Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 111 takich demotywatorów

W Polsce mamy 4-krotnie niższezarobki niż chociażby w Niemczech – Za to mamy droższe ubrania, buty sportowe i markowe, samochody, elektronikę włącznie z telefonami, czynsz za wynajem mieszkania w wielu miastach. Ponadto mamy nie dość że droższe to jeszcze do tego gorszej jakości żywność, kosmetyki, proszki do prania czy kawę

Mija 7 lat od śmierci Manute'a Bola - jednego z najwyższych koszykarzy w historii NBA, ale przede wszystkim wspaniałego samarytanina o wielkim sercu i człowieka, który przewidział zagrożenie ze strony Bin Ladena i islamu

Mija 7 lat od śmierci Manute'a Bola - jednego z najwyższych koszykarzy w historii NBA, ale przede wszystkim wspaniałego samarytanina o wielkim sercu i człowieka, który przewidział zagrożenie ze strony Bin Ladena i islamu – 19 czerwca przypada 7. rocznica śmierci najbarwniejszej - zdaniem wielu ekspertów i kibiców koszykówki - postaci w historii NBA, Manute'a Bola. W 1985 roku nieznany nikomu "dziwoląg" z Sudanu przebojem dostał się do najlepszej koszykarskiej ligi świata.Mierzącego 231 cm zawodnika, wywodzącego się z afrykańskiego plemienia Dinka (jego członków uznaje się za najwyższych ludzi świata), podczas draftu wylosowała ekipa Washington Bullets (obecnie Wizards). Tak rozpoczęła się kariera przybysza z Afryki, który w kolejnych latach porwał serca fanów basketu na całym świecie. Oprócz Wizards występował również w barwach Golden State Warriors, Philadelphia 76ers i Miami Heat.Rekordy sportowe Bola muszą robić duże wrażenie. Już w swoim debiutanckim sezonie w NBA Sudańczyk rozegrał 80 spotkań. Jego średnia bloków w sezonie - 4,97 na mecz - po dzień dzisiejszy jest drugim wynikiem w historii ligi. 23-letni wówczas zawodnik zablokował 397 rzutów, co pozostaje rekordowym osiągnięciem w lidze dla debiutanta.Bol przez całą karierę był koszykarzem wyjątkowo szczupłym, co przy jego słusznym wzroście (231 cm) i stosunkowo niedużej wadze (zaledwie 90 kg) wyglądało wręcz komicznie. Stąd też wzięła się łatka "dziwoląga".
 - Moja mama mierzyła 208 cm, a tata 203. Najwyższy w rodzinie był pradziadek, który miał 239 cm. Mój wzrost nie jest więc niczym szczególnym - powiedział Bol na łamach "The New York Times" w 1985 roku.Manute Bol z pewnością nie odejdzie długo w zapomnienie. Nie tylko przez pryzmat sportowych wyników, ale - może nawet przede wszystkim - przez zaangażowanie się w akcje charytatywne, których celem było niesienie pomocy ogarniętemu wojną domową Sudanowi. Przez dziesięć lat kariery w NBA (w latach 1985-94), sportowiec przekazał na rzecz swojego rodzinnego kraju ok. 3 mln dol. amerykańskich. Oprócz tego pomagał finansowo licznej rodzinie - tej bliższej, jak i dalszej.- Bóg zesłał mnie pewnego dnia do Ameryki i dał dobrze płatną pracę. Dał mi też serce. Ja kocham ludzi - przyznał w rozmowie z amerykańskimi mediami.O rodakach nie zapomniał nawet wtedy, kiedy był zmuszony przerwać grę w koszykówkę z powodu problemów zdrowotnych. Badania lekarskie wykazały, że cierpiał na reumatyzm kolan i nadgarstków. Po zakończeniu kariery robił co mógł, by zarabiać pieniądze i przekazywać je do ojczyzny.
Bol doskonale wiedział, że dzięki swojej dziwacznej posturze może wciąż zarabiać duże pieniądze. Występował więc w telewizji. Brał udział w walkach celebrytów w ringu bokserskim, a nawet zagrał w hokeja na lodzie, pomimo tego, że nigdy wcześniej nie jeździł na łyżwach. Prowadził życie cyrkowego klauna, wystawiając się na pośmiewisko, ale najważniejsze dla niego było pozyskiwanie funduszy dla potrzebujących ludzi w Sudanie.
Działalność Samarytanina sprawiła, że w ojczyźnie był postrzegany jak bohater narodowy.

- Manute jest inteligentnym i mądrym człowiekiem. Czyta "New York Times" i orientuje się w wielu dziedzinach. Mówił w narzeczu Dinka i w języku arabskim zanim nauczył się angielskiego. Gdyby takich jak on było więcej, świat byłby z pewnością o wiele lepszy. W takim świecie chciałbym żyć - powiedział w jednym z wywiadów Charles Barkley. Legendarny amerykański koszykarz był jednym z przyjaciół słynnego Afrykanina w NBA.
