyśmy wychodzić z domu i nie prosić znajomych o robienie nam zakupów?Co z naszymi kontaktami? Co z ludźmi, których mogłem zarazić już ponad 2 tygodnie temu? Czy ktoś z naszych kontaktów może trafić na kwarantannę? Czy mają szansę na testy od sanepidu? Nic nie wiemy. Czekamy na telefon, który i tak nastąpiłby znacznie za późno. Gdyby miało powstać ognisko koronawirusa, dawno by już powstało. Kilka osób z moich znajomych zrobiła sobie testy prywatnie, wykładając spore pieniądze. Na szczęście wszystkie negatywne. I dalej nikt nie zgłasza objawów.Nie dostaliśmy do tej pory żadnego wsparcia ani od sanepidu, ani od lekarza, ani od jakiejkolwiek instytucji, po której bym się tego spodziewał. Ani nawet żadnego zakazu, np. kwarantanny. Jedyne wsparcie jakie otrzymałem to od mojego pracodawcy.Dopisek: Po napisaniu całego tekstu, kolega, z którym miałem kontakt, powiedział mi o swoich doświadczeniach z sanepidem. Gdy dowiedział się o moim pozytywnym wyniku, zgłosił się do nich i powiedział, że miał ze mną kontakt. Pani przyjęła zgłoszenie tylko dlatego, żeby już dał jej spokój...Skrót*1. Przeszliśmy ze współlokatorami podobną chorobę. Objawy to kilka dni gorączki, silne osłabienie organizmu, a na końcu problemy ze smakiem i węchem.2. Współlokatorka trafiła do szpitala. Zrobili jej różne badania, ale nie na SARS-CoV-2. Diagnoza: na pewno nie to.3. Gdy ustąpiły nam główne objawy, współlokator dowiedział się, że jego koleżanka, z którą się ostatnio widział ma pozytywny wynik „testu na koronę", mimo braku objawów. Test zrobiony na Islandii.4. Lekarz po zgłoszeniu tej informacji odsyła do sanepidu. Sanepid nie uznaje testu (nie ma do niego dostępu ponieważ był wykonywany za granicą) i odsyła nas do lekarza.5. Ostatecznie test finansuje mi pracodawca. Po kilku dniach wiem, że jestem nosicielem.6. Sanepid przyjmuje zgłoszenie, ale nic z tym więcej nie robi. Nawet nie nakładają na nas kwarantanny.7. Dobrowolnie siedzimy w domu, mimo, że moglibyśmy chodzić i zarażać, bo czujemy się bardzo dobrze.8. Nie wiemy jak postępować z naszymi kontaktami, nie ma tego w żadnych publicznie dostępnych instrukcjach, teoretycznie decyzje podejmuje sanepid, który de facto nie robi NIC.9. Ostatecznie samodzielnie informujemy nasze wszystkie kontakty, nikt nie zgłasza objawów. Kilka osób robi samodzielnie testy, wszystkie negatywne.10. Czekamy zupełnie nie wiedząc jaka będzie decyzja sanepidu i czy będzie jakakolwiek. Siedzimy w domu...Wnioski - co powinno zrobić państwoPo pierwsze, to, że państwo próbuje śledzić i izolować wszystkie przypadki koronawirusa jest fikcją. Przypuszczam, że sanepid robi to, ale wybiera raczej poważniejsze przypadki, osób schorowanych i starszych, które trafiają pod respirator. Wokół nich szuka innych przypadków. W środowiskach osób młodych wygląda na to, że wirus przenosi się bez większych ograniczeń. Może sanepid też wychwytuje większe grupy ludzi, gdy jest wiele przypadków np. w jednym zakładzie pracy. Nie wiem. Ale coś chyba jednak robią?Nie obwiniam tu mojej Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. Przypuszczam, że Ministerstwo Zdrowia albo inny organ centralny narzucił