Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 358 takich demotywatorów

Jak bawią się strażacy –
Strażacy ratują policjantów, którzy utknęli w windzie – Strażacy - Policjanci 1-0
Funkcjonariusze straży pożarnej z hrabstwa Wiltshire w Wielkiej Brytanii ocalili 18 prosiąt z płonącej stodoły – W ramach podziękowania otrzymali od właścicielki farmy nietypowy prezent. Kobieta przyrządziła specjalnie dla strażaków przepyszne kiełbaski z mięsa uratowanych prosiąt. - Wiem, że wegetarianie to znienawidzą, ale strażacy mówili, że kiełbaski były fantastyczne - zapewnia kobieta
 –  15.08 pracowaliśmy z kilkudziesięcioma ochotnikami przy kanale Brdy w Rytlu. Zasuwaliśmy tam od godziny 10 rano do 18tej. Jest to odcinek 2km leśnej drogi. Wraz z nami od południa przyłączyły się pojazdy wojskowe - dwie sztuki. W tym czasie mieliśmy do dyspozycji 50 -70cywilów i 5 strażaków(uczniów szkoły pożarnictwa!). Dysponowaliśmy prywatnymi 10 piłami((z początkowego stanu połowa się uszkodziła pod koniec dnia), jednym prywatnym Wranglerem i jedną cywilną koparką. Do godziny 17tej wojskowe cztero i więcej osiowe ciężarówki przywoziły nam kanapki! Nie pomagały wyciągać pni z kanału Brdy, nie używali swoich żołnierzy, tylko nas mijali i dostarczali często jedzenie. Nasz mały Wrangler zrobił więcej, niż całe wojsko na naszym odcinku pracy.Wszystko zmieniło się za pięć siedemnasta, nagle z odległości 150 metrów rozeszły się dźwięki pił( nie dwóch, ale kilkunastu), ciężkiego sprzętu i cisza która tam panowała od 10 rano została przerwana. A stało się to dzięki przyjazdowi VIP-a który w wojskowych limuzynach oraz w wojskowym terenowym aucie przejechał obok Nas. Tak, Wojskowi dowódcy nie dali polecenia swoim żołnierzom pracować z nami, używać sprzętu tylko czekali na VIP-a. Z naszej grupy zeszło powietrze, wojskowi nie udostępnili sprzętu tylko pozwolili nam ryzykować zdrowie i życie by dobrze wypaść przed prawdopodobnie najwyższym przełożonym.Dodam że wracając o 18tej tym naszym odcinkiem 2km, byliśmy ostatnią grupą pracującą, reszta została odesłana i na ich miejsce zostali rozstawieni żołnierze, by kolumna oglądała ich przy pracy. Przez całe 5h ich tam nie było. Było to ewidentne "malowanie trawy na zielono". Chciałbym by ten list przeczytał ktoś z generałów i się zastanowił do jakiego stanu się doprowadziliście mentalnie, że odstawiacie takie szopki kosztem cywilów.PS. Potrzeba dużo prywatnego!! sprzętu budowlanego z operatorami, niestety wojskowy sprzęt mimo, że większy i mocniejszy, ma operatorów bez doświadczenia i ich praca była mało wydajna. #rytel #pomoc #MON
Strażak ratuje życie psu, który utknął w studzience. Wdzięczność czworonoga jest po prostu piękna –
Tych dwóch brazylijskich strażaków uratowało całkiem olśniewająco wyglądającego leniwca –
