Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 387 takich demotywatorów

Jestem na telefonie. Odbywa się telekonferencja. Prosiłam domowników przed rozmową o względna ciszę, bo to ważna rozmowa. Omawiamy temat działań dla pewnej fundacji. I nagle rozbrzmiewa głos zza światów niemalże: – - Mamoooo! Zrobiłem!!!Nie odzywam się. Miała być cisza, dlatego udaję, że to nie do mnie.- Zrobiiiiiłeeeeeeem! Znowu słyszę utyskiwanie. Szlag mnie trafia, ale rozmawiam dalej. Modlę się tylko, żeby nikt tego nie słyszał. Ma już tyle lat, że takie rzeczy potrafi już sam robić. I znowu słyszę: - Przecieeeeeeeż mówię, że już zrobiłem. Nie słyszysz mnieeeeee?!!!!! Maaamoooooooo!I nagle główny prowadzący telekonferencję rzuca:- Magda, weź wytrzyj mu ten tyłek. Nie da Ci spokoju. Wczoraj miałem to samo z moim synem. Oni zawsze wybiorą najmniej odpowiednie momenty
Jeśli włożymy żabę do garnka pełnego wody i zaczniemy ją podgrzewać, wraz ze wzrostem temperatury żaba zacznie dostosowywać temperaturę swojego ciała. Płaz ten utrzymuje się przy życiu zmieniając swoją temperaturę pod wpływem środowiska – Jednak kiedy woda jest już na granicy zagotowania, żaba oczywiście nie potrafi się dostosować. W tym momencie decyduje się wyskoczyć. Próbuje to zrobić, ale ponieważ wykorzystała całą swoją energię na dostosowywanie się, nie udaje jej się tego zrobić. W końcu umiera
 –
Źródło: wykop.pl

Pamiętajmy o tym, co jest w życiu naprawdę ważne:

 –  Marchew z Ciemnogrodu· "Miałam iść na zakupy. W głowie miałam plan: Tiger, H&M, a potem jedzenie w knajpie. iPod włączony na "full volume". Nie wiem czemu, włączyła się Marika, ale byłam zbyt leniwa, żeby zmienić kawałek. Przy spożywczaku stoi starsza pani z dwoma bukietami. Mały - z nasturcji, większy - z polnych kwiatów. W tym piwonie, które zawsze kojarzyły mi się z moją babcią.Pani spojrzała na mnie:- A stoję tak, może kto kupi... - uśmiechając się niepewnie, wyraźnie zawstydzona. Tak, jakby te kwiatki to było coś, czego trzeba się wstydzić.- Ile kosztują? - spytałam, nie chcąc jej urazić.- Ojej, no nie wiem... Najmniej to chyba złotówkę. Najwięcej to chyba trzy złote. Wiesz córeczko, ja nie wiem, ile kosztują takie kwiatki. To z działki takie byle co. Trzy złote za te dwa razem może? Albo dwa? Dwa złote?DWA ZŁOTE.Mokrą szmatą w pysk. Witamy w prawdziwym świecie, pustaku. Myślisz, że masz gorszy dzień, że ci smutno, że nikt cię nie kocha, jesteś gruba, nie masz iPhone'a 6, ani buldożka francuskiego, a przecież byłabyś taką dobrą matką. Wieczorem wrócisz do dwupokojowego mieszkania na strzeżonym osiedlu i opowiesz komuś przez Skype'a, jak przez pół dnia odkopywałaś się z maili, potem zjadłaś burgera na lunch, ale sama musiałaś go sobie zrobić i w dodatku był mrożony. Potem napijesz się kilka łyków wina, które rano będziesz musiała wylać do zlewu, bo żywot zakończy w nim cała rodzina muszek-owocówek i położysz się spać w świeżo wymienionej pościeli z Zara Home. Wstaniesz rano, poćwiczysz jogę albo inny pilates, na YT obejrzysz nowy haul zakupowy na kanale laski, której nie znasz i w sumie gówno cię obchodzi, co wklepuje w ryj, ale patrzysz, bo wydaje ci się, że yerba z internetowego sklepu ze zdrową żywnością jest wtedy mniej gorzka i pasuje do twojego chleba-tekturki, posmarowanego pastą z tuńczyka, przywiezionej z ostatniej wycieczki zagranicznej. Postoisz chwilę przed szafą, marszcząc brwi, wkurzając się, że nie masz się w co ubrać, bo wszystko jest na ciebie za duże, dlatego że mniej żresz i zapominasz, że jeszcze dwa lata temu, siedząc w samej bieliźnie, przypominałaś ludzika Michelin. Znowu za późno wyjdziesz z domu, więc zaklniesz szpetnie pod nosem, czekając na windę, na co obruszy się sąsiadka stojąca obok z psem, który ostatnio przestał trzymać mocz i leje między 2 a 3 piętrem. Wciskasz guzik kilka razy, myśląc, że to coś da. Drugą ręką starasz się rozplątać słuchawki. Przypadkowo wrzucasz klucze