sanepidom zadania, na które nie dał zasobów. Albo nie mają funduszy na testy, albo nie mają kadr, żeby to wszystko obsłużyć. Przypuszczam, że jedno i drugie. Tylko teraz te zasoby kadrowe są marnowane na obsługę zgłoszeń, z którymi nikt później nic nie robi. Bezużyteczna robota. Nie jestem epidemiologiem, nie wiem na ile takie śledzenie przypadków może być skuteczne. Czy opłaca się zwiększyć zasoby, żeby dało się działać zgodnie z procedurą w każdym przypadku? Jeżeli tak, to należy jak najszybciej to zrobić.Jeżeli nie, to nie powinniśmy się dalej oszukiwać. Można by stworzyć niewiążące dla pacjentów procedury jak należy się zachowywać w przypadku podejrzenia albo potwierdzenia zarażenia koronawirusem. Tak, żeby pacjenci z pomocą lekarzy pierwszego kontaktu byli w stanie samodzielnie wychwytywać kontakty, a ludzie z kontaktem wiedzieli co mają robić. Nie jesteśmy w stanie śledzić wszystkich przypadków. Nie jesteśmy w stanie utrzymywać takiego lockdownu jak w kwietniu. Nie mielibyśmy wtedy z czego żyć. A brak kontaktów towarzyskich doprowadziłby do powszechnego załamania nerwowego. Ale możemy ograniczać kontakty, gdy w naszym towarzystwie jest podejrzenie, że ktoś jest nosicielem...Mity*Wokół epidemii urosło wiele mitów, niektóre chciałbym rozwiać.1. "Każdy z nas już to pewnie przeszedł" - nie, nie każdy to przeszedł. Gdyby któreś z nas w mieszkaniu to wcześniej przeszło, to byśmy się tak łatwo nie zarazili.2. Szkodliwe powierzchnie i dezynfekowanie wszystkiego - ok, zapewne zdarzają się przypadki zarażenia od klamek, ale jestem przekonany, że to nie jest główny powód przenoszenia się wirusa. Głównym powodem jest kontakt osobisty. Jesteśmy w stanie bardzo ładnie prześledzić kto kogo zaraził. Zawsze był kontakt bezpośredni. Podobnie we wszystkich przypadkach o których czytałem. A, ale to nie jest postulat, żeby nie zachowywać higieny! Często myjcie ręce, nie dotykajcie twarzy na mieście, czyśćcie wszystko dookoła. Ale to nie jest rozwiązanie problemu.3. "I tak już się pewnie zaraziliśmy" - to, że dwie osoby się spotkały, to nie znaczy, że nastąpiła transmisja wirusa. To wszystko zależy od wielu czynników- czy zachowujecie podstawowe zasady higieny, jak niepicie z jednego kubka- czy znajdujecie się w zamkniętym pomieszczeniu czy na dworze- czy nosiciel kaszle, kicha, czy zasłania przy tym twarz- wielkość pomieszczenia i zagęszczenie ludzi- jaka jest odległość między osobami, które rozmawiają- ile czasu razem spędziliście- czy jesteście w maskach- czy nosiciel ma objawy czy niePodobno badania wskazują na to, że ilość wirusa, z którym ma się kontakt nie wpływa tylko na to czy się człowiek zarazi czy nie, ale również na przebieg choroby. Gdy np. używamy maseczek, mamy dużo większą szansę na bezobjawowy przebieg choroby.4. "Może minąłem osobę na ulicy z COVID-19 i od tego zachoruję" - nie, to jest zdecydowania za krótki czas, żeby się zarazić. Zazwyczaj da się dojść do tego od kogo się człowiek zaraził, gdyż spędziło się z nim wystarczającą ilość czasu.4. "Ten wirus nie zabija" - to, że COVID-19 przebiega jak grypa u większości młodych ludzi nie sprawia, że nie jest groźny! Choć