Bol nie ograniczał się jedynie do przekazywania pieniędzy rodakom. Często odwiedzał obozy dla uchodźców i pomagał rebeliantom. Angażował się w budowę szkół i szpitali w kraju położonym w północno-wschodniej części Afryki, a także w politykę. W 2001 roku otrzymał nawet propozycję objęcia stanowiska ministra sportu w rządzie Sudanu, ale nie mógł jej przyjąć. Warunkiem było bowiem przejście na islam, co nie wchodziło w rachubę. Był bowiem chrześcijaninem.Odmowa przyjęcia stanowiska ministra wiązała się z poważnymi sankcjami. Odebrano mu paszport i objęto aresztem domowym, zamykając drogę powrotu do USA. Dzięki pomocy Stanów Zjednoczonych udało mu się jednak uciec do Egiptu, gdzie założył szkołę koszykarską (jednym z jego podopiecznych był Luol Deng). 
Bol ostrzegał świat, kiedy jego rodzinny kraj udzielał azylu Osamie bin Ladenowi. - Islamizacja źle się skończy - mówił, ale wówczas nie traktowano tej sprawy zbyt poważnie.
W 2004 roku - po powrocie do Stanów Zjednoczonych - bohater Sudańczyków miał poważny wypadek samochodowy w Colchester (w stanie Connecticut). Miał pecha, bo wsiadł do taksówki, którą prowadził pijany kierowca. W wyniku obrażeń odniesionych w wypadku spędził ponad trzy miesiące w szpitalu. Zapadł w śpiączkę. Nie posiadał ubezpieczenia, więc leczenia pochłonęło resztę oszczędności. Wyszedł z tego, ale ze zdrowiem było coraz gorzej.19 czerwca 2010 roku świat obiegła smutna informacja. Bol zmarł w Virginia Medical Center w Charlottesville (stan Wirginia). Były sportowiec, który pod koniec życia zmagał się z niewydolnością nerek i powikłaniami po zespole Stevensa-Johnsona (groźna choroba skórna) odszedł w wieku 47 lat.- Zmarł świetny sportowiec i wielki człowiek. Przy nim każdy stawał się lepszym człowiekiem. Manute Bol nie odejdzie w zapomnienie - pisały amerykańskie media, oddając hołd Sudańczykowi.

Jak wyhodować faceta:

 –  Pierwszy dzień w domu    Nowy mężczyzna w domu to radość dla kobiety, ale i nowe obowiązki. Nie można zapominać o tym, że często nie znamy rodowodu, ani nawet poprzedniej właścicielki naszego nowego pupila. Nie wiemy, jak był traktowany i jakie ma nawyki. Na wszelki wypadek nie należy wykonywać zbyt gwałtownych ruchów, lepiej też unikać podnoszenia głosu, bo może się skulić, schować za szafę i trzeba będzie włączyć odkurzacz żeby go wypłoszyć. Dlatego już od progu przemawiamy do niego łagodnym, acz stanowczym głosem. Układamy na kanapie, głaszczemy po głowie (ostrożnie, bo może nieprzyzwyczajony) i pozwalamy mu zatrzymać paletko, by czuł zapach z poprzedniego domu. Pierwsza noc jest zazwyczaj najtrudniejsza, ponieważ może pochlipywać i piszczeć, ale musimy wykazać się konsekwencją i nie brać go od razu do swojego łóżka, żeby się nie przyzwyczaił.Złe nawyki    Już po kilku dniach pobytu nowego mężczyzny w domu orientujemy się pobieżnie, jakie ma nawyki. Najczęściej przywiązuje się do miejsca, na którym spędził pierwszą noc, czyli kanapy i tam zalega w pozycji horyzontalnej. Często z pilotem od telewizora w dłoni. Czasem z gazetą, sporadycznie z książką. Ponieważ mało mówi, mogłoby się wydawać, że myśli, ale najczęściej okazuje się, że to tylko złudzenie. Gdy czuje głód, opuszcza legowisko i buszuje po kuchni. Wtedy najlepiej być w domu i szybko zrobić mu coś do jedzenia. W przeciwnym razie w kuchni zastaniemy wypiętrzone grzbiety brudnych naczyń, pod stopami lepkie substancje, a wszystko posypane zgrzytającym cukrem i okruszkami chleba. W lodówce natomiast puste kartony po mleku. W żadnym wypadku nie wolno wtedy bić mężczyzny. Bo ucieknie.Karmienie    Karmienie mężczyzny zwykle nie jest zbyt skomplikowane i nawet średnio zdolna kulinarnie kobieta udĽwignie ten ciężar, w niektórych przypadkach również i związane z tym koszty. Nie należy się też stresować opinią mężczyzny na temat smaku podawanych dań, bo i tak żadna z nas nie potrafi gotować tak, jak jego mamusia. Podajemy zatem cokolwiek, byle było ciepłe, ponieważ on i tak nie oderwie oczu od gazety lub telewizora. Podobno znane są przypadki że udało się nauczyć mężczyznę, żeby kanapki jadł nad talerzem i nie w łóżku oraz nie podjadał z rondla, ani też nie gryzł całego pęta kiełbasy jak barbarzyńca, ale informacje te nie zostały potwierdzone naukowo. Jedno jest pewne - mężczyzna lubi dostawać jeść regularnie i szybciej się wtedy oswaja.Pielęgnacja - ubieranie    Pielęgnacja mężczyzny wymaga wielu starań i nieustannego nadzoru. Nikt, kto jeszcze nie hodował w domu mężczyzny, nie zdaje sobie sprawy, jaki obowiązek bierze na swoje barki zarówno w dni robocze jak i w święta. Pierwszorzędną sprawą jest skompletowanie nowej garderoby. W przeciwnym wypadku mężczyzna nie porzuci rozciągniętego podkoszulka i wypchanego na kolanach dresu. No chyba, że się na nim rozpadną ze starości. Potem już tylko trzeba podsuwać mu rano gotowy zestaw do ubrania, prać, czyścić, prasować, przyszywać guziki, zestawiać kolory i chwalić, że świetnie wygląda. I bywa, że jedynym znakiem uznania za pielęgnacją mężczyzny jest odcisk obcej szminki na jego kołnierzyku.Pielęgnacja - higiena    Są mężczyźni, którzy boją się wody jak ognia, ale takich na szczęście można wyczuć na odległość. Pozostali uwielbiają się chlapać w łazience godzinami. Co za tym idzie, musisz zaakceptować (bo jeszcze nikt nie wymyślił na to sposobu) permanentnie podniesioną deskę, brudną wannę, zachlapania w promieniu 5 metrów, nie zakręconą pastę, wodę w mydelniczce i zdeptany na podłodze, twój osobisty biały ręczniczek. W skrajnych przypadkach, dzięki wieloletnim wysiłkom, można przyuczyć mężczyznę do obcinania paznokci u nóg. Co prawda zrobi to na podłogę, ale twoje łydki po spędzonej wspólnie nocy nie będą wyglądały jak po walce z bengalskim tygrysem.Pielęgnacja - kosmetyki    Zazwyczaj mężczyźni niechętnie używają kosmetyków, ale piankę do golenia i dezodorant podbierają z twojej półki, a do tego bezczelnie pyskują, że ma za bardzo kwiatowy zapach. Często idą dalej i podłączają się również do szamponu i odżywki, pasty i płynu do płukania ust. To jest irytujące, ale jeszcze nie naganne. Niepokoić się trzeba, kiedy ubywa brokatowego pudru, szminki, a zwłaszcza kiedy zauważasz, że ktoś chodził w twojej koronkowej bieliĽnie...Zdrowie    W przypadku mężczyzny nawet najlżejsze przeziębienie lub katar mogą być niebezpieczne i brzemienne w skutki. Nie dla niego oczywiście, tylko dla nas. Wystarczy stan podgorączkowy albo lekkie skaleczenie i mamy w domu rozhisteryzowaną, konającą ofiarę, która wymaga od nas wysoko wyspecjalizowanej opieki medycznej i psychoterapii, oraz zapewnień, że na pewno nie umrze. Nadludzkim wysiłkiem woli i cierpliwości musimy jakoś przeżyć te erupcje hipochondrii i wyzbyć się jakichkolwiek złudzeń, że gdy my będziemy umierać w malignie na zapalenie płuc, ktoś poda nam szklankę wody. W sytuacji naszej choroby on przyjdzie i zapyta "a co dzisiaj mamy na obiad?".Ruch    Oprócz wąskiej grupy fascynatów czynnego wypoczynku, mężczyzna, tak jak kot, potrafi przyjemnie przeżyć życie, nie opuszczając zamkniętych pomieszczeń. Nie licząc krótkiego dystansu "do" i "z" samochodu. Będzie się wił jak diabeł pod kropidłem, gdy spróbujemy namówić go na spacer. Gotów jest wtedy nawet wziąć się za jakąś pracę domową i lepiej nie stawać mu w tym na przeszkodzie. Ostatnią deską ratunku, żeby utrzymać jego i siebie w kondycji, jest sprowokowanie aktywności seksualnej. To nam rozwiąże kwestie jogi, aerobiku, gimnastyki artystycznej, hiperwentylacji i drenażu limfatycznego. Sposób domowy - tani i zdrowy.Mnożenie    Ukoronowaniem wzorowej hodowli jest uzyskanie zdrowego potomstwa. Tu nie można popełnić częstego błędu czekając, aż mężczyzna sam się rozmnoży, ani też żywić nadziei, że wzbogacenie hodowli o drugiego mężczyznę rozwiąże tę palącą kwestię. Otóż nie rozwiąże, najwyżej się pozagryzają. A zatem pamiętajmy, że w rozmnażaniu mężczyzny musimy mu pomóc i odegrać w tym kluczową rolę. Jedyne, co mężczyzna powinien samodzielnie mnożyć, to środki na wychowanie potomstwa.Kontrola    Kiedy nacieszymy się już naszym mężczyzną, a on oswoi się z nami i zacznie ufnie jeść z ręki, możemy zacząć delikatnie wypuszczać go z domu. Najpierw tylko do pracy, potem do mamusi na obiad, a za dobre sprawowanie nawet na piwo z kolegami. Ale trzeba być czujnym. Wprawdzie nie można go przykuć do kaloryfera, ani wszędzie mu towarzyszyć, ale od czego mamy komórki. Jak ma czyste sumienie i kocha, to sam się melduje średnio co godzinę, przynajmniej SMS-em. Martwić się należy, gdy za długo "abonent jest czasowo niedostępny". Wtedy trzeba przykrócić smycz, bo byłoby wielkim marnotrawstwem, gdyby naszego wypielęgnowanego ulubieńca używała jakaś flądra. I to za nasze pieniądze.Tresura    