Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 268 takich demotywatorów

 –

Dbajcie o swoje kobiety. Nigdy nie myślcie, że zdobyliście je w całości i na zawsze

Dbajcie o swoje kobiety. Nigdy nie myślcie, że zdobyliście je w całościi na zawsze – Nie ma "na zawsze". Każdego dnia jest na dziś Dlaczego chcę Wam odpowiedzieć jak straciłem kobietę marzeń? Po to żebyście się mogli ze mnie pośmiać. Tylko bez litości, proszę. Literatem też nie jestem, więc wybaczcie brak patosu.    Każdy miał w życiu taki moment, kiedy mówił sobie 'Boże/ Allahu/ Jednorożcu daj mi kobietę, a zrobię wszystko aby była najszczęśliwszą osobą na świecie'. Kurwa, jakie było moje zdziwienie kiedy to Pan zesłał mi piękną niewiastę imieniem Zuzanna. Nie mogę powiedzieć, że to był ideał, bo nie był. Normalna, atrakcyjna i mądra kobieta. Taka do kochania, paplania o starości z wnukami i niedzielnych obiadkach u mamusi. Nie było niczego romantycznego w naszym poznaniu, nie było grzmotów z nieba, jej włosów nie rozwiewał wiatr w efekcie slow motion, nie uratowałem jej z rąk oprawcy, ani takie tam. Potrąciłem ją samochodem. Spieszyłem się, cofałem, ona jechała rowerem... Bum! i zderzak do wymiany (500zł!). Jej na szczęście nic się nie stało, a ja, jako godny reprezentant rasy męskiej, postanowiłem odkupić jej rower (950 zł!).   Kiedy podawałem ekspedientce kartę, w celu uregulowania rachunku, przeszedł mnie dziwny dreszcz zmieszany z kłuciem w przeponie. Najpierw myślałem, że to dlatego, że 950 zł wsadzam, jak to się mówi na śląsku ' kozie w dupę', jednak... Zrozumiałem, że zwyczajnie jestem głodny! Więc, niespecjalnie licząc na wyraz chęci, zabrałem Zuzannę na jedzenie. Poszliśmy w trójkę. Ja, ona i jebany rower, który ktoś ukradł spod knajpy, kiedy to moje serce zaczynało szybciej bić dla niej.   Siedziała przede mną mała gapa o niebieskich oczach, w grzywce zachodzącej na oczy, która uśmiechała się głupkowato opowiadając jakieś pierdoły. Jakież było moje zdziwienie kiedy uświadomiłem sobie, że jest w niej coś fajnego. Nie mówię tu tylko o cyckach, chociaż nie powiem, że fajnie dopełniały jej wygląd.   Pierwszy szok przeżyłem wieczorem tego samego dnia. Była to mieszanka piwa, żalu po skradzionym rowerze, obraz jej sukienki i twarzy. W celu rozładowania napięcia postanowiłem włączyć sobie film z kategorii sensual porn. Kurwa, no nikt mi nie powie, że ogląda to po to, żeby poszukać aspiracji do wystroju wnętrz. Nie wiem jak wy, ale ja to wyobrażam sobie pannę na filmiku jakoby mnie dosiadała. I tu przeżyłem drugi szok - te wszystkie gwiazdki nagle miały brzydkie, obleśne mordy. Ani mi, ani Trollowi, bo tak nazywam moje serce i rozum te panny nie przypadły do gustu. Wtedy zrozumiałem, że wyobrażać sobie, a posiadać to zajebista różnica. I wstyd mi jak chuj, ale Zuzię chciałem posiadać. Na początku tylko jednorazowo. Zadzwoniłem żeby zaprosić ją na przysłowiowego drinka. Gadaliśmy dobre trzy godziny przez telefon. Od planów na przyszłość, przez to jakie przyjebane jest pranie w orzechach, po ulubione kolory i alergie. No istne pierdolenie. Słuchałem o jej uczuleniu na mleko i śliwki, a Trollowi bardzo podobały się przekazywane przez nią informacje. Spotkaliśmy się następnego dnia.   Przez 9 miesięcy zachwycało mnie jej nieidealne ciało, sterczący tyłek i asymetryczne cycki. Oszalałem, ona zresztą też. Kurwa, no było cudownie. Na prawdę w pewnym momencie czułem, że dostałem to czego mi w życiu szczerze brakowało. Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Myślałem o niej nieustannie. Przynosiłem małe bukieciki polnych kwiatów (do 10 zł i nie droższe) kupowane od jakiś babć co to rozsiadają się na chodnikach jakby były ich własnością. Dotykałem jej włosów, całowałem nos, drapałem po brzuchu i plecach, nosiłem na rękach, przygotowywałem kolacje niespodzianki i relaksacyjne kąpiele. Zapomniałem jeszcze o wielogodzinnym łażeniu po0 sklepach i masowaniu jej wśród świec. Zuza nigdy nie była panną, która czegoś wymagała. Zawsze cieszyło ją wspólne spędzanie czasu razem, po prostu. Była dobra i kochana. Gotowała mi i prała moje jebiące skarpety, tak, że pachniały kwiatkami. Do tego łóżko. Jak to się mówi- miała temperament i potencjał, który doprowadzał mnie do szaleństwa.   