coraz mniej wierzę w jakiekolwiek statystyki związane z wirusem, to wierzę, że to teraz najpopularniejsza przyczyna śmierci na świecie. A to, że w Polsce nie mamy setek tysięcy zmarłych wynika w dużej mierze z przeprowadzonego na wiosnę lockdownu i późniejszych środków zapobiegawczych, np. dość powszechnej samoizolacji seniorów. Młodzi, nie myślcie tylko o sobie! Może ktoś z Waszych znajomych mieszka z babcią?5. "Najwyżej trafię pod respirator" - nie, respirator to nie jest maska tlenowa. To cholernie inwazyjna metoda leczenia, myślę, że porównywalna z operacją. Nikomu nie życzę trafienia pod respirator...Wnioski - co może zrobić każdy z nas*System nie działa. Co więc możemy zrobić?1. Nie ignoruj żadnych objawów przypominających przeziębienie czy grypę! Zostań w domu, zadzwoń do lekarza, poproś o zwolnienie, nie spotykaj się z nikim. Zwolnienie na przeziębienie nie ma tylko na celu ułatwienia choremu rekonwalescencji, ale też, a może przede wszystkim, uniknięcie zarażenia współpracowników, klientów czy współpasażerów komunikacji miejskiej.Teoria mówi, że łagodny przebieg COVID-19 jest nierozróżnialny od przeziębienia bez robienia testu. Rzeczywiście, zarówno mi, jak i współlokatorce lekarze stwierdzili coś innego. Z doświadczenia widzę, że da się to czasem rozróżnić, ale dopiero na późniejszym etapie choroby, kiedy już może być za późno i już się kogoś zaraziło. Wtedy często pojawia się charakterystyczny objaw - utrata smaku i węchu. Ja też widziałem, że mój przebieg choroby jest zupełnie inny niż zazwyczaj gdy jestem przeziębiony. Więc widząc u kilku pacjentów, którzy siebie zarazili sugestie, że to COVID-19, można nabrać poważniejszych podejrzeń.Jednak nie możemy zakładać, że uda nam się rozróżnić przeziębienie czy grypę od COVID-19. Więc izoluj się jak możesz przy każdym objawie. W szczególności nie spotykaj się z osobami starszymi. Nie idź na wesele z przeziębieniem. Nie idź na pogrzeb. Ewentualnie przyjdź na sam cmentarz w maseczce i zachowaj dystans wobec wszystkich. To może zapobiec spotkaniu się znów w takich okolicznościach.2. Nie ignoruj objawów w Twoim otoczeniu. Ktoś z Twojej rodziny lub współlokatorów choruje? Choruje Twoja dziewczyna lub chłopak? Wzmóż czujność. Nie ma możliwości w takiej sytuacji wziąć zwolnienia lekarskiego. Jak możesz, przejdź na ten czas na home office. Nie możesz, stosuj dokładnie wszystkie zasady bezpieczeństwa o których często zapominamy. Noś maskę, myj ręce, trzymaj dystans ze wszystkimi, unikaj spotkań, które nie są niezbędne. Zadzwoń do babci, zamiast ją odwiedzać. Być może jesteś nosicielem tylko nie masz objawów.3. Gdy masz taką możliwość, spotykaj się na dworze. W dniach przed pierwszymi objawami spotkałem się z wieloma osobami, spędziłem z nimi wiele godzin, z niektórymi siedząc twarzą w twarz. Chyba 6 z tych osób zrobiło sobie testy, wszystkie negatywne. Nikt nie zgłasza objawów. Myślę, że to dzięki temu, że większość czasu spędziliśmy na dworze.4. Wietrz pomieszczenia w czasie spotkań.5. Jak możesz, zredukuj liczbę osób, z którymi się spotykasz. Każda osoba mniej, z którą miałeś styczność, to mniejsza szansa, że ktoś będzie nosicielem