Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 9 takich demotywatorów

Nie oceniaj ludzi po wyglądzie –  Robert Popielecki21 godz.Do>O tej porze wszyscy jeżdżą po mieście napełnej kuwie, bo raz, że deszcz, a dwa, żegrubo po 22 i pulsacyjne co chwilę. Wtem naInflanckiej korek. Jak to?! Otóż przez ulicęprzechodzą dwa jeże.Przechodzą prawilnie, na pasach. W odległościdwóch metrów, jeden za drugim. Co więcej,mają zielone. Wiadomo - jak to jeże, tempoprzesuwu raczej z tych średnich, jeden niuchana boki, drugiego złapała dygresja i zwinął sięw kulkę. Rząd aut gęstnieje, zaraz będziezmiana świateł, stoję trzeci i już się boję.Zielone.Auta dalej stoją. Ktoś zatrąbił z tyłu. Zpierwszego przed pasami wychodzi potomekJózwy Butryma w koszulce żołnierzyzziębniętych i krzyczy w noc:- Morda, kurwo, jeże idą!Dokładnie to jeden już przeszedł, a ten drugiwciąż w kulistej depresji, chciałby ale życiowerefleksje dopadły go akurat przed BMW czarnymetalic na numerach poddębickich. Butrymsięga po jakąś kurtkę i delikatnie, powoli turlakolesia na bezpieczne pobocze, gdziewiewiórki, dzięcioły i szum brzóz. Wraca,wsiada, rusza bez migacza z nonszalanckimpiskiem i mam wrażenie, że w kwietniuprzyszła Gwiazdka.
 –

"Pasta" o kardynale Stanisławie Dziwiszu, która teraz robi furorę w internecie:

"Pasta" o kardynale Stanisławie Dziwiszu, która teraz robi furorę w internecie: – Albo wyobraźcie sobie być takim Dziwiszem xDJesteś takim Dziwiszem, ale młodszym, lvl 27, seminarium skończone, nauka odbyta, szykuje się wiejski splendor do końca życia gdzieś na Podhalu. I wtedy nagle obcina Cię biskup, wysoka charyzma na karcie postaci, woła i mówi „Elo, będziesz moim sekretarzem”, no i duma rozpiera, nosisz za nim teczkę, notes, nie wiem kajak, ogarniasz kalendarz, a Twój szef (wymaksowana charyzma podkreślam) pnie się coraz wyżej w korpostrukturze, a Ty w sumie nic już nie musisz robić, właściwy koń obstawiony xD Twoje ziomki rówieśnicy koledzy z seminarium gdzieś tam rozstrzygają spory pasterskie, droczą się z ubekami, wyklepują dachówkę na dzwonnicy, a Ty król życia, w żadne parafie się nie będziesz bawić, czary mary dostajesz się na doktorat na KULu, czary mary mieszkasz w pałacu biskupim, a to nie jest Twoje ostatnie słowo xDTwój szef jest człowiekiem, który zostaje papieżem, ale też nadal jest człowiekiem, któremu ktoś musi nosić teczkę, i to jesteś Ty, więc bez kiwnięcia palcem dostajesz awans do Rzymu, no a w Rzymie to już bajlando. Zwiedzanko świata, bo Papa bierze Cię na wszystkie zagraniczne wycieczki. Awanse, bo ile można chodzić w czarnym stroju. Dostajesz od swojego szefa awans na biszopa i arcybiszopa, no jest wysoko.Twoim jedynym poważnym obowiązkiem (inb4 pozowanie do zdjęć) jest ogarnianie kalendarza Papieża. Jedynym pierdolonym obowiązkiem xDDD Melanż trwa 27 lat, ale szef umiera, zostawia po sobie testament (oczywiście Ty masz być wykonawcą). W testamencie prosi, żeby spalić wszystkie jego osobiste notatki, więc wydajesz je w formie książki xDDDWłaśnie, książki. Od kiedy nowy CEO odsyła Cię do Polski wskakujesz na karuzelę fejmu. W ciągu 11 lat wydajesz 9 książek, oczywiście jako profesjonalny naukowiec doktor teologii – żadnej teologicznej. Wydajesz seryjnie książki o Papieżu, ale na żadną nie zapominasz wcisnąć swojej facjaty. Idą