Prędzej wielbłąda przeprowadzisz przez ucho igielne, niż nauczysz czegoś mężczyznę. Tesura powinna odbywać się w wieku szczenięcym i jeśli została zaniedbana w rodzinnym gnieĽdzie, to nie mamy żadnych szans, żeby to zmienić. W wypadku braku elementarnych zasad dobrego wychowania, najlepiej po prostu zmienić egzemplarz na inny. Nie usypiać!!! Można przecież oddać w dobre ręce irytującej nas od dawna koleżanki, zostawić w schronisku wysokogórskim, bądĽ porzucić w lesie na parkingu.Czas wolny    Mężczyznę nabywamy w przekonaniu, że wypełni nam przyjemnościami nasz czas wolny. I tu następuje duże rozczarowanie, gdyż okazuje się, że w związku z posiadaniem mężczyzny nie mamy już czasu wolnego. Raczej pozostaje nam zorganizować jego czas wolny, żeby nie zgnuśniał do reszty. Niektóre optymistki odnajdują się, oglądając transmisje sportowe, lepiąc samolociki, albo przekopując ogródek jego rodziców. Pesymistki biorą drugi etat, prace zlecone i robią błyskotliwe kariery.Posłuszeństwo    Mężczyźni nigdy nie słuchają tego, co się do nich mówi. Mają co prawda dwoje uszu, ale jedno z nich służy do wpuszczania naszych słów, drugie natomiast do natychmiastowego ich wypuszczania. Jeśli czasem wydaje się nam, że słuchają naszych wywodów w skupieniu na twarzy, to niechybnie boli ich brzuch, albo muszą niezwłocznie udać się do toalety. Dlatego próby obarczenia ich nawet pozornie prostymi obowiązkami, takimi jak zrobienie podstawowych zakupów, wyrzucenie śmieci lub podlanie kwiatka podczas naszej nieobecności, nie mają najmniejszego sensu i powodują w nas samych niepotrzebną irytację.Sztuczki    Jeżeli trafił nam się mężczyzna o wesołym i skorym do zabawy usposobieniu, mamy szansę nauczyć go paru sztuczek, które ułatwią nam nieco życie. Na przykład wracanie do domu na telefoniczne zawołanie, celność przy korzystaniu z toalety, umiejętność wrzucania brudnej bielizny do wnętrza pralki, aportowanie dóbr materialnych, oraz używanie ze zrozumieniem słów - "proszę", "przepraszam" i "dziękuję". Ot, taka edukacyjna zabawa. Na efekty trzeba długo czekać, ale nie zaszkodzi spróbować.Własny kąt    Bardzo ważne, żeby mężczyzna miał w domu swoje miejsce, gdzie mógłby się schować i nie plątać się nam pod nogami. Najlepiej własny pokój z biurkiem pełnym nietykalnych świętości, ryczącym telewizorem nietykalnych legowiskiem, gdzie mógłby drzemać, udając, że ciężko pracuje. Pamiętajmy, że nie wolno nam tam wchodzić bez potrzeby i bez pukania. Zresztą byłby to duży szok dla naszego poczucia estetyki i porządku. Wkraczamy tam tylko w ostateczności, kiedy zaczyna brzydko pachnieć w mieszkaniu. Najlepiej w skafandrze do utylizacji radioaktywnych odpadów.Mężczyzna w łóżku    Nieuniknione, że raczej prędzej niż póĽniej mężczyzna będzie się wpychał do naszego łóżka. Wślizgnie się od ściany, odepchnie łapami i zrzuci nas w nocy na podłogę, a wcześniej ściągnie z nas kołdrę. Jeśli jakimś cudem nie damy się zrzucić, uczepi się nas jak ośmiornica, przygniecie całym ciężarem i będzie chrapał prosto do ucha. Właściwie nie ma na to sposobu, ale pewnym pocieszeniem jest fakt, że mężczyzna wydziela bardzo dużo ciepła i można zaoszczędzić na ogrzewaniu w okresie jesienno - zimowym.Zabawki    Mężczyzna najbardziej lubi bawić się "w doktora". Niestety, jak we wszystkim, nie zna umiaru, a my nie zawsze mamy ochotę mu w tym towarzyszyć, bo mamy swoją pracę i potrzebę przespania choćby sześciu godzin na dobę. Dlatego też, żeby się nie nudził, albo nie szukał innego towarzystwa, trzeba mu pozwolić bawić się jego ulubionymi zabawkami. Nowym samochodem, motorem, kinem domowym, albo monumentalnym sprzętem grającym, w najlepszym wypadku najnowszą komórką z internetem i wodotryskiem. Ważne, żeby się czymś zajął, a my w tym czasie bawimy się w naprawiacza kranów, elektryka, stolarza, kucharkę, zaopatrzeniowca... itd. itp.Sam w domu    Zdarza się tak, że musimy pilnie wyjechać na parę dni i zostawić mężczyznę samego w domu. Wtedy zabezpieczamy, co tylko się da. Kwiatki wynosimy do sąsiadów, papugi do przyjaciółki, a oszczędności do banku. Zostawiamy pełną lodówkę i ogarnięte mieszkanie, żeby mu było przyjemnie. Wracając zastajemy kosmiczny bałagan i pustą lodówkę. Oddychamy z ulgą, bo jeśli byłoby posprzątane, to znak, że albo wcale nie spał w domu, albo ktoś mu pomógł zacierać ślady wiarołomstwa.
