Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 372 takie demotywatory

Nikt nie rozumiał dlaczego ten tata ciągle wysyła róże swojej byłej żonie. Aż w końcu postanowił to wyjaśnić: – „Dziś są urodziny mojej byłej żony, więc wstałem wcześniej i kupiłem kwiaty, kartkę z życzeniami oraz prezent, który dadzą jej dzieci. Pomogłem im też przygotować dla niej śniadanie. Co roku ktoś pyta mnie, dlaczego do cholery to robię, mimo że rozstaliśmy się już dawno temu. Takie pytania mnie irytują, wiec odpowiem na nie tutaj raz na zawsze.Wychowuję dwóch małych mężczyzn. Jestem dla nich przykładem tego, jak powinno się traktować kobiety. W ten sposób wpływam na to, jak oni sami będą zachowywać się wobec swoich partnerek w przyszłości. Myślę, że jest to szczególnie ważne właśnie dlatego, że jesteśmy rozwiedzeni. Jeśli więc nie pokazujesz swoim dzieciom jak powinny wyglądać dobre relacje, lepiej weź się w garść. Wznieś się ponad poczucie krzywdy i stań się przykładem. To ważniejsze niż Twoje emocje.Wychowaj dobrych mężczyzn. Wychowaj silne kobiety. Proszę. Ten świat potrzebuje ich dziś bardziej niż kiedykolwiek.”
Jestem kiepski w pocieszaniu ludzi.Nie lubię wciskać im kitu –  everything is ok
Gdzie była ta organizacja, kiedy w święta leciał "Kevin sam w domu" najeżony scenami przemocy? –  Wysłano listem poleconym faksem na numer 22 597 31 48oracz pocztą elektroniczną

Oto pierwsza kobieta, która zwiedziła wszystkie kraje świata: Warto mieć swoje marzenia i robić wszystko, aby się spełniły!

Warto mieć swoje marzenia i robić wszystko, aby się spełniły! –  W styczniu 2017 roku, Cassie pobiła rekordGuinnessa swoim projektem Expedition 196 -udostępniając relację z całej podróży w mediachspołecznościowych.Oto Cassie, która przedstawia się jakopodróżniczkę, działaczkę na rzecz ochronyśrodowiska, feministkę, trenerkę i bizneswoman.Porzuciła niezadowalającą posadę w korporacji w2012 roku, a od 2015 rozpoczęła swój wielkiprojekt, mający na celu zwiedzenie wszystkichkrajów na świecie.Korzystając z kredytów, uzbieranych pieniędzy ipozyskaniu sponsorów, mogła zrealizować swójplan, którego całkowity budżet wynosił 198,000$Pod koniec 2016 roku, Cassie zwiedziła już 180krajów oraz leciała samolotem 254 razy w ciągu15 miesięcy. Pozostało jej wówczas 45 dni nazakończenie misji.Pomysł na realizację takiego planu przyszedł jejdo głowy w dniu swoich 25-tych urodzin.Zapytana o genezę tego pomysłu, stwierdziła, że:"Już od czasów szkoły pragnęłam zobaczyć każdykraj na świecie. Od zawsze marzyłam o poznaniulepiej innych kultur, religii, przyjrzeniu się z bliskaich zwyczajom."W USA mamy szczęście, że tyle różnych kultur sięsplotło ze sobą i stworzyło to, czym Ameryka jestobecnie.""Chciałam się dowiedzieć o pochodzeniu tych ludzi,co więcej chciałam się dowiedzieć o swoimwłasnym, gdyż moi przodkowie byliEuropejczykami".Chciałam też się przekonać jak naprawdę wyglądażycie na Bliskim Wschodzie."Wizyta w każdym państwie była dla mnie okazjądo osobistej wycieczki w głąb siebie i lepiejpoznania własnej osoby. Zrezygnowanie z wygody ikomfortu, jakie zapewniają nam dom i porzucenieich na rzecz czegoś Jako Ambasadorka Pokoju w International Instituteof Peace Through Tourism and Skal International,odbyła szereg spotkań ze studentami turystyki iekonomi oraz udzielała telewizyjnych wywiadów.Zbierała też próbki wody z różnych rejonów dobadań hydrologicznych.nieznanego".Podczas 15 miesięcy podróży, Cassie doświadczyłazarówno wzlotów, jak i upadków oraz przekonałasię, że często samotnie podróżująca kobieta, musizmagać się z wieloma przeciwnościami."W każdym z krajów spędzałam od 2 do 5 dni. Tobyło cudowne móc poznawać studentów i ludziróżnych zawodów, odkrywać miejsca, których niktkogo znam nie widział na oczy. Uwielbiałam teżdługie jazdy autobusami"."Chociaż jeszcze oficjalnie nie zostałam pierwsząkobietą, która udokumentowała swoją podróż dowszystkich krajów świata, już wyobrażam sobie touczucie i spełnienia ale i przerażenia"."Mam tylko nadzieję, że swoją historią zdołamzainspirować ludzi na całym świecie, aby dążylido spełnienia swoich marzeń".