5-letni chłopiec z Myślenic uratował swoją mamę i został bohaterem! – Bartek Rapacz z Myślenic, choć ma dopiero 5 lat, już został okrzyknięty bohaterem. Chłopiec zachował zimną krew i skutecznie wezwał pomoc, kiedy jego mama straciła przytomność. Nie zadzwonił jednak na pogotowie czy na policję, a użył syreny strażackiej, która postawiła na nogi miejscowych strażaków.Do zdarzenia doszło w nocy z 22 na 23 czerwca. Mąż pani Anety był w pracy, a kobieta została sama w domu z trojgiem małych dzieci. Gdy około 2:40 w nocy kobieta źle się poczuła obudziła syna i próbowała zadzwonić do męża, jednak ten nie odbierał, bo nie słyszał telefonu. Po chwili kobieta zemdlała.Mieszkanie państwa Rapaczów znajduje się w tym samym budynku co remiza. W środku jest stary system alarmowy na przycisk, którego już nikt nie używa.Rodzice ucząc dwa lata temu chłopca, jak ma się zachować w razie zagrożenia, polecili mu aby w razie kłopotu z telefonem użył właśnie tego przycisku.Bartek, choć jest najstarszym z rodzeństwa, ledwo dosięga do przycisku uruchamiającego syrenę alarmową. Chłopiec wspiął się jednak na palcach i udało mu się ją uruchomić. Aby mieć pewność, że jego sygnał alarmowy zostanie usłyszany, zrobił to kilkukrotnie.– Raz był dźwięk dłuższy, raz krótszy. Myśleliśmy, że to może jakiś wybryk chuligański – powiedział Polsat News Daniel Poznański, strażak z OSP Myślenice Dolne Przedmieście.Strażacy postanowili sprawdzić, co tak naprawdę dzieje się w remizie. Kiedy przybyli na miejsce drzwi otworzył im Bartek, prosząc o ratowanie jego mamy. Strażacy natychmiast przystąpili do udzielania pierwszej pomocy kobiecie. Chwilę później na miejsce dojechało pogotowie.Cała historia dzięki błyskawicznej reakcji 5-latka skończyła się dobrze. Dzisiaj o tej nieprzyjemnej przygodzie przypominają już tylko ręka na temblaku pani Anety i niekończące się pochwały dla małego bohatera
Źródło: polsatnews.pl
 –  thank you firefighters
Hiszpański strażak – Zdjęcie wykonane w idealnym momencie
Chorwaccy strażacy odsypiają po całonocnej bitwie z płonącym lasem. Szacunek dla tych ludzi –
Wycieńczeni portugalscy bohaterowie (strażacy) po wielogodzinnej walce z żywiołem – Portugalię zjadają pożary lasów
Strażak leży obok przerażonego chłopca, który miał wypadek samochodowyi puszcza mu bajkę "Happy Feet"na swoim telefonie – Strażacy to wspaniali goście
 –

Z pamiętnika pracownika

Z pamiętnika pracownika – PoniedziałekDostaliśmy komputery. To takie telewizorki z pudełkiem i kawałkiem harmonii. Fajne są.WtorekCały dzień siedzę przed komputerem. Chyba się popsuł.ŚrodaPrzyszedł nasz kierownik i włączył komputer do gniazdka.CzwartekDzisiaj pracujemy na komputerach jak szaleni. Dostałem się na 10 level. Ale Złotówa był lepszy. Padł na 12-tym.PiątekNie mogę przejść 13 poziomu. Dzisiaj chyba znowu zostanę na noc.SobotaRano przyszli policjanci. Żona zgłosiła moje zaginięcie. Na razie zamieszkam u Złotówy.NiedzielaBank zamknięty. Nie mogę się doczekać poniedziałku.PoniedziałekDzisiaj szkolenie. Razem ze mną idzie Złotówa i Bromba. Wykładowca załamał się już po 10 minutach. Coś jednak wynieśliśmy z tego szkolenia. Ja mam piękny komplet długopisów, a Złotówa nowy rzutnik.WtorekNareszcie mamy kserokopiarkę. Przy pierwszym uruchomieniu Złotówa naświetlił sobie oczy. Później Bromba postanowiła odbić sobie słownik. Teraz czekamy na nowa kserokopiarkę. I na powrót Bromby ze szpitala.