Widowiskowe i efektywne,ale mało sportowe –
Najdroższy wypadek w historii firmy –
Teraz jestem stałym bywalcem –
Świntuszenie – Poziom ekspert *Powoli dochodzi do twojej sypialni i puka w drzwi, ja mam 185 wzrostu i noszę sportowe spodenki oraz obcisłą koszulkę uwypuklającą moje mięśnie. Ty słyszysz pukanie, więc podchodzisz do drzwi i... (twój wzrost i co masz na sobie). ...otwieram drzwi. Mam 155 wzrostu i białą piżamę z krówkami, kocią sierścią, plamą po syropie czekoladowym z domieszką keczupu.
Müller to prawdziwy buc –  Thomas Müller wyraził niezadowolenie z faktu konieczności gry z takimi zespołami jak San Marino w eliminacjach Mistrzostw Świata. Na odpowiedź ze strony europejskiego outsidera nie musiał długo czekać.- Mecze z rywalami takimi jak San Marino nie mają nic wspólnego z profesjonalnym futbolem. Nie rozumiem znaczenia takich spotkań, szczególnie w napiętym terminarzu. Wiem, że dla nich starcie z mistrzami świata to szczególny moment. Dla nas obrona tytułu może zdarzyć się tylko dzięki ciężkiej pracy, a takie spotkania tylko prowadzą do niepotrzebnego ryzyka - powiedział zawodnik po zwycięstwie reprezentacji Niemiec z San Marino 8:0.Wypowiedź piłkarza Bayernu Monachium wywołała sporo kontrowersji i odniósł się do niej między innymi rzecznik kadry San Marino - Alan Gasperoni. Na swoim profilu na Facebooku napisał list otwarty skierowany do Thomasa Müllera, w którym podaje 10 powodów, dla których takie mecze są potrzebne.- Najdroższy Thomasie Müllerze. Masz rację. Takie mecze, jak ten w piątkowy wieczór, są pozbawione sensu. Dla ciebie. (...) Chciałbym podać Ci 10 powodów, które potwierdzają, że spotkania takie jak San Marino - Niemcy są przydatne... Po pierwsze ten mecz pokazał ci, że nawet z tak słabymi drużynami, jak nasza, nie potrafiłeś zdobyć bramki. I nie mów, że nie byłeś wkurzony, gdy Aldo Simoncini powstrzymał cię przed strzeleniem gola - zaczął ostro Gasperoni.- Ten mecz posłużył wszystkim, żeby udowodnić twoim szefom, że piłka nożna nie należy do nich, ale do tych, którzy ją kochają i pośród nich czy tego chcecie, czy nie jesteśmy także my. Takie spotkania mają przypomnieć dziennikarzom, że istnieją jeszcze chłopcy, którzy podążają za swoimi marzeniami, a nie za waszymi czekami. Twoje słowa potwierdzają, że mentalność Niemców nigdy nie ulegnie zmianie. Historia Wam już pokazała, że znęcanie się nad innymi nie daje gwarancji sukcesu. Ten mecz pozwolił Twojej Federacji (naszej też) zainkasować pieniądze ze sprzedaży wizerunku i dzięki temu może budować obiekty sportowe dla dzieci, bezpieczne stadiony czy szkoły piłkarskie - kontynuował Sanmaryńczyk uderzając we wszystkich Niemców.- Zdradzę Ci sekret - nasza Federacja zbuduje nowe boisko w zapomnianej miejscowości Acquaviva. Ty mógłbyś zbudować to za sześć miesięcy swojej pensji, a my zrobimy to za pieniądze pochodzące ze sprzedaży praw do transmisji jednego meczu. Nieźle, prawda? (...) Chciałbym, żebyś zrozumiał, że nawet jeśli nosisz najlepszy model butów Adidasa, to w środku możesz być gościem, który założy białe skarpetki do sandałów - dodał na koniec, zarzucając zawodnikowi brak klasy.