któregoś dnia pojechałem do mamy po gołąbki, wtedy miał miejsce kluczowy moment w moim życiu. Doszedłem do wniosku, że ta kobieta będzie matką moich dzieci. Powiedziałem jej o tym jak tylko wróciłem do domu. Kurwa, nigdy nie widziałem tak szczęśliwej kobiety. Stała przy garach w jakiejś pogniecionej koszulce i moich bokserkach, z ziemniakiem w ręku i płakała wzruszona. O rzesz kurwa ile wtedy padło pięknych słów! Czułem się na prawdę szczęśliwy i zajebisty do granic możliwości. Moi kumple mieli przygodne panny, a obok mnie śpi kobieta z którą chcę być do końca życia. Wszyscy którzy idą przez życie z kobietami marzeń wiedzą o czym mówię, i nie ma w tym żadnego pierdolenia. Ci, którzy jeszcze nie doświadczyli tego uczucia, mają ten zajebisty moment przed sobą. Dobrze zapamiętajcie tą chwilę, ponieważ TAKIE COŚ czuje się tylko jeden jedyny kurwa raz w życiu. Normalnie eldorado, orgazm, milion w totka i takie tam inne. A jeszcze jak kobieta chce tego samego. No w dzisiejszych czasach trzeba to docenić i zrobić wszystko żeby nie odjebało.  Bo właśnie mi odjebało. Nie wiem kurwa co ja sobie myślałem, ale jakoś wydawało mi się, że skoro już wszystko ustaliliśmy, w sensie, że mamy wybrane imiona dla dzieci, meble do kuchni i wiemy, że chcemy być ze sobą do końca świata, to wszystko jest zajebiście. Tylko, że nagle panny z pornoli już nie miały obleśnych mord, nieidealne ciało stało się po prostu ciałem, babcie w chustkach okupujące krawężniki były babciami w chustach okupującymi krawężniki. Kąpiele zamieniłem na szybkie prysznice, a spacery na siedzenie przed telewizorem. Gdzieś się kurwa pochowały namiętności, skoro pralka znów spełniała w domu tylko funkcję pralki, a program wirowania miał za zadanie dobrze odwirować moje gacie.   I tu kurwa muszę przyznać się do tego jakimi drętwym fiutem byłem, bo Zuza nie odpuszczała. Ona przejęła moją funkcję rozpieszczyciela. To ona gotowała pyszne obiadki, smaczne kolacyjki, przechadzała się w majtkach od rana do wieczora, całowała, głaskała, no kurwa odpowiedziany, zakochany facet tylko z cyckami. Zaczęły się kłótnie, płacz, awantury i trzaskanie drzwiami. Ja mówiłem, że ona mnie nie słucha, ona, że nic do mnie nie dociera. Kłóciliśmy się, godziliśmy i tak kurwa 16 razy. 16 jebanych razy mnie zostawiła i 16 razy do mnie wracała. Ja obiecywałem, a i tak jakoś mi się nie chciało. Wiedziałem, że i tak wróci. Nie musiałem jej rozumieć, bo miałem pewność, że tak będzie.   Pewnego kurwa pięknego dnia, Zuza też przestała się starać. To było równy rok temu. Wróciłem do domu, siedziała na kanapie, spakowana w walizki z doniczką z kasztankiem na kolanach. Kasztanek to była maksymalnie przedszkolna sytuacja, a teraz to moje najmilsze wspomnienie po związku. Założyliśmy się kiedyś, że ona wyhoduje drzewo z owoca kasztana, ona będzie o nie dbała, a ja je zasadzę jak Zuza urodzi mi syna. Kasztanek rósł sobie w kuchni na parapecie i jako jedyny nie dawał za wygraną.   Spojrzała na mnie tymi swoimi zapłakanymi ślipiami i powiedziała, że jej też już jest wszystko jedno. Przyznam, że nie byłem na to przygotowany. Lubiłem te nasze kłótnie i późniejsze godzenie się, lubiłem ją zapłakaną i taką kurwa bezbronną.   Po Zuzie ratowałem się jakimiś kobietami, ale to były tylko kolejne kamienie, które za każdym razem dowiązywałem sobie do nogi. Nagle kurwa znów jej ciało było nieidealnym, ale najlepszym na świecie, tańce w moich majtkach w kuchni najseksowniejszymi ruchami na świecie, a drugiej takiej grzywki wpadającej w oczy nie ma żadna kobieta.  Od roku tęsknię za nią codziennie. Od 11.06.br ze zdwojoną siłą, ponieważ właśnie tego dnia dowiedziałem się od swojej matki, że Zuza wyszła za mąż.