Najbardziej męski facet to taki, który sprawia, że jego kobieta czuje się przy nim bezpiecznie –
Duży błąd ludzi to ocenianianiewszystkich jedną miarą –  wszyscy mnie nienawidzą. cześć kolego lubię cię. Hah! głupcze widzę jak kłamiesz! jestem ponad tobą!

10 rzeczy, które warto mówić innym

 –  Słyszymy często typowe słowa i zdania: „cześć”, „przepraszam”, „dzień dobry”, „jesteś fajny”, „zmień się” itd. i nadajemy im określone znaczenia. Podobnie na poziomie niewerbalnym mamy do czynienia z zupełnie normalnymi gestami czy ruchami, biorąc za pewnik, co oznacza dany uśmiech, mrugnięcie okiem albo uniesienie kciuka do góry. To, czego jednak zobaczyć nie możemy, to powód, dla którego ktoś się uśmiecha.Poniżej znajdziesz 10 krótkich zdań, które warto mówić ludziom, bo z całą pewnością chcą je usłyszeć. Ich wartość nie leży jedynie w samej mocy słów – jest ukryta w intencji, z którą je wypowiadasz. I to nią właśnie się kieruj, pozytywnie wpływając na swoje otoczenie.1. „Świetnie to zrobiłeś”Entuzjastyczne, optymistyczne wsparcie pochwałą, uśmiechem czy prozaicznym przybiciem piątki wyraża uznanie dla czyjegoś osiągnięcia. Pokazuje przyjacielskie wsparcie, oducza zawiści, ukierunkowuje nagradzany mózg na kontynuowanie chwalonego zachowania. Nie omieszkaj każdego dnia zauważać u siebie, swoich bliskich i w pracy takich działań, które podsumujesz szczerym „Świetnie to zrobiłeś”.2. „Wiem, że stać cię na więcej”W psychologii istnieje kilka praw opisujących zależność wyniku od nastawienia nauczyciela (lidera, szefa).Efekt Rosenthala pokazuje, że ludzie chcą spełniać oczekiwania w nich pokładane – jeśli więc lider wierzy, że jego podopieczny może mieć lepszy wynik, podświadomie będą obaj do tego zmierzali – zarówno on jako prowadzący, jak i jego podopieczny (by nie zawieść nadziei w nim pokładanych).Drugim prawem jest efekt Galatei – jeśli mamy pozytywne oczekiwania w stosunku do ludzi, to nawet mimo niesprzyjających warunków zaczynają się oni zgodnie z nimi zachowywać. Jego przeciwieństwem jest efekt Golema – ludzie zaczynają się zachowywać zgodnie z negatywnymi oczekiwaniami, nawet jeśli kontekst tego nie wymaga (np. pracownicy gorzej pracują, bo szef im wmawia, że się nie uda). Dlatego śmiało, w oparciu o optymistyczny zdrowy rozsądek, oczekuj postępów od swojego zespołu: „Wiem, że stać cię na więcej”.3. „Jak to proponujesz rozwiązać?”Analityków diagnozujących problemy wśród pracowników nie brakuje – każdy doskonale wie, co nie działa. Ale sama diagnoza nie likwiduje problemu. Bez konstruktywnego znajdywania rozwiązań staje się narzekactwem, marudzeniem i prowadzi do utraty sprawczości, oddając kontrolę zewnętrznym okolicznościom. Kluczowe w takiej sytuacji staje się nauczenie nawykowego szukania rozwiązań, najlepiej minimum trzech.4. „To będzie dobry dzień” i „Dzięki za dzisiaj”Jeśli wychodzisz z domu, mocno ucałuj rodzinę na pożegnanie, a po powrocie witaj się w równie ciepły sposób. Wchodząc do biura, powitaj wszystkich entuzjastycznie i rzuć motywacyjne: „To będzie dobry dzień”, a wychodząc, koniecznie podziękuj za udany dzień. Ta wdzięczność uwolni w ciele produkcję przeciwciał (wszyscy będą zdrowsi) i da zastrzyk endorfin (poczucie szczęścia). Badania pokazują, że pracownicy nastawieni na szczęście przynoszą do firmy więcej pieniędzy niż ci, którzy chcą jedynie wyników.5. „Kocham ciꔌwiadomość własnych potrzeb fizjologicznych i finansowych jest powszechna. A miłości? Choć polskie społeczeństwo wyszło już z zabijających wrażliwość przekonań typu „prawdziwi mężczyźni nie płaczą”, to wciąż przeciętny Jan Kowalski nie jest świadomy tego, jak brać i jak dawać miłość.Daje ją więc tak, jak sam otrzymywał ją w dzieciństwie, czego nie rozumie mający inne doświadczenia partner. Skoro moja żona mi o tym nie mówi, to znaczy, że w ogóle nie widzi, jak bardzo poświęcam się rodzinie (żona uważa, że sam fakt bycia z nim już to oznacza). Skoro mój mąż nie zauważył, że byłam u fryzjera, to znaczy, że już go nie interesuję (mąż uważa, że dbanie o rodzinę jest oznaką miłości). Skoro mój tata ciężko pracuje i nie ma dla mnie czasu, to dlatego, że nie jestem dla niego ważny (tata okazuje miłość, ciężko pracując). Skoro szef tylko mnie krytykuje, to coś jest ze mną nie tak (szef w taki sposób rozumie okazywanie wiary w potencjał pracownika).I choć w pracy zaspokajanie potrzeby miłości sprowadza się raczej tylko do uśmiechu i komentarza „świetna robota”, to jednak w rodzinie „kocham cię” powinno być równie popularne co „jestem głodny”. A często nie jest.6. „Nie mam ochoty”Widać ich wszędzie. W parkach, gdy idą ze spuszczoną głową, a myślami są zupełnie gdzie indziej, bo poszli na spacer, na który nie mieli ochoty. W kawiarniach, gdzie siedzą ze wzrokiem utkwionym w telefonie, bo wyszli na randkę bez chęci na nią. Towarzyszą nieobecnym spojrzeniem dziecku w piaskownicy, mając poczucie straty czasu, bo nie stworzyli własnego modelu na bycie tatą i chcą robić to, co robią lubiące to mamy. W sylwestra piją alkohol, bo wypada się napić, choć krzywią się z niesmaku, albo palą papierosy w gimnazjum, bo chcą pokazać dorosłość.Ochota jest właśnie tym niewidzialnym powodem, który da radość ze spaceru i świeżego powietrza. Który zapala do rozmowy przy kawie. Daje radość z zabawy z dzieckiem i wczuwania się w jego potrzeby. Pozwala zrobić toast niegazowaną wodą i rozmawiać z palaczami bez zaciągania dymka. Bardziej przykre jest oszukiwanie siebie i kogoś w imię bycia miłym niż uczciwe przedstawienie swojej motywacji.7. „Plan jest następujący”Poczucie bezpieczeństwa bezpośrednio wiąże się z możliwością wpływania na przebieg zdarzeń. Jeśli dodać do tego psychologiczny fakt, że jednym z największych ludzkich lęków jest lęk przed nieznanym, słowa „plan jest następujący” stają się ważnym narzędziem eliminowania niepewności.8. „Jak mogę pomóc?”Pomaganie innym, poza oczywistymi kwestiami altruizmu i lepszego samopoczucia, ma dodatkowe korzyści. Zasada wzajemności nakazuje zrewanżować się pomocą temu, kto jej udzielił. Teorie wymiany w psychologii, choć ograniczające relacje międzyludzkie do wartości materialnych, podkreślają społeczną opłacalność pomagania.Bycie pomocnym motywuje samego dającego (a w momencie obdarowywania organizm podnosi poziom endorfin – hormonu szczęścia) i wywołuje uczucie wdzięczności u obdarowywanego. Pozwala szybciej piąć się po szczeblach kariery, bo pomaga organizacji rozwiązywać problemy.Buduje przedsiębiorcze, proaktywne podejście do życia kształtujące docelową rzeczywistość i konfrontuje się z problemami, zamiast od nich uciekać. Warto więc pytać, jak można pomóc.9. „Dowiem się”Oto strategia pracownika, który nie wie, jak odpowiedzieć na pytanie szefa: użyć słów „dowiem się”. Jest skuteczna, bo prowadzi do aktywnego działania i gwarantuje szukanie rozwiązań. Odpowiedź „nie wiem” ma charakter diagnostyczny i opisuje istniejący stan rzeczy bez dokonywania w nim zmian.Jeśli do „nie wiem” doda się brak zainteresowania, powstanie: „to nie moja sprawa”, które odbiera sprawczość, pokazuje brak zaangażowania, odbiera nadzieję na uzyskanie pomocy. Tytułowe wyrażenie skłania do szukania rozwiązań, daje kontrolę nad sytuacją, wyznacza cel, umożliwia podjęcie działania.10. „Dziękuję” i „Proszę bardzo”Szczęście definiuje się jako umiejętność cieszenia się tym, co się ma. Badania wykazały (prof. Robert Emmons z University of California, Davis), że wdzięczność pobudza mózg do wydzielania hormonów szczęścia. Zamiast śrubować poziomy, od których zaczyna się dziękować, warto wrócić do najważniejszych fundamentów – zdrowia, rodziny, przyjaciół, pracy. I traktować nawet mniej istotne zachowania jako przejaw dobroci, kwitując je właśnie krótkim „dziękuję”.