do głównej kieszeni w przepastnej torbie i po chwili orientujesz się, że przecież musisz sobie nimi jeszcze bramkę otworzyć, więc grzebiesz w tym syfie, macasz dno, które wciąż pamięta plażę w Sopocie i piach włazi ci pod wypielęgnowane paznokcie. Znajdujesz, otwierasz, wychodzisz do ludzi. Widzisz tramwaj i próbujesz dojrzeć numer, ale słońce świeci ci prosto w oczy. Biegniesz więc na wszelki wypadek i wsiadasz do tego ze skróconą trasą. Wściekasz się. Wysiadasz na kolejnym przystanku i łapiesz kolejny, jadący w dobrym kierunku. Jest miejsce siedzące. Dwa miejsca. Obok ciebie siada żulian, a jego torba w kratę muska twoją napiętą łydkę w nowych spodniach, kupionych na wyprzedaży w sieciówce. Docierasz do pracy, robisz sobie kawę, otwierasz maila i odpalasz fejsa. Scrollujesz przez kolejnych kilka godzin. Od stukania w klawiaturę drętwieje ci prawy nadgarstek, a w lewej dłoni łapie cię skurcz kciuka. Pośmiejesz się z suchych żartów koleżanek z pracy, wyślesz grafikom kilka poprawek od Klienta, przypalisz sobie croissanta na drugie śniadanie i zjesz z przesadnie drogim dżemem z wiśni, w którym więcej jest cukru niż owoców. Zrobisz jeszcze kilka ważnych rzeczy, bez których bieguny ziemskie zamienią się miejscami, a z instagrama znikną wszyscy twoi followersi. Wyjdziesz z zamiarem wydania milionów monet na szmaty szyte w Bangladeszu i kolejny zszywacz w kształcie żaby z wystawionym językiem. Spotykasz starszą panią z dwoma bukiecikami i przekrwionymi oczami, która wykręca z ciebie śrubki krótką wymianą zdań, bo przecież spieszysz się na zajęcia z tańca.W portfelu miałam tylko dychę. Wręczam ją staruszce. Cofa chudą dłoń, którą wcześniej wyciągnęła w moim kierunku i zaczyna tłumaczyć, że to za dużo i że ona nie chce, bo będzie miała wyrzuty sumienia. W końcu udaje mi się ją przekonać. Łamiącym się głosem dziękuje mi, oczy zachodzą jej łzami, pyta o moje imię. Obiecuje, że będzie się za mnie modlić do końca życia, nawet jeśli niewiele jej go zostało.Rozryczałam się kilka kroków dalej..."Aut. Edie Maciejewska
Jeśli chcesz odnieść porażkę – słuchaj rad ludzi, którym się ciągle nie udaje
 –

Znani i lubiani pokazują swoje zdjęcia z dzieciństwa. Niektórych, mimo upływu czasu, udaje się rozpoznać na pierwszy rzut oka (18 obrazków)

Źródło: brightside.me

Pani Janina od 30 lat pielęgnuje kapliczkę Matki Boskiej w Warszawie, lecz teraz potrzebuje pomocy. Pomożecie?

 –  Rafał Betlejewski1 dzień · To jest pani Janina. Ma 82 lata i od 30tu lat samotnie pielęgnuje kapliczkę Matki Boskiej Królowej Pokoju w parku Malickiego na warszawskiej Ochocie.Podszedłem do niej zaintrygowany tym skrawkiem przestrzeni cudownie zadbanym, gdy zobaczyłem zgiętą w pół staruszkę rwącą z ziemi uparte chwasty. Maryjka na porządnej podmurówce, zasłonięta szkłem, otoczona krzewami, cała w kwiatach pilnuje pokoju na świecie, co może nie idzie jej najlepiej w skali globalnej, ale jakże udaje się w tym mikro lokalnym wydaniu, opromienionym sercem tej starszej pani. Zagadnąłem grzecznie, zapytałem, kto tak dba, a staruszka troszkę zlękniona mówi, że to ona, że już nie ma siły i że chyba porzuci to staranie, bo nikt nie pomoże, nikt nie podleje, a ona już siły nie ma, a wszystko schnie na potęgę, a wystarczy kropla wody i to i tamto pięknie rozkwita. Pytam, skąd tę wodę taszczy, a ona, że z pobliskiego stawku, gdzie ze schodków można zaczerpnąć i że miała tu konewkę, ale chyba ktoś zabrał. Powiedziałem, że chętnie naniosę, na co starsza pani prawie podskoczyła z radości i wynalazła gdzieś pod gałęzią wiaderko i plastikowy baniaczek. Zrobiłem kilka kursów, a to nie jest jednak pięć metrów, tylko trzeba przejść ze 150 i na kolana paść przed stawem, sięgnąć w dół do lustra i w takiej pozycji nabrać, co dla mnie ciągle nie jest problemem, choć zaczyna mi strzykać, ale dla niej! Z przerażeniem sobie wyobraziłem, jak tam pada na bruk, jak się płaszczy przed taflą i jak