Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 59 takich demotywatorów

Piękny przykład psiej lojalności – Podczas pożarów w Kalifornii zginęło co najmniej 85 osób (wiele wciąż uznaje się za zaginionych). Tysiące domów zostało zniszczonych, a wiele miast zniknęło z powierzchni ziemi. Jednym z nich jest Paradise, które zmieniło się z raju na ziemi w piekło, kiedy kolejne budynki zaczęły płonąć. Jednak w tym, co kiedyś było 27-tysięcznym miastem, a teraz jest pogorzeliskiem, zdarzają się cuda. Madison, to owczarek, który przez całe życie bronił domostwa Państwa Gaylord. Kiedy zaczęły się pożary, służby już nie pozwoliły rodzinie wrócić do domu i uratować czworonoga. Rodzina więc modliła się, że piesek jakimś cudem przeżył. Mieszkańcy miasta Paradise przez długi czas nie mogli wrócić do swoich domów. Na miejscu pracowały służby, które szukały ciał osób, którym nie udało się uciec. Okolica wciąż była zbyt niebezpieczna, by nawet na chwilę zjawić się w swoich byłych domach i zabrać, to, co pozostało. Na szczęście na miejscu pracowały też służby zajmujące się ochroną zwierząt. To właśnie z pracownicą jednej z takich organizacji skontaktowała się rodzina. I wtedy pojawiła się nadzieja! Kobieta widziała owczarka w okolicy, ale był on bardzo nieufny i przestraszony — nie dał się złapać. Zostawiła więc wodę i karmę w okolicach byłego domu rodziny. Dopiero w zeszłym tygodniu Pani Gaylord mogła na chwilę powrócić do domu. Zabrała ze sobą brata Madison — Migela, którego po wybuchu pożaru wywieziono do schroniska oddalonego o aż 85 mil. W jego odnalezieniu również pomagała organizacja ochrony zwierząt. - Wyobraźcie sobie, jaka Madison jest lojalna —mówi właścicielka psa. — Czekała tutaj na nas w najgorszych możliwych okolicznościach. Nie jest dobrym pieskiem, jest najlepszym pieskiem!
Aż przyjemnie się patrzy na takie sceny- pracownica fastfooda pomaga niepełnosprawnemu w zjedzeniu posiłku –
0:39
Do obiadu w stołówce dostała banana. Na owocu znajdowała się wiadomość od pracownicy – Od 9 lat przygotowuje i wydaje posiłki dzieciom. Widzi więc, jak dorastają i jak zmienia się ich podejście do codziennego życia.Do jej głównych zadań należy serwowanie dzieciom pysznych posiłków, ale kobieta stara się robić dla nich coś więcej.Zna ich imiona i zawsze stara się odnosić do nich z uśmiechem na twarzy. To m.in. ze względu na swoje podejście znana jest, jako jeden z najbardziej oddanych i lubianych pracowników szkoły.„Gadające banany”Chcąc wywołać uśmiech na twarzach dzieci, wprowadziła na stołówkę „gadające banany”. W czasie przerwy obiadowej pisze specjalne uwagi na bananach, na które składa się kilka słów. Słów, które mają na celu rozweselić dzieci, wpłynąć pozytywnie na ich pewność siebie, a przede wszystkim sprawić, aby poczuły się wyjątkowo.Radość na twarzach maluchów jest nie do opisaniaKażdy banan posiada swój unikalny tekst typu „Jesteś superbohaterem”,  „Pamiętaj, że jesteś najlepszą wersją siebie”, „Podążaj za marzeniami” itp. Kiedy dzieci przychodzą na stołówkę, każdy z nich otrzymuje losowego banana z zapisanym na nim tekstem.Pomysł, który skradł serca ludziDyrektor szkoły zrobił ostatnio zdjęcie „gadającym bananom” i opublikował je na Twitterze. Fotografia bardzo szybko zyskała ogromną popularność.Banany i oczywiście wspaniała duszyczka, która stała za przygotowaniem ich w taki, a nie inny sposób, błyskawicznie zdobyły uznanie na całym świecie."Pomysł wyjątkowy. Brawo!"