SARS-CoV-2. A jeżeli już będzie, to będzie mniejszy problem z szukaniem osób, które potencjalnie zostały zarażone. Zastanów się, czy wszystkie te osoby są dla Ciebie tyle warte, że byłbyś w stanie wyłożyć 500 zł na test na obecność wirusa gdyby okazały się nosicielami? Wśród moich znajomych kilka osób zapłaciło taką cenę za spotkanie ze mną.6. Zastanów się z kim się spotykasz. Nie tylko jaki skutek byłby dla tych osób, gdyby zostały zarażone (bo są stare lub przewlekle chore), ale również gdyby została nałożona na nie kwarantanna (bo prowadzą działalność gospodarczą i nie mogą sobie pozwolić na żaden przestój).7. To banał, ale unikaj zatłoczonych miejsc, w których nie przestrzega się dystansu społecznego. Gdy robiłem analizę moich kontaktów, okazało się, jedyny moment, w którym wirus mógł się rozprzestrzeniać w sposób niekontrolowany, był gdy stałem w pubie przy barze czekając na złożenie zamówienia. Zgromadził tam się spory tłum, nikt nie był w maseczce (łącznie ze mną), obsługa nie była niczym osłonięta, czas oczekiwania długi.
 –  Spotkałem w sklepie sąsiada, który w dupie ma wszystkie komunikaty i jak staliśmy w kolejce to przykleił się do mnie zamiast stać w odpowiedniej odległości i jeszcze kaszlał dotego.Ja: Odejdź trochę, bezpieczny dystans to 2 metry On: Weź nie przesadzajJa: Jeśli nie boisz się zachorować to spoko, ale ja mam dziecko z astmą w domu i jeśli mnie zarazisz, to ja później mogę je, a to u niego skończy się szpitalemJego odpowiedź mnie po prostu powaliła:„Ale przecież nie udowodnisz, że to ja ciebie zaraziłem!"Moim zdaniem najpierw trzeba izolować idiotów, łatwo ich wykryć, a wyleczyć z idiotyzmu i tak się nie da
 –  tSławomir Mentzen 3 godz. • 0 Rzeczpospolita opisała sytuację właściciela działki, który wyciął 33 drzewa o jeden dzień za wcześnie. Pomylił się przy liczeniu terminów. Ponieważ nasze państwo działa tak sprawnie jak nigdy dotąd, urzędnicy dostrzegli tą wielką zbrodnię i nałożyli na człowieka karę w wysokości 54 tysiące złotych. To w Polsce częste, że drobna pomyłka, drobne zdarzenie może nas kosztować dziesiątki lub setki tysięcy złotych. Nie jesteś podatnikiem VAT i sprzedałeś na Allegro stary telefon lub laptop? To już z automatu od tego momentu jesteś na VAT. Na kontroli za 4 lata mogą to wykryć i nałożyć VAT na całą Twoją sprzedaż przez te lata. To samo gdy nieopatrznie wystawisz fakturę na doradztwo. W równie wielkim stresie żyją przedsiębiorcy na ryczałcie. Wystarczy jedna faktura na usługę z bardzo długiej tabelki i cały ryczałt idzie się gonić. Masz błąd w RODO, BDO, zapomniałeś o CRBR? Jaka szkoda, kara milion złotych. Mamy w Polsce taką słodką asymetrię. Jeżeli zwykły obywatel nie będzie znał jakiegoś przepisu, jeżeli pomyli się o jeden dzień, to od razu jest mieszany z błotem i wyciąga się względem niego najgorsze konsekwencje. Wtedy dura lex sed lex i bardzo nam przykro, ale za nieznajomość prawa się płaci. Jeżeli jednak błąd robi urzędnik, to oj tam, oj tam. Każdemu może się zdarzyć. To na pewno nie było rażące naruszenie prawa, nie ma co go pociągać do odpowiedzialności, nie niszczmy życia dobremu człowiekowi