Dziewczyna chce przyjąć oświadczyny swojego chłopaka, ale widzi wiadomość od taty i zamiera – Są w życiu chwile tak wyjątkowe, że pamięta się je do końca życia.Byli parą od dwóch lat. To był czas poznawania się nawzajem, odkrywania podobieństw i różnic. Po tym czasie chłopak postanowił pójść o krok dalej i oświadczyć się.Dokładnie zaplanował swoje zaręczyny. Zabrał dziewczynę w ich ulubione miejsce. Stworzył romantyczną atmosferę i wreszcie wyciągnął pierścionek.Udzielił się jej romantyczny nastrój chwili. Już miała przyjąć oświadczyny, gdy zobaczyła za na zboczu swojego ojca, z tabliczką z napisem:“Powiedz NIE!”W pierwszej chwili kompletnie zamarła. Na szczęście dobrze zna swojego tatę i szybko pojęła, że to żart.Nie ma to jak mieć ojca z poczuciem humoruCiekawe co wymyśli podczas ślubu…
To jest Caleb. Caleb ma magistra z zoologii i pracując w Starbucksie pyta klientów o ich ulubione zwierzęta, a następnie podaje im dotyczące ich ciekawostki – Jak widać studia nie poszły na marne
 –
 –

Mąż uciekł z jej siostrą i zostawił tylko list. Jej odpowiedź powala na łopatki

Mąż uciekł z jej siostrą i zostawił tylko list. Jej odpowiedź powala na łopatki – Pewna kobieta wróciła do domu i zastała na blacie kuchennym list od męża:Kochana żono, piszę ten list aby przekazać Ci, że odchodzę. Spędziliśmy ze sobą 7 lat, byłem dobrym mężem - nie mam sobie nic do zarzucenia. Te ostatnie dwa lata były dla mnie piekłem. Twój szef zadzwonił dzisiaj i powiedział, że rzuciłaś pracę, wtedy miarka się przebrała, nie mam do Ciebie już siły. Tydzień temu kiedy przyszłaś z pracy, nawet nie zauważyłaś, że ściąłem włosy, przygotowałem Twoje ulubione danie i miałem na sobie jedwabne bokserki. Nawet nie tknęłaś jedzenia, bez słowa usiadłaś na kanapie zaczęłaś oglądać Twoje ulubione seriale. Już nie mówisz, że mnie kochasz, nie uprawiamy już seksu. Nie wiem czy mnie zdradzasz, czy Twoje uczucie się wypaliło... Jedno jest pewne, odchodzę! Twój za chwilę były-mążP.S. Nie szukaj mnie, wyprowadzamy się z Twoją siostrą do innego województwa.Kiedy dowiadujesz się, że Twój mąż zdradził Cię i to jeszcze z Twoją własną siostrą, może to być jeden z najgorszych dni w Twoim życiu. Jednak nie dla tej kobiety... miała bowiem pewnego asa w rękawie. Jeszcze tego samego wieczoru odpisała mężowi na list."Drogi były mężu, nic mnie bardziej nie uszczęśliwiło dzisiaj niż ten list od Ciebie. To prawda, byliśmy małżeństwem ponad 7 lat, jednak byłeś daleki od ideału męża. Byłam tak przywiązana do moich seriali, bo odciągały mnie od ciągłego płaczu i myślenia o tym jak bardzo jestem nieszczęśliwa w tym małżeństwie. Tydzień temu kiedy wróciłam do domu od razu zauważyłam Twoją nową fryzurę. Nic nie mówiłam, bo wyglądałeś w niej jak dziewczyna i nie chciałam Ci robić przykrości. Kiedy ugotowałeś moje "ulubione danie", musiałeś pomylić mnie z moją siostrą, bo ja od 6 lat nie jadam wieprzowiny. Jeśli chodzi o te jedwabne bokserki, kiedy tylko zobaczyłam cenę 99 złotych na metce, która dalej z nich zwisała, modliłam się, żeby to nie była ta sama 100, którą pożyczyłam wczoraj mojej siostrze. Jednak po tym wszystkim dalej czułam, że możemy jeszcze uratować nasz związek. Kiedy okazało się, że wygrałam w LOTTO 3 miliony złotych rzuciłam natychmiast pracę i kupiłam dla nas 2 bilety na Majorkę. Liczyłam, że podczas egzotycznych wakacji może  uda nam się znowu rozniecić dawną iskrę. Jednak kiedy przyszłam do domu Ciebie już nie było i zastałam tylko list na kuchennym blacie. Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy i ułożysz sobie życie tak jak zawsze tego pragnąłeś. Mój prawnik mówi, że Twój list wystarczy jako dowód niewierności i nie masz prawa do ani grosza z mojego majątku. Pozdrawiam Twoja była żona -teraz szczęśliwa i bogataP.S. Czy moja siostra Karolina wspominała Ci, że urodziła się jako Karol?"