takie klasyki jak „PAPIEŻ KTÓRY KOCHAŁ GÓRY” albo „WIĘCEJ SPORTU” bo znasz się też na piłce (pic rel). Przez piętnaście tłustych lat opowiadasz o tym, że Papież był wielkim Polakiem. W zamian dostajesz honorowe obywatelstwa miast i wsi, odbierasz więcej medali niż ruski generał, orderami zasługi możesz sobie obciążać hantle, spływają zewsząd – z Kolumbii, Austrii, Włoch, no w Polsce każdy prezydent czuje się w obowiązku przywiesić jeszcze jeden przynajmniej, kurwa lista tych wyróżnień nie mieści się na stronie na Wikipedii xDDD ale jeszcze Ci mało, dajesz sobie postawić dwa pomniki i płaskorzeźbę. Jesteś tak mądry że z całego świata dostajesz doktoraty honoris causa. Resztki swojego świętej pamięci szefa przerabiasz na biznes życia, rozdajesz i sprzedajesz krople krwi (jedna dla Kubicy, prawilnie), ciuchów, w sumie sam jesteś trochę relikwią, co nie? XD W przerwie na kawę udaje Ci się wpakować prezydenta Kaczyńskiego na Wawel. Jest w pyteI nagle bańka pryska na ostatniej prostej. Z szafy wypadają historie arcybiskupów molestujących dzieci, ale przede wszystkim historie ofiar, które próbowały się skontaktować z Papieżem, a osobą która trzymała łapę na jego korespondencji i kalendarzu byłeś właśnie Ty xDDD okazuje się że takie gagatki jak MacCarrick czy Maciel Degollado przekazywały Tobie hajsy za audiencje u Papieża, a w tym czasie zaniepokojeni szarzy księża pisali do Watykanu donosy, ale nikt im nigdy nie odpowiedział, bo listy, cóż, znikały. No i trochę przypał, bo najprościej byłoby zwalić winę na Papieża, ale poza Papieżem totalnie nie istniejesz. Masz cholernego pecha, bo wy wszyscy, wszyscy akolici Papy jesteście od przebywania w pobliżu Pierścienia Rybaka długowieczni jak Bilbo Baggins i żaden nie chce kopnąć w kalendarz. Gdyby chociaż jeden się przekręcił można byłoby zwalić na niego winę, że to Sodano / Somalo / Dziwisz / Ratzinger robił w kominku podpałkę z listów, nie dopuszczał świadków, wszystko wina jego ekscelencji XYZ, no ale jak na złość wszyscy macie telomery niemowlaka.Idziesz na wywiad do Kraśki, miły chłopak żaden bulterier, grzecznie pyta, nie drąży, w zasadzie masz puste pole żeby odegrać dowolną rolę, ale Ty nie umiesz odegrać żadnej roli xDDD I na tym pustym polu wywracasz się na twarz przed całą Polską udając, że nie znasz Maciela, który robił Ci kurwa przyjęcie urodzinowe w Rzymie xDDDTwój ziomek Degollado zrobił sobie z zakonu maszynkę do molestowania dzieci, przy okazji sam spłodził kilkoro, i został skazany dopiero przez Benedykta. Twój ziomek MacCarrick został wydalony dopiero przez Franciszka. Twój ziomek Jan Wodniak został zdemaskowany tak naprawdę dopiero przez polskich dziennikarzy, bo przez dekadę udawałeś, że nie ma sprawy. Twój ziomo pedofil, Twój ziomo pedofil, Twój ziomo pedofil, a Ty już sam nie wiesz, czy udawać kompletnego idiotę, czy wyzywać wszystkich starym szlagierem od antypolaków, czy ratować legendę papieża, czy własne rozbuchane ego xDDD
