Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 326 takich demotywatorów

Żeby życie miało smaczek,raz cebulka, raz kabaczek –
Najnowsze eksperymenty z GMO spowodowały, że warzywa same się transportują –
Gdy zatrudnisz perfekcjonistę –
Ciekawy pomysł pewnego warzywniaka z Mokotowa. Torba na wypożyczenie? – Jeśli zapomniałeś wziąć ze sobą torby na zakupy, w sklepie przy Madalińskiego sprzedawczynie same ci jedną dadzą. Pod warunkiem, że zwrócisz ją następnym razem. Czy akcja z „bumerangami” podbije warszawskie warzywniaki?Sklep Słoneczne Warzywa przy ul. Madalińskiego 51 na warszawskim Mokotowie z zewnątrz nie wyróżnia się niczym szczególnym. Niewielki warzywniak ze schludną witryną, przed którą wystawiono jesienne dynie i wrzosy. Jednak to tu niedawno rozpoczęła się niecodzienna akcja. O co w niej chodzi? „Panie zaczęły dawać zakupy w płóciennej torbie, którą klient ma zwrócić przy następnej okazji. Nazywają ją ‚bumerangiem’. Klienci zaczęli przynosić stare torby, żeby panie miały jak najwięcej bumerangów”Wszystko zaczęło się około miesiąc temu. – Jedna klientka wyszła z inicjatywą i przyniosła nam za darmo dużo toreb. Powiedziała, żeby je wprowadzać, żeby były dostępne – mówi w rozmowie z Metrowarszawa.pl właścicielka sklepu, pani Ewa. – Podłapałyśmy, wprowadziłyśmy, zostały – dodaje pani Magda, która tam pracuje.Jak przyznają kobiety, kilka dni temu cała akcja zaczęła nabierać tempa. – Klienci sami proszą o torby. „Poproszę bumeranga”, mówią. Nie wszystkie wracają, za to cały czas przybywają nowe. Jest rotacja – zaznacza pani Ewa. – Najładniejsze zapamiętujemy. Rzadko je widujemy – śmieje się.A co na to klientka, która rozpoczęła akcję? – Jest bardzo zadowolona – mówi pani Ewa. – Chciała, żeby to się rozrosło. Zawsze ubolewała, że tak dużo wykorzystuje się foliówek – dodaje

11 zdjęć, które pokazują, że nie do końca wiemy jak pewne rzeczy rosną (12 obrazków)

Ukrainki pracują w Polsce, by ich dzieci nie musiały iść na wojnę. Ich lekarze nieźle na tym korzystają – Niemal pół miliona Ukrainek pracuje nad Wisłą za stawki, po które Polacy się nie schylają. By zarobić kilka tysięcy złotych, miesiącami nie mają dni wolnych. Pieniądze trafiają do kieszeni ukraińskich lekarzy. Łapówka jest często jedynym sposobem, by ich synowie nie trafili na wojnę - niczego nie sprawdzają. Za pieniądze można wszystko - mówi nam matka niedoszłych żołnierzy.Ira, 51-latka z Drohobycza pracuje w Polsce przez kilka miesięcy w roku. W tym czasie po kilkanaście godzin dziennie zbiera owoce i warzywa w jednym z gospodarstw rolnych na Mazowszu. Niemal nie ma dni wolnych. Większość zarobionych w ten sposób pieniędzy wydała na łapówki dla lekarzy. Dzięki temu w roku 2014 i 2015 wystawiali dokumenty świadczące o niezdolności do służby wojskowej jej synów.- Za jedną wizytę musiałam zapłacić 200 dolarów. Potrzebnych było 5 takich wizyt, by dokumenty były w porządku - mówi Ira. To niemal 4 tysiące złotych. Dla porównania - za każdy miesiąc pracy w Polsce kobieta dostaje niewiele ponad 2 tysiące złotych. Rok później musiała zapłacić tyle samo za to, by jej drugi syn nie trafił do wojska.I to się właśnie dzieje z pieniędzmi, które w Polsce zarabiają Ukrainki
Jeżeli nie zbieram tych cholernych naklejek, to teraz moje dziecko ma się czuć gorsze, że nie będzie miało tej zabawki? Już sama nie wiem czy płakać czy się śmiać... – Świeżaki zaczynają przejmować kontrolę nad światem Dzień dobry,z uwagi na to, iż w tym tygodniu realizujemy tematykę o warzywach, bardzoprosimy o przyniesienie do przedszkola w środę 11.10 maskotek- świezaków. Jeżelidziecko nie posiada świeżaka, proszę o przyniesienie jednego wybranego warzywa.PozdrawiamBeata Ł-
 –
Świeżaki puzzle, 100 elementów –
Gdy wciskasz mężowi warzywka na obiad –

To będzie długi czas, zanim ktoś wymyśli coś, co zastąpi babciny fartuch: Fartuch ma chronić ubranie pod spodem, babcia zawsze miała kilka. Fartuch nosi się również dlatego, że łatwiej było wyprać fartuchy niż sukienki i na fartuszki zużywano mniej materiału. Ale wraz z tym, służył jako jedna łapka do usuwania gorącej patelni z pieca