ŚrodaAlarm bombowy. Ewakuacja budynku. Ktoś zostawił podejrzaną reklamówkę w toalecie. Saperzy ja zdetonowali. Teraz potrzebny będzie remont WC, a nasz dyrektor będzie musiał jeszcze raz zrobić zakupy.CzwartekWypłata. Postanowiłem zaszaleć. Kupiłem sobie nowe skarpetki. Nawet niedrogo, choć na drugą musiałem pożyczyć.PiątekRazem z Ziutkiem jedziemy w delegację. Niestety, mój rower ma przebite koło, więc Ziutek bierze mnie na ramę. Po drodze zatrzymujemy się na nocleg. Spanie na świeżym powietrzu ma swoje dobre strony.SobotaDelegacja bardzo się udała. Wszyscyśmy się fajnie bawili. Najgorzej będę wspominał Izbę Wytrzeźwień.NiedzielaRano okazało się, ze ukradli nam służbowy rower. Do domu wracaliśmy więc na piechotę.PoniedziałekMamy nową pracownicę. Postanowiliśmy wymyślić jej jakąś ksywkę. Po trzech godzinach intensywnego myślenia już ją mieliśmy. Nazwaliśmy ją: Nowa.WtorekNowa dzisiaj nie przyszła. Podobno zrezygnowała z pracy. To wina Złotówy. Nie każdy wytrzyma na widok grubego faceta ubranego jedynie w banknot dziesięciozłotowy.ŚrodaBromba wróciła ze szpitala. Ale trafił tam Ziutek ze skomplikowanym złamaniem kości śródręcza. Upadła mu jakaś kartka i poprosił Brombę, żeby się odsunęła. Wtedy ona poszła mu na rękę.CzwartekZ okazji wdrażania u nas nowoczesnych technik pracy, kierownik kazał nam pisać na komputerach. Jako pierwsza komputer zapisała Bromba. Na moim też już brakuje miejsca.PiątekCzyścimy komputery. Okazało się, że kierownikowi chodziło o co innego. Za to teraz komputery w ogóle już nie działają. Może woda była za gorąca?SobotaNareszcie łykent. Zbieramy ze Złotówą grzyby. Odchodzą razem z tynkiem. Na niedzielę zostanie nam już tylko przedpokój.NiedzielaRano wpadł do nas sąsiad z góry. Do czasu wyremontowania sufitu będziemy mieszkać we trzech.PoniedziałekSpóźniłem się do pracy. Wszystko przez te korki. Już mi się całkiem przetarły. Będę musiał sobie kupić jakieś inne buty (Ale drugi raz już nie kupię sandałów. W zimie.).WtorekZostałem właścicielem komórki. Ze Złotówą już nie dało się mieszkać.ŚrodaZginął mój zszywacz. Nikt się nie chce przyznać. Ale ja podejrzewam Brombę. Ma nowa sukienkę.CzwartekPogodziłem się z żoną. Ziutka. Moja żąda rozwodu. Rozprawa jutro.PiątekSiedzimy z żoną przed salą rozpraw. Nagle słychać, jak sędzia krzyczy do woźnego: "Powódkę!" Idziemy do domu. Nie będzie nas sądził jakiś pijak.SobotaByliśmy na imieninach u Bromby. Strasznie się wymalowała i wystroiła. Wyglądała jak pisanka. Złotówa tak jej powiedział. Wtedy ona zaproponowała, że ugotuje mu jajka. Złotówa jakoś dziwnie zbladł. Jajek w każdym bądź razie nie było. Była kura i Coca-Cola. Podobno po okazyjnej cenie. Import z Belgii.NiedzielaJakoś dziwnie się czuję. Dowiedziałem się również, że Bromba jest w szpitalu. U Złotówy nikt nie odbiera. Pewnie pojechał na ryby.PoniedziałekCiągle kiepsko się czuję. Lekarz powiedział, że to zatrucie, więc dzisiaj siedzę w domu. Postanowiłem pooglądać sobie telewizję. Niestety, wieczorem już nie mogłem nic oglądać. Sąsiedzi zasunęli zasłony.WtorekJestem w pracy. Wszyscy juz wyzdrowieli. Miło popatrzeć na znajome twarze. Żeby tylko tak Bromba wszystkiego nie zasłaniała.