Muzyka dzieciństwa –  SMERFNE HITYSmerfy śpiewają Twoje ulubione przeboje

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami – W moim przypadku kluczowa okazała się sobota rano. Ledwie kilka godzin wcześniej gruchnęła wiadomość, że sklepy mają być zamknięte w całą drugą niedzielę marca aż do poniedziałku. Kilkadziesiąt godzin skondensowanego piekła. Wstałem jak co rano, jak co rano się ubrałem i jak co sobotę ruszyłem do Lidla. Parking pod sklepem, zazwyczaj senny o tej porze, przypominał zaatakowany przez szerszenie ul.Tłoczące się wszędzie samochody wypełniały – niemałą przecież – przestrzeń do ostatniego miejsca. Ludzie przemykali pomiędzy nimi pośpiesznie, chcąc czym prędzej zrobić zapasy. Niektórzy omijali auta ostrożnie, ale inni – ci, którzy nie potrafili zachować zimnej krwi – nie mieli tyle szczęścia i ginęli pod kołami rozpędzonych do 20 kilometrów na godzinę samochodów. Widząc upiorne zagęszczenie, właściciele aut rezygnowali nawet z podjeżdżania pod same drzwi sklepu, nie tarasowali wejścia swoimi budzącymi zachwyt maszynami, tylko zatrzymywali się w najdalszych zakamarkach parkingu, w miejscach, z których wyrastały dwumetrowe chaszcze. Dalej za to stawali na trawnikach. Wybiegający ze sklepu ludzie, czekający na otwarcie od wczesnych godzin porannych, usiłowali wskrzesić w sobie choć wspomnienie człowieczeństwa na tym wybiegu ludzkich pragnień i ostrzegali, by nie wchodzić do środka, bo tam rozgrywa się dramat, który będzie śnił się nam po nocach. Nie chciałem wierzyć, ale oni nie cofali się nawet po wypadające z siatek ziemniaki. Uwierzyłem. Nikomu jednak nie przyszło nawet do głowy odejść, przeczekać, przyjść później. Przecież już wstali, już się ubrali, może nawet nagrzali samochód w ten chłodny poranek. Wszyscy wiedzieli, że to najpoważniejsza gra – gra, która toczy się o ich życie i życie ich bliskich. Zamknięty w potrzasku zbiorowy umysł, który będzie parł dopóki nie osiągnie swojego celu. Wszyscy wiedzieliśmy, że pisowski reżim nie zatrzyma się, więc i my nie mogliśmy się zatrzymać. Łudziliśmy się, że opór coś zmieni. Choć sytuacja wyglądała potwornie, ruszyłem i jakimś cudem udało mi się wejść do sklepu.Nawet będąc pomnym sytuacji na parkingu, tliła się we mnie nadzieja, że nie jest tak źle. Nie może być. Przecież jesteśmy ludźmi. LUDŹMI, DO DIABŁA. Ale ci od wypadających ziemniaków nie kłamali – w „moim” Lidlu rozgrywały się dantejskie sceny. Od wejścia uderzył mnie odór ciepłej krwi. W tym momencie utraciłem wszelką nadzieję. W myślach pożegnałem się z żoną i dziećmi, ale wiedziałem, że dla nich muszę podjąć tę, być może ostatnią w życiu, walkę. Tu nie szło o jakiegoś tam karpia czy Crocsy. Chciałem, żeby byli ze mnie dumni. Tylko jak długo przetrwają, gdy mnie zabraknie? Myśli zaczęły wędrować z złym kierunku, traciłem czas, więc czym prędzej ruszyłem po bułki. Próbowałem nie patrzeć na półki z herbatą i dżemem, pod którymi leżały zwłoki kilku kobiet w średnim wieku. Najwidoczniej walczyły o ostatnie opakowanie earl greya. „Jezu, to krew czy powidła śliwkowe?” – natychmiast odsunąłem od siebie makabryczną myśl, bo na horyzoncie pojawiło się stoisko z pieczywem. Są jeszcze nasze ulubione bułki gryczane! Tylko co tam robi ten facet? Chryste, gryzie rękę kobiety, która dokłada pieczywo! Błagam, niech mnie tylko nie zauważy, bym mógł zapakować kilka bułek i ruszyć dalej. Gdzie są torby papierowe?! Nie ma papierowych – są tylko foliówki. Czy to już ostateczna granica upodlenia? Przecież dopiero tu wszedłem. Oczami wyobraźni widzę wszystkie żółwie z Pacyfiku, które połkną tę foliówkę. Przepraszam, ale albo wy, albo ja i moja rodzina. Obyście trafiły w lepsze miejsce. Nie mam czasu na dłuższy rachunek sumienia. Ominąwszy ukradkiem żarłacza białego w ludzkiej skórze, przechodzę obok