Dziennikarz: Czy odkąd Lewandowski stał się wielką gwiazdą, to zmieniły się wasze relacje?Peszko: Tak. Teraz to on zawsze płaci za kolację –
Krótki wykład na temat relacji damsko-męskich: – Od zarania dziejów istniał jasny i prosty podział obowiązków na "męskie" oraz "damskie". Zadaniem mężczyzn było zdobywanie pożywienia, zapewnienie bezpieczeństwa oraz dachu nad głową. Natomiast kobiety dbały o ciepło domowego ogniska oraz potomstwo. Taki (naturalny ze względu cech fizycznych) podział miał się dobrze przez zdecydowaną większość historii naszej cywilizacji. Dopiero ostatnie stulecia to droga ku emancypacji a ostatecznie równouprawnienia kobiet w życiu publicznym.Uważam, że jest to dobre. Natomiast niepokoi mnie jedna rzecz: kobiety chętnie przyjęły pełnię praw, lecz z obowiązkami nie jest już tak kolorowo. Nie wszyscy chyba rozumieją, że w procesie edukacji szkolnej opieramy się ciągle na wzorcach średniowiecznych, w których kobieta była tak naprawdę "towarem", małżeństwa zawierane były bynajmniej nie z pobudek miłosnych, a racjonalnych. Zdobycie "dobrej kobiety" wiązało się z lepszym komfortem życia dla mężczyzny. Stąd czynili oni niejednokrotnie wzniosłe działania by taką kobietę zdobyć. I dziś, w XXI wieku, wiele kobiet nadal oczekuje tego samego...Oczekiwanie od kobiet dbania o dom, sprzątania, gotowania, prania, wychowywania potomstwa jest dziś traktowane seksistowsko i obraża kobiety. Natomiast oczekiwania wobec mężczyzn są wciąż takie same jak 100, 200 czy 1000 lat temu. Bo mężczyzna ma być "męski" a kobieta... no cóż, ładnie pachnieć i wyglądać. I tak właśnie zrodziło nam się pokolenie próżnych księżniczek XXI wieku, o które większość mężczyzn wcale nie ma zamiaru zabiegać. Stąd mój apel do kobiet: bądźcie świadome. Po prostu. Świadome tego, że wraz z nabyciem równi praw, czekają na Was również obowiązki. Więc następnym razem zamiast czekać, aż to on zagada, zadzwoni, napisze, zaprosi do kina, Ty również wykaż się inicjatywą. Dzisiejsze relacje opierają się na PARTNERSTWIE. Nie ma już rycerzy na białych koniach, nie ma honorowych samobójstw po odtrąceniu zalotów. Tyle ile oczekujesz, tyle musisz sama od siebie dać.
Faceci to proste istoty –  - Jest taka historia o człowieku, który nie mógł wybrać pomiędzy trzema idealnymi kobietami. Każda była piękna, każda zakochana w nim do szaleństwa. - I co zrobił? - zaciekawiła się Agnieszka.- Postanowił przeprowadzić test. Dał każdej z nich dość pokaźną sumę pieniędzy, mówiąc, żeby zrobiły z nimi to, co uznają za stosowne. Potem miały przyjść do niego zdać mu relację. Pierwsza przyszła zrobiona na absolutne bóstwo, za pieniądze doprowadziła swoje ciało do perfekcji, zainwestowała w modystkę, wizażystkę, stylistkę i wszelkie inne możliwe istki. "Wszystko to zrobiłam, bo chcę być dla ciebie zawsze najpiękniejsza" - mówi.[...] Druga zainwestowała w wykształcenie. Kursy językowe, studia podyplomowe, kształcące podróże, książki, leksykony, albumy o malarstwie, itepe, itede. "Chcę być mądra, żebyś nigdy się ze mną nie nudził", mówi do swojego ukochanego. Trzecia nauczyła się inwestować, pomnożyła wielokrotnie podarowane jej pieniądze i mówi: "Ze mną nigdy nie zaznasz biedy". Zadumał się nasz bohater, bo wybór, wcześniej tylko trudny, teraz zrobił się arcytrudny. Dumał, dumał, długo się wahał, i w końcu wybrał tę, która miała najfajniejsze cycki.
"Dom nie jest filią szkoły. Dom jest po to, żeby dziecko tam nawiązywało relacje rodzinne" - w tej podstawówce zrezygnowano z prac domowych – W Szkole Podstawowej nr 323 w Warszawie od początku roku szkolnego nauczyciele nie zadają uczniom prac domowych. Dyrektorka szkoły tłumaczy, że to odpowiedź na apele rodziców.Badania pokazują, że do wieku mniej więcej 14 lat odrabianie prac domowych nie ma żadnego wpływu na wyniku w nauce dzieci - twierdzi Agnieszka Stein, psycholog i autorka książek dla rodziców.
Kobiety lubią niegrzecznych facetów, którzy są grzeczni tylko dla nich. Faceci lubią grzeczne kobiety, które są niegrzeczne tylko dla nich –
 –
Przychodzi taki moment w życiu kiedy należy przestać przemierzać oceany dla ludzi, – którzy nie przeskoczyliby dla nas nawet kałuży. Przychodzi taki moment w życiu kiedy należy przestać przemierzać oceany dla ludzi, – którzy nie przeskoczyliby dla nas nawet kałuży.