 –  Pozory czasem mylą i niektórzyludzie potrafią mocno zaskoczyćRobert Popielecki21 godz. · 6O tej porze wszyscy jeżdżą po mieście napełnej kurwie, bo raz, że deszcz, a dwa, żegrubo po 22 i pulsacyjne co chwilę. Wtem naInflanckiej korek. Jak to?! Otóż przez ulicęprzechodzą dwa jeże.Przechodzą prawilnie, na pasach. W odległościdwóch metrów, jeden za drugim. Co więcej,mają zielone. Wiadomo - jak to jeże, tempoprzesuwu raczej z tych średnich, jeden niuchana boki, drugiego złapała dygresja i zwinął sięw kulkę. Rząd aut gęstnieje, zaraz będziezmiana świateł, stoję trzeci i już się boję.Zielone.Auta dalej stoją. Ktoś zatrąbił z tyłu. Zpierwszego przed pasami wychodzi potomekJózwy Butryma w koszulce żołnierzyziębniętych i krzyczy w noc:- Morda, kurwo, jeże idą!Dokładnie to jeden już przeszedł, a ten drugiwciąż w kulistej depresji, chciałby ale życiowerefleksje dopadły go akurat przed BMW czarnymetalic na numerach poddębickich. Butrymsięga po jakąś kurtkę i delikatnie, powoli turlakolesia na bezpieczne pobocze, gdziewiewiórki, dzięcioły i szum brzóz. Wraca,wsiada, rusza bez migacza z nonszalanckimpiskiem i mam wrażenie, że w kwietniuprzyszła Gwiazdka.DEMOTYWATORY.PL
 –  Robert Popielecki14 godz.O tej porze wszyscy jeżdżą po mieście na pełnejkeie, bo raz, że deszcz, a dwa, że grubo po 22 ipulsacyjne co chwilę. Wtem na Inflanckiej korek. Jakto?! Otóż przez ulicę przechodzą dwa jeże.Przechodzą prawilnie, na pasach. W odległości dwóchmetrów, jeden za drugim. Co więcej, mają zielone.Wiadomo - jak to jeże, tempo przesuwu raczej z tychśrednich, jeden niucha na boki, drugiego złapaładygresja i zwinąt się w kulkę. Rząd aut gęstnieje, zarazbędzie zmiana światet, stoję trzeci i już się bojęZielone.Auta dalej stoją. Ktoś zatrąbit z tyłu. Z pierwszegoprzed pasami wychodzi potomek Józwy Butryma wkoszulce żołnierzy zziębniętych i krzyczy w noc:- Morda, kwo, jeże idą!Dokładnie to jeden już przeszedł, a ten drugi wciąż wkulistej depresji, chciałby ale życiowe refleksjedopadły go akurat przed BMW czarny metalic nanumerach poddębickich. Butrym sięga po jakąś kurtkęi delikatnie, powoli turla kolesia na bezpiecznepobocze, gdzie wiewiórki, dzięcioły i szum brzózWraca, wsiada, rusza bez migacza z nonszalanckimpiskiem i mam wrażenie, że w kwietniu przyszłaGwiazdka.
 –  Battleshots

Dieta cud naprawdę istnieje:

 –  Chcecie schudnąć? Jedzcie żelki! Ale nie takie zwykłe. Słuchajcie, opowiem wam historię.Byłem sobie ostatnio w Tesco i zdałem sobie sprawę z tego, że chyba z dziesięć lat nie jadłem żelków. Stoi facet, lat trzydzieści pięć, łysina się zaznacza zakolami większymi niż ma Amazonka w górnym biegu, i ogląda żelki jak mały knyp. No i upatrzyłem sobie - Haribo sugar free. No spoko, bez cukru to może mi dziąseł nie wypali bo słodyczy to nie jadłem w hooy długo. Kupiłem sobie taką paczkę 2kg i szczęśliwy podbijam do kasy. Za mną jakiś starszy pan. Stuka mnie w ramię i mówi:-Tylko pan ich nie jedz za dużo, bo jak wnuczce kupiłem to dwa dni z kibla nie wychodziła.Nie dałem o to najmniejszego jebania(od kiedy mój bratanek zjadł całego szluga i wysrał kiepa nic mnie już nie zdziwi, ale to temat na osobną historię), zapłaciłem za wszytko i wychodzę. Ale po jakimś czasie dałem jebanie. I pomyślałem sobie "a hooy, spróbuję."Wbijam do domu(oczywiście nie mówię dzień dobry bo mieszkam sam, żadna nie odważy się spojrzeć na moje piękne, kuliste ciało), jem sobie obiadek, i coraz bardziej myślę o żelkach. Szybko wpieprzyłem mielone(sprzed 4 dni, ale tbw) i otwieram paczkę. Te misie, matko, jakie piękne! Żebyście wy to widzieli. To nie jakieś tam zwykłe żelki pizdryki ze sklepu, tylko