 –  Witam i zapraszam, do sprzedaży dzisiaj zgłaszam: Seat, niczym wyspa hiszpańska, o podobnym temperamencie, posiadający sportowe zacięcie. Na papierze 110 koni mechanicznych, a w rzeczywistości 130-140 koni andaluzyjskich, niczym w najlepszej stadninie sobie drzemie. W takim tłoku ciężko się oddycha, zamontowany sportowy filtr powietrza. No i styka. Kolor żółty jak na zdjęciach widać - proszę oglądać. Można też dotykać. Samochód jest niski, sportowo obniżony. Nadaje się dla męża (może też dla żony). Ma letnie opony, niczym na Hiszpanię przystało. W zestawie dorzucam zimowe, gdyby śniegiem przysypało.Rocznik 98, dodać zapomniałem, lecz stan taki, że jeździć nim się nie bałem. Owszem, tu coś skrzypi, tam coś skrzeczy. Eksploatacja! ma się na rzeczy. Klimatyzacja, pod prądem szyby. Lusterka boczne... i radio USB :)Papiery wartościowe posiadam do niego: wymiana klocków, tarcz, paska i wszystkiego innego. Mimo tej mocy, spalanie ma niskie. Do 5 litrów wyniki są bliskie. Przez 9 miesięcy ważne jest ubezpieczenie. To dłużej niż ciąża, gdy zawiedzie zabezpieczenie. Ogłoszenie nam rośnie, niczym ceny chleba. Więcej informacji nam chyba nie potrzeba. Jeśli jednak na pytania najdzie Cię ochota, zapraszam do kontaktu, jeśli czasu Ci nie szkoda. Teraz wersja błyskawiczna.Dla zainteresowanych, specyfikacja techniczna:- Seat Ibiza wersja GT- rocznik 1998- diesel 1,9 TDI 110KM*- kolor nadwozia żółty- alufelgi**- elektryczne przednie szyby- klimatyzacja- centralny zamek- elektryczne lusterka- radio (USB)- fotele kubełkowe fabryczne*Auto posiada sprężarkę, więc realna moc wynosi około 130-140 KM.**Auto obecnie jest na oponach letnich z innymi felgami, ale w cenie dorzucam opony zimowe z felgami ze zdjęcia. W samochodzie była robiona MAPA pod sprężarkę i sportowy filtr powietrza. Zawieszenie jest lekko obniżone, opony lekko szersze - samochód trzyma się drogi jak Kaczyński kota ;)

To jest prawdziwy mistrz marketingu!

To jest prawdziwy mistrz marketingu! –  W pierwszej kolejności musisz odpowiedzieć sobie na jedno, bardzo ważne pytanie: Po co mi Seicento?Mam na to kilka potencjalnych odpowiedzi więc ci pomogę.Możesz pojechać w siną dal.Możesz odwiedzić mamę.Możesz stać pod blokiem i kontemplować sportową linię auta.Możesz się przespać w środku jak cię stara z domu wyrzuci.Możesz wsiąść zapalić szluga deszczową nocą jak już nie możesz wytrzymać na chacie ze starym.Możesz wozić dziewczyny na randki.Możesz wozić chłopaków na randki.Możesz wozić kebab żeby zarobić na studia.Możesz wywalić tylne siedzenia, wstawić rożen i rozpocząć budowę paróweczkowego imperium sprzedając paróweczki prosto z okienka.Seicento nie pyta. Seicento nie ocenia. Seicento wozi.Podstawowe info:Silnik? ŻYLETA! Od samego patrzenia robią się blizny.Radio? Jest. Ale nie działa. Sam popsułem, bo po co komu muzyka, kiedy można słuchać takiego silnika.Hamulec? Zero chamstwa, pełna kultura.Biegi? Zmieniają się jak pory roku - płynnie i nieubłaganie.Sprzęgło? Oporu tyle co we Francji w '39.Ręczny? Jak mawiał mój stary, na ręcznym daleko nie zajedziesz.Więcej info? Dobra!Drugi właściciel. Stan igła! Włoch płakał jak sprzedawał, ale to żaden news, bo włosi płaczą z byle powodu. Pod kocem nie trzymał, bo we Włoszech jest ciepło i nie ma takiej potrzeby. Za to do tej pory, jak się stary, dobry Francesco obeżre spaghetti i opije wina, to potrafi zadzwonić z wakacji w Toskanii, aby posłuchać przez telefon silnika, bo go uspokaja lepiej niż tyrolskie ptaki świergolące na słońcu do wtóru wiejskich kobiet miażdżących gołymi stopami winogrona.Od kupna w 2013 do dnia dzisiejszego wymieniłem w nim:- Chłodnicę- Cały układ sprzęgła- Alternator- Swożnie- Tarczę hamulcowe- Klocki hamulcowe- Wiatrak- Układ wydechowy- Akumulator (jakieś 3msc temu, więc wciąż jest na etapie, który przechodził każdy z nas między 15-20 rokiem życia, czyli 'niezniszczalny')- Rzeczy o których nie pamiętamDodatkowo, zaatakowany znienacka którejś mrocznej zimy przez czający się za rogiem kontener na gruz, musiałem wymienić maskę. Nie jest ona więc oryginalna a przedni zderzak nadal ma wgniecenie (nie wymieniałem, bo przecież od tego zderzak jest, żeby być wgniecionym). Lewy bok jest też lekko zatarty, bo ktoś kiedyś małego Seicento najwyraźniej nie zauważył i mu się go udało przytrzeć, ale przyznać mu się już nie udało. Ktoś inny kiedyś indziej, nie zauważył też tego samego Seicento i zarysował drugi bok swoim wystającym z kieszeni kluczem. Ogólnie bardzo zabawna historia, nie śmiałem się ani razu.Może to nie Porshe, ale to sportowe auto i kto się zna na włoskim designie z pewnością doceni. Zdanie ignorantów nie powinno nas obchodzić.Co więc dokładnie otrzymasz za tą niebywale okazyjną cenę?- Pali tyle co moja babka, czyli już bardzo niewiele. Jeśli ty też palisz, to prawdopodobnie wydajesz więcej na szlugi niż będziesz wydawać na paliwo.- Przyśpieszenie też ma jak moja babka, czyli raczej bez szału, ale jak już się rozpędzi to nie zatrzymasz, chociaż na pierwszym biegu robi nad wyraz imponujące rzeczy.- Kiedyś jechaliśmy tym w pięć osób plus rower, gitara, małe pianinko, dwa koty i chomik (bez klatki). Najważniejsze w tym zdaniu to 'jechaliśmy'.- Nigdy nie prowadziłem bardziej zwrotnego auta, więc do pokonywania życiowych zakrętów nadaje się idealnie- Sejak jest tak mały, że jesteś w stanie go zaparkować w miejscu, którego inni nawet nie zauważą.- Mały, ale wariat. Warto o tym pamiętać, kiedy siada się za kierownicą, co by nas nie poniosło.Jest wysoce prawdopodobne, że sam, jak ten Włoch, będę płakać i dzwonić, aby posłuchać skrzypienia pedału sprzęgła, które brzmi niczym pisk noworodka zaraz po przyjściu na świat i odebraniu pierwszego klapsa od życia, ale prawda jest taka, że koszty utrzymania auta (nie tego auta konkretnie, tylko jakiegokolwiek auta) przekraczają moje potrzeby, o możliwościach z wrodzonej skromności nie wspomnę. O ile Włoch jeździł tylko na mecze lokalnej drużyny z Serie C co 2 tygodnie, tak ja korzystałem z auta 1-2 razy na tydzień.Polecam nie tylko koneserom marki.