taszczy te wiadera wodaszczy, by przypielęgnować podczas suszy, a że susza jest, to nie muszę tłumaczyć. No i kiedy już podlaliśmy uczciwie to i tamto, co zaraz ma zacząć kwitnąć, to zaczęliśmy gaworzyć i wkrótce język pani Janiny poleciał jak szydełko, łącząc misternym ściegiem wszystkie zdarzenia ostatnich kilkudziesięciu lat jej życia, od pracy w szkole, a nawet czterech szkołach powszechnych, po przypalone nieszczęśliwie powidła papierówkowe... - bo wie pan, nie mogę patrzeć, jak się marnują, to wolę zrobić, i nawet sąsiadom rozdać, a takich mam cudownych ludzi w bloku i wszyscy mi pomagają, czasem ze aż się wzruszę i płaczę, jak na przykład widzę, jak dziewczyna w autobusie leci aż od drugich drzwi, żeby mi ustąpić miejsce, albo mnie ktoś od tramwaju z Grójeckiej pod dom aż doprowadzi. I dodaje, że to wszystko dobro, co ona ofiarowała ludziom i tej Maryjce wraca teraz do niej w postaci serdeczności otoczenia, które jej odpłaca miłością za miłość, i nawet kiedyś jej ukochany proboszcz z parafii przy Dickensa się dziwił, jak pięknie zakomponowała ornamenty na świętą uroczystość, nawet on! a potem ona odwiedzała go w szpitalu jak umierał i z koleżankami sprawiły mu piękny grób w parku obok kościoła, gdzie leży pod eleganckim marmurem, i grób ma co tydzień myty, aż kotek z sąsiedztwa sobie to miejsce ukochał i wydeptuje ścieżki, tak tam lubi przebywać, że aż w końcu pani Janina nie wie, czy to nie dusza tego pięknego człowieka zmieniła się w tego kotka... kto to wie, kto to wie...No więc ja mam pytanie... kto pójdzie czasem podlać kwiatki pani Janinie, tej ziemskiej inkarnacji delikatnej i wrażliwej duszy kobiecej, której misją jest dbałość, oddanie i poświęcenie? Może się spotkamy pod Maryjką kiedyś? Amen.
Jest ranek, 7 czerwca 2000 roku. Mała miejscowość Chiavenna we Włoszech budzi się do życia. Niedługo potem w parku Marmitte dei Giganti odnalezione zostają zwłoki 61-letniej zakonnicy, siostry Laury Mainetti – Policja wszczyna śledztwo. Służby znajdują w końcu świadka, który zeznaje, że widział siostrę wieczorem 6 czerwca w towarzystwie trzech dziewczyn: Mileny De Giambattista, Veronici Pietrobelli oraz Ambry Gianasso. Policjanci w ramach śledztwa podsłuchują telefony dziewczyn i udaje im się zarejestrować , jak dwie z wymienionych rozmawiają o wspomnianym morderstwie. Po 22 dniach od rozpoczęcia dochodzenia do drzwi podejrzanych pukają karabinierzy. Nastolatki zostają aresztowane.Dwie z nich miały wówczas 17 lat, trzecia 16. Przyznały się do przedstawionych im zarzutów.Z początku zeznały, że zrobiły to z nudów, dla przełamania miejscowej rutyny. Później przyznały się, że morderstwo było elementem satanistycznej, rytualnej ofiary. Dziewczęta interesowały się mrocznymi praktykami. Policjanci w ich zeszytach szkolnych znaleźli liczne rysunki pentagramów, liczby 666, bluźniercze teksty pod adresem Kościoła oraz cytaty z piosenek Marilyna Mansona. Cała zbrodnia była zaplanowana: data 06.06. kojarzyła się sprawczyniom z liczbą bestii, każda z nich miała zadać po 6 ciosów nożem co w konsekwencji dałoby trzy szóstki. Początkowo ofiarą miał być miejscowy proboszcz, jednak dziewczyny uznały że dobrze zbudowany mężczyzna może sprawiać problemy, dlatego na cel obrały starszą i słabszą zakonnicę. Siostra znana była z tego, że pomagała młodym dziewczynom w najróżniejszych problemach, tym też postanowiono ją zwabić. Około godziny 22 siostra odebrała telefon i w słuchawce usłyszała jakoby jedna z dziewczyn miała zostać zgwałcona i zajść w ciąże, potrzebowała jednak pomocy siostry bo nie chciała usuwać dziecka. Nieświadoma niczego zakonnica ruszyła już po zmroku na miejsce spotkania. Kiedy dotarła dziewczyny kazały jej uklęknąć, następnie jedna z nich zadała siostrze cios cegłą, kolejna uderzyła głową zakonnicy w ścianę. Po kolei zadawały kobiecie ciosy nożem- docelowo miało ich być 18 jednak zadały dodatkowy, 19 cios aby szybciej uciszyć