Fartuch ma chronić ubranie pod spodem, babcia zawsze miała kilka. Fartuch nosi się również dlatego, że łatwiej było wyprać fartuchy niż sukienki i na fartuszki zużywano mniej materiału. Ale wraz z tym, służył jako jedna łapka do usuwania gorącej patelni z pieca – To było cudowne i bardzo praktyczne do suszenia dziecięcych łez. Do kurnika, fartuszek był używany do noszenia jajek. Gdy przybyli goście, ten fartuch były idealną kryjówką dla nieśmiałych dzieci.Te stare fartuchy wytarły wiele spoconych brwi, pochylonych nad gorącym piecem w upalne dni.Z ogrodu przynosiła wszelkiego rodzaju warzywa. Jesienią, fartuszek był pełny jabłek, które spadły z drzewa.Kiedy kolacja była gotowa, babcia wychodziła na ganek, pomachała jedną ręką a druga była w kieszeni magicznego fartuszka, w którym zawsze był jakiś cukiereczek, a mężczyźni wiedzieli, że to czas, aby przyjść z pola na kolację
Garść porad dla rodziców, które pomogą w wychowaniu dziecka: – 1. Jak pogodzić pracę z wychowaniem dziecka?Nie da się.2. Co robić, żeby dzieci się nie biły?Przeczekać.3. Co robić, kiedy maż się nie odzywa, a żona zwariowała?Wszyscy rodzice wariują. Przyzwyczaić się.4. Moje dziecko ma ataki furii, jak reagować?Wszystkie dzieci mają ataki furii. Niektóre wyłącznie.Nie reagować.5. Ja mam ataki furii, kiedy córka znowu wleje mi zupę do kieszeni. Co robić?Wyrazy współczucia, ale mogla wlać do komputera.6. Moje dziecko je wyłącznie kiełbasę. Co zrobić, żeby polubiło warzywa?Za 20 lat polubi. Teraz co najwyżej przerzuci się na nutellę.7. Jak mam robić zakupy z dzieckiem? Ono demoluje sklep, bo chce batoniki i pokemony.Często zmieniać sklepy.8. Dlaczego moje dziecko klamie?Wszyscy kłamią. Ja kłamię, pani kłamie i tamten pan też kłamie.9. Czy można nauczyć dziecko porządku?Pewnie tak, ale nikomu się nie udało.10. Jak wychować szczęśliwe dziecko?Ono już sobie poradzi. Lepiej troszczyć się o siebie
Całość ma podłoże historyczne, upamiętnia bowiem istniejące w latach 1800-1930 największe magazyny ziemniaka w Bostonie i Maine. To tam przybywali ludzie z sąsiednich hrabstw, by przygotować cotygodniowe zapasy tego warzywa – Magazyn spłonął w połowie 1930 roku i nigdy nie został odbudowany
STOP wegetariańskiej propagandzie! – Czemu jest Rzodkiewka Żaneta i Bakłażan Błażej, a nie ma Schabowego Staszka, Golonki Grażynki i Parówki Patrycji?
Pamiętam z dzieciństwa, jak mama kupowała warzywa w osiedlowym warzywniaku, w którym nie było wagi elektronicznej, tylko taka szalkowa z odważnikami i panie sprzedawczynie oszukiwały pewnie jeszcze częściej niż teraz –

Każdy działkowiec ma swoje mroczne tajemnice:

 –  Piłem wczoraj na działkach. Wódkę.W kulminacyjnym momencie libacji poczułem, że mogę zaraz podać tyły ze szkodą dla mojej, i tak już nadwątlonej, reputacji. Postanowiłem więc przejść się działkowymi alejkami, zebrać myśli i nabrać sił do dalszej szermierki.Musicie wiedzieć, że mam słabość do ogródków działkowych i od lat pilnie badam subkulturę działkowców. Dlatego każdy spacer po nieznanych mi jeszcze działkach jest dla mnie jak wycieczka do obcego miasta o obcych obyczajach, rządzącego się obcymi regułami.Szwendałem się już dobre kilkanaście minut, obserwując różne grządki i rabaty, gdy nagle z działki na końcu alejki, zza imponującej, kutej bramki doszedł mnie szloch.Trochę się przestraszyłem, no bo wiadomo - gołda, noc i bagaż słabych horrorów obejrzanych w liceum.Ostrożnie podszedłem bliżej.Działka z której dobiegał płacz była inna od wszystkich. Nie rosły na niej żadne kwiaty ani warzywa, tylko równo przystrzyżona trawa, a na samym środku działki stała piętrowa altanka, w stylu przełomu Gierka i Jaruzelskiego.W drzwiach altanki, oświetlony zółtym światłem słabej żarówki, leżał starszy mężczyzna. Zwinięty w kłębek płakał i rwał z głowy resztki siwych włosów.-Nic Panu nie jest? - zapytałem nieśmiało. -Nic, po prostu jestem potworem i zwyrodnialcem - wyjęczał staruszek.Trochę mnie zatkało.-Nie no, nie może być tak źle - rzuciłem z wymuszonym uśmiechem. -Gorzej być nie może, to pewne - mówił mężczyzna starając się podnieść. -No ale co może być takiego złego na takich pięknych działkach? -Ja - odpowiedział głosem pełnym przejęcia patrząc mi prosto w oczy wzrokiem, który mnie zmroził. -Niech Pan się wygada, ulży Panu - powiedziałem, sam nie wiem dlaczego. -Wie Pan po co to zbudowałem? - powiedział starzec, ogarniając ręką imponującą altankę.-No żeby trzymać tam grabie? -Nie. Zbudowałem to, żeby ukryć moją tajemnicę. -Jaką tajemnicę? - zapytałem, chociaż wiedziałem, że powinienem był uciekać. -Wejdź, pokaże ci.Weszliśmy do altanki. Cały dolny poziom był jednym pomieszczeniem, w którym stał tylko stary stół i krzesło. Sciany były pomalowane białą farbą olejną, okna zakratowane, a jedynym źródłem światła była żarówka wisząca na kablu.-Czy wiesz co ja tu robię!? - dziadek wrzasnął nagle i złapał mnie za ramiona. -C.. co? - wyjąkałem. -Ja. Ojciec rodziny, katolik, przykładny pracownik i obywatel wchodząc tutaj zamieniam się w potwora. Żonie mówię, że jadę na delegację, a tak naprawdę przychodzę tutaj i oddaje się bez reszty swoim chorym żądzom. -Jezus Maria - pomyślałem. -Tak, od kilkunastu lat gdy obok rosą truskawki, zakwiatają kwiaty i jabłka spadają z drzew, ja zamykam się tutaj i zaprzeczam własnej człowieczej naturze. - krzyczał waląc pięścią w stół.Powoli zaczyąłem cofać się do drzwi. Dziadek to zobaczył i zastąpił mi drogę.-O nie. Wysłuchasz mnie do samego końca - wycedził przez zęby.Byłem w potrzasku.Dziadek zamknął drzwi i kazał mi usiąść na krześle. Przerażony wykonałem jego polecenie bez słowa.-Chłopcze, może wyglądam na niegroźnego starszego pana, ale od kilkunastu lat regularnie przychodzę tutaj, siadam na tym krześle i myślę sobię, że ludzie, z którymi kłócę się na forach internetowych... - tu głos mu się załamał i spuścił głowę.Zachwiał się na nogach i zatoczył pod żarówkę, tak że dokładnie widać było jego karykaturalną powykręcaną sylwetkę. Następnie naprężył wszystkie mięśnie i wrzasnął nieludzkim głosem:-MYŚLĘ, ŻE CI LUDZIE CZASAMI MAJĄ TROCHĘ RACJI, ROZUMIESZ!?Dreszcz obrzydzenia przebiegł całe moje ciało. Wezbrała we mnie wściekłość jakiej jeszcze nigdy w życiu nie czułem. Pomyślałem tylko, że nie zniose ani chwili dłużej w jednym pomieszczeniu z tym potworem. Z siłą, której się po sobie nie spodziewałem, odepchnąłem stół i potrącając dziadką z impetem wpadłem na drzwi, wyrywając je z zawiasów. Dwoma susami dobiegłem bramki, przeskoczyłem ją i puściłem się na oślep przez działki.Niech moja historia będzie dla was przestrogą.
Źródło: facebook.com/gdziekogo
Poprzednia edycja tej akcji wzbudziła mój entuzjazm i znacznie wpłynęła na rozmach cotygodniowych wydatków: wrzucałem do koszyka wiele zbędnych produktów, byleby tylko wypełnić założony limit. Niestety, kiedy zebrałem wymagane punkty, okazało się... – ...że zapasy "Świeżaków" zostały wyczerpane! Po usłyszeniu tej "miłej" nowinki myślałem, że roz...dzielę pół sklepu i zaje...ię kasjerowi, ale poprzestałem na kilku niecenzuralnych słowach pod adresem jego rodzicielki. Minęło parę miesięcy i już prawie zapomniałem o swoim rozczarowaniu, gdy portugalski moloch postanowił rozdrapać zagojoną ranę - wznowił kampanię, budząc we mnie nadzieję na wykorzystanie punktów zgromadzonych podczas poprzedniej edycji. I co się okazuje?! Punkty naliczane są od nowa! OD NOWA! Ja pie...ę! K...a! Ch...j! G...o! Du..a! Pi...da! Nie-na-wi-dzę ich, nikomu źle nie życzę, ale chyba zostanę fizykiem jądrowym, wynajdę bombę nowej generacji i rozp..lę wszystko w pi...du! Cały świat! Jak mawiał Kononowicz: "nie będzie niczego!". Tak sobie tylko fantazjuję, bo mnie k...wica strzela, a teraz na poważnie: myślicie, że dałoby radę wystosować jakiś pozew zbiorowy, żeby wyegzekwować swoje prawa? Macie podobne przemyślenia?! Was też zrobiono w ch...a i macie dość?!
 –
 –
Tylko piśnij słówko to go użyję! Kupuj te pomarańcze, już! –