dosłownie każdy miś patrzy na ciebie i się uśmiecha. Pragnie, żebyś go wchłonął. No i zacząłem je wchłaniać. W międzyczasie zadzwonił dzwonek do drzwi - jak się okazało, brat wpadł z ww. bratankiem. No i tak siedzimy sobie, my z bratem po kawce, młody prawilnie spija soczek z wysokiej szklanki jak browara. Ojebaliśmy może ze trzy czwarte tej paczki(tak z półtora kilo), kiedy usłyszałem bulgotanie. Ale to nie takie bulgotanie jak bączek w wannie, tylko takie jak to wyśpiewują mnisi z Tybetu czy innego zapizdowa. Młody czerwony, spuścił łeb, zdążyłby nawet szklankę po tym soku umyć zanim to bulgotanie ustało.-Tata, kupa.-No słyszęNo i jak brat wstawał, to tylko spojrzał na mnie oczami jak 5 złotych i jak nie pierdolnął bączura, to myślałem że mu spodnie rozerwie. Brzmiał dosłownie jak stary Wartburg, i to przez dobre 10 sekund.-Coś ty nam kurwa dał?-No zwykłe że... - i nagle jakbym dostał pięścią w brzuch. Tak mnie skręciło, że się zjebałem z krzesła. No i zjebałem.Co potem się działo to była fekaliopokalipsa. Młody oczywiście nie doszedł do kibla, zasrał próg w kuchni i kawałek przedpokoju. Brat w ostatniej chwili podłożył sobie garnek, fajny taki nowy, pięciolitrowy, i w trzy sekundy się z niego wylało. Kurwa nie dość, że garnek zasrany, to jeszcze brat się patrzy na mnie jakbym nie wiem co mu zrobił. A ja sram na podłogę i krzyczę z bólu, bo mnie skręca jakby mnie zombie gryzły. Brat wtóruje, młody wyje sopranem. No istny performance, oprócz wrażeń wizualnych mamy jeszcze śpiew i breakdance w konwulsjach.Po pięciu minutach pierwsza fala ustąpiła. Co za debil wymyślił żelki-misie, które w jelitach zmieniają się w niedźwiedzie polarne? Brat patrzy na mnie, ja na brata, młody patrzy tępym wzrokiem przed siebie. Nawet on czegoś takiego z siebie nie wyrzucił, a oprócz wcześniej wspomnianego szluga ma na swoim koncie więcej podobnych wyczynów. Już zacząłem iść po wiadro, i to był dobry odruch. Druga fala przyszła tak niespodziewanie, że ledwo zdążyłem kucnąć nad wiadrem. Młody popuszcza jakieś mokre bąki, a ja kurczowo trzymam się drzwi od łazienki podczas gdy furia szatana niszczy wiadro. Brat siedzi wyczerpany na krześle i mówi:-O, dobra. Ten będzie suchy.Po jego twarzy wywnioskowałem, że nie bardzo. Zaraz zaczął się zwijać i spadł z tego krzesła, prosto we wcześniej pozostawione przez niego gówno. Ta fala trwała jakieś dwadzieścia minut, i czułem że jak przyjdzie jeszcze jedna to wysram materię pozakosmiczną, bo gówna to tam już nie będzie. W międzyczasie słyszę stukanie w rury. Jakby ta stara raszpla z piętra niżej wiedziała przez co przechodziliśmy, to już by co najwyżej w wieko trumny mogła pukać.Do czwartej fali byliśmy już przygotowani niemal strategicznie - młody zajął kibel bo najwygodniej, a my z bratem siedzimy oparci dłońmi o brzeg wanny. I czekamy. Nagle jak lecącego Apache wroga słyszę takie łopotanie. I zaczyna się desant, który trwa kolejne czterdzieści minut. To już był rekord. Nie wiedziałem, że mam w sobie tyle czegokolwiek - myślałem w pewnej chwili, że jelitom już się popierdoliło do reszty i zaczęły się wywijać na lewą stronę. Nagle walenie do drzwi.-Spierdalać!-Panie Gównalski, otwierać! Policja!-Sram!-Gówno mnie to obchodzi! Otwierać!