ofiarę, która podczas całego zajścia modliła się i co chwila powtarzała słowa przebaczenia dla oprawczyń. Nastolatki zeznały, że postawa siostry Laury była dla nich niezrozumiała. Dziewczyny przyznały również, że przed samym morderstwem spaliły biblię skradzioną z kościoła oraz zawarły pakt krwi nacinając sobie nadgarstki i spijając krew spływającą do szklanki.Morderczynie stanęły przed sądem. De Giambattista i Pietrobelli zostały skazane na 8 lat i 6 miesięcy, natomiast Gianasso na 12 lat i 4 miesiące pozbawienia wolności. Po odsiedzeniu swoich wyroków, wyprowadziły się z rodzinnej miejscowości i wiodły normalne życie. Jedynym ich życzeniem było, aby świat o nich zapomniał.19 czerwca 2020 roku Kongregacja do Spraw Świętych ogłosiła siostrę Laurę Mainetti męczennicą. Papież Franciszek zatwierdził dokumenty beatyfikacyjne a sama uroczystość wyniesienia na ołtarze zaplanowana jest na 6 czerwca 2021 roku - w 21 rocznicę śmierci siostry
"Bądź sobą" - najgorsza rada – Jeżeli nic ci się w życiu nie udaje,to będąc dalej sobą, wciąż nic się nie uda
Kogo z Was przekonali? –  Udaje przypadkową publicznośćudaje rzetelnego dziennikarzaudaje telewizję publicznąudaje niezależnego prezydenta
Rafał Gikiewicz po raz ostatni zagrał w barwach Unionu Berlin. W pomeczowym wywiadzie nie mógł powstrzymać łez wzruszenia. A o to jego krótka historia: – 2011 - Michał Probierz wyrzuca Rafała Gikiewicza z Jagiellonii. Oficjalnie - dlatego, że śmiał się z kolegów, którzy przegrywali z Arisem. Sam bramkarz przyznał, że był to niefortunny splot wydarzeń - przed meczem wprost powiedział Probierzowi, że nie rozumie, dlaczego w tak ważnym pojedynku musi usiąść na ławce, a w trakcie samego meczu rozbawił go jeden z kolegów.2012 - Rafał Gikiewicz jest rezerwowym bramkarzem Śląska Wrocław. Jego brat bliźniak Łukasz otwarcie krytykuje innych piłkarzy Śląska, którzy nadużywają alkoholu, stwierdzając, że "z pijakami nie gra". Szatnia obraca się przeciwko braciom, a Rafał ląduje w rezerwach.2014 - Nie zna języka niemieckiego, ale udaje mu się przejść testy w Eintrachcie Brunszwik. Ma 27 lat i żaden klub Ekstraklasy nie jest zainteresowany jego zatrudnieniem. Spokojnie buduje swoją pozycję w Niemczech.2018 - Przenosi się do Unionu Berlin, deklarując, że chce walczyć o awans do Bundesligi. Deklaracja zostaje przyjęta jako żart, bo Union uchodzi za ligowego średniaka. Niespodziewanie udaje im się wywalczyć awans, a Gikiewicz zostaje okrzyknięty najlepszym bramkarzem rozgrywek.2020 - Rafał z łzami w oczach żegna się z Unionem. Udało mu się utrzymać klub w lidze, od kolejnego sezonu będzie występował w Augsburgu. W sześć lat z czwartego bramkarza Śląska Wrocław w jednego z najlepszych bramkarzy Bundesligi.Na pohybel, gdy niewielu w niego wierzyło
Każdego dnia w Polsceznika 19 dzieci! – Znikają z placów zabaw, z galerii handlowych, sprzed domów. Zapadają się jak kamień w wodę, giną bez śladu. Co roku aż 5 proc. zaginionych dzieci w Polsce nie udaje się odnaleźć.Nie spuszczajcie swoich pociech z oczu!
Arek, wybacz jej! –  KOCHANY ARKU Twoje urodziny ale nie mam odwagi stanąć przed Tobą czy zadzwonić choć tego pragnę. Marzę by zobaczy, Ciebie, ustyszef Twój głos, poczuć Twój zapach. Ch, się przy., Miałeś rację. Bałam się Tobie oddal w całości i dlatego teraz jestem nieszczęśliwa. Wiem, Że taka już zostanę ho nie ma obok mnie Twojej osoby. Oszukuję wszystkich wokół grdja: radosną, szczęśliwą i zakochaną. Udaję każdego dnia. zośklałrąi.,,,W0 aciieągwugdłnoiwa ,j:tseeśrczue,:,-itel tylko Ty. Jak wtedy. Leżę Wesz dlaczego W zrobiłam. Ty wiesz wszystko od dawna w ' swej mądrości. Przyznaję Ci rację. Kajam sig przed Tobą. Błagam o wybaczenie. Wiedziałam to wtedy. Teraz wiem jeszcze bardziej. Byłeś, jesteś i pozostaniesz miłością mojego życia. Przysięgam Ci dozgonną miłość. Muszę dograł swój dramat do ostatnich moich dni mając w głowie tylko Ciebie Kochanie. TWOJA NA ZAWSZE K.