26-letnia pracownica kostnicy w Kansas City została aresztowana kiedy testy DNA wykazały, że jej nowo narodzone dziecko zostało poczęte w wyniku nekrofilskiego stosunku ze zwłokami na których miała wykonać autopsję – Coraz bardziej chore te czasy...
Brawa dla Pani Wandy! –  URZEDNICZKA ZUS-U ROZPIEPRZYLA PASJANSA W MNIEJ NIZ 30SEKUND43-letnia Wanda Łuczkowska, pracownica urzędu ZUS od 24 lat, pobiłaswój rekord i ukończyła podstawową aplikację systemu Windowspasjansa W 29,59 sekundy. Zgodnie z doniesieniami, pracownicy biurawiwatowali, klaskali i przygotowali tort.To niesamowite. Pracuje tutaj przeszło 20 lat, a napieprzam w tegozasranego pasjansa odkąd wprowadzili do firmy komputery, czyli pewnie z15. Wierzcie lub nie, ale praca naprawdę przeszkadzała mi wwyśrubowaniu rekordu. Wielokrotnie musiałam zbywać petentówmilczeniem, pomrukiwaniem albo wulgaryzmami. Przeklinanie już mi przezto weszło w nawyk".Zapytana o plany na najbliższą przysziość, Wanda odpowiedziała, żeplanuje rozkue sapera w mniej niż 30 sekund"Z ostatniej chwili: ZUS planuje dać Wandzie premię.
Pracownica TVP zginęła, ratując przed utonięciem siedmioletnie dziecko! – 31 maja około godziny 19 w gdańskim Sobieszewie doszło do tragedii. Fale porwały siedmioletniego chłopca, który spędzał czas na plaży. Natychmiast na pomoc mu rzuciła się 45-letnia kobieta, która była świadkiem zdarzenia. Udało jej się uratować dziecko, ale sama zniknęła pod wodą. Ustalono, że zmarła to Anna Kusztal-Skrobska - pracownica biura marketingu w dziale PR w Telewizji Polskiej. Do Sobieszewa wybrała się wraz z rodziną na długi weekend. Koledzy i koleżanki kobiety są pogrążeni w żałobie. "Dla nas wszystkich, zwłaszcza tych, którzy znali Anię osobiście, jest to wielka i bolesna strata. Zginął pogodny, życzliwy i dobry człowiek. Świetny pracownik i zawsze pomocna koleżanka."Można nie lubić TVP, ale trzeba przyznać, że kobieta postąpiła jak bohaterka.
 –  That felt weird. Thanks Eva hope those work?!Susan You look very nice but i need pictures of the vehicle
Mąż motorniczy tramwaju jeździł cały dzień. Córka pielęgniarka miała dyżur. Syn, profesor wyższej uczelni, wrócił wieczorem. Synowa, pracownica Shella nadal w pracy. Zięć, pracownik ochrony, ma 24-godzinny dyżur od 12:00 – Grunt to niedziela z rodziną...
Pracownica pizzerii pomaga starszej kobiecie zamówić pizzę online, tak aby taniej ją to kosztowało niż zamawiając w sklepie –
 –  Pracownica jednego z lokali gastronomicznych w stolicy nie chciała obsłużyć zagranicznego klienta tłumacząc, że "jest czarnuchem". Kobieta dodała również, że powinien zwracać się do niej w języku polskim, bo "tu jest Polska". Zdjęcie z opisem historii wywołało oburzenie w sieci, a właściciele restauracji szybko i stanowczo potępili zachowanie swojej pracownicy.