Nastały takie czasy,że zakazem buduje się na przerwachrelacje międzyludzkie –

Ten tekst jest z sieci, ale uważam, że warto się nad nim zastanowić. Jeśli jest w nim szczerość, to takie życie może faktycznie doprowadzić do rozwodu. Gdzieś po drodze się ludzie potrafią pogubić, bo rutyna puka do drzwi

Ten tekst jest z sieci, ale uważam, że warto się nad nim zastanowić. Jeśli jest w nim szczerość, to takie życie może faktycznie doprowadzić do rozwodu. Gdzieś po drodze się ludzie potrafią pogubić, bo rutyna puka do drzwi – Warto pielęgnować, podlewać jak cenny kwiat, niezależnie od stopnia zmęczenia i wypalenia Drogie kobiety, Zanim mnie czy innego faceta radykalnie ocenicie, pomyślcie, że to nie jest tak, że facet zawsze jest draniem. Związki rozpadają się z różnych powodów. Nawet jeśli to jedna strona mówi „koniec” i pakuje walizki. Mnie nie było łatwo powiedzieć „koniec”, bo mam z żoną dwoje wspaniałych dzieci. Kilka lat wierzyłem, że coś się między nami zmieni, proponowałem terapię, starałem się. Ale o tym nikt nie wie, prawda? Według wersji mojej żony jestem draniem, który odszedł do innej. Nie, nie odszedłem do innej. Odszedłem od niej. Bo po 10 latach walki się poddałem. Dlaczego to my, faceci zawsze jesteśmy winni?! Odszedłem, bo….Zdarzyło się milion rzeczy, które do tego doprowadziły.Ona, po urodzeniu dzieci, przestała mnie zauważaćPrzestałem dla niej istnieć. Byłem tylko maszynką do zarabiania pieniędzy, pomocą domową, której zadaniem jest coś posprzątać, podać. Wiem, że tak się dzieje. To nie jest, że nie wiedziałem, że związek się nie zmienia. Byłem pewny, że się zmienia. Ale naprawdę aż tak, że dla drugiej osoby przez kilka lat nie ma innego życia. Że staje się tylko matką? „Może wyjdziemy do kina? Na kolację” proponowałem. Mieliśmy nianię, dwie życzliwe babcie. „Nie chcę wychodzić” mówiła wprost. Ileś razy. Przestałem proponować.Nie dawała mi żadnego wsparciaWydaje mi się, że ją wspierałem. Zapewniałem jej byt, starałem się być dobrym ojcem. W drugą stronę to nie działało. Byłem tę bardziej emocjonalną stroną w związku, brakowało mi zrozumienia. Kryzys w pracy, przychodzę do domu, chcę porozmawiać. „Ale chyba nie rzucisz pracy?! Kto będzie zarabiał” kończyła. I przerzucała się na temat swojej pracy, dzieci, obowiązków. Przysięgam, nigdy mnie do końca nie wysłuchała. Kiedyś byłem w nią tak zapatrzony, że mi to nie przeszkadzało. Ale w końcu zaczęło.Seks? A po co mi seks – mówiłaIle razy można słyszeć: „nie”. Najpierw dlatego, że ona jest w ciąży (zrozumiałem), potem, bo dziecko jest małe (zrozumiałem), bo druga ciąża ( zrozumiałem), bo drugie dziecko jest mało (już mniej), bo ona jest zmęczona obowiązkami (nie rozumiałem).Zanim zaśmiejesz się, że jestem podłym egoistą i niedorosłym gościem zastanów się, czy fajnie by Ci było gdyby ktoś Ci ciągle odmawiał seksu. Nie wpadłabyś we frustrację, nie zaczęła myśleć o zdradzie? Nigdy nie ukrywałem– seks jest ważny. Białe małżeństwo to nie jest coś, czego pragnąłem. Szczególnie, że kochałem żonę. Najważniejsi byli rodziceKobiety żądają od nas, żeby nasza matka nie była najważniejsza. Jak mamy z nią dobre relacje jesteśmy dziecinni, nie odcięliśmy pępowiny. Ale, gdy ona ma fajną relację z mamą– to super. Również wtedy, kiedy ta mama wtrąca się we wszystko. Nawet koleżanki mojej żony nieraz mówiły: „Postaw się, ona przesadza”. Jej ingerencja w nasze życie dotyczyła wszystkiego: wychowania dzieci, dbania o nie, naszego remontu (dlaczego takie ściany? Po co wam taki duży stół?), spędzania wakacji itd itp. Ona narzekała na matkę, po czym nie potrafiła się jej przeciwstawić. „Jesteś ze mną czy z nią?” złościłem się. A ona się złościła, że jej nie rozumiem. Nie, nie rozumiałem. Wciąż się złościła albo obrażała. Również przy innychOd zakochania przeszliśmy do momentu, w którym ona przestała mnie szanować. Być może sam do tego doprowadziłem, bo nie postawiłem jej wyraźnych granic. „Gdzie ty to kładziesz?!”, „A, bo Paweł o niczym nie pamięta”. W awanturach potrafiła być wulgarna i potwornie raniąca. Na porządku dziennym były