uderzającego miarowo w ścianę wózka elektrycznego prowadzonego wcześniej przez młodego chłopaka, który teraz zwisał przez kierownicę martwy, z porem w oku, i zdaję sobie sprawę z tego, że zbliżam się do stoiska z warzywami. Wokoło słychać krzyki ludzi, trzask łamanych kości i brzęk tłuczonych butelek, ale staram się nie zwracać uwagi na rozgrywające się wokoło dramaty. Uwaga, lecące jabłko. Niewiele brakowało. W końcu dotarłem do warzyw i owoców. Jakieś nogi wystające spod skrzynek z bananami trzęsą się w rytm zapewne ostatniego tchnienia właściciela kończyn. Może ulżę mu choć trochę – odciążam skrzynie i ładuję kiść bananów do koszyka. W międzyczasie strząsam dłoń, która chwyta mnie za nogę nie wiadomo skąd. Idę po awokado. Kurwa, znowu twarde. Jakiś dzieciak zaczyna szarpać mnie za rękaw. Oczy ma zapłakane, nie potrafi wydusić z siebie słowa, wskazuje tylko na coś palcem. Podnoszę wzrok i widzę całkiem młodą kobietę, która pyta drugą, czy ta nie mogłaby oddać jej mrożonego pstrąga, którego ma w koszyku, bo ojciec tej pierwszej „uciekł z jakąś bezdzietną lambadziarą, a czasy dla młodych matek są trudne, a synek by się ucieszył, bo tak lubi pstrąga”, na co ta z pstrągiem odpowiada, że nie bardzo, bo też lubi pstrąga, a poza tym była pierwsza, na co pytająca reaguje słowami: „To się pierdol, po co się obnosisz tak z tym pstrągiem?!”. Patrzę z powrotem na dzieciaka. Oddaję mu awokado, ja i tak nie będę miał czasu czekać, aż dojrzeje. Przed oczami widzę obraz własnych dzieci. Muszę ruszać dalej.Czekała mnie trudna decyzja: wybrać krótszą, ale bardziej ryzykowną drogę pomiędzy warzywami a zamrażarkami, czy dłuższą, ale bezpieczniejszą drogę wzdłuż ściany z przyprawami? Wąska droga przez szlak warzywno-zamrażarniczy to doskonałe miejsce na zasadzkę. Droga Cynamonowa wzdłuż półki daje z kolei lepszą widoczność, ale tam tłum ludzi kotłuje się o ostatnią butelkę przyprawy do zup w płynie. Czas ucieka, podejmuj decyzję. Niech będzie Przewężenie Bakłażana. Ruszam ostrożnie, za pas zatykam pora niczym wielki wojownik swój miecz. Procentuje doświadczenie zebrane przy wózku elektrycznym chwilę wcześniej. Podchodzę, zbliżam się do przewężenia, ostrożnie wychylam się zza stoiska za papryką. SZAST! Przed oczami przelatuje mi podstarzały ochroniarz. Chyba próbował uspokoić sytuację na stoisku z produktami „deluxe”, gdzie właściciel terenowego volvo, którego minąłem na parkingu, ładował już trzeci wózek chałwy. Pozostawione przez wózek ślady krwi dały mi jasno do zrozumienia, że ten człowiek bardzo lubi chałwę. Odwróciłem szybko wzrok. Nie chciałbym lubić chałwy aż tak mocno. Na szczęście udało mi się przedostać na wędliny bez większych problemów. Tam szybko biorę opakowanie Żywieckiej i filetu z kurczaka i mknę na nabiał. „Po co ci glebogryzarka o 8 rano, człowieku?!” – myślę sobie na widok nieszczęśnika w średnim wieku omamionego „promocją z gazetki”. Po drodze chwytam duże opakowanie goudy. Jednak los się do mnie dzisiaj uśmiecha. Za wcześnie! Skup się, masz rodzinę, która na ciebie liczy. Ale fakt, już niedaleko. Przede mną najtrudniejsza część przeprawy: dział z alkoholem.Zdyszany docieram do Kanionu Wysokich i Niskich Oktanów. Gdybym nie znajdował się w Lidlu, to przysiągłbym, że jakimś cudem dotarłem na plan filmowy „Hooligans”. Ludzie pakują do wózków wszystko. Przy półce z winem dostrzegam sąsiadkę, która zazwyczaj gardzi winami poniżej pięciu dych za butelkę, ale teraz pakuje każdą ocalałą Kadarkę. Na podłodze szkło, okaleczeni ludzie wiją się z bólu. Ktoś próbował wyjechać z paletą Argusa na wózku widłowym, ale został zatrzymany i zjedzony na miejscu. Przeskakuję między ciałami i – na tyle, na ile to możliwe – ostrożnie zbliżam się do kas. Kątem oka dostrzegam jeszcze butelkę piwa rzemieślniczego. Czy to możliwe? Czy