W małej miejscowości Wagenschwend na północy Badenii mieszkańcy dbają o grób polskiej pracownicy przymusowej zabitej pod koniec wojny. Dopiero niedawno okazało się, że to mogiła żony Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki" – "Na początku niewiele wiedzieliśmy, tyle tylko, że była strzelanina, w której zginęły cztery osoby" - mówi dyrektor lokalnego muzeum Gerhard Schäfer.Z każdym nowym szczegółem, historia stawała się jednak coraz bardziej fascynująca. Zwłaszcza, kiedy okazało się, że Hanka Szandzierlerz, to tak naprawdę Anna Szendzielarz, kurierka Armii Krajowej, a prywatnie żona Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki" - dowódcy V Brygady Wileńskiej AK i jednego z czołowych działaczy zbrojnego podziemia antykomunistycznego w powojennej Polsce. Anna poślubiła Zygmunta w styczniu 1939 roku. Po wybuchu wojny Anna została wywieziona do Niemiec, przeszła przez obozy koncentracyjne, w końcu trafiła do fabryki rodziny Grimmów jako pracownica przymusowa.O losach Polki przypomina tablica informacyjna w trzech językach - polskim, niemieckim i angielskim, postawiona obok odnowionego właśnie nagrobka

Autor książek, Dirk Oliver Lange zamieścił na swoim Facebook ujmującą historię, która go spotkała w sklepie:

Autor książek, Dirk Oliver Lange zamieścił na swoim Facebook ujmującą historię, która go spotkała w sklepie: – "Dzisiaj w supermarkecie chciałem kupić sobie kawę, miałem bardzo mało czasu. Przede mną stała starsza pani. Była skromnie, ale schludnie ubrana, a po jej twarzy widać było, że życie odcisnęło na niej swoje piętno. Jej zakupy mogły świadczyć o tym, że raczej jest osobą samotną. Chleb, mięso, karton mleka i czekolada. Nadeszła jej kolej."2,18 euro" - powiedziała kasjerka.Starsza kobieta nie wyjęła portfela, ale sięgnęła do kieszeni po garść monet. Kasjerka i ludzie za mną przewrócili oczami. Wszyscy byli zniecierpliwieni. Kiedy pracownica sklepu dostała pieniądze, policzyła je."Brakuje jeszcze 51 centów" - powiedziała oschłym tonem."Nie mam" - odparła zawstydzona staruszka.Kasjerka kazała jej zwrócić jeden z produktów. Kobieta nie wiedziała, co wybrać, walczyła sama ze sobą. W końcu sięgnęła po czekoladę. Patrzyłem na to z bolącym sercem. Dałem znać sprzedawczyni, ze zapłacę za zakupy. Dałem jej 50 euro z dopiskiem na kartce, że reszta ma trafić do starszej pani. Na szczęście kasjerka nie skomentowała tego i po prostu wydała kobiecie pieniądze, wraz z jej drobnymi."Dziękuję bardzo, wszystko się zgadza" - powiedziała.Ludzie stojący za mną umilkli. Starsza kobieta ze łzami w oczach  odwróciła się do mnie."Jesteś dobrym człowiekiem, czy mogę uścisnąć Ci dłoń?" - zapytała."Byłbym zachwycony" - odpowiedziałem.Potem spakowała swoje rzeczy i wyszła z supermarketu, ale nie zapomniała na mnie poczekać przy drzwiach. Uśmiechnęła się do mnie i podziękowała."Czy mogłaby zrobić Pani dla mnie przysługę" - zapytałem."Co takiego ja mogłabym zrobić dla Ciebie?" - spojrzała zdziwiona.Poprosiłem ją, aby wróciła do sklepu i kupiła to na co ma ochotę. Uśmiechnęła się do mnie, skinęła głową i ponownie weszła do marketu. Wspaniałe uczucie!Po powrocie do domu zrobiłem sobie kawę i rozmyślałem o naszym spotkaniu. Bardzo się cieszyłem, że wybrałem się do sklepu właśnie o tej porze. Zrobiłem dobry uczynek i czuję się z tym cudownie! Co za piękny dzień! Warto pomagać!"