-Pięć minut!Jelita pozwoliły mi wstać po dwunastu. Otworzyłem drzwi, i nie zdążyłem nawet przyjrzeć się policjantowi, bo pierdolnął na glebę jak kawka XD raszpla szepnęła tylko "o boże" i zaczęła zbiegać po schodach. Dała radę zejść po dwóch zanim zgasły jej światła. Zamknąłem drzwi(przy okazji wychlapując trochę niedźwiedziego łupu na klatkę schodową), i zdążyłem dojść do drzwi od łazienki, kiedy się znowu zaczęło. Czułem, jak gorąca magma opuszcza mój wulkan i tworzy nowe połacie lądu na podłodze mojego przedpokoju. Było tam wszystko - rzeki, małe pagórki i dolinki, nawet coś na kształt naszej komendy policji. Zrezygnowany brat z tępym wzrokiem osunął się dupą do wanny i tak już siedział w środku, stopniowo robiąc coraz głębszą błotną kąpiel. Mówię wam, wyglądało gorzej niż te kible w "Trainspotting."Koniec końców, spędziliśmy jakieś sześć godzin walcząc z tymi niedźwiedziami. Młody miał mniej w sobie więc po czterech godzinach tylko siedział w rogu kibla i cichutko płakał. Mieszkanie było wynajęte, więc trochę przyps, bo posprzątać trzeba. Po czterech dniach było w miarę ok(poza smrodem), a worki wyjebałem do lokalnej oczyszczalni ścieków bo po godzinie spuszczania w kiblu zapchałem i zrobił się mały wylew. Myślałem, żeby zacząć to gówno ściągać z podłogi jak wodę z akwarium (wiecie, gumowa rurka, zasysanie i lecimy), ale w ostatniej chwili brat mi wyrwał węża z ręki i pierdolnął nim w głowę. Jak znosiłem worki po klatce schodowej to wylewałem trochę pod wycieraczkę tej starej psiochy, niech ma to zdarzenie w pamięci do końca swojego życia XDEpilog: zgubiłem tego dnia 12 kilo. DWANAŚCIE. Niech mi żadna Ewa Koniakowska czy inna Mela B nie pierdoli, że jej dieta jest skuteczniejsza. Po tym, jak tydzień nie było mnie w pracy wyjebali mnie z firmy ochroniarskiej. Zatrudniłem się w restauracji. I jak przychodzą jakieś gnojki które są za głośno to daję im miseczkę żelków "dla szanownych klientów." Przecież się gówniarze (hehe) nie przyznają rodzicom, że wpieprzały słodycze. A ja mam ubaw, widząc ich skręcone małe ryje XD brat dalej się do mnie nie odzywa, ale myślę że mu niedługo przejdzie.
Jak się dziarać to tylko prawilnie –  Jak kraść to miliony Jak kochać to księżniczki jak jeść to schabowe
 –  (I Robert Popielecki14 godz. ■ ©v0 tej porze wszyscy jeżdżą po mieście na pełnejk^H^ie, bo raz, że deszcz, a dwa, że grubo po 22 ipulsacyjne co chwilę. Wtem na Inflanckiej korek. Jakto?! Otóż przez ulicę przechodzą dwa jeże.Przechodzą prawilnie, na pasach. W odległości dwóchmetrów, jeden za drugim. Co więcej, mają zielone.Wiadomo - jak to jeże, tempo przesuwu raczej z tychśrednich, jeden niucha na boki, drugiego złapaładygresja i zwinął się w kulkę. Rząd aut gęstnieje, zarazbędzie zmiana świateł, stoję trzeci i już się boję.Zielone.Auta dalej stoją. Ktoś zatrąbił z tyłu. Z pierwszegoprzed pasami wychodzi potomek Józwy Butryma wkoszulce żołnierzy zziębniętych i krzyczy w noc:- Morda, ku*wo, jeże idą!Dokładnie to jeden już przeszedł, a ten drugi wciąż wkulistej depresji, chciałby ale życiowe refleksjedopadły go akurat przed BMW czarny metalic nanumerach poddębickich. Butrym sięga po jakąś kurtkę1 delikatnie, powoli turla kolesia na bezpiecznepobocze, gdzie wiewiórki, dzięcioły i szum brzóz.Wraca, wsiada, rusza bez migacza z nonszalanckimpiskiem i mam wrażenie, że w kwietniu przyszłaGwiazdka.

1