Tak wjeżdżają po ruchomych schodach sportowe świry –
"Złoty pocałunek" Mai Włoszczowskiej. Szwedzi zaskoczeni – Maja Włoszczowska w pięknym stylu wywalczyła dla Polski srebrny medal na IO w Rio. Polka po raz drugi w karierze została wicemistrzynią olimpijską w kolarstwie górskim, na trasie w Rio de Janeiro przegrywając tylko ze Szwedką Jenny Rissveds. Brąz zdobyła Kanadyjka Catharine Pendrel. Włoszczowska na mecie była niezwykle szczęśliwa i spontanicznie świętowała sukces. Efektem tego był tzw. "złoty pocałunek", który w szwedzkich mediach stał się jednym z szerzej opisywanych gestów.W dzisiejszych czasach zwykły gest budzi sensację i zachwyt  w krajach ''Zachodu'' a ten pocałunek to najzwyczajniejsze sportowe zachowanie, które dla Polaków jest czymś naturalnym.

Tak wyglądają teraz sportowe obiekty, gdy minęły lata od olimpiady (21 obrazków)

Najdziwniejsze dyscypliny sportowe- często tak dziwne, że nawet nie przyszłoby nam do głowy, że mogą one w ogóle istnieć (16 obrazków)

Ciekawe czy odchudzającoś oprócz portfela –  Buty odchudzająceTrampkiSportowe
Chyba nikt nie przyszedł...szkolne koło sportowe odbywa się we wtorki i czwartki –
...Pamięci Ofiar Katastrofy Smoleńskiej –

Golf to nie samochód

Golf to nie samochód – Golf to styl życia! Sercem tej tętniącej mocą maszyny jest 4 cylidrowy, doładowany silnik diesla legitymujący się mocą 70KM. Jak nietrudno się domyślić auto ma sportowe osiągi. W moim mieście jest to jeden z szybszych wozów (zagrozić mi może tylko Skoda Felicia). Przyspieszenie jest sprawą odczuwaną subiektywnie ale moim zdaniem start Boeinga 737 w konfrontacji z moim Golfem to ledwie spacer. Moment w którym strzelam ze sprzęgła ruszając Golfa z miejsca spoczynku jest niczym heroinowy orgazm. Wataha wściekłych koni mechanicznych rozbija się o asfalt powodując przyklejenie głowy do zagłówka. Wskazówka prędkościomierza szybuje ku górze niczym sekundnik w analogowym zegarku. Każde muśnięcie pedału gazu uwalnia kolejne pokłady adrenaliny... Choć jest to auto sportowe można się nim przemieszczać z gracją, rozkoszując się flegmatycznym rytuałem motoryzacyjnej uczty.Samochód byłby w stanie idealnym gdyby nie kilkanaście mankamentów. Opony założone w 1996 roku więc ich stan oceniam na 4 . Myślę, że pośmigają jeszcze z 5 sezonów (druty widać tylko w jednej). Fabrycznie siedzenie kierowcy było obszyte całunem Turyńskim ale zdjąłem ponieważ pylił mi na garnitur. Samochód mimo swoich lat ma wyposażenie którego nie powstydziłby się nowy Mercedes klasy premium:-szyberdach-światła przeciwmgielne.Oczywiście mogłem o czymś. zapomnieć. Golf od narodzin był autem bardzo energicznym i aktywnym. Udało mi się ustalić kilka szczegółów z jego barwnego życia oto kilka z nich:ok 1990- poczęcie Golfa. W noc poczęcia Golfa po raz pierwszy w świecie nowożytnym na niebie zainstniało zjawisko koniunkcji Jupitera i Wenus. Poprzednio miało to miejsce w noc podczas której jeden z niewolników skończył fugować czubek piramidy Cheopsa. Stało się jasne, że mamy do czynienia z bytem ponadtprzeciętnym.Rok 1991- Golf wygrywa 24 godzinny wyścig Le Mans. Za sterami niemieckiego bolidu siedzieli: Zygmunt Hajzer, Pascal Brodnicki i Beata Kozidrak.Rok 1992- Golf trafia na okładkę Men's Health jako najbardziej męski samochód dekady.Rok 1994- nastoletni Władimir Putin zostaje uchwycony przez fotoradar jadąc GolfemRok 1995- Golf gościnnie występuje w jednym odcinku amerykańskiego serialu animowanego dla dzieci "Gdzie jest Wally"Rok 1996- Golf został wybrany przez Watykan na papamobile. Niestety głowa kościoła uznała, że kolor czerwony jest zbyt krzykliwy.Rok 1997- Golf zajmuje 2 miejsce w rajdzie Paryż- Dakar zostając pierwszym samochodem który pokonał rajd bez świateł i