promień słońca naprawdę rozświetlił to mroczne miejsce? Udaje mi się, chwytam butelkę. Jestem już przy kasach. Jezu, jak dobrze, że nie działają, 6 złotych za pilsa – kto to widział? Zrównuje się ze mną mężczyzna, na oko w moim wieku. Patrzymy na siebie, potem na swoje zakupy. Gość uśmiecha się z politowaniem, ja jestem pod wrażeniem kilkudziesięciu opakowań mięsa mielonego, czterech zgrzewek niegazowanej wody Saguaro, worka ziemniaków, kartonu kasz, trzech litrów oleju rzepakowego, dziesięciu bochenków chleba i opakowania mentosa, które miał w swoim wózku. Mentosy! Chwytam jeszcze jakieś słodycze znajdujące się przy kasach i kieruję się do wyjścia. Koleś od wózka zaklinował się przy przejściu między kasami i desperacko próbuje się uwolnić. Zauważam biegnących w jego kierunku ludzi o wygłodniałych spojrzeniach. Nie czuję triumfu. Na wszelki wypadek chwytam leżący przy kasie egzemplarz nowej książki Okrasy i im go rzucam. Wybiegam na parking, a zza pasa wylatuje mi por, o którym zdążyłem dawno zapomnieć. Niewiele się tu zmieniło – może poza rosnącą liczbą ciał. Krzyczę do przebiegających obok ludzi, żeby nie wchodzili, ale oni nie słuchają. Teraz wszystko rozumiem. Biorę oddech świeżego powietrza i wracam do domu.Udało mi się wrócić do rodziny. Zabarykadowaliśmy się w mieszkaniu i resztę dnia spędziliśmy na wspominaniu lepszych czasów. W niedzielę nie wyszliśmy z domu, bo się baliśmy. Podobno po to właśnie wprowadzono nowe prawo – by ludzie mogli cieszyć się wspólnie spędzonym czasem. Jestem pewien – chciałbym być – że prawodawcy nie przewidzieli jednak rozmiaru skutków ubocznych swoich własnych działań. Zasunęliśmy rolety w mieszkaniu, żeby nie widzieć kłębów dymu. Z radia dowiedzieliśmy się o zamieszkach, o policji, która używa ostrej amunicji wobec demonstrantów i szabrowników. Niektórzy nie zdążyli zrobić zakupów i usiłowali plądrować sklepy. Wiele osób umarło z głodu. Odgłosy wystrzałów i syren zagłuszaliśmy radiem. Modliliśmy się o to, by nikt nie zapukał do naszych drzwi.Niepokój rośnie. Nikt nie wie, co będzie dalej. Pierdol się, pisowski reżimie
 –
Niepozornie wyglądające zdjęcie, za którym kryje się coś wzruszającego. Tak to opisuje autor fotografii: – "Jadłem na zewnątrz restauracji o ok. godziny 14, kiedy ten bezdomny mężczyzna podszedł do mnie i powiedział: "hej, ładny aparat". Już sobie myślę, że zaraz zostanę okradziony, kiedy nagle zadaje pytanie: "czy mógłbyś zrobić mi zdjęcie?" Zdałem sobie sprawę, że człowiek musi być samotny i jedynie czego pragnie to byś zapamiętanym. Czuł się zawstydzony prosząc mnie o to. Teraz jest to moje ulubione zdjęcie. Nigdy o nim nie zapomnę"
 –  Pozycja na misjonarza (klasyczna) - ona leży na plecach nakanapie lub łóżku, Ty ~ misjonarz -bezinteresownie podajeszjej wszystko czego ona potrzebuje i jestes wdzięczny, żemożesz cos dla niej zrobić. Robisz to z pokorą.Pozycja kwiat lotosu - ona leży w wodzie (czyt. wannie), nicnie mąci jej spokoju. Dookoła niej nie słychać nic pozaszumem wody. Dzieci są zajęte zabawą z Tobą.Pozycja na pieska - ona leży i odpoczywa, ty nie podchodzisz,bo ona warczy, uważaj - może nawet ugryźć.Pozycja na jeźdźca - ona leży, ty jedziesz po dzieci i po zakupy.Pozycja na łyżeczkę - ona leży, Ty przynosisz jej łyżeczkę, żebymogła zjeść swoje lody.Pozycja na siedząco - ona siedzi, pije kawę, Ty sprzątasz.Pozycja na stojąco - ona leży wygodnie, Ty stoisz i zmywasznaczynia.Pozycja od tyłu - Ty zachodzisz ją od tyłu, całujesz i mówisz, żema sobie usiąść. Pranie rozwiesisz sam.Pozycja na śpiocha - ona śpi, Ty ogarniasz dzieci, żebyprzypadkiem jej nie obudziły.Pozycja niespodzianka - nieoczekiwanie robisz jej miłąniespodziankę. Wspólne wyjście, drobny upominek.Pamiętaj mężczyzno!! Przyjemność kobiety jest jedynągwarancją Twojej przyjemności!!!