Jedyne co przychodzi mi do głowy to... Fajny gość ze mnie –

Paweł Kukiz opowiada jak się podkrada posłów

 –  Paweł Kukiz opowiada jak siępodkrada posłówPaweł Kukiz...7 godz. · OSzanowni Państwo,posłuchajcie proszę opartej na faktach zostatnich dni krótkiej opowieści o żenującej,zmasowanej i panicznej PiS-owskiej akcjikorupcyjno-politycznej:Jarosław Kaczyński uparł się, żeby zawszelką cenę, nawet niezgodnie z prawem,bezpieczeństwem publicznym i zdrowymrozsądkiem, zrobić wybory prezydenckie wmaju. I wysyła swoje popychadła, bykorumpowały, kupowały albo zastraszałyposłów.Parę przykładów:1. Do Stanisława Żuka, posła Kukiz'15 zokręgu legnickiego, dzwoni szef gabinetupremiera Morawieckiego, poseł KrzysztofKubów, i prosi o spotkanie. Ponieważ naszposeł od lat osobiście zna premiera - godzisię na spotkanie. Kubów wsiada w limuzynę ijedzie do okręgu legnickiego. Rozmowaprzebiega mniej więcej tak, że pan Kubówpyta posła Żuka czy dla „dobra Polski"mógłby nie głosować w sprawie wyborówkorespondencyjnych? Czy mógłby na chwilęwyjść do łazienki czy coś. Kiedy Żuk się dziwii mówi, że prawdopodobnie będzie głosowałz domu, pada sugestia, że może by mu sięakurat popsuł tablet przez który magłosować.Poseł Stanisław Żuk to wspaniały i zasłużonyczłowiek, doświadczony samorządowiec iwieloletni menadżer w branży energetycznej.Człowiek o poglądach centro-prawicowych,państwowiec, który całe życie uczciwie służyłPolsce. Bycie posłem z ramienia Kukiz'15jest zwieńczeniem jego życiowej kariery.Tymczasem przyjeżdża do niego dwukrotniemłodszy, partyjny aparatczyk, wysłannikpremiera Morawieckiego i traktuje go, jakswoich partyjnych towarzyszy zachęcając dozachowania niegodnego. Do zdradypodglądów, wyborców. Do zaprzedania siępartii władzy. Nie muszę dodawać, że szefgabinetu Morawieckiego wrócił do swojegopryncypała z niczym.2. Do Jarosława Sachajki, posła Kukiz'15 zokręgu chełmskiego, byłegoprzewodniczącego sejmowej komisjirolnictwa, dzwoni prezes jednego znajwiększych w Polsce producentówkurczaków - Cedrobu . Drobiarz zachęcaSachajkę do poparcia PiS-owskiej ustawy owyborach korespondencyjnych i sugerujestanowisko w ministerstwie rolnictwa.Drobiarz zaprasza też na spotkanie zpremierem. Po konsultacji ze mną, JarosławSachajko na spotkanie z Morawieckim idzie.Dużo okrągłych słów typowych dla premiera.Dobro Polski, dobro partii, dobro Dudy.Sachajko pyta, dlaczego premier nierozmawia bezpośrednio ze mną. VATeusz nato, że Kukiz obraził jego ojca, ale on w swejłaskawości Kukizowi wybacza! (tak,rzeczywiście strasznie obraziłem Kornela,biorąc go na listy Kukiz'15 do Sejmu izgłaszając na Marszałka Seniora, choć PiSzawsze Kornela wyśmiewał i unikał (o czympremier wie doskonale i się z tym faktemgodził). Podsumowując - PremierowiTysiąclecia i Drobiarzowi nie udaje sięprzekonać posła Sachajki do zdradywłasnych przekonań i wyborców, izagłosowania za przedłużeniem za wszelkącenę rządów Przekupywaczy i Szantażystów.3. Do Agnieszki Ścigaj, poseł Kukiz'15 zokręgu krakowskiego, dzwoni były posełpoprzedniej kadencji (dziś na darowanejprzez PiS synekurze). Zachęca Agnieszkę dopoparcia wyborów kopertowych w głosowaniuw Sejmie. Pyta, czego by oczekiwałazamian za głosowanie zgodnie z woląJarosława Kaczyńskiego. Poseł Ścigajodrzuca propozycję zdrady swoich przekonańi wyborców.4. Do Stanisława Tyszki, byłegowicemarszałka Sejmu, posła Kukiz'15 zokręgu rzeszowskiego, dzwoni MichałDworczyk, szef kancelarii premieraMorawieckiego. Prosi o spotkanie. Naspotkaniu pyta o ocenę sytuacji. Tyszkamówi, że mamy do czynienia z destrukcjąnaszego Państwa, resztek kultury polityczneji prawnej. Przekazuje nasze stanowisko, żenależy przełożyć wybory, przynajmniej nasierpień i zrobić je zgodnie z prawem, wsposób uporządkowany, bezpiecznie dlaobywateli i najlepiej w porozumieniuwszystkich sił politycznych. Dworczyk na to,że taka jest linia partii, że wybory muszą byćw maju i nic się nie da zrobić. I czy Tyszkanie poparłby jednak w głosowaniunielegalnych wyborów korespondencyjnych.Nie, nie poparłby, bo ludzie wybrali go doSejmu po to by tworzył dobre prawo, winteresie obywateli, a nie w interesie jednejpartii czy obsesji władzy jednego człowieka.Szanowny Panie Kaczyński i PanieMorawiecki!Zawsze byłem otwarty na rozmowę o tym, codobre dla Polski. Odbyliśmy w ostatnichlatach wiele rozmów, w czasie którychpróbowałem przekonać Was do zmianustrojowych, do oddania realnej władzyobywatelom, do obniżania podatków, redukcjibiurokracji, zakończenia uprzywilejowanejpozycji partii politycznych w Polsce i naprawynaszego państwa.Jaka była Wasza odpowiedź? Przez 4 lataminionej kadencji Sejmu zainwestowaliściemnóstwo czasu i pieniędzy, by skorumpować,kupić, przeciągnąć posłów Kukiz'15.Chcieliście zniszczyć ruch obywatelski, którypowstał po wyborach prezydenckich 2015roku. I niestety -w dużej mierze, dziękigangsterskim metodom przekupstwa iszantażu, to się Wam udało.Ale nie tak łatwo zabić Ideę. A na pewno nieuda się to takiej nieudolnej, ogarniętejobsesją władzy za wszelką cenę,aroganckiej, butnej i tępawej partyjnej mafii,partii przeciętniaków, „biernych, marnych,wiernych", którą zbudowaliście. Okazało sięniestety, że jesteście istotami pozbawionymijakichkolwiek poglądów, ideałów i zwykłejludzkiej przyzwoitości. Rozdajeciestanowiska w administracji i spółkach SkarbuPaństwa, z wielomilionowymiwynagrodzeniami, miernotom imalwersantom za partyjną wierność. A„Prawdziwym Polakiem" jest dla Was tylkoten, kto Wam w tym nie przeszkadza.Boże, chroń Polskę...