Polska firma Scope Fluidics kończy pracę nad urządzeniem, które pozwoli na szybkie wykrywanie wirusów wywołujących grypę i RSV – - Ten system umożliwia diagnostykę właściwie w dowolnym miejscu, więc także na lotnisku – zauważa Garstecki. – Na razie nie ma na świecie systemu, który wykrywałby koronowirusa szybko. W Chinach powstały testy laboratoryjne, ale przeprowadzenie ich zajmuje przynajmniej kilka godzin - wyjaśnia profesor.System PCR|ONE jest już gotowy, ale jeszcze trwa jego certyfikacja. Przeszedł drugą serię testów w laboratoriach firmy ALAB, a wyniki potwierdziły, że spełnia standardy rynkowe i wymagania kliniczne. W połowie roku ma być dopuszczony do użytku w Unii Europejskiej
Sztuczna inteligencja może wykryć raka piersi lepiej niż robią to lekarze – DeepMind, brytyjska firma zajmująca się sztuczną inteligencją, zakupiona przez Google w 2014 roku, zwróciła uwagę na problem wykrywania raka piersi. Teraz przedstawiono wyniki analiz dotyczących skuteczności tego rozwiązania.W trakcie testów sztuczna inteligencja dokonała analiz ponad 28,5 tys. mammogramów w Wielkiej Brytanii oraz z górą 3 tys. takich badań w Stanach Zjednoczonych. Okazało się, że w USA AI zredukowała o 5,7 proc. przypadki, w których lekarze fałszywie zdiagnozowali raka piersi u pacjentek, u których w rzeczywistości ta choroba nie wystąpiła. Z kolei o 9,4 proc. zmalała liczba przypadków, w których kobiety uznane przez lekarzy za zdrowe w rzeczywistości chorowały na nowotwór piersi.Z drugiej strony AI wykryła w USA o 9,4% więcej przypadków raka niż lekarze. To sytuacje, w których istniejące nowotwory nie zostały zdiagnozowane. W Wielkiej Brytanii sztuczna inteligencja wykryła 2,7% więcej takich przypadków
Wystarczy jedna kropla krwii 2 godziny oczekiwania –
 –  Resort zdrowia nie chce przebadać seniorów, ponieważ badanie mogłoby	wykryć u nich wiele chorób i zaraz szliby z tym do lekarza specjalisty.	A jeśli nie będą wiedzieli, że na coś chorują, do specjalisty nie pójdą,	przez co zmniejszą się kolejki do lekarzy. Ba, jeśli wszyscy	przestaniemy się badać, w ogóle nie będzie kolejek.	Czego nie rozumiesz?!
Po dwóch latach Rod Stewart wygrał walkę z rakiem, a teraz zachęca do profilaktycznych badań – "Dwa lata temu zdiagnozowano u mnie raka prostaty. Dzisiaj jestem już zdrowy, ale tylko dlatego, że lekarzom bardzo szybko udało się go wykryć. Nikt tego nie wie, ale myślę, że nadszedł czas, by powiedzieć wszystkim. Chłopaki, naprawdę musicie iść do lekarza" - mówił piosenkarz
Niezwykły aparat potrafi obecnie wykryć aż 17 różnych chorób z 86% skutecznością –
Nowa sztuczna inteligencja od Adobe może wykryć fotoszopowane twarze –
Ślady po narkotykach długo utrzymują się we krwi. Samochodem lepiej nie jechać nawet przez dwa tygodnie – Przeważnie 24 godziny po zakończeniu spożywania alkoholu wystarczają, by można było wsiąść za kierownicę. Wielu kierowców uważa, że podobnie jest z narkotykami. To błąd, który może mieć bardzo wygórowaną cenę.Policyjny narkotest jest w stanie wykryć marihuanę nawet po upływie 14 dni od jej wypalenia. W przypadku amfetaminy i heroiny okres ten wynosi do sześciu dni, a kokainy i LSD do czterech dni