ŚrodaZainstalowali u nas w pracy automat z Pepsi Colą. Albo mamy straszne szczęście, albo ten automat jest popsuty. Wszyscy wrzucający monety zawsze coś wygrywają.CzwartekZąb mnie strasznie rozbolał i w nagłym przypływie odwagi poszedłem do dentysty. Na fotelu po mojej odwadze już nie było śladu. Wyskoczyłem z fotela jak z procy. Dopiero po pokonaniu jakichś 5 km wyjąłem z zęba wiertło. Po jakimś czasie dogonił mnie dentysta. Samochodem. Znalazł mnie po szlaczku z części jego aparatury, jaki za sobą zostawiłem. Jej spłacanie zajmie chyba resztę życia. Moich dzieci i wnuków. Za to ząb już mnie nie boli.PiątekDla poprawienia wystroju biura Bromba przyniosła jakieś zielsko w doniczkach. Złotówa jak to zobaczył, strasznie się ucieszył. Powiedział mi, że to marihuana i zaczął robić skręty. Fajny miał odlot. Po tym jak to Bromba zobaczyła. Zresztą, to nie była wcale marihuana, tylko jakieś paprotki.SobotaPoszedłem z Brombą i Złotówą do kina. Bromba przyniosła wiadro popcornu. Ale cholera nie chciała się podzielić. Mieliśmy miejsca w pierwszym rzędzie. Po reklamach Złotówa zwymiotował, ja cały seans płakałem (choć to była komedia), a Bromba dostała zeza rozbieżnego.NiedzielaPojechaliśmy ze Złotówą na ryby. Ale smażalnia była zamknięta. Pojechaliśmy wiec do mieszkania Złotówy. Skończyło się, jak zwykle: na śledzikach i wyborowej.PoniedziałekBromba powiedziała, że napiłaby się herbaty. Ja na to, że ja też. Niestety, herbaty nie ma już od dwóch tygodni.WtorekDzisiaj Złotówa zrobił wszystkim herbaty. Była jakaś dziwna, jakby ziołowa. Ciekawe, dlaczego paprotki Bromby nie maja już liści. Przecież to jeszcze nie jesień.ŚrodaPo pracy poszliśmy z Ziutkiem na mecz. Było extra. Piłkarze początkowo grali niemrawo, ale za to w drugiej połowie już bardzo szybko poruszali się po boisku. Za nimi zaś gromada kibiców. Padły też bramki. Obie. W ogóle atmosfera była bardzo gorąca. Za to cały czas schładzały nas policyjne sikawki. Mam z tego meczu dużo pamiątek: policyjny kask, pałki, tarcza z napisem POLICJA, skrawki munduru, siniak od ławki na plecach, wybite dwa przednie zęby, jakieś szaliki.CzwartekNudy. Gdyby Złotówa niechcący nie podpalił biurka kierownika, dzień byłby na straty. Na kierowniku długo jeszcze utrzymywała się piana. Nie tylko ta z gaśnicy.PiątekZiutek przyszedł dzisiaj bardzo wesoły. Co prawda, nie minęło jeszcze 48 godzin, ale go już wypuścili. Jutro nasza drużyna ma mecz wyjazdowy. Ziutek obiecał, że mi coś przywiezie.SobotaDzisiaj pierwszy raz w życiu leciałem. Potrącił mnie samochód. Ciężarowy. Kierowca ciężarówki bardzo się wkurzył i zaczął mocno trząść drzewem, na którym wylądowałem. Gdyby mu w międzyczasie nie ukradli wozu, kto wie, jak by to się skończyło.NiedzielaNareszcie zdjęli mnie z drzewa. Strażacy to super goście. Zabrali mnie na akcję. Nie wiem, dlaczego się śmiali. Przecież ten kot, którego zdjęli z drzewa, nie był wcale do mnie podobny
W ubiegłym roku Włochy nawiedziło trzęsienie ziemi. Strażacy pod gruzami zastali niezwykle przejmujący widok. 9-letnia Giulia poświęciła swoje życie, aby ocalić swoją 4-letnią siostrę, osłaniając ją własnym ciałem przed walącymi się gruzami. Jeden ze stra – "Witaj maleńka,pomogłaś siostrze uwolnić się spod gruzów. Przykro mi, że przybyliśmy za późno, gdy już nie oddychałaś, ale uwierz, że robiliśmy, co mogliśmy, żeby jak najszybciej do Ciebie dotrzeć. Gdy będę znowu w domu, w lAquila, będę wiedział, że jesteś jednym z aniołów, który na mnie spogląda z nieba błyszczącego od gwiazd. Nie znasz mnie, ale wiedz, że Cię kocham, Andrea."