Kiedy jesteś listonoszem i roznosisz karty do głosowania, ale ktoś udaje, że go nie ma w domu –
0:02
Źródło: giphy.com
Głosujcie na mojego męża, bo kolejne pięć lat chciałabym udawać pierwszą damę, tak jak Andrzej udaje, że jest prezydentem –

Gorzka prawda o stanie naszego państwa:

 –  Gorzka prawda o stanie naszegopaństwa:Sławomir Mentzen2 godz. · OObserwujemy zapaść państwa. Nie wszyscy to jeszczewidzą, ale za kilka tygodni zobaczą to nawet widzowieTVP. Pomińmy sympatyczne nauczycielki matematykiopowiadające w TVP jakieś androny o liczbach mającychparę, pomińmy to, że uczniowie piszący próbną maturędostali najpierw zadania z matury z 2015 roku a kolejnegodnia z roku 2017 i przejdźmy do prawdziwych katastrof.Dyrektor szpitala w Bytomiu zorganizował kwarantannęlekarzom na sali z chorymi na covid, bez jedzenia i bezśrodków ochronnych. Dyrektor szpitala w Toruniu zakazałlekarzom zakładania maseczek ochronnych, bo przedniczym nie chronią a poza tym sprowokują pozostałypersonel do zażądania ochrony. Jeden z oddziałówszpitala został wkrótce później zamknięty przez 22przypadki koronawirusa. Pozostałym lekarzom odmawiasię testów. Chodzą i dalej zarażają. Dyrektor szpitalaodmówił też przyjęcia od Uniwersytetu darowizny wpostaci przyłbic ochronnych, bo nie miały atestu. Takierzeczy dzieją się w całej Polsce, ale wiemy o tym mało,bo lekarze mają zakaz wypowiadania się o tym co siędzieje w szpitalach. Firmuje to wszystko ministerSzumowski, który stał się najpopularniejszym politykiemw kraju, bo wygląda jakby był zmęczony. A mamy dopierosam początek epidemii! Wyobrażacie sobie jaki sajgontam będzie za trzy tygodnie?Gdzie nie spojrzymy wybija jakaś głupota, jakaś patologiaw zarządzaniu lub brak odpowiedzialności decydentów.Mści się obsadzanie wszelkich stanowisk według kluczapartyjnego.A jak wygląda przyjęte przez Sejm prawie miesiąc porozpoczęciu epidemii Betonowe Koło Ratunkowe dlaprzedsiębiorców, które dla śmiechu nazywa się TarcząAntykryzysową? Nie wiadomo, bo nikt go nie rozumie.Powstał oficjalny podręcznik, ale liczy 172 strony i dalejnic nie wyjaśnia. Nie wiadomo nawet czy zwolnienie zZUS obejmuje również składki po stronie pracownika, niewiadomo w jakiej wysokości wypłacać wynagrodzeniepracownikom. Za to wiadomo, że pożyczka 5000 zł dlamikroprzesiębiorców, czyli przedsiębiorcówzatrudniających mniej niż 9 pracowników, ma nieobejmować tych, którzy nikogo nie zatrudniają. Skądwiadomo? Z pisma jakiegoś urzędnika, które jestsprzeczne z ustawą, bo wymaga przyjęcia, że 0 jestwiększe od 9. Widocznie w urzędach pracy na poważniebiorą lekcje matematyki w TVP. Swoją drogą chciałbymsię dowiedzieć, czy według pań z TVP zero ma parę i cona to Zbigniew Ziobro.Agencja Rezerw Materiałowych nie ma podstawowychwyrobów medycznych bo musiała kupić węgiel odupadających kopalni ratowanych przez upadające spółkienergetyczne. Fundusz Gwarantowanych ŚwiadczeńPracowniczych nie ma pieniędzy dla zwalnianychpracowników, bo poszły na świadczenia przedemerytalne,wynagrodzenia młodocianych oraz staże i specjalizacjepracowników medycznych. To zresztą standard, bo 13emerytura będzie wypłacona z FunduszuSolidarnościowego, który