Ellie Walker, pracownica jednej z sieci sklepów zaprosiła emeryta Edwina Holmesa na kolację po tym jak dowiedziała się, że 86-latek spędza większość dni sam. Kiedy pojawił się na kolacji w garniturze i z kwiatami 22-latka rozpłakała się – "Edwin powiedział, że to jego pierwsza randka od 55 lat i bardzo się denerwował. Popłakałam się ponieważ zdałam sobie sprawę jak wiele to dla niego znaczyło. Dla mnie najważniejszą częścią pracy jest rozmawianie z klientami o tym jak mija im dzień. Pan Holmes jest naszym stałym klientem i uwielbiam z nim rozmawiać"
Pod koniec lat trzydziestych XX wieku będący wówczas u szczytu sławy Julian Tuwim nadawał telefonicznie depeszę. Odbierająca ją pracownica poczty powtórzyła bezbłędnie treść, lecz zacięła się przy nazwisku nadawcy: – — Tufin? Turyn? Nie dosłyszałam.— T – jak tlen, U – jak uran, W – jak wodór, I – jak iperyt, M – jak mangan — przeliterował wybitny poeta. — Ach, Tuwim! — wykrzyknęło radośnie dziewczę.— Więc pani już wie, kim jestem?— Oczywiście! Na pewno jest pan chemikiem.

Szwedzkie feministki: "nie brońcie nas przed gwałcicielami!" Grupa szwedzkich feministek zorganizowała akcję na Twitterze, która określona została hashtagiem #inteerkvinna - w tłumaczeniu "nie twoja kobieta". Kobiety te twierdzą, że nie potrzebują ochrony

Szwedzkie feministki: "nie brońcie nas przed gwałcicielami!"Grupa szwedzkich feministek zorganizowała akcję na Twitterze, która określona została hashtagiem #inteerkvinna - w tłumaczeniu "nie twoja kobieta". Kobiety te twierdzą, że nie potrzebują ochrony – Pod koniec stycznia w mieście Mölndal w zachodniej Szwecji, gdzie działa ośrodek dla młodych imigrantów pracownica tej placówki została pchnięta nożem. Lekarzom nie udało się uratować jej życia.Feministki zaczęły obawiać się tego, że miejscowi mężczyźni będą mścić się na przybyszach z krajów muzułmańskich. Kobiety stworzyły specjalny hasztag #inteerkvinna („nie twoja kobieta”). Piszą w sieci o swojej nienawiści do rasizmu, faszyzmu, białych mężczyzn i innych rzeczy, które mogłyby zostać skojarzone z zajściami po śmierci pracownicy ośrodka dla uchodźców. Feministki twierdzą jednocześnie, że boją się szwedzkich nacjonalistów, którzy mogą je molestować seksualnie. Moje ciało i moje prawa nie powinny być wykorzystywane do nienawiści rasowej i przemocy– napisała jedna z kobiet.Wielu internautów nie mogło uwierzyć w tak idiotyczną akcję.
Najskuteczniejszy na świecie program odchudzania –  Dzwoni facet do firmy reklamującej odchudzanie i po krótkiej rozmowie zamawia pakiet o nazwie "5 kilo w 5 dni”Następnego dnia dzwonek do drzwi. Przed drzwiami stoi cudowna blondyneczka,około 20 lat i oprócz sportowego obuwia i tabliczki zawieszonej na szyi nie ma nic na sobie. Dziewczyna przedstawiła się jako pracownica wspomnianej firmy i programu "5 kilo w 5 dni". Na tabliczce napis: "Mam na imię Kasia. Jak mnie złapiesz będę Twoja!".Facet rzuca się bez namysłu w pościg za blondynką. Po paru kilometrach i pewnych początkowych trudnościach, w końcu łapie swoją nagrodę. Sytuacja powtarza się przez kolejne 4 dni. Facio staje na wadze i zadowoleniem stwierdza, że rzeczywiście schudł 5 kilo! W takim razie znów dzwoni do firmy i zamawia program - tym razem "10 kilo w 5 dni".Następnego dnia: w drzwiach staje zapierająca dech w piersiach kobieta, najpiękniejsza, najbardziej seksowna, jaką widział w życiu. Na sobie nie ma nic oprócz butów sportowych i tabliczki na szyi:"Mów mi Ewa. Jak mnie złapiesz, będę Twoja!"Ta kobieta ma jednak taką super kondycję, że faciowi niełatwo jest ją złapać od razu i gonitwa trwa znacznie dłużej. W końcu jednak okazuje się że nagroda warta jest nadludzkiego wysiłku.Historia powtarza się przez następne 4 dni i w końcu facet staje na wadze i jest całkowicie zadowolony: schudł obiecane 10 kilo!W takim razie postanawia pójść na całość i dzwoni do firmy trzeci raz. Zamawia pakiet "25 kilo w 7 dni". Pani przez telefon pyta:- Jest Pan absolutnie pewien? To jest nasz najtrudniejszy program!Facet jest jednak głęboko przekonany, że tego właśnie chce.- Całe lata nie czułem się tak wspaniale!Następnego dnia dzwonek do drzwi. Przed drzwiami stoi potężny, muskularnie zbudowany, intensywnie opalony dwumetrowy facet. Na sobie ma tylko różowe buty sportowe i tabliczkę:"Jestem Franek. Jak Cię złapię, będziesz mój!”W tydzień facet schudł 33kg...