A po śmierci będę... szklaną kulą! Firma Artful Ashes oferuje ludziom artystyczną usługę zatapiania szczątków po kremacji w estetycznych, szklanych kulach

Firma Artful Ashes oferuje ludziom artystyczną usługę zatapianiaszczątków po kremacji w estetycznych,szklanych kulach – Aby stworzyć taką kulę wystarczy tylko jedna łyżka popiołów nieboszczyka. Można sobie wybrać kolor i wzór ornamentu, wokół którego przebiegać będzie strużka prochów denata. Na specjalne życzenie, w szkle może znaleźć się też jakiś mądry cytat, czy ulubione powiedzenie zmarłego

Najbardziej idiotyczne wypowiedzi waszych ulubionych gwiazd. Uwaga: zrobi wam się przykro… (13 obrazków)

A jakie były wasze ulubione cukierki z czasu PRL-u? –
W parku porzucono dwa psy husky. Obok nich znaleziono karmę oraz wzruszający list – Jada i Leyla to urocze jednoroczne psiaki rasy husky, o których mówi dziś cały internet. Zwierzęta zostały porzucone przez swoich właścicieli przy Woodward Dog Park w Fresno (Kalifornia), blisko ruchliwej ulicy. Mona Ahmed, menedżer parku, zaalarmowana telefonem jednego z jego bywalców natychmiast zajęła się czworonogami i zapewniła im opiekę organizacji zajmującej się ich adopcją. Ku jej zdziwieniu (z taką sytuacją spotkała się po raz pierwszy), przy psach znalazła ich ulubione zabawki, karmę, a także list, którego treść chwyta za serce. "Cześć. Nasze imiona to Jada (czarna) i Layla (brązowa). Jesteśmy miłymi jednorocznymi psami. Prosimy, nie rozdzielajcie nas. Layla wpada w panikę bez swojej siostry". Ktokolwiek zostawił obok nich ten krótki liścik, chciał, by Jada i Layla znalazły szczęśliwy, kochający dom razem, a nie w pojedynkę. Mona jednak surowo ocenia zachowanie ich byłych właścicieli. Jej słowa powinny dać do myślenia każdemu, kto na co dzień zajmuje się swoimi pupilami. "Takie sytuacje sprawiają, że czuję złość. To nie jest sposób oddawania psów. Mogli przyjść i poprosić o pomoc. To smutne, że są ludzie, którzy postępują tak z ich bezwarunkową miłością" - mówi. Pamiętajmy - zwierzęta też mają uczucia...

Zdjęcie wychudzonego ojca z córkami zdobyło serca milionów ludzi. Skrywa się za nim wzruszająca historia

Zdjęcie wychudzonego ojca z córkami zdobyło serca milionów ludzi. Skrywa się za nim wzruszająca historia – Zdjęcie wychudzonego mężczyzny siedzącego z córkami, które z radością pałaszują posiłek w popularnym fast foodzie stało się dowodem bezinteresownej miłości.Rodzina mieszka w dzielnicy slumsów. Ich dom bardziej przypomina szopę wykonaną ze sklejki i zardzewiałych kawałków żelaza.Opiekuje się nią samotny ojciec - miał udar. Kiedyś mężczyzna pracował jako sprzedawca kukurydzy, jednak po udarze jego ciało było sparaliżowane i nie był w stanie mówić. Ostatni raz był u lekarza 3 lata temu.Zostawiła go żona i zabrała także dwójkę dzieci. Mężczyzna robił wszystko, by ją odzyskać, jednak bezskutecznie.Odnowił dom, a nawet kupił telewizor, by udowodnić, że może być lepiej. Kobieta niestety nie miała zamiaru wracać.Na szczęście udało mu się odzyskać ukochane córki.Pomimo ciężkiego stanu zdrowia, kochający ojciec wytrwale wspierał edukację swoich córek i robił wszystko, by codziennie miały co jeść.  Wszystkie pieniądze przeznacza na ich potrzeby.Pewnego dnia ojciec zabrał dziewczynki do fast foodu, by w ten sposób uczcić zakończenie szkoły jednej z nich.Dzieci zamówiły ulubione posiłki, a ojciec po prostu cieszył się z ich apetytu i radości. Mężczyzna stał się definicją bezwarunkowej miłości. Dla niego córki są najważniejsze na świecie.Pragnie pokazać światu, że mimo udaru i biedy może być wspaniałym ojcem.Czasami miłość i troska znaczą więcej niż pieniądze