miał być przeznaczony dlaniepełnosprawnych. Nie będę już pisał co stało się zFunduszem Rezerwy Demograficznej, który również niemoże się uchować, ale teraz by i tak się nie przydał.Cała nasza gospodarka nie jest w stanie do terazwyprodukować wystarczającej ilości tak skomplikowanychi technologicznie zaawansowanych produktów jakmaseczki i rękawiczki, nie mówiąc już o niezwykletrudnym w produkcji płynie do odkażania.Tymczasem dla polityków od kilku dni najważniejszymtematem jest to, czy 10 maja odbędą się wybory. Tak, nacałym świecie wszyscy przekładają wybory. Nawet wEtiopii, która nie słynie ze sprawnego państwa i wysokiejkultury politycznej, starczyło władzy rozumu, by przełożyćwybory. Wszędzie to rozumieją, tylko nie u nas. Jesteśmychyba jedynym krajem na całym świecie, gdzie zamiastwirusem wszyscy zajmują się wiosennymi wyborami.Mamy też bunt zdominowanych przez opozycjęsamorządów, które odmawiają pomocy przyprzeprowadzeniu wyborów. W odpowiedzi władza chceustanawiać komisarzy, korzystać z pomocy WOT. Gdyprezes Poczty Polskiej twierdzi, że nie jest w stanieobsłużyć wyborów korespondencyjnych zostajewyrzucony a na jego miejsce trafia wiceminister obronynarodowej.Idea kompromisu dla dobra państwa jest koncepcjącałkowicie obcą zarówno dla koalicji jak i opozycji.Poprawki do ustawy opozycji są z góry odrzucane. Niktnawet nie udaje, że bierze je pod uwagę. Lepiejprzegłosować ustawę z błędem niż przyznać rację komuśz innej partii. Do tego Sejm idzie na zderzenie z Senatem,większość rządową wisi na włosku a pod dywanembuldogi żrą się o miejsca w spółkach.A czemu u nas za wszelką cenę PiS dąży do wyborów?Bo oni doskonale już wiedzą jakie dramaty będą sięodbywać przez kolejne miesiące. Przez najbliższetygodnie uderzy w nas większa liczba zachorowań,całkowita zapaść szpitali, degrengolada gospodarcza ibezrobocie. Ludziom skończą się pieniądze i zacznierobić się ciepło. Jednym odbije od siedzenia w domu istania w godzinnych kolejkach do sklepu, inni zacznąkraść z braku pieniędzy. Tak jak już się dzieje na południuWłoch. Mordując gospodarkę i osłabiając ludzkąodporność psychiczną bardzo drogo kupujemy czas, doniczego go nie wykorzystując. Nie widać żadnego planu,żadnej przyjętej strategii poza przeczekaniem.Nasze państwo z dykty i paździerza ma w sobie jeszczetyle siły i woli, by dać mandat fryzjerce samotniewychowującej dzieci, która musiała pracować by mieć najedzenie. Pytanie, czy starczy tej siły, gdy ludzie masowozaczną łamać mające wątpliwe podstawy prawne zakazy.A zaczną je łamać, bo już widać, że entuzjazm sprzedkilku tygodni wyparował. Nawet dziennikarze już widzą,że bez reklam i sprzedaży gazet ich wynagrodzenia stająpod znakiem zapytania. Orlen z Energą wszystkichreklam nie wykupią a prywatny biznes walczy oprzetrwanie i tnie budżet reklamowy. Frustracja będzie zkażdym dniem rosnąć w miarę kurczenia sięoszczędności. Będzie ciekawie, ale nie czekam nanajbliższe tygodnie z niecierpliwością. Powodów dooptymizmu na razie nie widać żadnych.Na zdjęciu ZUS w Świdnicy. Jedno zdjęcie wyraża więcejniż 1000 słów.

Jak czytam tego typu posty to szlag mnie trafia, w jakim ja ku*wa kraju żyję...