Pracownica ZUS kradła w sklepie buty, ale nie widzi w tym nic zdrożnego i uważa, że nie była to kradzież. Przełożeni z ZUS również nie widzą w tym nic nagannego – Tak to jest, kiedy nawyki z pracy przenosi się do życia prywatnego W jednym z ostrowskich sklepów ginęły buty, więc właściciel zainstalował kamerę. I przyłapał na gorącym uczynku... urzędniczkę z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Ta tłumaczy sie, że to nie kradzież, tylko "zadośćuczynienie". Za niewydaną kiedyś w tym sklepie resztę. Materiał "Faktów" TVN.Pani inspektor - która w ZUS jest specjalistką od egzekucji zaległości - twierdzi, że tylko wyrównywała rachunki - Ja nie kradłam tych butów, chciałam uzyskać zadośćuczynienie. Dziewczyna mi nie wydała pieniędzy, kiedyś mnie oszukała - tłumaczyła się kobieta, przyłapana na gorącym uczynku.- Wszyscy w Polsce mówią, że ZUS okrada ludzi i w tej sytuacji jakby dosłownie można byłoby to potraktować - komentuje właściciel sklepu Tomasz Gola.Buty ginęły tu od dwóch lat i właściciel uznał, że przebrała się miarka. Dlatego zainstalował kamery. Pierwszą złapaną okazała się urzędniczka z ZUS. Wzięła dwie pary dziecięcych butów, warte niespełna 90 zł.Początkowo właściciel sklepu nie chciał rozgłosu. Był u przełożonych kobiety, miało dojść do spotkania, ale minęły tygodnie i nic. - Nie mogę się na to zgodzić, żeby ludzie którzy działają z premedytacją, na wyższych stanowiskach, pracujący w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych, będąca osobą poważaną, robiła takie rzeczy - dziwi się.Wiele wskazuje na to że sklepowe kradzieże ujdą kobiecie na sucho. - Nie stanowi podstawy by wyciągać konsekwencje służbowe, jeśli przestępstwo lub wykroczenie nie zostało popełnione w związku ze świadczoną pracą na rzecz pracodawcy - tłumaczy Dariusz Bieganek z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Ostrowie Wielkopolskim.- To jakiś absurd - komentuje pracownica sklepu. A właściciel dodaje: - Ja oczekuję tylko jednej rzeczy - żeby ta pani odczuła olbrzymi, olbrzymi wstyd.
Poznajecie tą panią? – To nikt inny jak Marilyn Monroe. W 1944, kiedy wykonano to zdjęcie, była to po prostu Norma Jeane Dougherty - pracownica fabryki w Van Nuys w stanie Kalifornia. Przyszły symbol seksu, który jeszcze wiele pokoleń po wojnie będzie przyprawiać o szybsze bicie serca, została uchwycona w trakcie montażu pierwszego na świecie produkowanego na szeroką skalę bezzałogowego aparatu latającego (Radioplane OQ-2)
Źródło: via StowarzyszenieHistoryczneVForVictory
- Proszę wybaczyć szefie, ale w tym miesiącu nie dostałam wypłaty – - Wybaczam pani