słowa: „wypiera….aj”, „możesz się wyprowadzić”, „chcesz się rozwieść, proszę bardzo”. Przez lata byłem jednak wierny. Na wszystkie próby ratowania związku reagowała słowami: „Nie przesadzaj!”, „W życiu nie pójdę do psychologa”. W końcu się poddałem. Rok temu poznałem w pracy kobietę, też matkę, samotną. Zakochałem się. Kiedy powiedziałem o tym Marcie, mojej żonie najpierw dostała furii, potem zaczęła błagać mnie, żebym został. Że ona się zmieni. Ale ja już nie chciałem, żeby ona się zmieniła. Chciałem kiedyś. Poza tym nie wierzyłem w jej przemianę. Gdy wiedziała, że i tak odejdę– zaczęła podburzać wszystkich przeciwko mnie. Też dzieci. Nie jest w stanie nic zrobić, bo dzieci mnie kochają. Ale dlaczego robi to teraz, dlaczego zachowuje się jak kochająca żona, chociaż wcześniej mówiła: „wyprowadź się”, „chcesz się rozwieść, proszę bardzo”. Naszym wspólnym przyjaciołom płacze w słuchawkę. Opowiada jak mnie kocha. Po co ten cyrk? Chciałbym się rozwieść. Zostawiam jej dom, samochód, będę płacił alimenty, zaproponowałem opiekę pół na pół. Godzę się na wszystko, bo chcę końca tego rozdziału.Tak, facet potrafi przestać kochać kobietę. Ale często dlatego, że ona pracuje na to latami. Dlaczego kobietę, która odchodzi od męża, bo ją niszczy wszyscy rozumieją?Dlaczego nikt nie rozumie mężczyzny, który odchodzi od kobiety, bo ona go niszczy?Paweł

W końcu ktoś napisał całą prawdę o walce KODu i rządach PiSu

W końcu ktoś napisał całą prawdę o walce KODu i rządach PiSu –  Mój ruch oporuSzóstego września prezydent Gdańska Paweł Adamowicz umieścił na twitterze dość bezradny wpis: „Stało się #MKIDN łączy od 1grudnia muzeum IIWś i Muzeum Westerplatte, to nie jest #dobrazmiana :(”. Odpowiedziało mu kilka kwęknięć w rodzaju „To niech zapłacą za działkę w takim razie” i to wszystko. Protest. Nikt nie napisał (sorki, ja w końcu napisałem) „Nie ma co biadolić tylko zapowiedzieć ponowne rozdzielenie, gdy stracą władzę. Połączenie nazwać chwilowym.” Kropka.PIS okłada Polskę bejzbolem propagandy, Kukiz tańczy mu w rytm jak pajacyk na sznurkach, a opozycja bezradnie rozkłada ręce. Za chwilę Macierewicz każe odczytać apel „poległych w Smoleńsku” u wrót krematorium w Auschwitz – i nie będzie żadnej mocnej reakcji, poza wyrażonym niesmakiem na ekranach telewizji. Wkurza mnie to od wielu tygodni. Chyba od chwili nocnego gwałtu na sejmie w wykonaniu komunisty Piotrowicza, który nie obcyndalając się zbytnio rechotał, olewał głosy opozycji, rozdawał klapsy, manipulował pracami, odmawiał prawa wygłaszania zastrzeżeń, a gdy padały pytania o wyjaśnienie, mówił „Koniec dyskusji, przechodzimy do głosowania”. Tyle. Gdy raz głosowanie wyśliznęło mu się z rąk, uznał je za sfałszowane i wbrew prawu je powtórzył, a posłowie opozycji karnie wzięli w nim udział. Jak te biedne owce w „Milczeniu owiec”, które nie kwękając szły na rzeź. Nikt nie powiedział: „To, co robicie, jest nielegalne” i nie odmówił wzięcia udziału w farsie. Odwrotnie – wszyscy obecni ją przyklepali.Opozycja kwili. Nie walczy. Nie ma programu. Nie szturmuje. Ba, nawet nie ma odpowiedzi, ani utalentowanych mówców-specjalistów od ripost, ani wspaniałych nośnych argumentów, które popłynęłyby samodzielnie w stronę społeczeństwa i stanowiły zasiew pod ruch oporu. Opozycja jest obijanym workiem bokserskim, w który wali byle kto, w rękawicach lub bez, a ona tylko dynda na sznurze i czasem się bujnie z wgniecionym nosem. Obita wydusza z siebie niczym wągra żałosne hasło „Zasługujecie na więcej”, po czym wyśmiana chowa je pod fartuszkiem (i słusznie, bo denne).Walka to jest walka, a nie pokorne przyjmowanie wszystkich ciosów i akceptowanie fauli. To, że pisiści chcą strącić sędziów z boiska i zmienić przepisy gry, wymaga twardego odporu, a tu okazuje się, że tylko Nadzwyczajny Kongres Sędziów i niezmordowani prezesi – Pani Gersdorf, Panowie Stępień, Zoll, Safjan i Rzepliński – go okazali. Bezwzględny, mądry, taktowny, nie do obalenia. A teraz, gdy zaczyna się ich kompromitowanie – opozycja milczy. Żadna partia nie podjęła uchwały stającej naprzeciw