W okresie wielkanocnym, ten filmik robił furorę na świecie. A przedstawia polską tradycję świąteczną, w ramach której w czasie Rezurekcji strażacy pilnujący grobu pańskiego padają na ziemię –
Porwanie samolotu w Moskwie: – Poniedziałek:Porwaliśmy samolot na lotnisku w Moskwie, pasażerowie jako zakładnicy. Żądamy miliona dolarów i lotu do Meksyku.Wtorek:Czekamy na reakcję władz. Napiliśmy się z pilotami. Pasażerowie wyciągnęli zapasy. Napiliśmy się z pasażerami. Piloci napili się z pasażerami.Środa:Przyjechał mediator. Przywiózł wódkę. Napiliśmy się z mediatorem, pilotami i pasażerami. Mediator prosił, żebyśmy wypuścili połowę pasażerów.Wypuściliśmy, a co tam.Czwartek:Pasażerowie wrócili z zapasami wódki. Balanga do rana. Wypuściliśmy drugą połowę pasażerów i pilotów.Piątek:Druga połowa pasażerów i piloci wrócili z gorzałą. Przyprowadzili masę znajomych. Impreza do rana.Sobota:Do samolotu wpadł specnaz. Z wódką. Balanga do poniedziałku.Poniedziałek:Do samolotu pakują się coraz to nowi ludzie z gorzałą. Jest milicja, są desantowcy, strażacy, nawet jacyś marynarze.Wtorek:Nie mamy sił. Chcemy się poddać i uwolnić samolot. Specnaz się nie zgadza.Do pilotów przyleciała na imprezę rodzina z Władywostoku. Z wódką.Środa:Pertraktujemy. Pasażerowie zgadzają się nas wypuścić, jeśli załatwimy wódkę
90-letni mieszkaniec podopoczyńskiej gminy Drzewica mieszkał samotnie, towarzystwa dotrzymywał mu kundelek o imieniu Murzyn.Dzięki psu ratownicy dotarli do mężczyzny, gdy ten zabłądził w lesie – We wtorek wieczorem bliscy poinformowali policję, że 90-latka nie ma w domu. Świadkowie mówili, że mężczyzna wyjechał rowerem w stronę lasu około godz. 15. Wszystko wskazywało, że zabłądził. Policjanci i strażacy oraz leśniczy z nadleśnictwa Opoczno ruszyli na poszukiwania starszego pana.- Córka i wnuczka zauważyły, że w obejściu nie ma Murzyna. Zaczęły nawoływać zwierzę po imieniu - mówi starszy inspektor Barbara Stępień, rzeczniczka opoczyńskich policjantów. - Po kilkunastu minutach zobaczyły przybiegającego w ich kierunku czworonoga.Pies, który jak się okazało spędził z mężczyzną całą noc w lesie zaprowadził rodzinę w miejsce gdzie przebywał zaginiony
Trening rosyjskich strażaków –
Kolejna udana akcja ratunkowa strażaków! –