 –  Dariusz Misiuna28 marca o 21:28 · DŁUGI TYDZIEŃ W PIEKLE CZYLI W POLSCEPiątek: Rano przywożę matkę z warszawskiego szpitala-widmo na ul. Banacha, gdzie miała „prosty zabieg” bronchoskopii w związku z komplikacjami choroby nowotworowej. W szpitalu wybuchła epidemia, lekarze jednak nie używali maseczek. Dowiaduję się za to, że pomimo jej zerowej odporności kazano jej długo czekać w Izbie Przyjęć oraz przechodzić przez salę z brudną pościelą. Po powrocie do domu dostaje wysokiej gorączki. Myślimy, że to może być reakcja organizmu po zabiegu, choć wzbudza to w nas niepokój.Sobota: Matka rano ma 40 stopni. Dochodzi uporczywy kaszel. Próbuję dodzwonić się do przychodni, nikt nie odbiera. Pojawia się we mnie myśl, że należałoby sprawdzić, czy nie zarażono jej koronawirusem. Wydzwaniam też do Wojewódzkiej Stacji Epidemiologicznej, również bez skutku. Telefoniczny konsultant Narodowego Funduszu Zdrowia twierdzi, że należy uderzać do WSE lub do szpitala zakaźnego. Dzwonię więc na Wolską, nikt nie odbiera. Próbujemy zbić temperaturę paracetamolem. Obniża się o kilka stopni by po kilku godzinach rosnąć do 40. Kaszel się nasila.Niedziela: Matka rano ma 40,5 stopni. Dzwonimy na pogotowie. Dowiadujemy się byśmy „nie blokowali linii”, ponieważ „jak ktoś ma białaczkę i chłoniaka, to nie jest powód dla wzywania pogotowia, zajmujemy się tylko koronawirusem”. Przychodnia milczy. Instytut Hematologii, w którym przechodziła chemioterapię, również milczy. Lekarz kontaktowy z Banacha jako jedyny odbiera telefon. Mówi, że bardzo mu przykro, ale system jest niewydolny i dopóki u matki nie wykluczą koronawirusa, nie przyjmą jej do Instytutu Hematologii. Sugeruje jak najszybsze wezwanie karetki do zakaźnego, ponieważ przejazd samochodem wiąże się z dłuższą ścieżką oczekiwania, której może nie przeżyć. Ponieważ na Wolskiej ani Wołoskiej nikt nie odbiera, piszę mail do Wojewódzkiej Stacji Epidemiologicznej. Matka kaszle i ledwie łapie oddech.Poniedziałek: Matka niknie w oczach. Raz jeszcze dzwonię na pogotowie i mówię o dusznościach. Bardzo niechętnie, ale przyjmują zlecenie. Przyjeżdża wóz pancerny. Ratownicy ubrani w potrójne mundury najpierw rozmawiają ze mną przez megafon, potem opieprzają za to, że mój 95-letni ojciec i zatrudniona opiekunka nie noszą maseczek, w końcu zaś po bardzo niemiłej rozmowie zabierają matkę do szpitala na Szaserów, gdzie robią jej test na koronawirusa. Po półtoragodzinnym oczekiwaniu na powrotny transport medyczny, wraca do domu. Temperatura rośnie do 41 stopni, a mnie gotuje się krew i pęka serce.Wtorek: Czekamy na wyniki testu, które obiecano nam przedstawić w ciągu jednego lub dwóch dni. W międzyczasie dodzwaniam się do lekarza rodzinnego i proszę o jakąkolwiek pomoc, ponieważ matka tak koszmarnie się czuje, że może nie doczekać wyników badań. Słyszę, że nie może narażać swojego zdrowia oraz innych pacjentów, a poza tym to, wbrew temu co mówią w telewizji, nie jest zobowiązana do całodobowego dyżuru pod telefonem, tylko pracuje do 14. W radiu słyszę głos kogoś z rządu o wielkich sukcesach w walce z epidemią oraz o tym, że warto być cierpliwym, ponieważ „cierpliwość to dobro”. Jestem zły, jestem wściekły, jestem wkurwiony. Patrzę na zegar, jak klik, klik, minuta po minucie ucieka życie, nie dzwoni nikt z wynikami testu. Nie mam już serca rozmawiać ze „służbą” zdrowia. Telefon chwyta Samuela. Dzwoni od instytucji do instytucji, od lekarza do lekarza. Słyszymy dziesiątki pustych słów o procedurach, niemocy, wyższej konieczności. Zapisujemy kolejne numery telefoniczne. Nie sposób dociec, gdzie można otrzymać wyniki testu.Środa: Nad ranem dzwoni pani z WSE. Trzy dni od zgłoszenia. Prosi o nasze dane i mówi, że zostaniemy objęci kwarantanną. Pytam, czy mogą nam dostarczyć jakąś pomoc? Słyszę, że oni nie są od tego. Dziękuję pięknie za rozmowę. Kolejne telefony. Kolejne puste słowa. Zbywanie, ignorowanie, zabawa w gorący kartofel. Opiekunka rodziców ucieka na Ukrainę. Matka już niemal kona.Czwartek: Ostatecznie udaje się nam dodzwonić na Oddział Dermatologii szpitala na Szaserów przerobiony na punkt badań zakaźnych. Słyszymy, że matka nie ma wirusa. Możemy więc działać dalej. Tylko że nikt nie odbiera telefonów. A matka niknie. W końcu dodzwaniamy się do Instytutu Hematologii. Jeśli otrzymamy potwierdzenie na piśmie, że matka nie ma wirusa, przyjmą ją do siebie… w poniedziałek. Czy was do reszty porąbało, przecież moja matka może nie dożyć poniedziałku? Nasze argumenty zostają wysłuchane. Po dość trudnej rozmowie ze szpitalem na Szaserów i tekstach o procedurach, wyższej konieczności i niemocy, okazuje się, że jednak można wydrukować dany dokument i ktoś może go podpisać. W szpitalu nie ma skanera, więc jedziemy i odbieramy go sami.Piątek: Matka na w pół przytomna trafia do Instytutu Hematologii. Muszę zawieźć ją sam, gdyż karetka mogłaby ją zawieźć tylko do najbliższego szpitala. W drodze, co kilka minut, spoglądam na nią, czy jeszcze oddycha. Przetaczają jej krew. Podłączają pod aparat tlenowy. Trzymają na pustym oddziale. Robią kolejny test na obecność wirusa.