 –  Po zapoznaniu się z krążącymi po internecie opiniami postanowilem przejechać siędo Szczecina, żeby zweryfikować krązące pogłoski o wszechstronności tegotaksówkarza. Nie wiem jak do tego doszło ale zadzwonić po taksówkę miałem poprzyjezdzie. Nie zdążylem wysiadając na peronie przywitał mnie sympatycznykierowca trzymający ogromny transparent z napisem "Artur". Przywitaliśmy się, Pankierowca pomógł mi zanieść zrywkę z biedronki do auta. Drzwi otwierały mi dwieśliczne hostessy zapraszając do środka. A w środku? Szampan, winogrono, muzykaz dolby supersorround 9.1 zaczerpnięta z playlisty "ulubione" z mojego spotify. Dużyplus za to, że podczas jazdy Twój telefon schowany w kieszeni laduje się do pełnajuż po 2 km. Sterowanie szyb? Kierowca zapytał czy nie wolałbym jechaćkabrioletem. Zdziwiony zapytałem jak to mozliwe, po czym usłyszałem, ze mozemyprzystanąć na rkę kątowall Podczas jazdyopowiedziałem Panu kierowcy o swoim zyciu, obawach, rozterkach. Pierwszy raz wżyciu miałem wrażenie, że ktoś mnie naprawdę rozumiel Precyzyjne pytania, trafneuwagi i spostrzeżenia sprawiły, że zrezygnowałem z wizyty u psychiatry. Po tejpodróży zrozumialem wiele rzeczy, otworzylem oczy na to czego wcześniejniedostrzegałem, juz nie myślę o braniu LSD i piję zdecydowanie mniej kawy. Napożegnanie dostałem od kierującego Rzodkiewkę Zanetę i koszyk z uzbieranymiprzez niego grzybami. Polecam!5 minut, bo w bagazniku ma szlifie
Kochamy cię, dziewczyny z Costa! – "Ten stolik będzie zarezerwowany między 11:15 a 12:15, podczas gdy będziemy na pogrzebie naszego stałego klienta, który zmarł w zeszłym tygodniu.To było jego ulubione miejsce. Kawa dla Ciebie Ken"

Stworzył listę 10 cennych wskazówek dla rodziców. Napisał ją po śmierci swojego 3-letniego synka

Stworzył listę 10 cennych wskazówek dla rodziców. Napisał ją po śmierci swojego 3-letniego synka – Zawsze wydaje nam się, że pewne rzeczy nas nie dotyczą, lub nam nie mogą się przytrafić (i oby tak było!), ale niestety czasami dzieje się inaczej.Na jednym z portali społecznościowych opublikował listę 10 najistotniejszych rzeczy, które dotarły do niego po stracie synka.Każdy rodzic powinien je przeczytać i przemyśleć. 1. Nigdy nie całujesz i nie przytulasz za dużo.2. Zawsze masz czas. Jeśli coś robisz, to przestań na chwilę, choćby na minutkę i skup się na dziecku. Nic nie jest bardziej istotne od niego, naprawdę możesz to na chwilę odłożyć.3. Rób dużo zdjęć i nagrywaj tak wiele filmików, jak to tylko możliwe. Życie jest nieprzewidywalne. Pewnego dnia może to być jedyne, co Ci zostanie.4. Nie dawaj pieniędzy, dawaj swój czas. Myślisz, że wydatki są ważne? Nie są. Ważne jest to, co robisz. Skaczcie po kałużach, biegajcie, chodźcie na spacery, pływajcie w morzu, budujecie bazy, bawcie się! Nie potrafię sobie przypomnieć tego, co kupiłem Hughie’mu. Pamiętam tylko to, co razem robiliśmy…5. Śpiewajcie. Śpiewajcie razem. Moje najwspanialsze wspomnienia to te, kiedy on siedzi w moich ramionach albo obok mnie w samochodzie i śpiewamy razem nasze ulubione piosenki. Wspomnienia tworzy też muzyka.6. Ciesz się najprostszymi rzeczami. Wieczorami, usypianiem, czytaniem bajek. Wspólnymi kolacjami czy leniwymi niedzielami. Celebrujcie najzwyklejsze chwile. One są tym, za czym tęsknię najbardziej. Nie pozwól, aby ten czas umknął niezauważony.7. Zawsze całuj na dobranoc wszystkich tych, których kochasz. Nawet jeśli zasną, idź i pocałuj. Nigdy nie wiesz, czy to nie będzie ostatni raz…8. Sprawiajcie razem, aby nawet nudne czynności były zabawą – wycieczki po zakupy, podróże samochodem, wyjścia do sklepu. Żartujcie, śmiejcie się, bawcie się i cieszcie się sobą! Życie jest za krótkie na to, aby się nie bawić.9. Pisz relacje. Zapisuj wszystko, co Twoje dziecko kocha, lubi, robi. Notuj wszystkie zabawne rzeczy, które ono mówi. Dzieci są takie urocze. Niestety, my zaczęliśmy to robić dopiero po stracie Hughie’ego. Chcielibyśmy pamiętać wszystko. Te wspomnienia zostaną zapisane już na zawsze… Kiedyś będziesz rozkoszować się tymi wszystkim chwilami, znów… Nic nie umknie Twojej pamięci.10. Jeśli masz swoje dziecko przy sobie, aby pocałować je na dobranoc, aby zjeść z nim śniadanie, aby odprowadzić je do szkoły czy wysłać na studia, aby patrzeć, jak bierze ślub… Jesteś ogromnym szczęściarzem. Masz wszystko.Nie zapominaj o tym!