przeglądu.Od roku 1998 do 2000 - Golf bierze udział w wojnie Erytrejsko- Etiopskiej jako samochód do trasportu piasku na pustnie.Rok 2001- Golf zostaje kupiony przez Stevena Seagala. Jednak po kilku miesiącach aktor doszedł do wniosku, że auto jest zbyt drogie w utrzymaniu.Rok 2002- Golf ratuje przystanek Woodstock. Po awarii zasilania muzyka została puszczona z nagłośnienia Golfa- festiwal mógł dzięki temu trwać w najlepsze. Znajomy który ma dobre ucho mówi, że głośniki w Golfie to ten sam model który był wsadzany w pierwsze wersje telefonu Siemens A50- proszę to docenić.Rok 2004- Golf zostaje safety carem w wyścigach F1. Niestety podczas pierwszego występu zapiekają się klocki z tyłu i Golf traci posadę.Rok 2005- Golf wygrywa casting do Transformersów, ma zagrać rolę przywódcy deceptikonów Megatrona, niestety podczas zdjęć w Golfie zagotowała się woda i resztę filmu obskoczył dubler.Rok 2006- Golf dostaje pokrowce na siedzenia.To jedne z ważniejszych wydarzeń w życiu tego auta. Jeśli coś mi się przypomni to na pewno dopiszę. Auto idealna do tego aby się pokazać. Polecam szczególnie początkującemu celebrycie.Możliwa zamiana na Ferrarli laferrari lub Mercedes P1 koniecznie w gazie. Może być też z uszkodzonym silnikiem ponieważ szwagier 12 lat temu miał staż w warsztacie i raczej poradzimy sobie z remontem.PS. Dziękuję za ogromną liczbę maili w sprawie Golfa- na oba odpowiedziałem.PS2.W związku z dużym zainteresowaniem aukcją Golf pojawi się w poniedziałkowym wydaniu programu "Pytanie na śniadanie"Sprzedaje Golfa ponieważ zbieram na bilet do UK.Więcej informacji na priv.
Najskuteczniejszy na świecie program odchudzania –  Dzwoni facet do firmy reklamującej odchudzanie i po krótkiej rozmowie zamawia pakiet o nazwie "5 kilo w 5 dni”Następnego dnia dzwonek do drzwi. Przed drzwiami stoi cudowna blondyneczka,około 20 lat i oprócz sportowego obuwia i tabliczki zawieszonej na szyi nie ma nic na sobie. Dziewczyna przedstawiła się jako pracownica wspomnianej firmy i programu "5 kilo w 5 dni". Na tabliczce napis: "Mam na imię Kasia. Jak mnie złapiesz będę Twoja!".Facet rzuca się bez namysłu w pościg za blondynką. Po paru kilometrach i pewnych początkowych trudnościach, w końcu łapie swoją nagrodę. Sytuacja powtarza się przez kolejne 4 dni. Facio staje na wadze i zadowoleniem stwierdza, że rzeczywiście schudł 5 kilo! W takim razie znów dzwoni do firmy i zamawia program - tym razem "10 kilo w 5 dni".Następnego dnia: w drzwiach staje zapierająca dech w piersiach kobieta, najpiękniejsza, najbardziej seksowna, jaką widział w życiu. Na sobie nie ma nic oprócz butów sportowych i tabliczki na szyi:"Mów mi Ewa. Jak mnie złapiesz, będę Twoja!"Ta kobieta ma jednak taką super kondycję, że faciowi niełatwo jest ją złapać od razu i gonitwa trwa znacznie dłużej. W końcu jednak okazuje się że nagroda warta jest nadludzkiego wysiłku.Historia powtarza się przez następne 4 dni i w końcu facet staje na wadze i jest całkowicie zadowolony: schudł obiecane 10 kilo!W takim razie postanawia pójść na całość i dzwoni do firmy trzeci raz. Zamawia pakiet "25 kilo w 7 dni". Pani przez telefon pyta:- Jest Pan absolutnie pewien? To jest nasz najtrudniejszy program!Facet jest jednak głęboko przekonany, że tego właśnie chce.- Całe lata nie czułem się tak wspaniale!Następnego dnia dzwonek do drzwi. Przed drzwiami stoi potężny, muskularnie zbudowany, intensywnie opalony dwumetrowy facet. Na sobie ma tylko różowe buty sportowe i tabliczkę:"Jestem Franek. Jak Cię złapię, będziesz mój!”W tydzień facet schudł 33kg...
To uczucie, kiedy chcesz się wybrać na przejażdżkę – ale nie wiesz które sportowe auto wybrać To uczucie, kiedy chcesz się  wybrać na przejażdżkę – ale nie wiesz które sportowe auto wybrać