szkalowaniu sędziów. Tak, jakby losy Trybunału były zadaniem tych paru sędziów, a nie członków opozycji i jakby nie chodziło o obronę demokracji w Polsce. Nikt nie wydał komunikatu: „Gdy dojdziemy do władzy, odwrócimy wszystkie nielegalnie podjęte przez PIS uchwały i ustawy, przywrócimy godność sponiewieranym ludziom. Unieważnimy podejmowane dziś decyzje, ich autorów postawimy przed sądem, przywrócimy prawdę i szacunek.” W uroczystościach rocznicy Sierpnia Szydło nie wspomina ani słowem nazwiska Lecha Wałęsy. Dlaczego opozycja nie zorganizowała masowych pokazów filmu „Robotnicy ‘80”, gdzie z ekranu bije prawda o przebiegu strajku w 1980? Tam widać rolę Wałęsy, znakomite wystąpienia Andrzeja Gwiazdy i Anny Walentynowicz, Bogdana Lisa – i nie widać Kaczyńskich, bo ich tam nie było. Nie macie sal w miastach? Gdy zalinkowałem ten film w internecie, obejrzało go półtora tysiąca ludzi w dwa dni, z czego większość była zszokowana – są tak młodzi, że o jego istnieniu nie wiedzieli. A przecież to dokument historyczny! Dlaczego opozycja nie zawalczyła o prawdę przy pomocy tak bezdyskusyjnego i ośmieszającego pisowskich propagandystów dowodu? Po premierze filmu „Smoleńsk” ministerka, która nie wie gdzie leży Jedwabne, zapowiada, że film powinna obejrzeć młodzież szkolna. Czytaj „należy jej wbić do głów, że był zamach i że Tusk maczał w tym palce”. Dlaczego opozycja nie zorganizuje w całej Polsce otwartych pokazów filmu „National Geographic” o katastrofie smoleńskiej, gdzie są pokazane dowody na jej przebieg? Dlaczego nie ustanowi Dnia Filmów Prawdy? Dyskusji nad nimi?Przygotowywany jest program reformy edukacji, który nie ma nóg i rąk, chwilami zahacza o szaleństwo indoktrynacyjne, jego zapowiedzi demolują intelektualną siłę nowego pokolenia, wszczepia się jakieś nieokreślone idee patriotyczne, za którymi kryje się kłamstwo; tysiące nauczycieli wylecą na bruk, ci co zostaną, nie wiedzą czego będą uczyć i pod jaką polityczną presją. Co będzie teraz lekturą obowiązkową w szkołach? Książki Wildsteina? Czym będzie Okrągły Stół? Stołem zdrady? Dlaczego opozycja miauczy i biernie się przygląda skutkom tej mentalnej dintojry? Dlaczego jedynie odwarkuje, że "to jest nieprzygotowane"? Dlaczego nie podejmuje uchwały i deklaracji w brzmieniu: „Gdy dojdziemy do władzy przywrócimy z powrotem właściwy system edukacyjny, a ten narzucany dziś siłą chory eksperyment zlikwidujemy na pewno. Damy szansę młodzieży, by dołączyła szybko do reszty świata”KOD był nadzieją wielu ludzi. Wędruje ulicami coraz mniejszymi grupami, niekiedy w niejasnym celu, dla samego protestu bez tytułu, ktoś przemawia na placach o konieczności obrony demokracji, chwilami wydaje się, że ruch KOD jest coraz bardziej wątły, a na pewno nie ma żadnej projekcji na przyszłość. Obrona demokracji to dość ogólne hasło. Dla niektórych aktywność w tym względzie sprowadza się do klikania lajków w internecie, dla innych zaledwie do czytania tam treści, śmielsi coś wystukają na twitterze. Tyle. Kiedy ma miejsce protest w Teatrze Polskim we Wrocławiu, gdzie zachodzi podejrzenie poważnego naruszenia zasad demokracji – nie słychać, żeby zjawił się tam obserwator KOD, który by przyjrzał się protestowi, zbadał atmosferę, przekazywał obiektywne raporty reszcie społeczeństwa i ewentualnie zaapelował do centrali KOD o wsparcie. Żeby aktorzy wiedzieli, że mają to wsparcie, żeby społeczeństwo wiedziało, że KOD wykonuje pracę na jego rzecz. Że w ramach obrony demokracji broni praw pracowniczych i twórczych innych ludzi, a nie jedynie zaprasza ich na kolejne manifestacje. Kiedy powstał praojciec KOD-u, KOR (Komitet Obrony Robotników), jego wysłannicy jeździli na procesy protestujących robotników Radomia i Ursusa, obserwowali je, zdawali stamtąd relacje (ryzykując aresztowania), na tej podstawie wysyłano znakomitych adwokatów-społeczników, zbierano fundusze na zapomogi dla rodzin ludzi osadzonych w więzieniach. Tak zaczynał Ludwik Dorn, świeżo upieczony długowłosy maturzysta czy 25-letni instruktor harcerstwa Andrzej Celiński. Wydawano biuletyny o prześladowaniach, ludzie je sobie przekazywali z rąk do rąk. Nawet dziś chętnie bym dostał zadrukowaną kartkę papieru z opisami tego, co się w Polsce złego dzieje i co KOD dobrego robi, internet jest zbyt rozproszony, a na dodatek natychmiast jest kontrowany zniewagami, zarzutami o kłamstwo. Papier to papier. Dziś jedynie frunie komunikat „Spotykamy się pod siedzibą Trybunału w niedzielę” - to wszystko. To nie jest praca u podstaw. Nie tak ją sobie wyobrażałem. Nie chodzę na marsze KOD. Podczas spotkania z młodymi ludźmi KOD zachęcałem ich do stworzenia występu parateatralnego, który by całą Polskę rzucił na kolana. Jak kiedyś Kaczmarski czy Kleyff czy dzisiejszy ruch „Black Live Matters” (Czarne Życie Ma Znaczenie). Jęknęli z podziwu (pokazałem im jak protestuje młodzież w USA) i… wymiękli. Nie oddzwonili, woleli stanąć obok Mateusza na manifestacji i pomachać chorągiewką. Tak wygląda ich praca od postaw. Włożyć nieco trudu, stworzyć wiersz, pieśń, pantomimę, zgrabne hasło, wybębnić je i zaśpiewać je tak, by wzbudzić podziw milionów innych młodych Polaków - to wszystsko okazało się za trudne. Instruktorów w ich otoczeniu zabrakło. A to jest właśnie praca u podstaw. A wyzwanie dla młodych - postawienie nowej sceny na manifie i pokazanie jak walczy Generacja Y.KOR i jego otoczenie stworzyło tzw. Latający Uniwersytet, a potem Towarzystwo Kursów Naukowych, przenoszone z mieszkania do mieszkania wykłady z rożnych dziedzin, spotkania z autorytetami na tematy merytoryczne; coś, co w jakimś sensie i ogromnej skali powtórzyłem jako Akademia Sztuk Przepięknych na Przystanku Woodstock. Na wykłady ASP przybywają tysiące – tak są spragnieni prawdy i wymiany myśli. Swoje niby „ASP” miał PIS w postaci Klubu Ronina, gdzie brednie i jad gromadziły tysiące ludzi – i tak tworzyły się kręgi aktywistów tej partii. Gdzie mają się spotkać dzisiejsi zagubieni? Nikt się nimi nie interesuje. Kto ich poprowadzi? Tych, co się nie godzą na PISowską ideologię kłamstwa, poszukiwaczy prawdy i sprzeczności? Przywódców stada nie ma. Ani wykładowców, ani miejsca, choć tyle kawiarni powstało… Mógłbym tak klepać bez końca, ale nie chodzi o to, bym tu wrzucił katalog bezczynności – chodzi o to, by partie polityczne i ruchy protestu skumały, że klepanie treści w internecie to nie jest ruch oporu. Polityka i służba narodowi to nie jest udzielanie wywiadów. Udział w programie Olejnik czy Lisa to nie jest aktywność polityczna i działalność społeczna. Aktywność polityczna Kuronia zgodna była z jego hasłem „stawiajmy własne komitety”, wraz z przyjaciółmi tworzył świetnie zorganizowaną siatkę pomocy wszelkiej (był harcerzem, może tu tkwi przyczyna?), prawnej, informacyjnej, finansowej, organizacyjnej. Z tą wiedzą wspierali ludzi doraźnie, edukowali młodych robotników, którzy potem stanęli na czele strajków, a kiedy trzeba było zjechali do Stoczni Gdańskiej doradcy z kręgu KOR i świata nauki, tytani wiedzy – to oni uczynili protest robotników jednym najbardziej efektownych i efektywnych wydarzeń w historii ruchów oporu XX wieku. Dziś w Polsce indoktrynacja ruszyła pełną parą. Żadna z grup opozycyjnych nie ma swoich oddziałów szybkiego reagowania. Od kilku miesięcy jesteśmy pojeni nową historią Polski. To takie zjawisko, jak przy oraniu ciężkimi pługami płytkiej gleby, gdzie pozostałości upraw, korzenie, resztki łodyg i rżyska po wywróceniu znajdują się pół metra pod ziemią, zmieszane z gliną i przestają być naturalnym nawozem. Tak powstaje ugór. Jeśli się go nie obsieje choćby łubinem, nic z tej ziemi nie zostanie i nic na niej nie urośnie. A chętnych do orki i siania nie ma. Kreacji - zero. Trwa ślizganie się od studia do studia. Opozycja jest chętna do zebrania plonów, ale nie do pracy od podstaw.Zbigniew Hołdys
Plotki i pomówienia na temat  osoby najczęściej są bezpodstawne kiedy bezpośrednio porozmawiamy z obgadywaną osobą –
1 prawo relacji damsko-męskich – Jak ty się starasz to dziewczyna macie gdzieś jak ty masz ją gdzieś to ona się stara
Tak w Iranie media pokazują relacje z siatkówki plażowej na Igrzyskach –